– Jak się czujesz, kochanie?
Wzruszyła ramionami, leciutko, bezradnie, robiąc na Maurze wrażenie jeszcze młodszej i bardziej bezbronnej.
– Czy Benny szaleje? Odgraża się?
W jej głosie był lęk, w oczach paniczne przerażenie.
– Oczywiście, że nie, kochanie. Zamartwia się o ciebie.
Kłamstwo przyszło Maurze łatwo. Carol i tak miała za wiele problemów.
– To była makabra, Maura, zobaczyć to… tę głowę…
Przeżywała tamtą sytuację na nowo. Maura ukręciłaby w tym momencie kark bratankowi, gdyby stanął tu przed nią.
– Posłuchaj, Carol, to w ogóle nie powinno się zdarzyć. W żadnym wypadku nie było w tym twojej winy.
Carol niepewnie kiwnęła głową. Chwytała się każdej nadziei.
– To była głupota przeglądać jego ubrania. Powinnam trzymać się z dala od jego szafy. Ciągle mi powtarzał, żebym omijała jego osobiste rzeczy.
Twarz jej się ściągnęła.
– Tyle z tego kłopotów, on mnie chyba zabije, Maura. I straciłam moje dziecko… mój dzidziuś. Na pewno Benny powie, że to też moja wina. Dlaczego mnie tu nie odwiedził, jak myślisz?
Jej głos przechodził w krzyk, ogarniała ją panika. Drżącą ręką ocierała łzy. Maura pogładziła ją czule po głowie i delikatnie ucałowała.
– Nic ci nie zrobi, Carol. Obiecuję, kochanie. Jednak policja będzie chciała z tobą pomówić o tym… o tym, co znalazłaś, rozumiesz? Myślą, że to ma jakiś związek z Bennym.
Dziewczyna popatrzyła na nią podejrzliwie, ale Maura brnęła dalej w kłamstwa, starając się nadać głosowi wiarygodne brzmienie.
– Uważamy, że ktoś ją podłożył, nie wierzymy, że ma to cokolwiek wspólnego z Bennym. Przestań się martwić, kochanie.
Carol potakiwała głową, jakby rozpaczliwie chciała wierzyć tym słowom.
– Tak, on by tego nie zrobił. Aż takim pomyleńcem nie jest, prawda? Jest czasem trochę niezrównoważony. Ma gwałtowny charakter, to wszystko.
Maura poklepała ją po ręku.
Wyglądała tak młodziutko z cieknącym nosem i przepoconymi włosami przylepionymi do czoła. Była śmiertelnie blada i miała wielkie sińce pod oczami. Pochlipywała cichutko. W Maurze znowu wezbrała chęć rozprawienia się z Benem.
– Wszystko będzie w porządku, przyrzekam.
Ale Carol odwróciła się od niej i schowała głowę w poduszkę.
– On mnie za to zabije. Wiem, że to zrobi.
Maura przysiadła na łóżku i przytuliła zrozpaczoną dziewczynę.
– Nie zrobi. Cierpi tak jak ty z powodu dziecka, ale rozumie, dlaczego tak się stało, kochanie. Jestem pewna że rozumie.
Carol usiadła.
– Oj, ja go znam. Na pewno jest wściekły. A ja przecież nie mogłam się powstrzymać od krzyku. Kiedy to zobaczyłam, kiedy zobaczyłam tę głowę… To był szok, to było takie straszne…
Maura znowu przytuliła ją do siebie.
– Podrzucono ją do jego pokoju, żeby rzucić na niego podejrzenia… – Brzmiało to niedorzecznie, ale konsekwentnie trzymała się tej wersji.
Dziewczyna odepchnęła ją.
– Obydwie wiemy, że tak nie było. Włożył ją tam ten zwariowany sukinsyn.
– Nie możesz tego wiedzieć, kochanie…
Carol rozpłakała się na dobre i powiedziała szeptem:
– To była głowa Deana Marksa, mojego poprzedniego chłopaka.
Maura poczuła, że krew jej odpływa z twarzy.
– Czy już o tym komuś mówiłaś?
Dziewczyna potrząsnęła głową.
– Dean pojechał do pracy w Hiszpanii. Wyjechał, bo Benny nie dawał mu spokoju. Znasz Bena, nie mógł znieść myśli, że mogłam być z kimś przed nim, nieważne z kim.
Przetarła znowu oczy, a Maura zauważyła, że jej zwykle wypielęgnowane paznokcie są obgryzione do żywego mięsa.
– Nie dawał Deanowi spokoju ani na moment. Nachodził go w domu, w pracy. Raz, kiedy spotkaliśmy go w klubie, zaciągnął mnie do niego i zaczął nas straszliwie wyzywać, Dean nie był typem zabijaki, przeraził się. Wiedział, kim jest Benny. Wyjechał do Hiszpanii, żeby przed nim uciec.
