W głębi duszy nigdy mu nie wybaczyła, że ją wtedy zostawił, przedkładając nad nią swoją pracę. Wspaniałą karierę policjanta. Ale nie przestała go z tego powodu kochać, pomimo żywionej urazy. Teraz miała go pochować. A właściwie to, co z niego zostało.
Marge i Carla pakowały jej rzeczy i porozumiewały się wzrokiem. Kiedy Maura poszła do łazienki umyć twarz, Marge szepnęła do Carli:
– Jedna z nas musi z nią być przez cały czas.
Carla kiwnęła głową.
– Nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
Marge wzruszyła ramionami.
– A ja tak. Kiedy zginął Michael. W jej życiu było za dużo śmierci.
Carla nic na to nie odpowiedziała. Nie wiedziała, co powiedzieć.
Maura wyszła z łazienki w pełnym makijażu i z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
– No to chodźmy, dziewczyny, jedźmy do domu, OK?
Carla obserwowała ciotkę, która zachowywała się teraz, jakby nic się nie zdarzyło. Wyrzuciła to wszystko z głowy, jak zwykle – nie pozwoliłaby sobie na przeżywanie żałoby.
Ale kłopoty wisiały w powietrzu, tego Carla była pewna.
Wiele na to wskazywało.
Benny, Garry i Roy spotkali się z Lee w garażu w Camden. Gdy zamykali za sobą drzwi, Benny rzucił jeszcze okiem na drogę, żeby sprawdzić, czy aby ktoś ich nie obserwuje.
– Kto wyprowadzał samochód na zewnątrz? – zapytał Garry.
– Abul. Miał ochotę na przejażdżkę – odpowiedział Benny.
Garry uśmiechnął się do niego. Kochał bratanka, mieli podobny temperament.
– Dobrze, chłopcze. Mamy tu pod nogami trochę ciekawych rzeczy. Kilka sztuk z arsenału firmy Armalite. Mała wyrzutnia rakiet. Szpadle są w kącie. Lepiej zacznijcie kopać.
Lee zaśmiał się.
– A co ty masz zamiar robić, Gal?
Garry wzruszył ramionami
– Zajmę się herbatką dla was, to jasne. Naturalnie pozwolę wam się dobrze przedtem napocić.
– Naturalnie!
Benny, zawsze chętny do fizycznej pracy, z zapałem zaczął kopać. Pozostali dwaj obserwowali go przez chwilę, podziwiając jego siłę.
– Jak Maura? – Garry ściszył głos.
Roy westchnął.
– Niezbyt dobrze. Podobnie z nią było, gdy odszedł Michael. Jak zwykle dusi wszystko w sobie.
– Szczęśliwie pozbyła się tego pieprzonego śmiecia, gdybyś chciał wiedzieć, co myślę. Ten Patherick to był alfons. Dziewczyna jak brzytwa, a tu była ślepa.
– Chyba wszyscy jesteśmy, gdy w grę wchodzi miłość?
Garry roześmiał się.
– Ja nie. Nigdy nie spotkałem nikogo, na kim by mi zależało. Co innego popieprzyć, wypuścić się gdzieś razem od czasu do czasu, ale jak pozwolisz komuś zbliżyć się do siebie, weźmie cię na własność. Omota cię, będziesz robił głupoty.
Lee wiedział, że Garry ma na myśli jego i Sheilę. Rozzłościł się.
– Nie wszystkim chodzi tylko o to, co mogą dostać, Gal. Nie wszystkie kobiety są dziwkami.
Garry drwiąco uniósł brwi.
– Wszystkie. Pokaż im kilka funciaków, dużego fiuta, ładne auto i są twoje. Weź tylko kobietę Joliffa, to dziwka pierwszej wody.
– Była, wujku Gal.
– Daruj sobie tego „wujka”, jeśli łaska, Benny. Garry w zupełności wystarczy.
– Nam to przypisują, a wiesz, co to znaczy, prawda? – I Roy nie ukrywał zaniepokojenia.
Garry przytaknął, ale był zirytowany defensywnością brata.
– To znaczy, że musimy uderzyć pierwsi, ot, co to znaczy. Więc pospieszcie się i kopcie, chłopcy. Niech bitwa się rozpocznie.
– Maura chce, żebyśmy przyszli w porze lunchu do jej mieszkania nad klubem.
W głosie Roya nadal była niepewność i Benny odniósł się do tego faktu.
– Wątpisz, czy Maura będzie za tym? Wskazał szpadlem na dziurę.
Garry zaśmiał się, a Lee dołączył.
– Maura zastrzeliłaby ciebie, gdybyś jej zalazł za skórę, chłopcze, zapamiętaj to. Pozbiera się. To jedyna znana mi kobieta, która myśli jak facet. I potrafi zapanować nad uczuciami. Będzie w porządku, gwarantuję.
