— Rorty, zmień kurs! — krzyknęła.
Rorty nie odpowiedziała. Dzieliła klatkę z Massimo, nawigatorem pierwszej klasy. On też prawdopodobnie spał.
— Massimo! Szturchnij tę leniwą sukę!
Masismo drgnął, co potwierdzało, że również drzemał. — Tak, milady! — odpowiedział swoim chrapliwym głosem, wyciągnął rękę do sąsiedniego fotela i trącił Rorty w ramię.
— Pilocie, oficer cię wzywa. — Nie doczekawszy się reakcji, ponownie ją szturchnął.
Po panującej dłuższy czas ciszy Sula, zniecierpliwiona i już wściekła, gorączkowo wywołała parametry organizmu, przypuszczalnie przesłane do komputera przez skafander próżniowy Rorty. Nie pojawiły się żadne dane. Nie chodziło o to, że Rorty wykazuje brak czynności życiowych, tylko o to, że nie było w ogóle żadnego sygnału.
— Milady, wydaje mi się, że coś jest nie w porządku — chrypiał Massimo. Zbytecznie.
— Nawigator! Ty sam dokonaj zmiany kursu!
— Tak jest, milady. — Massimo manipulował dłońmi w rękawicach, by przekazać dane Rorty na swoją konsolę.
— Milady — odezwał się oficer łączności — „Kulhang” pyta, dlaczego nie zmieniliśmy kursu zgodnie z planem.
— Uwaga: zerowe przyśpieszenie! — krzyknęła Sula. Zadźwięczał alarm. — Silniki: wyłączyć silniki.
— Silniki wyłączone, milady. — Kadłub „Delhi” jęknął, gdy skończyło się hamowanie, a wibracje i wycie odległych silników zanikło. Klatka Suli trzeszczała z ulgą, gdy przeciążenie ustało.
— Massimo, obróć statek.
— Statek obrócony.
— Łączność, poinformuj „Kulhang”, że redukujemy przyśpieszenie z powodu nagłej choroby oficera.
— Tak jest, milady.
Sula nazwała pilota drugiej klasy „oficerem” i nie było to zgodne z prawdą. Większość dowódców nie nakazałaby hamowania, by ratować życie osoby, która nie miała patentu oficerskiego, ale dla znacznie uszczuplonej załogi „Delhi” każdy człowiek był cenny.
Ponadto Sula nie zamierzała tracić nikogo, jeśli dało się tego uniknąć.
Klatka kwiliła, gdy statek obrócił się wokół niej.
— Nowy kierunek — komunikował Massimo. — Zero-osiem-zero przez zero-zero-jeden bezwzględnie.
— Uwaga, normalna grawitacja! — powiedziała Sula. — Silniki: ustawić silniki na grawitację jeden.
Silniki się włączyły, klatka akceleracyjna Suli zaskrzypiała i fotel wahnął się, przyjmując neutralną pozycję. Kadłub jęknął i przez cały statek przebiegło drżenie.
— Łączność: wezwij farmaceutę i grupę noszową do sterowni pomocniczej — poleciła Sula. Wypięła się z uprzęży, przeszła do klatki Rorty i przyjrzała się twarzy drugiej pilot przez szybkę jej hełmu.
Piegi stanowiły jedyne barwne elementy na bladej, martwej twarzy kobiety. Wiedząc, że nie ma już żadnej nadziei, Sula odkręciła hełm Rorty i zobaczyła wtyczkę, którą Annie zapomniała wetknąć do biomonitora skafandra; gdyby Annie to zrobiła, wszelkie odbiegające od normy dane medyczne zostałyby przesłane do oficera na wachcie i dyżurnego lekarza.
Sula ściągnęła swój hełm i rękawiczki. Zbadała puls Rorty — nic nie wyczuła. Szyja dziewczyny nadal była ciepła.
— Massimo, pomóż mi ją wnieść na pokład!
W sterowni pomocniczej było bardzo mało miejsca między klatkami, w odróżnieniu od obszerniejszego pomieszczenia sterowni, która spłonęła wraz z dowódcą „Delhi”. Massimo i Sula wydostali ciało Rorty z fotela i rozciągnęli je na czarnym gumowanym pokładzie; ręce, ramiona i dyndające nogi dziewczyny obijały się o rotujące klatki. Jednym ruchem silnych barków Massimo odczepił górny fragment skafandra, a Sula ściągnęła go przez głowę Rorty, podczas gdy Massimo, potężny w swym skafandrze, stał okrakiem nad chudym ciałem dziewczyny.
