Выбрать главу

— Jak bardzo możemy rozproszyć statki? — zastanawiał się głośno Vonderheydte. — Nasi zwierzchnicy lubią eleganckie manewry, gdy statki równocześnie obracają się i zmieniają trajektorię. Oczywiście to będzie znacznie bardziej nieregularne.

Martinez mniej przejmował się tym, że szyk będzie nieregularny, bardziej tym, że nową taktykę trudno sprzedać zwierzchnikom. Formacja, w której rozkazy nie są natychmiast elegancko wykonywane, nie jest atrakcyjnym obiektem dla dowódcy.

— Milordzie — podporucznik Nikkul Shankaracharya mówił niewyraźnie do kieliszka — na to powinien być wzór, to znaczy zestaw formuł matematycznych, z których będzie wynikało, jak daleko można rozproszyć statki z zachowaniem bezpieczeństwa.

Mówił tak cicho, że Martinez ledwo rozróżniał słowa. Shankaracharya, nieśmiały młodzieniec pełniący funkcję porucznika krócej niż rok, znalazł się na „Koronie” wskutek bezpośredniej interwencji bóstwa — jednego z nielicznych uznawanych przez armię, w tym wypadku był to patron klanu, zasiadający w Zarządzie Floty. Wspomniane bóstwo w ogóle nie brało pod uwagę faktu, że „Korona” zostanie obciążona dwoma bardzo młodymi porucznikami, którzy będą mieli niewiele czasu na naukę pod nadzorem bezbarwnej niemal emerytki Dalkeith.

Sytuację komplikował jeszcze fakt, że Shankaracharya to ukochany Sempronii, młodszej siostry Martineza, a Sempronia — w wyniku intrygi zmontowanej przez Martineza i dwie pozostałe siostry — była zaręczona z zupełnie innym mężczyzną.

Martinez czuł się osaczony przez intrygi rodzinne i wojskową politykę, i uważał to za niesprawiedliwe. Poradziłby sobie z każdą z tych spraw pojedynczo, ale obie naraz wywoływały zawrót głowy.

— Formuły matematyczne? — dopytywał się. Shankaracharya osuszył serwetką młodzieńczy wąsik.

— Pojawiają się trzy główne problemy częściowe — wyjaśniał ledwo słyszalnym głosem. — Ponieważ znamy skuteczność naszej obrony bezpośredniej i ponieważ mamy teraz, wiele danych empirycznych na temat zachowania pocisków ofensywnych, powinniśmy móc wyznaczyć maksymalne rozproszenie statków, przy którym nie zmniejsza się sumaryczna skuteczność promienia laserowego i wiązek cząstek.

Drugi problem polega na znalezieniu maksymalnego rozproszenia statków, nim zmasowany atak zacznie tracić siłę uderzenia. Wydaje mi się, że to rozproszenie wyjdzie znacznie większe od poprzedniego.

Shankaracharya popił wina i znów przyłożył serwetkę do wąsów.

— A trzeci problem? — spytał Martinez.

— Zapomniałem. — Shankaracharya patrzył oczyma bez wyrazu. W tym momencie Alikhan wniósł drugie danie: plastry zwartego pasztetu w żółtawej żelatynowej otoczce, silnie pachnącej wątróbką; do tego marynaty i płaskie przaśne bułeczki z puszki.

Wszyscy wpatrywali się w talerze, gdy Shankaracharya dodał:

— Zaraz, przypomniałem sobie. Trzeci parametr ma coś wspólnego z obszarem zniszczeń wywołanych salwą wrogich pocisków — można obliczyć prawdopodobieństwo, że więcej niż jeden statek zostanie zniszczony. Ale to nie jest tak ważne jak tamte poprzednie. — Odchrząknął. — Powinno się dać sformułować jedną, dość skomplikowaną matematyczną zależność dla tych trzech wielkości, gdy uwzględnimy wszystkie zmienne, związane z potencjałem bojowym statków, liczbą wyrzutni i wiązek obronnych i tak dalej, i będziemy mogli wyznaczyć najbardziej efektywny sposób rozproszenia całej floty.

Martinez zgniótł zębami marynowane warzywo. W takim modelu trzeba by rozwiązywać równania różniczkowe cząstkowe. Martinez studiował je, ale teraz mgliście to pamiętał. Od ukończenia akademii wymagano od niego jedynie wpisywania liczb do gotowych wzorów i zapuszczania programu komputerowego.

Vonderheydte natomiast miał to na świeżo: uczył się do egzaminów, zanim awansował dzięki Martinezowi i egzaminy okazały się niepotrzebne. Kadet Kelly też przygotowywała się do egzaminów — przeszkodził jej wybuch wojny. Oboje będą znacznie lepsi w opracowaniu tego problemu od Martineza i zapewne również od Dalkeith.