Benny skinął głową, usatysfakcjonowany odpowiedzią Gala. Ale Roy nie zdradzał swojego zdania. Poczeka i zobaczy. Chociaż oni wszyscy byli zadowoleni, że Terry zniknął z horyzontu, to Maura na pewno nie. Dla niej świat kręcił się wokół Pethericka i żaden z nich nie mógł wybić jej tego z głowy. A aktualna afera zaczęła się prawie od niczego, Maura miała mu tylko pomóc doglądnąć wyjaśnienia i załatwieniu kilku spraw. Teraz była otwarta wojna. Oglądanie Bena zachowującego się jak statysta w „Ojcu chrzestnym” byłoby zabawne, gdyby to wszystko nie było tak śmiertelnie serio.
Lana Smith była niska i puszysta, miała piersi w kształcie melonów, nie tylko zaprzeczające prawu grawitacji, ale sprawiające, że wyglądała jeszcze grubiej – o ile to możliwe. Od urodzenia dziecka – kilka miesięcy temu – nadal przybierała na wadze.
Gdy wysiadła z samochodu, żeby wejść do miejscowego solarium, ujrzała przed sobą mężczyznę drobnej budowy, z kręconymi włosami. Uśmiechał się do niej. Nigdy nie dawała się zbić z tropu, w ułamku sekundy zmierzyła się z jego brązowymi oczami i zarozumiałym uśmiechem. Nóż zauważyła chwilkę później.
Wbił jej się w brzuch i ciął w górę aż do mostka, zostawiając rozwartą dziurę. Gdy potknęła się o krawężnik, poczuła, jak zalewa ją krew tryskająca z ciała. Mężczyzna już odjeżdżał, błotnikiem samochodu uderzył ją jeszcze w ramię, tak że z głuchym łoskotem upadła plecami na chodnik.
Jej malutka córeczka Alicia, spała smacznie w foteliku samochodowym, dopóki nie obudziło jej wycie karetek i samochodów policyjnych, a wtedy otworzyła buzię do niekończącego się krzyku, aż poczerwieniała ze złości i wysiłku.
Maura słuchała w osłupieniu relacji o śmierci dwóch kobiet żon osławionych gangsterów z południowego wschodu. Z nie dowierzaniem przymykała oczy i kręciła głową.
– Dlaczego ktoś miałby pomyśleć, że to my zabiliśmy? To przecież żony, dziewczyny, cywile. Niby co mielibyśmy przez to osiągnąć? Obie miały dzieci, do jasnej cholery.
– Komuś zależy na tym, żeby nas w to wrobić.
Uwaga Bena rozdrażniła Maurę, wzniosła oczy ku niebu.
– Do diabła, Ben, nie przyszło mi to do głowy. Gdzieś ty był, jak rozdawali rozumy?
Benny jak zwykle poczuł się dotknięty.
– Nie musisz być złośliwa, Maura.
Przerwała mu.
– Zamknij się, do cholery, Ben. Nie czas ani miejsce na głupie, szczeniackie rezonerstwo, jasne? To głębokie bagno tylko dla dorosłych. Kenny, mąż Lany, to ostry facet i nie żartuje. Gdyby wziął cię za kołnierz i udusił gołymi rękami na środku rynku w Romford, nikt by się nie przyznał, że cokolwiek widział. Musimy to wszystko szybko wyjaśnić, inaczej cały arsenał firmy Armalite nie zatrzyma Smitha przed naszym progiem.
Słowa Maury otrzeźwiły wszystkich. Nawet Garry zgodził się, że mają problem.
– To groźny zawodnik. Będzie szalał, mając teraz na głowie dziecko bez matki. Lepiej jak najszybciej zorganizujmy spotkanie.
Benny był nadal sceptyczny. Prychnął z dezaprobatą.
– Pieprzyć go, przecież nic nie zrobiliśmy.
Garry odwrócił się do bratanka i wycedził:
– Kenny Smith jest jednym z niewielu ludzi, z którymi się liczę. To ci powinno wystarczyć, traktuj go z respektem. Całkiem porządny gość, dopóki się nie wkurzy – wtedy wpada w szał. Tego faceta cenią jako mediatora, gdy pojawiają się kłopoty. Tym się zajmuje. Jest szanowany i lubiany. To jego zamierzaliśmy prosić, żeby był łącznikiem między nami i Joliffem. Tylko że teraz jesteśmy na liście dziesięciu jego największych wrogów, z numerem pierwszym, i będziemy musieli poszukać kogoś innego do tej roboty.
Maura przetarła oczy wewnętrzną stroną dłoni, widoczny znak, że jest zdenerwowana.
– Musimy się dowiedzieć, kto nas wrabia. Nie wykluczam, że Kenny nam pomoże, jeśli spróbuję delikatnej perswazji. Garry, Roy i Lee… chcę was zabrać jako asekurację, ale ja sama będę z nim gadać.