– Twojej bratanicy, Carli… dałem jej kilka numerów, bo zgubiła telefon. Aha, i jej synowi, temu pedziowi. Dałem mu numery, bo powiedział, że Benny o nie prosił.
– Kiedy to było?
– Carla była u mnie kilka tygodni temu, a chłopak wczoraj. Ten dzieciak bez przerwy wisi na telefonie. Wiecie, jaki z niego idiota. Powiedziałem mu, że powinien sobie książkę telefoniczną wytatuować na dupie. Działa mi na nerwy, kiedy zawodzi tym swoim pedalskim, piskliwym głosikiem.
– Joey, wczoraj?
Przytaknął.
– Tak. Znowu chciał twój ostami numer. I chciał też bezpieczną komórkę dla siebie, więc zawiozłem mu aparacik niecałą godzinę temu.
– Dokąd mu go zawiozłeś?
– Był w winiarni na końcu Portobello Road. Potem podrzuciłem go z powrotem do domu matki.
– Jaki jest jego nowy numer?
Otworzył czarny skórzany organizer i podał jej numer.
– Dziękuję, Bob.
Jego usta wykrzywiły mu się szyderczo. Był to najbliższy uśmiechu grymas, na jaki mógł się zdobyć po niezbyt udanej operacji plastycznej,
– Proszę cię bardzo. Mogę już iść?
Kiwnęła głową.
Kiedy zostali sami w samochodzie, Kenny stwierdził:
– Miałem przeczucie, że to ktoś z twojego najbliższego otoczenia, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że to on. Vic musiał do niego dotrzeć przez Rifkinda albo Abula, nie?
– Na to wygląda.
Była bliska łez na wieść o tej nowej zdradzie.
– Dawałam temu chłopakowi wszystko. Zajęłam się nim i jego matką, kiedy nie wyszło z Malcolmem, i oto jak mi odpłaca. Założę się, że naśmiewali się ze mnie. Założę się, że ich to cholernie bawiło. Głupia Maura, frajerka, która płaci rachunki.
– Nie bądź dla siebie taka surowa.
– Surowa? – Roześmiała się. – Coś ci powiem, Ken. Nawet Benny, mimo że jest kretynem i wariatem, ma więcej lojalności w małym palcu niż oni w całym ciele. Zabawne, co?
Kenny nie wiedział, co odpowiedzieć.
– Coś jest ze mną nie tak, Ken? Najpierw Tommy i Carla. Teraz Joey. I do tego pieprzony Abul. Sam fakt, że zwinął nam sprzed nosa Tommy’ego, o czymś świadczy. Od tego czasu nikt o Abulu nie słyszał. Musiał przejść do Vica. Dlaczego nie widzę, jacy naprawdę są ludzie, na których mi zależy?
Zapaliła papierosa.
– Podobno jestem spryciarą, tak? Ludzie czują przede mną respekt, bo jestem twarda i mam tak zwaną głowę do interesów. Jednak moja bratanica i jej syn przerobili mnie na cacy, a ja ich nawet przez chwilę nie podejrzewałam. Ani Tommy’ego, no i z pewnością nie Abula. Ci dwaj zamienili ze sobą może dwa słowa.
– Kryli się…
– Właśnie o to chodzi! Powinnam to przewidzieć. Powinnam przejrzeć ich, do diabła, a nie potrafiłam. To dla mnie ważny sygnał. Starzeję się, mój drogi. Nie mogę ufać własnym osądom a bez tego nie mogę być głową rodziny. Staję się kulą u nogi.
– Co za bzdura! Masz więcej zdrowego rozsądku niż jakikolwiek znany mi facet czy baba.
Potrząsnęła głową.
– Nie. Posłuchaj mnie, Tommy Rifkind był stuprocentowym gnojkiem, a ja tego nie widziałam, nie chciałam widzieć. I przeze mnie rodzina znalazła się w niebezpieczeństwie, bo spodobał mi się wygadany liverpoolczyk.
Była bliska płaczu, więc odparł łagodnie:
– Nie mogłaś tego wiedzieć.
Strząsnęła jego dłoń ze swego ramienia.
– Powinnam była wiedzieć. Jeśli ktokolwiek powinien rozgryźć tego dupka, to właśnie ja. Ale byłam ślepa, nie widziałam jego wad, tak samo jak byłam ślepa w przypadku Terry’ego.
– Kochałaś Terry’ego, bez względu na to, jaki był.
Westchnęła ciężko.
– Patrzyłam na niego oczami innych, Ken, nigdy własnymi, nigdy głębiej. Myliłam seks z miłością. Miałam wspaniały seks z Terrym i równie wspaniały z Tommym. To spowodowało, że zaczęłam tonąć.
– Dlaczego tak uważasz?