Nie czekając na rozkaz, Massimo zaczął uciskać klatkę piersiową Rorty. Sula odrzuciła zdjęty skafander, uklękła, odchyliła do tyłu jej głowę, wyciągnęła palcami język i przycisnęła swoje usta do ust martwej dziewczyny.
Robiąc sztuczne oddychanie, Sula czuła, jak jej własne serce mocniej pulsuje. Musiała cyklicznie zaczerpnąć powietrza przed wdmuchnięciem porcji do płuc Rorty. Zakręciło jej się w głowie. Przypomniała sobie, jak sześć lat temu pochylała się nad inną dziewczyną, która uporczywie, choć nieskutecznie, walczyła o życie wbrew logice — przecież została skazana na śmierć. Sula pamiętała, jak piekły ją oczy od łez. Pamiętała, jak błagała tamtą dziewczynę, by umarła.
Potem wrzuciła ją do rzeki i chłodny nurt zalał bladą, nieruchomą twarz. Złociste włosy na chwilę rozświetliły wodę, nim zginęły w toni.
Lekarz „Delhi” zginął przy Magarii, spłonęło wtedy ambulatorium i większość wyposażenia medycznego. Teraz na wezwanie Suli odpowiedział farmaceuta pierwszej klasy. Znał się na rzeczy — włożył maskę na twarz Rorty, rozciął jej bluzę i do bladej piersi przyłożył stymulator serca. Na języku Suli został watowaty smak ust Rorty. Gdy farmaceuta wyjął iniektor, by zrobić kobiecie zastrzyk bezpośrednio w arterię szyjną, Sula poczuła w gardle pieczenie i musiała odwrócić wzrok.
Nienawidziła zastrzyków. Iniektor pojawiał się czasami jak koszmar w jej snach. Dlatego stosowała przylepce.
Farmaceuta odpiął Rorcie czepek, przytrzymujący na głowie słuchawki i wirtualną matrycę. Potem położył sieć czujników, by uzyskać obraz mózgu. Przez chwilę uważnie patrzył na displej, po czym wyłączył urządzenie.
— Każdy skurcz serca powoduje tylko zalewanie mózgu krwią — oznajmił i wyłączył respirator. — Zrobiła pani, co było można, milady — zwrócił się do Suli — ale po prostu spóźniła się pani.
Przybyli noszowi. Stanęli w drzwiach, patrząc, jak farmaceuta składa swoje instrumenty i zamyka kombinezon na piersi Rorty. Sula usiłowała pokonać mdłości, podchodzące jej do gardła aksamitnymi palcami. Gdy doszła do wniosku, że utrzyma się na nogach, chwyciła za słupek klatki akceleracyjnej i podciągnęła się do pionu. Włożyła hełm, rękawice i wróciła do klatki dowódcy.
Rorty umieszczono na noszach.
— Zawiadomcie mnie, gdy… ją schowacie — powiedziała. — Wznowimy wtedy przyśpieszanie.
— Tak jest, milady — odparł jeden z noszowych.
Spojrzała na Massima, który stał podparty pod boki i z zamyśloną miną na nieogolonej twarzy obserwował, jak ciało drugiego pilota jest przypinane do noszy.
— Massimo, dobrze się spisałeś — powiedziała. Spojrzał na nią zaskoczony.
— Dziękuję, milady — odparł. — Ale gdybym nie drzemał… mógłbym…
— Nic nie mógłbyś zrobić — stwierdziła. — Rorty zapomniała podłączyć monitory hełmu do skafandra. Massimo rozważył te słowa. Skinął głową. Gdybyśmy otrzymali ostrzeżenie, Rorty zostałaby prawdopodobnie kaleką, a nie trupem, pomyślała Sula.
— Czy do końca wachty mógłbyś podjąć obowiązki i pilota, i nawigatora? — spytała.
— Tak jest, milady.
— W takim razie najlepiej, żebyś się zajął wytyczaniem kursu powrotu do eskadry.
Eskadra już wcześniej zmieniła kurs — chcieli procować wokół Vandrith, jednego z gazowych gigantów układu Zanshaa, dlatego musieli dodatkowo przyśpieszyć, by dotrzeć do planety we właściwym czasie.
Noszowi przechylili nosze, by zmieściły się w wąskich przejściach między klatkami akceleracyjnymi. Sula pomyślała o załogach eskadry: ludzie doświadczali skoków ciśnienia krwi, naczynia krwionośne ulegały zniszczeniu, krew zalewała tkankę mózgową lub jamy ciała. Dwudziestoletnia Rorty cieszyła się wcześniej doskonałym zdrowiem. Jeszcze kilka miesięcy takiej podróży, a połowę załogi może spotkać ten sam los, co ją.