— Tak, milady.
Martinez przekazał rozkaz do Husayna, zbrojeniowca Fletchera, a potem — kiedy Fletcher wtrącił się do przekazu, prosząc o potwierdzenie — poinformował kapitana, że rozkaz otwarcia ognia pochodzi od dowódcy eskadry.
Martinez powiększył na swym displeju wizerunek brodatego Severina, który dyszał parą i siedząc w fotelu akceleracyjnym, czekał aż silnik łodzi zakończy sekwencję startową.
— Panie Severin, bardzo się cieszę, że znowu pana widzę — nadał. — Tu kapitan Martinez, oficer taktyczny dowódcy eskadry, Chen. Doradzałbym panu pozostanie w obecnym miejscu, aż do rozproszenia się obłoku plazmowego obok Protipanu Dwa, a tymczasem niech pan zabierze załogę do wzmocnionego schronu. Teraz jednak, prosiłbym o potwierdzenie, że wszystkie stacje wormholowe okupują Naksydzi.
Severin znajdował się już kilka minut świetlnych od eskadry, więc dopiero po pewnym czasie Martinez zobaczył, jak odrywa się on od rozmowy z kimś poza kamerą i szybko przerzuca uwagę na nadchodzącą wiadomość. Najpierw na twarzy Severina pojawiło się przyjemne zaskoczenie. Martinez poczuł się miło pochlebiony, że Severin go rozpoznał. Potem twarz brodacza wyrażała kolejno zaintrygowanie i pełną niepokoju troskę. Severin szybko spojrzał na sąsiedni displej, prawdopodobnie by znaleźć potwierdzenie, że pocisk jest w drodze — co było prawdą, choć na ekranie Severina jeszcze się na pewno nie pojawił.
— Kapitanie Martinez, witamy znowu w Protipanu. Proszę mi wierzyć, cała przyjemność z tego spotkania leży po mojej stronie. Pańska wiadomość została zrozumiana. Ukryjemy się. O ile mi wiadomo, wszystkie stacje wormholowe okupuje wróg. Będziemy oczekiwać dalszych… — Jego oczy pomknęły znowu na drugi displej. — Widzę, że pański pocisk odpalono. Musimy zawiesić odliczanie i wyjąć ze schronu zapasowe racje i ubrania, tak że życzę panu i pańskim przyjaciołom wiele szczęścia. Pozostaniemy na nasłuchu.
Martinez uśmiechnął się. Ciasny schron przeciwradiacyjny łodzi miał chronić załogę podczas wybuchów na słońcu. W okolicach brązowego karła typu Protipanu wybuchy nie były bardzo prawdopodobne. Najwidoczniej Severin wykorzystywał schron jako bieliźniarkę.
Na opróżnienie schronu pozostawało sporo czasu. Pocisk „Prześwietnego”, zanim rzuci się na drogę ku celowi, musi przezwyciężyć moment nadany mu przez eskadrę. Wszyscy zainteresowani zostaną odpowiednio wcześnie ostrzeżeni, nawet Naksydzi.
Martinez wywołał diagramy uzbrojenia i kazał na razie komputerom obliczać trajektorie. Potem zwrócił się do Michi.
— Milady dowódco, Stacja Trzecia znajduje się dokładnie z drugiej strony układu i chyba jest za wcześnie, by do niej strzelać. Ale prawdopodobnie możemy zlikwidować Stację Jeden, zanim naksydzka eskadra dowie się, że pociski już lecą, i podejmie skuteczne przeciwdziałania. Stacja znajduje się od nas względnie blisko. Jeśli wrogowie są tam, gdzie mówi Severin, nie wystarczy im czasu na wystrzelenie kontrpocisków. Będą musieli użyć laserów, a z tej odległości, jeśli nasz pocisk zrobi kilka zwodów, musieliby mieć ogromne szczęście, by go trafić.
Michi skinęła głową.
— Wobec tego przekaż rozkaz. Wyślijmy dwa pociski, na wszelki wypadek.
Martinez znowu połączył się z Husaynem i wydał rozkaz. Pomyślał, że ostrzeżenie może przyjść dostatecznie wcześnie, by Naksydzi uciekli przez wormhol. Jeśli tylko mają szalupę taką jak Severinowa. Potem zastanowiła go własna zbytnia wrażliwość w kwestii zabicia załóg stacji. To oczywiście buntownicy i zasługują na śmierć prawie z definicji. Przy Hone-bar zabił swymi rozkazami tysiące wrogów i nawet się nie zawahał. Ale coś w nim kuliło się na myśl o bezradności załóg, na fakt, że przez godziny będą widziały zbliżającą się śmierć i będą mogły jedynie obserwować nadchodzącą zagładę.
