Выбрать главу

Martinezowi nie zależało na pucharach. Byłby rad, gdyby mógł przetrwać jutrzejsze manewry bez wizyty pana Klęski.

— Tu Martinez — powiedział, włączając displej łączności. Pojawiła się kanciasta twarz Kamarullaha ze wzrokiem skierowanym gdzieś za prawe ucho Martineza.

— Kapitanie Martinez, przepraszam, że przeszkadzam w posiłku.

— Nic nie szkodzi, lordzie kapitanie. Czym mogę służyć?

Martinez patrzył w komputer na biurku, w raport dotyczący wymiany wadliwych turbopomp, stosowanych w układzie chłodzącym silnika. Odpowiednia linia chłodząca zostanie wyłączona na dziesięć godzin w czasie, jeśli naprawę przeprowadzą roboty, zdalnie sterowane przez załogantów z foteli akceleracyjnych. Albo na sześć godzin, jeśli naprawy dokona się ręcznie. Martinez przyłożył pisak do komputera i zatwierdził naprawę za pomocą robotów.

„Korona” nie będzie miała do dyspozycji sześciu godzin przy niskim przyśpieszeniu, by w tym czasie można było dokonać naprawy ręcznej.

— Lordzie kapitanie, czy mógłbym prosić o wyjaśnienie — powiedział Kamarullah.

Martinez spojrzał w kolejny raport — dotyczył spisania na straty zapasów żywności, która popsuła się z powodu wysokich przyśpieszeń.

— Czym mogę służyć, milordzie?

— Ciekaw jestem, kto wydał rozkaz oddzielenia tej eskadry od eskadry lorda Do-faqa.

Martinez przeskoczył myślami do wiadomości, którą otrzymał poprzedniego popołudnia od Do-faqa.

— Rozkazy pochodziły od Zarządu Floty — powiedział.

— A nie od lorda dowódcy?

— Nie, lordzie. Zapadła chwila milczenia.

— W takim razie, lordzie kaporze, muszę pana poinformować, że jako najstarszy rangą obecny tu oficer jestem teraz dowódcą tej eskadry.

W żyłach Martineza zaśpiewało zdziwienie, ale udzielił odpowiedzi szybkiej i automatycznej:

— Myli się pan, milordzie.

— Obecnie podlegamy Zarządowi Floty, a nie lordowi dowódcy Do-faqowi — stwierdził Kamarullah. — Jego rozkaz, wyznaczający pana na dowódcę, już nie ma zastosowania. Zatem najstarszy z oficerów przejmuje dowodzenie eskadrą, a tym najstarszym jestem ja.

Analizując to, Martinez usiłował przyjąć minę wyrażającą lekkie zainteresowanie.

Pisakiem zaznaczył jako „niezdatne” zapasy żywności. Na komputerze pojawił się kolejny raport.

— Zarząd Floty doskonale wiedział, że zostałem dowódcą tej eskadry — powiedział wreszcie. — Nie odwołali rozkazu dowódcy eskadry i dlatego ja nim pozostaję.

Końcem oka dostrzegł skrzywienie na twarzy Kamarullaha pod siwymi wąsami.

— Rozkaz odwołania nie był potrzebny — rzekł Kamarullah. — Jeśli nie ma rozkazu od starszego oficera, zawsze najstarszy oficer obejmuje dowodzenie niezależnego oddziału.

— Ale my mamy taki rozkaz datowany z chwilą, gdy została uformowana eskadra.

Kamarullah pozorował cierpliwość.

— Ale eskadra już nie jest częścią Sił Do-faqa. Działamy pod rozkazami sztabu. Zostaliśmy usunięci spod dowództwa Do-faqa i jego decyzje nie mają już mocy.

Eskadry jeszcze się nie rozdzieliły. W tej chwili Do-faq był oddalony zaledwie o kilka sekund świetlnych. Absurdem jest twierdzenie, że rozkazy Do-faqa nie obowiązują.

Martinez odwrócił się i spojrzał prosto w kamerę.

— Jeśli pan nalega, możemy zwrócić się z tą sprawą do bezpośredniego wyższego oficera.

Kamarullah patrzył z displeju kamiennym wzrokiem.