Znowu zaczynała wpadać w histerię. Maura trzymała ją w ramionach i próbowała uspokoić.
– Dean był sympatycznym, nieszkodliwym facetem. Był po prostu normalny, rozumiesz? Nie skrzywdziłby nawet muchy.
– Ale kiedy właściwie Benny mógł go dorwać? – zdziwiła się Maura.
– Nie mam pojęcia. Jeżeli Dean pojawił się tu z powrotem, nic o tym nie wiedziałam. Ale Benny był jakiś czas temu w Hiszpanii, wynajętym jachtem, z jakimiś facetami z Amsterdamu, nie pamiętasz?
Maura kiwnęła głową i przymknęła oczy, przetrawiając te rewelacje.
– Właśnie wtedy musiał go dopaść. Potem trzymał to w szafie, a ja nie wiedziałam, że biedny Dean…
Carol znowu się rozpłakała, z nadmiaru emocji dławiło ją w gardle.
Benny pojechał do Hiszpanii specjalnie po to, żeby zapolować na tego nieszczęśnika tylko dlatego, że był kiedyś chłopakiem jego aktualnej dziewczyny. Maura siedziała na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach i czuła, jak wzbiera w niej gniew – tak silny, że mogłaby eksplodować. Benny złamał kardynalną zasadę gangu. Zlikwidował cywila, i to wyłącznie z tego powodu, że facet chodził kiedyś z dziewczyną, w której on sam się rzekomo zakochał. Przez jego głupotę i nikczemność cała rodzina znalazła się pod obstrzałem mediów i londyńska policja będzie musiała ścigać ich wszystkich. Tylko tego Ryanom było potrzeba, gdy toczyli wojnę z innym gangiem w obronie własnego terytorium.
– Posłuchaj, Carol, nie wolno ci nigdy, ale to nigdy powiedzieć nikomu tego, co od ciebie usłyszałam. – To było żądanie. Maura próbowała zminimalizować szkody.
Dziewczyna kiwnęła głową.
– Jasne, że nie powiem. Aż taka głupia nie jestem.
– Nawet swojej mamie. Przyrzeknij mi to, Carol.
Przyrzekła, ale była smutna. Wyglądało na to, że wbrew wszystkiemu brakuje jej Benny’ego. Trudno zerwać z przyzwyczajeniem, pomyślała Maura.
– Ja wszystko załatwię, OK? Ty zadbaj o swoje zdrowie i pogodę ducha.
Carol wyglądała wprawdzie tak, jak gdyby pogoda ducha nie groziła jej już nigdy w życiu, ale o to Maura nie mogła się teraz martwić. Zamówiła jej prywatnego lekarza i pobyt w leżącej na uboczu prywatnej klinice. Bardzo pomocna okazała się policjantka dyżurująca za drzwiami, wobec której Maura zachowywała się z wielką uprzejmością, choć wewnątrz wszystko się w niej gotowało.
Benny i Abul siedzieli w restauracji usytuowanej w bocznej uliczce odchodzącej od Ilford High Street. Byli nawaleni i zachowywali się hałaśliwie. Właściciel lokalu, wuj Abula, akurat wyszedł, a jego synowie nie bardzo wiedzieli, co mają zrobić ze swoim kuzynem i jego pijanym kumplem.
Abul usiłował wszelkimi sposobami uspokoić Bena, ale ten po dziewięciu głębszych, wielu skrętach i prochach nie dawał się spacyfikować. Gdy do restauracji wkroczyli Maura i Garry z czterema czarnoskórymi mięśniakami, Abul nie wiedział, czy ma czuć ulgę, czy się zmartwić.
Kiedy jednak Maura wyciągała z restauracji klnącego, wrzeszczącego i protestującego Bena, zaczął się o niego martwić. Zwłaszcza gdy zobaczył, że goryle wpychają przyjaciela na tył dużego białego transita. Maura odjechała za furgonetką swoim sportowym mercedesem.
Abul obserwował tę scenę, zastanawiając się, co będzie z przyjacielem. Benny posunął się za daleko i choć był na wariackich papierach, nie powinien zapominać, że z własną rodziną musi się liczyć.
Morderstwo uszło mu na razie na sucho, bo nazywał się Ryan. Ale wyglądało na to, że sami Ryanowie zaczynają mieć go dość.
Rozdział 18
Siedząc w pubie „Black George’s” w Toxteth, Tommy Rifkind czuł się nieswojo. Umówił się tu z jednym z dawnych kumpli swojego syna i teraz, gdy na niego czekał, uświadomił sobie, że zapomniał już, jak wygląda ta część Liverpoolu. A przecież tutaj dorastał i nawet po zrobieniu grubszej forsy lubił od czasu do czasu przyjeżdżać do Toxteth na dziewczynki, bo pozostało mu upodobanie do miejscowych ślicznotek. Matka Tommy’ego B też się tutaj urodziła i wychowała.