Wszystko poszło błyskawicznie jak pożar buszu.
W zamęcie bijatyki Benny ruszył korytarzem i po kilku sekundach był już na tyłach komisariatu. Pięć minut później wyrzucił dwie dziewczyny z peugeota zaparkowanego obok furgonetki z kebabami, tuż przy High Street. Odjechał szybko, wyciągając ile się dało z gównianego silnika. Nie mógł uwierzyć, że prowadzi peugeota. To było dobre przypieczętowanie tego całego zasranego dnia.
Potem zauważył telefon komórkowy i nagle poczuł, że los odmienia się na lepsze.
Maura leżała w łóżku, słuchając chrapania matki dochodzącego z pokoju po przeciwnej stronie podestu. Zapomniała, że matka chrapie. Kiedy spała z nią jako dziecko, lubiła słyszeć te odgłosy, bo czuła się wtedy bezpiecznie.
Ubiła poduszkę, żeby się wygodnie ułożyć. Była ciekawa, co się dzieje z Tommym, ale nie zamierzała się tym przejmować. Zdrada Abula na pewno mocno uderzy Bena. Dobrze, że chwilowo został zdjęty ze sceny. Szukałby zemsty i zszedł z drogi naprawy. Zacisnęła mocno powieki i próbowała wyciszyć myśli. Był już prawie ranek i potrzebowała trochę snu Mimo że wypiła brandy, nie czuła senności.
Żeby nie myśleć o tym wszystkim, zaczęła sobie wyobrażać jutrzejszy dzień w Marsh Farm. Dawno nie widziała córeczki Kena Smitha i cieszyła się na spotkanie z nią w parku.
To jednak nie pomagało. Nie mogła spać i nie mogła odpędzić od siebie niepokojących wizji. Nigdy w życiu nie czuła się taka bezradna.
Rozdział 21
Kenny był wykończony. Kiedy otwierał drzwi do domu, usłyszał pikanie swojej komórki. Spojrzał na tekst i serce mu zamarło. Muszę być czujny, pomyślał, Vic być może siedzi u mnie i stąd wysyła wiadomość.
Oddzwonił na wyświetlony numer i odetchnął z ulgą, nie słysząc w pobliżu sygnału.
Vic natychmiast się odezwał.
– Miło spędziłeś wieczór z Ryanami?
– Czego chcesz, Vic?
Mówił spokojnym głosem.
– Chcę porozmawiać z tobą w cztery oczy. Mam tu Rifkinda i myślę, że ty i ja powinniśmy przedyskutować parę spraw.
– Jakich spraw?
– Jesteś mediatorem, prawda?
– Tak mówią.
Vic zaśmiał się i Kenny niemal widział jego łysą głowę i białe zęby. Prawie czuł jego zapach, tak silne było wrażenie jego obecności. Wiedział, że Vic chowa coś w zanadrzu, ale wiedział też, że nie chce mieć z tym nic wspólnego. Nie miał jednak wyboru, był tego świadom. Westchnął.
Vic powiedział przyjaznym tonem:
– Żadnych kłopotów, obiecuję.
Kenny znowu westchnął.
– Co Tommy ma ci do powiedzenia?
– Na zewnątrz czeka samochód. Przyjedź, sam się przekonasz.
– Jestem skonany. Czy to nie może poczekać?
Vic zachichotał.
– Po prostu wsiądź do samochodu, bądź grzecznym chłopcem.
Rozłączył się. Kenny z ochotą roztrzaskałby telefon. Był ledwo żywy ze zmęczenia, miał absolutnie dość tego wszystkiego. Kiedy to się wreszcie skończy, wycofa się z interesów. Zdecydowanie się wycofa.
Sięgnął po domowy telefon i wystukał numer Maury. Powinna wiedzieć, co się dzieje. Po rozmowie z nią poszedł na górę i spojrzał na śpiącą córeczkę. Dzięki niej po śmierci Lany odnalazł nowy sens w życiu. Gdyby żona żyła, na pewno dziecko nie byłoby mu aż tak bliskie. Obecnie najbardziej by mu odpowiadało być ojcem na pełnym etacie i do tego zmierzał. Kiedy ta afera się skończy, na dobre odejdzie z biznesu. Zapewni córeczce możliwie najlepsze życie. Da jej wszystko, co będzie w jego mocy, cały swój czas i miłość.
Czasami z nieszczęścia wynika coś dobrego. Niejednokrotnie to słyszał, teraz pojął, ile w tym prawdy. Bóg dał mu szansę na drugie życie, chwyci się jej pazurami i wykorzysta ją. W małej Alicii odnalazł wartość nieporównywalnie większą niż pieniądze i prestiż. Kochał ją całym sercem.
Wyszedł z domu równie cicho, jak do niego wszedł. Wycieczka z Maura i córeczką musi poczekać. Ale będzie jeszcze wiele dobrych dni, jeśli Bóg pozwoli.