— Starszeństwo tego oficera już nie obowiązuje. — Zrobił wyraźny wysiłek, by zachowywać się swobodnie, twarz ubrał w sztuczny uśmiech. — No, dobrze, milordzie — powiedział. — Wie pan równie dobrze jak ja, że rozkaz lorda Do-faqa, uchylający mój rozkaz, był nieuzasadniony i wynikał z czystego uprzedzenia. Dowodzi pan nową załogą i jestem pewien, że i tak ma pan dosyć pracy bez obowiązków dowódcy eskadry. — Wysiłek, by zachować przyjazny ton, zgrzytał w słowach Kamarullaha. — Wie pan równie dobrze jak ja, że obciążenie pracą daje o sobie znać. Nie podważam pańskich zdolności, ale ja jestem ze swoją załogą już prawie dwa lata i z pewnością rozumie pan, że mogę poświęcić eskadrze całkowitą uwagę i nie muszę przez prawie cały czas musztrować załogi. Czy nie sądzi pan, że stanowisko tego wymaga?

Martinez odgryzł kęs kanapki, poczuł na języku ostry smak musztardy. Żuł, rozważając wartość argumentów Kamarullaha. Problem polegał na tym, że w istocie zawierały prawdę: Kamarullah rzeczywiście został potraktowany niesprawiedliwie i Martinez przeskoczył nad głową Kamarullaha dzięki protekcji przy obsadzie stanowisk. Kamarullah faktycznie był bardziej doświadczonym oficerem i miał bardzo doświadczoną załogę.

Ale, pomyślał Martinez, ale…

Kamarullah w nieznośnie wyniosły sposób wytykał błędy „Korony” podczas manewrów. Mylił się jednak co do wniosków taktycznych z bitwy przy Magarii i nigdy nie zaakceptuje nowego systemu Martineza.

Ponadto Do-faq z pewnością potrafił zachować urazę; świadczył o tym sposób, w jaki potraktował Kamarullaha. Gdyby Martinez dobrowolnie zrzekł się stanowiska, na które wyznaczył go Do-faq, zwłaszcza na rzecz człowieka, którym Do-faq gardził, Martinez nie mógł w przyszłości oczekiwać od Do-faqa żadnego awansu.

Czy choćby litości.

A poza tym, milordzie, pomyślał Martinez, patrząc na Kamarullaha, ja cię po prostu… nie lubię.

— Postanowiłem przekazać tę sprawę do władz wyższych — oznajmił — ale do tego czasu uważam się za dowódcę eskadry.

Wściekłość na twarzy Kamarullaha zmieniła brzydki uśmiech w grymas.

— Jeśli tego chcesz, lordzie, proszę bardzo. Zredaguję wiadomość do Zarządu Floty — powiedział.

— Nie, lordzie, to ja zredaguję list — zaprotestował Martinez. — Prześlę kopię do pana, lordzie, i drugą do lorda dowódcy Do-faqa… do jego plików.

Twarz Kamarullaha pociemniała z wściekłości.

— Mogę przejąć dowodzenie — stwierdził. — Założę się, że większość kapitanów pójdzie za mną.

— Niech pan tylko spróbuje, a lord dowódca Do-faq rozerwie pana na strzępy — rzekł Martinez. — Proszę pamiętać, że znajduje się niedaleko.

Gdy Kamarullah rozłączył się, Martinez podyktował list, w którym prosto i bez ogródek przedstawił sytuację, po czym przesłał treść do Saavedry, swego sekretarza, by ten opatrzył list odpowiednim nagłówkiem i wyrazami uszanowania.

— Prześlij kopie do akt, do pliku kapitana Kamarullaha i do lorda komandora Do-faqa — polecił sekretarzowi, a ten skinął głową, wydymając z dezaprobatą usta. Trudno było stwierdzić, czy Saavendra czuł się urażony w imieniu Martineza, w imieniu „Korony”, czy w ogóle czuł urazę do całego świata. Martinez obstawiał tę ostatnią wersję.

Po kilku godzinach przyszedł sygnał od Do-faqa, że ciężka eskadra czasowo zawiesza duże przyśpieszanie, ponieważ kapitan „Sędziego Salomona” doznał wylewu wskutek stałego dużego przyśpieszania. To mogło się przydarzyć nawet młodym rekrutom w pełni sił fizycznych i Martinez dziękował losowi, że jeszcze nikogo z załogi „Korony” to nie spotkało. W czasie wojny niewiele dało się zrobić dla nieszczęsnego kapitana. W ambulatorium zaopiekują się nim, dadzą mu lekarstwa, ale wkrótce statek musi wznowić przyśpieszanie i kapitan „Sędziego Salomona” najprawdopodobniej umrze lub skończy jako inwalida.

Zatem półtora dnia później, gdy „Korona” wraz z lekką eskadrą wyskoczyła z wormholu Jeden do układu Hone-bar, miała dwudziestominutową przewagę nad ośmioma statkami Do-faqa.