Выбрать главу

– Bo ja wiem, czy najgorszy – powiedziała Aida nabierając tchu. – Ale jeden z najgorszych na pewno.

– Zostaw mu trochę czasu i sama zobaczysz – upierał się z całą energią Santiago. – Okaże się najgorszy.

– Dyktatura jest zawsze taka sama. Wyjąwszy dyktaturę proletariatu – rzekł Jacobo. – Historia tego dowiodła.

– Czy wiesz, jaka jest różnica między aprizmem i komunizmem? – mówi Santiago.

– Nie trzeba mu zostawiać czasu na to, żeby się okazał najgorszy – powiedziała Aida. – Trzeba go jak najprędzej usunąć.

– No chyba taka różnica, że apristów jest bardzo dużo, a komunistów bardzo mało – mówi Ambrosio. – Tylko taka może być różnica.

– Nie, chyba nie dlatego odeszli, że mówiłaś o Odrii, tylko że chcą się uczyć – powiedział Santiago. – Tu, na San Marcos, wszyscy muszą być postępowi.

Popatrzyła na ciebie, jakby ci nagle na plecach wyrosły skrzydła, myśli, San Marcos już nie jest takie jak było, patrzyła jak na grzeczne, niezbyt rozgarnięte dziecko. Nic nie wiedziałeś, nie rozumiałeś nawet ich słownictwa, musiałeś dopiero się nauczyć, co to jest aprizm, co faszyzm, co komunizm i dlaczego San Marcos już nie jest tym, czym było kiedyś: bo od czasu zamachu stanu Odrii przywódcy partyjni są prześladowani, ośrodki związkowe w rozsypce, a poza tym jeszcze dlatego, że na wykładach pełno tajniaków, których przyjęto jako słuchaczy, i tu Santiago wtrącił żartem: czy Jacobo mieszka w Miraflores? Bo zdaje się, że go tam kiedyś widział. Jacobo zaczerwienił się i przytaknął niechętnie, a Aida zaczęła się śmiać: a więc obaj są z Miraflores, obaj z dobrych domów. Ale Jacobo nie był w nastroju do żartów, myśli. Z mentorską miną utkwił w niej spojrzenie niebieskich oczu i cierpliwie, wyniosłym, pewnym siebie głosem tłumaczył, że nieważne, gdzie się mieszka, tylko co się myśli i robi, a Aida, że tak, oczywiście, ona tego nie mówiła poważnie, tylko sobie żartowała z paniczyków, a Santiago, że będzie czytał, uczył się i poznawał marksizm tak jak on: ech, Zavalita. Woźny wywołał jakieś nazwisko i Jacobo wstał: to jego wzywali. Bez pośpiechu szedł na salę egzaminacyjną, spokojny i pewny siebie, tak jak wtedy, kiedy z nimi rozmawiał, inteligentny, nie? a Santiago popatrzył na Aidę, szalenie inteligentny, a poza tym jak się zna na polityce, i Santiago postanowił, że on będzie się znał jeszcze lepiej.

– Czy to prawda, że wśród studentów są szpicle? – powiedziała Aida.

– Jeśli taki typ będzie na naszym roku, to go załatwimy – powiedział Santiago.

– Tak mówisz, jakbyś już był studentem – powiedziała Aida. – Powtórzymy jeszcze troszkę.