– Wierz mi lub nie, ale Terry pod wieloma względami był typem dominującego drania, a teraz wiem już, że Tommy również. Cokolwiek bym robiła w życiu, nie miało to znaczenia. Mogłabym być dyrektorem pieprzonej ICI, a zarówno jeden, jak i drugi w domu chciałby widzieć we mnie potulną kobietkę. W moim życiu wszystko zawsze obracało się wokół innych, ja się nie liczyłam.
Kenny tak samo ją postrzegał, ale postanowił tę refleksję zachować dla siebie.
– Z Terrym, jak myślę, nie udało mi się, bo był gliną i próbował wziąć mnie w karby. Marzyło mu się, że będzie facetem, dla którego Maura Ryan się ustatkowała. Miał też poczucie winy z powodu krzywdy, jaką mi zrobił wiele lat temu, porzucając mnie. Sądził, że jeśli zrobi ze mnie Gospodynię Domową Roku, będzie to jego wielkie osiągnięcie. Dla mnie był miłością mojego życia, ojcem jedynego dziecka, jakie kiedykolwiek w sobie nosiłam, i w końcu chciał ze mną być, więc osiągnęłam, co chciałam. Ale za jaką cholerną cenę? Moja mama mawiała: „Bacz, o co prosisz, bo możesz to dostać”.
Wcisnęła się głębiej w oparcie tylnego siedzenia.
– Z Tommym chodziło tylko o seks. Ale on był ze mną wyłącznie dla lepszego kawałka tortu. Jako facet Maury Ryan zyskiwał w oczach wszystkich, oczywiście z wyjątkiem moich braci i rodziny. Garry go nienawidził i chyba Tommy od początku o tym wiedział. Wykorzystał mnie i wykorzystał Carlę, na szczęście chyba sama już to zrozumiała.
Wyglądała tak żałośnie, że Kenny miał ochotę objąć ją i przytulić. Nie zrobił tego jednak, zabrakło mu odwagi. Maura pstryknęła niedopałkiem papierosa przez okno i przesiadła się na miejsce kierowcy.
– Zmarnowałam już dość czasu na mężczyzn. Kropka. No, a teraz ruszajmy w drogę.
Lee siedział z matką i oglądał z nią Countdown. Kiedy odebrał telefon, usłyszał wiadomość, która poderwała go na równe nogi. Był to jego najstarszy syn Gabriel, który powiedział, że nie zostali odebrani ze szkoły, a matka nie daje znaku życia.
– Prędko, do samochodu. Musimy jechać po dzieci – zarządził Lee.
Sarah była zaskoczona tym pośpiechem.
– A gdzie, u diabla, jest Sheila? Dlaczego ich nie odebrała?
Lee był przerażony i potraktował matkę bardziej szorstko, niżby chciał.
– Gdybym wiedział, to chyba nie jechałbym teraz po dzieci, jasne?
Kiedy wkładała płaszcz, wściekał się, że taka prosta czynność zajmuje jej tyle czasu.
– Błagam, mamo, ruszaj się, ruszaj!
Zastanawiał się, czy to możliwe, żeby ktoś nastawał także na dzieci. Z pewnością nawet Vic Joliff nie posunąłby się do tego. Ale dopóki nie będą siedziały bezpiecznie w jego samochodzie, nie zamierzał na to liczyć.
Vic i Sheila sączyli koktajle i jedli kanapki kupione w delikatesach w Gants Hill. Na Sheili duże wrażeniem zrobił dom w którym się znalazła; był w nim basen i największy telewizor, jaki w życiu widziała. Oglądali wideo z Frankiem Sinatrą, którym Vic się zachwycał.
– Masz coś przeciwko temu, żeby moja matka przyszła do nas na chwilę?
– Chyba mam niewiele do powiedzenia, prawda?
Vic sprawiał wrażenie dotkniętego.
– W porządku, Sheila, jeśli nie życzysz sobie towarzystwa mojej matki, nie będę cię zmuszał. I zapewniam cię, że jesteś całkowicie bezpieczna. Raczej nie przedstawiałbym cię swojej matce, gdybym miał jakieś ukryte zamiary, nie sądzisz?
Sam się sobie dziwił. Było jednak w tej kobiecie coś, co budziło jego sympatię. Prawdopodobnie fakt, że jest matką sześciorga dzieci, i to wspaniałą matką. Zawsze podziwiał też Lee Ryana jako głowę rodziny. Vic szczycił się bowiem tym, że potrafi oddać ludziom sprawiedliwość.
Sheila może nie wyglądała już szałowo, ale sześcioro dzieci odbiłoby się nawet na wyglądzie Kate Moss. Miała jednak w sobie godność i zasługiwała na traktowanie jej z szacunkiem.
Porwał ją, choć w ogóle nie była zaangażowana w interesy Ryanów, żeby ich zmusić do spełnienia jego żądań. Oni mieli jego brata, a on jedną z ich żon. To będzie uczciwa wymiana.