Muszę w tej sprawie oddać głos młodzieży i najlepiej by było, gdyby się nie zorientowali, że niezupełnie nimi kieruję, pomyślał Martinez.

Zmienił ekran ścienny na Displej Matematycznych Konstruktów.

— Dobrze, zaczynamy — powiedział.

* * *

— Panowie — meldowała młodszy dowódca eskadry Michi Chen — Siły Chen przybyły do układu Zanshaa. Czekamy na wasze rozkazy.

Na widok swojej siostry lord Chen poczuł, jak opuszcza go niepokój. Było to nieracjonalne, gdyż Siły Chen składały się tylko z siedmiu statków pozbieranych ze szczątków rozbitej Czwartej Floty spod Harzapid. Naksydzi ponieśli klęskę przy Harzapid, ale o mało co nie zwyciężyli; statki ostrzeliwały się wzajemnie z bliska wiązkami antyprotonowymi. Michi Chen przybywała na Zanshaa z garstką nieuszkodzonych jednostek; inne statki albo zostały całkowicie zniszczone, albo pilnie odstawione do doków naprawczych. Dopiero za kilka miesięcy Harzapid będzie mógł przysłać nową eskadrę.

Jednak Zanshaa zyskała obecnie przynajmniej jakąś obronę. Dotychczas miała sześć zdezelowanych, wyczerpanych niedobitków i chmarę szalup oraz posklecanych okrętów — to wszystko zmiótłby bardziej zdecydowany atak. Siły Chen mogły teraz osłaniać stolicę — w tym czasie pozostałe statki Floty Macierzystej hamowały i dokowały, by pobrać nowe uzbrojenie, a jednostki Do-faqa okrążały Hone-bar i wracały na Zanshaa.

Po przybyciu Do-faqa dwadzieścia osiem statków będzie bronić Zanshaa.

Największe przerażenie budził fakt, że bitwę przy Magarii przetrwało co najmniej trzydzieści pięć statków wroga. Do chwili obecnej tę grupę już prawdopodobnie wzmocniło dziesięć okrętów-buntowników z odległej stacji Comador; poza tym istniało jeszcze osiem statków, które widziano ostatnio dwa miesiące temu przy Protipanu. Teraz mogą zmierzać do Magarii, by wzmocnić siły nieprzyjaciela, i jeśli tak jest rzeczywiście, to wróg dwukrotnie przewyższy liczebnie obrońców Zanshaa.

Starszy Dowódca Floty Tork, przewodniczący Zarządu Floty, wstał z krzesła i mechanicznie oderwał sobie z twarzy pas suchego, martwego ciała, po czym zwrócił się do kamery.

— Odpowiedź, bezpośrednio do dowódcy eskadry Chen. — W panującej ciszy jego głos, charakterystyczny dla Daimongów, pobrzękiwał przyjemnie jak dzwoneczki wietrzne. — Lady komandor, proszę o zajęcie orbity obronnej, obejmującej Zanshaa i jej słońce. Gdy do układu wejdą inne siły, dopasujemy ich trajektorie do waszej.

To nie była rozmowa: wiadomość Michi potrzebowała sześciu godzin na dotarcie do Zanshaa, a odpowiedź Torka też będzie wędrować mniej więcej tak samo długo.

Przewodniczący zwrócił się uprzejmie do lorda Chena:

— Czy chciałby pan przekazać parę słów swojej siostrze?

— Owszem, lordzie przewodniczący, dziękuję.

Lord Chen wstał i spojrzał do kamery, która posłusznie przesunęła się ku niemu.

— Witaj, Michi. Wszyscy przyjmujemy z ulgą twój przylot. Bardzo się cieszymy, że jesteś z nami. — I, siadając, dodał: — Później prześlę ci wiadomość osobistą.

Jest wiele spraw, o których powinnaś być poinformowana, pomyślał.

Opadł na fotel, zapadł się w miękką skórę. Komunikat od siostry nadszedł podczas posiedzenia Zarządu Floty i spowodował znaczne złagodzenie tonu zebrania. Lord Chen wiedział, że nie jest tutaj jedyną osobą, która odczuła nieracjonalną ulgę.

Jednakże dawne dysputy nadal się toczyły.

— Trzeba bronić Hone Reach — rzekła lady Seekin. Jej wielkie źrenice, przystosowane do widzenia w nocy, były szerokie w łagodnym świetle pomieszczenia i Seekin zdjęła ciemne soczewki, noszone zwykle przez Tormineli za dnia.