Czy czułby się lepiej gdyby ich zabił w sytuacji, kiedy mogliby odpowiedzieć ogniem? Dla kogoś, kto chce przeżyć, taka strategia była niewiele warta. Całe imperium zostało zbudowane na ogromnej sile wykorzystanej przeciwko bezradnym populacjom, a teraz jest skręcane konwulsjami wojny domowej, w której zginą miliony, a nawet miliardy. Martinez powiedział sobie, że powinien się do tego przyzwyczaić.
Lady Michi chyba nie gnębiły takie rozważania. Odpięła uprząż i potoczyła swą klatkę do przodu, by postawić stopy na pokładzie.
— W ciągu najbliższych kilku godzin raczej nie wydarzy się nic ekscytującego — powiedziała. — Mam zamiar rozprostować nogi i coś zjeść. Poruczniku Coen, powiedz eskadrze, że to dobra pora na posiłek. — Spojrzała na Martineza. — Niech pan monitoruje sytuację do mojego powrotu, kapitanie Martinez. Proszę mi dać znać, jeśli coś się zmieni.
— Tak jest, milady.
Przestał dumać i zajął się displejami. Przez następne parę godzin na ekranach, z mruganiem, pojawiały się stada pojazdów — to radary „Prześwietnego” zaczęły po kolei potwierdzać informacje Severina. Z jego danych wynikało, że to wszystko wabiki, choć zachowanie się tych obiektów ani tej tezy nie potwierdzało, ani jej nie zaprzeczało.
Zanim wróciła lady Michi, Stacja Dwa została pochłonięta przez kulę ognia z antymaterii. Martinez uznał, że nie jest to wystarczająco ekscytująca nowina, by alarmować dowódcę. Zameldował o tym ustnie, pół godziny później, gdy Michi wróciła.
— Dziękuję — powiedziała, wykazując małe zainteresowanie. — Coś więcej?
Martinez pokazał jej displeje.
— Eskadra Naksydów właśnie powinna się dowiadywać o naszym istnieniu. — Spojrzał na szefową. — Czy pani przypuszcza, że rozkazano im lecieć do Zanshaa, na spotkanie natarcia z Magarii? A może do Seizho, by zablokować hipotetyczną ucieczkę naszej hipotetycznej Floty Domowej? Jeżeli sprawa właśnie tak się przedstawia, możemy po prostu zamienić się miejscami jak para tancerzy i dalej zajmować się swymi sprawami. Lady Michi wykazała zainteresowanie pomysłem.
— Kiedy się o tym dowiemy?
— Będą przelatywać obok Aratiri za jakieś dwadzieścia minut. Albo polecą dalej w kierunku Protipanu Dwa, albo zawrócą w kierunku Pelomatanu za nami, ale jeszcze przez około stu minut nie dowiemy się, co zrobili.
— Ciekawe. — Położyła dłoń na swej klatce akceleracyjnej i opuściła się na fotel.
— Czy pan Severin się odzywał?
— Nie, milady, ale znajdował się daleko poza sferą zabójczego rażenia wybuchu.
— Przedstawię go do odznaczenia. Marzł tutaj przez pięć miesięcy, to dzielne zachowanie, godne uznania. Zrobił to z własnej inicjatywy.
— Tak, milady. — Martinez rozważył sprawę. — Ale jak zawiadomimy Flotę o tej rekomendacji? Przez miesiące nie będzie z nami kontaktu. Severin musiałby wieźć swoją rekomendację ze sobą do domu.
Michi nachmurzyła się.
— To chyba nie wyglądałoby dobrze. Zjawia się na stacji pierściennej na Seizho i oznajmia: „A nawiasem mówiąc, zasłużyłem na medal”. — Puściła klatkę akceleracyjną i pozwoliła fotelowi zająć neutralną, przechyloną pozycję. Gdzieś zapiszczała panewka. Lady Michi ściągnęła przed siebie displeje.
— Dobrze więc — powiedziała. — Ponieważ Służba Eksploracyjna jest na czas wojny oddana pod władzę Floty, możemy przecież skorzystać z tego faktu. Niech pan poinformuje pana Severina, że właśnie otrzymał awans polowy do pełnego porucznika. — Zwróciła się do swych poruczników łączności. — Li, wywołaj właściwy dokument. Podpiszę go i wyślę kopię Severinowi.
Martinez patrzył na tę demonstrację przywilejów i patronatu z zaskoczeniem i z podziwem. Severin pochodził z ludu, a takie osoby w kadrze oficerskiej zdarzały się rzadko. Jeszcze rzadsze były awanse polowe. Martinez przypuszczał, że nikogo w ostatnich wiekach tak nie awansowano. Włączył swój displej łączności.