Ale ledwo podjęli na nowo spacer i przepytywanie, Jacobo już wyszedł, flegmatyczny i szczupły, w wyblakłym niebieskim ubraniu, już był przy nich, roześmiany i rozczarowany, egzamin to czyste kpiny, Aida niech się nie martwi, przewodniczący komisji, chemik, o wiele mniej wie z literatury niż ty czy ja. Trzeba odpowiadać zdecydowanym tonem, oblewają tylko takiego, co się waha. Nie udało mi się, myśli, ale kiedy wezwali Aidę, oni ją odprowadzili pod drzwi i wrócili na ławkę i rozmawiali sami we dwóch, dobrze ci poszło, Zavalita. Opuściła cię zazdrość, myśli, zacząłem go podziwiać. Szkołę skończył dwa lata temu, w zeszłym roku nie dostał się na San Marcos, bo miał tyfus, stwierdzał takim tonem, jakby wyrąbywał każde słowo. Kręciło ci się w głowie, imperializm, idealizm, czułeś się jak barbarzyńca na widok drapaczy chmur, materializm, uświadomienie społeczne, zmieszany, amoralny. Kiedy wyzdrowiał, przychodził po południu na wydział literatury, czytał dużo w Bibliotece Narodowej i wszystko wiedział, i miał odpowiedź na każde pytanie, i mówił o wszystkim, myśli, tylko nie o sobie. W jakiej szkole się uczył, czy pochodził z żydowskiej rodziny, czy miał rodzeństwo, na jakiej ulicy mieszkał? Pytania nie niecierpliwiły go, wyjaśniał wszystko rozwlekle i bezosobowo, aprizm jest odmianą reformizmu, a komunizm to rewolucja. Czy potem doszło do tego, że cię szanował i zarazem nienawidził, myśli, że ci zazdrościł jak ty jemu? Miał studiować prawo i historię, a ty, Zavalita, słuchałeś go olśniony: będą się razem uczyć, razem chodzić do tajnej drukarni, konspirować, walczyć, razem przygotowywać rewolucję. Co myślał o tobie, zastanawia się, co by teraz pomyślał o tobie? Aida podeszła do nich z roziskrzonymi oczyma: tematy numer jeden, mówiła bardzo dużo. Gratulowali jej, zapalili, wyszli na ulicę. Ulicą Padre Jerónimo przejeżdżały samochody z zapalonymi światłami i wiatr chłodził im twarze, gdy rozgorączkowani, rozgadani, szli przez Azángaro w stronę Parku Uniwersyteckiego. Aida chciała pić, Jacobo był głodny, więc może gdzieś wstąpimy? zaproponował Santiago, a oni, że to dobra myśl, no to on ich zaprasza i Aida na to jaki z ciebie burżuj. Poszliśmy do tej zafajdanej jadłodajni nie po to, żeby zjeść bułki ze smażonym boczkiem, tylko żeby pogadać o przyszłości, myśli, żeby dyskutować do utraty tchu i zawrzeć przyjaźń. Potem już nigdy nie było takiego uniesienia, takich szlachetnych porywów. Myśli: takiej przyjaźni.

– W południe i wieczorem tu się robi tłok – powiedział Jacobo. – Studenci przychodzą po wykładach.

– Chciałbym wam coś powiedzieć – Santiago zacisnął pięści pod stołem i przełknął ślinę. – Mój ojciec jest z Odrią.

Zapadła cisza, Aida i Jacobo wymienili spojrzenia, wydawało się, że to trwa całą wieczność. Santiago słyszał, jak mijają sekundy, i gryzł się w język: tato, nienawidzę cię.

– Właśnie tak myślałam, czy nie jesteś krewnym tego Zavali – powiedziała wreszcie Aida ze zmartwionym, współczującym uśmiechem. – Ale to nic nie znaczy, twój ojciec i ty to dwie zupełnie różne sprawy.

– Najlepsi rewolucjoniści wyszli spośród burżuazji – Jacobo powściągliwie podtrzymywał go na duchu. – Zerwali ze swoją klasą i przejęli ideologię klasy robotniczej.

Podał kilka przykładów, a Santiago wzruszony, myśli: pełen wdzięczności, opowiedział im o swoich utarczkach religijnych z księżmi w szkole, o dyskusjach politycznych z ojcem i kumplami, i Jacobo zaczął przerzucać książki leżące na stoliku: Los człowieka to ciekawa rzecz, chociaż odrobinę romantyczna, a Noc została za nami nawet nie warto czytać, autor jest wrogo nastawiony do komunizmu.

– Tylko na końcu książki – zaprotestował Santiago. – Bo partia nie chciała mu pomóc w wydostaniu jego żony z rąk nazistów.

– To jeszcze gorzej – wyjaśnił Jacobo. – Renegat, i w dodatku ulega uczuciom.

– Czy jak się ulega uczuciom, to nie można być rewolucjonistą? – spytała Aida z troską w głosie.

Jacobo zastanawiał się przez chwilę i uniósł ramiona: chyba w pewnych wypadkach można.

– Ale renegaci to najgorsza rzecz, popatrzcie tylko na apristów – dodał. Rewolucjonistą jest się aż do końca albo się nim nie jest wcale.

.- A ty jesteś komunistą? – powiedziała Aida takim tonem, jakby pytała, która godzina, i Jacobo na moment postradał swój spokój, policzki mu się zaróżowiły, rozejrzał się dookoła, zakaszlał zwlekając z odpowiedzią.

– Jestem sympatykiem – powiedział ostrożnie. – Partia została wyjęta spod prawa i niełatwo nawiązać kontakt. A poza tym, aby zostać komunistą, trzeba się wiele nauczyć.