Benny dojechał ukradzionym gratem do mieszkania Abula. Otworzył sobie własnym kluczem. Abul na pewno jest przekonany, że on dalej siedzi w mamrze. W szaleńczym tempie przebiegł przez mieszkanie, sprawdzając, czy nie ma właściciela, po czym zaczął przewracać wszystko do góry nogami.
W jednej z szuflad znalazł telefon komórkowy i najpierw sprawdził SMS-y oraz zapisane numery. Większość znał, należały do ich wspólnych kumpli. Następnie przeszukał kuchnię, znalazł ładowarkę i podłączył do niej komórkę znalezioną w samochodzie. Nie działała. Podłączył do ładowania telefon komórkowy z szuflady, po czym podniósł słuchawkę stacjonarnego. Już miał wybrać numer, ale się wstrzymał.
Ma zadzwonić do Maury czy do Gala? Ostatecznie zdecydował, że do ojca.
Roy był zaspany, ale głos syna natychmiast go rozbudził.
– Znowu coś zmalowałeś, do jasnej cholery?
Poczuł się urażony tonem ojca.
– Jeszcze nie słyszałeś?
– Czego?
– Uciekłem z aresztu.
– Co takiego? Naprawdę jesteś aż tak durny?
Benny zamknął oczy ze zdenerwowania.
– Nic nie rozumiesz, tato, nie rozumiesz, co się dzieje…
Długo patrzył na telefon w swojej dłoni. Roy się rozłączył.
Benny niemal rozpłakał się ze złości. Nikt nie zamierzał słuchać, co miał do powiedzenia. Sam jest sobie winien, wiedział, ale i tak go to wkurzało.
Pokazywali akurat jego zdjęcie w telewizji. Jego i Abula – w Ascor, z dwiema dziewczynami w wielkich kapeluszach i drogich kreacjach. Abul otaczał Bena ramieniem i obaj uśmiechali się do kamery. Zamknął oczy, by wymazać ten obraz z pamięci. Kochał Abula jak brata, przyjaźnili się od dzieciństwa. Ufał mu bardziej niż komukolwiek innemu spoza rodziny.
Wszystko robili razem, dosłownie wszystko, nawet chodzili razem z dziewczynami do łóżka. Odkrywszy, że Abul prowadził podwójną grę, Ben poczuł się odpowiedzialny za wszystko, co przydarzyło się ostatnio rodzinie. Za śmierć matki, za załamanie psychiczne ojca. Abul wiedział, kto zabił Janine.
Nieważne, czy matka była Benowi bliska, czy nie – był z jej krwi.
Przypomniał sobie, jak Abul pocieszał go, że ojciec wyjdzie z depresji. Był z nim w dobrych i złych chwilach. Benny zlecił mu nawet czuwanie nad swoją ciężarną dziewczyną. Nie mieściło mu się to w głowie.
Jego najlepszy przyjaciel cały czas spiskował przeciwko niemu i on, Benny, niczego się nie domyślał. Nigdy mu nie zaświtało w głowie, że coś może być nie tak.
Zabije Abula – zapewni mu powolną i bolesną śmierć.
Jedną rzecz powinien Abul wiedzieć, to mianowicie, że nie wolno oszukiwać Bena Ryana. Chyba że komuś w ogóle nie zależy na życiu. Abulowi Haseemowi najwyraźniej nie zależało. Pragnął śmierci, to wydawało się logiczne. Nikt przy zdrowych zmysłach nie drażniłby Bena. Nikt, kto ma choć odrobinę rozumu.
Kontynuował systematyczne przeszukiwanie mieszkania. Jeśli jest tu cokolwiek do znalezienia, znajdzie to. A jeśli niczego nie znajdzie, to na pewno nie dlatego, że niestarannie szukał. Rozmontował nawet telewizor i wieżę.
Maura ubrała się z powrotem i popijała kawę z Garrym. Spodziewała się, że Benny się z nią skontaktuje. W końcu to zrobi, była tego pewna. Garry czekał na Lee, a ona zastanawiała się, czy Roy też przyjedzie. Kiedy z nim rozmawiała, odniosła wrażenie, że ma już serdecznie dość swojego syna.
Dobrze rozumiała, jak jej brat się czuje.
Policja zorganizowała poszukiwania i prawnik powiedział jej, że tym razem nawet kwota równa długowi publicznemu pewnie nie wystarczyłaby, żeby wykupić tego sukinkota.
Maura postawiła człowieka pod pokojem Carol w klinice na wypadek, gdyby Benny postanowił odwiedzić biedaczkę.
Aż do tego wieczoru nie zastanawiała się nad tym, jak bardzo telefony komórkowe zmieniły ich życie. Przedtem, żeby się z kimś skontaktować, trzeba było znaleźć się w domu albo szukać budki telefonicznej. Teraz można się porozumiewać o każdej porze dnia i nocy, nie wychodząc z domu lub samochodu. Ludzie przyzwyczaili się rozmawiać, kiedy tylko mają na to ochotę. Jeśli komórka nie jest wyłączona, rozmawiasz, denerwujące było więc siedzenie i czekanie, aż Benny się do nich odezwie, ale nie pozostawało im nic innego.