– No, czytaj! – ponagliłem ją.
– Niektórzy mówią, że i w jego łożu.
– Co takiego?
– Tak tu napisane, tato. Mniej więcej. W oryginale było bardziej… rubasznie. Po grecku, ale znam te słowa.
– Oburzające!
– Dlaczego?
– Oczywiście, że Meto kocha Cezara. Inaczej nie ryzykowałby dlań życia niemal dzień w dzień. Kult bohatera, jak to u wojskowych. Ja sam wprawdzie nigdy tego nie mogłem zrozumieć. Ale to nie to samo, co…
Diana wzruszyła ramionami.
– Meto nigdy wyraźnie nie mówił mi o tym, co go łączy z Cezarem., ale mimo to zawsze uważałam, że musi coś w tym być. Już sam sposób, w jaki o nim opowiada…
– Co masz na myśli?
– Tato, nie musisz zaraz podnosić głosu.
– Ach, tak! Wygląda na to, że nie ty jedna wymyślasz niestworzone historie. I to w poufnym raporcie dla Pompejusza, niech mnie! Wrogowie Cezara rozpowszechniają o nim takie plotki od trzydziestu lat, odkąd zaprzyjaźnił się z królem Nikomedesem. Na Forum wciąż ludzie go nazywają królową Bitynii. Ale jak on śmiał wciągnąć Metona do swoich brudnych gierek! Nie przewracaj oczami, Diano! Ty pewnie myślisz, że robię z igły widły.
– Myślę, że nie ma potrzeby krzyczeć, tato.
– No, dobrze…
Dotknęła mojej dłoni.
– Wszyscy martwimy się o Metona – powiedziała. – O to, że jest tak blisko Cezara, o to, co się może stać… Tylko bogowie wiedzą, co z tego wszystkiego wyniknie, tato.
Skinąłem głową. Pokój wydał mi się nagle cichy jak grób. Słoneczne światło w ogrodzie już przyblakło; dni styczniowe są krótkie. W skroniach zacząłem czuć bolesne pulsowanie. Pracowaliśmy już kilka godzin, z jedną tylko przerwą na dorzucenie drew do ognia, aby odpędzić rosnący chłód. Palenisko grzało tak już od brzasku i w gabinecie było sporo dymu. Zerknąłem na zapiski Diany i przekonałem się, że jeszcze nie wszystko mi odczytała, poleciłem jej więc, by kontynuowała.
– W domostwie jest niewielu niewolników. Wśród nich: dwaj chłopcy, bracia kupieni wkrótce po śmierci Klodiusza od wdowy po nim, pierwotnie stajenni w willi przy Via Appia. Imiona: Mopsus (starszy) i Androkles. Małe dzbanki mają duże uszy. – Diana zmarszczyła czoło. – Jestem pewna, że tak właśnie było tam napisane.
– To cytat ze sztuki Enniusza – wyjaśniłem. – Chodzi o to, że mali chłopcy wszystko słyszą. Implikacja, że Mopsus i Androkles mogą być użytecznymi informatorami. Czytaj dalej.
– Jest jeszcze coś o nich. Przy skłonności Gordianusa do adoptowania sierot i niewolników, czyżby szykowało mu się dwóch następnych synów? – Diana uniosła brwi i czekała na mój komentarz.
– Kontynuuj – powiedziałem tylko. – Jest coś jeszcze?
– Podsumowanie: obiekt nie ma wpływów politycznych ani dużego majątku, ale cieszy się szacunkiem wśród wielu takich, którzy je posiadają. Cycero nazwał go kiedyś „najuczciwszym człowiekiem w Rzymie”. Skąd jednak ta opinia? Gordianus nigdy nie staje po niczyjej stronie w żadnych niebezpiecznych sporach, udaje mu się więc pozostać ponad zamieszaniem i swobodnie poruszać się wśród przeciwników. Nawet wynajęty przez jedną ze stron utrzymuje pozory niezależności i neutralności, dążąc bardziej do odkrycia „prawdy” niż do osiągnięcia pożądanych przez zleceniodawcę celów. Łączy talenty śledczego i dyplomaty. Podczas kryzysu mogłoby to być jego największą zaletą: potencjalny pośrednik darzony zaufaniem przez obie strony. Niektórzy jednak postrzegają go jako chytrego pragmatyka, wykorzystującego ufność wpływowych ludzi, nie ofiarowując im w zamian pełnej lojalności. Jakim trzeba być człowiekiem, by odnajmować swą uczciwość od sprawy do sprawy? Wobec kogo będzie lojalny w razie bezprecedensowego kryzysu? Ma elegancki dom na Palatynie i udaje mu się unikać zadłużenia (kolejny element jego niezależności). Trudno sobie wyobrazić, aby pragnął wojny domowej. Z drugiej strony, jego niekonwencjonalna rodzina przybranych synów i wyzwoleńców świadczy o braku zbytniego przywiązania do tradycyjnych rzymskich wartości. Najbardziej niepokojące jest jego powiązanie z Cezarem przez młodszego syna, Metona. Może to wciągnąć go do obozu Cezara łatwiej niż cokolwiek innego. Wniosek: Gordianus może być użyteczny dla Wielkiego, ale należy go bacznie obserwować. – Diana podniosła na mnie oczy. – To już wszystko, tato.
Zmarszczyłem nos.
– Chytry pragmatyk? – powtórzyłem.
Ubodło mnie to równie mocno, jak plotka o Metonie.
– Ja myślę, że cały raport raczej ci pochlebia – rzekła Diana. – Wyglądasz w nim na dość subtelnego człowieka.
– W takich czasach właśnie subtelni ludzie tracą głowy – mruknąłem.
– No, to przynajmniej Dawus powinien być bezpieczny. – Diana przez chwilę zachowała kamienną powagę, lecz szybko się roześmiała.
I ja się uśmiechnąłem, choć musiało to wypaść blado. Wiedziałem, że dziewczyna usiłuje mnie rozweselić, ale ona przecież nie miała pojęcia o ogromie niebezpieczeństwa, jakie nad nami zawisło. Poczułem nagły przypływ czułości i pogładziłem ją po włosach.
Gdzieś we frontowej części domu rozległy się czyjeś głosy. Dawus wyszedł z ogrodu, a po chwili wrócił, by zaanonsować kolejnego gościa. Twarz miał pobladłą.
– Gość o tak późnej porze? – spytałem.
– Tak, teściu. To sam Wielki we własnej osobie.
Rozdział 3
– Pompejusz? Niemożliwe! – zakrzyknąłem.
– A jednak to właśnie on czeka w westybulu. Ma z sobą zbrojną eskortę.
– Łamie zatem prawo! Pompejusz dowodzi armią. Nieważne, że jego legiony stacjonują w Hiszpanii. Prokonsulom mającym pod komendą wojsko nie wolno wchodzić na teren miasta.
– Przestańcie nam mówić o prawach, my mamy miecze u boku – odezwała się Diana, cytując słynną wypowiedź Pompejusza z czasów, kiedy przebywał na Sycylii i niektórzy z miejscowych zarzucali mu, że narusza ich przywileje zapisane w traktatach z Rzymem.
Wziąłem głęboki oddech.
– Ilu jest z nim ludzi, Dawusie?
– W westybulu tylko dwóch. Reszta czeka na ulicy.
Spojrzałem na skrawki pergaminu leżące wciąż na stoliku.
– Numeriusz! – przypomniałem sobie. – Gdzie się podziały jego buty, na Hades? Kiedy Pompejusz znajdzie go bosego…
– Uspokój się, teściu. Buty są znów na jego nogach. Jak myślisz, co ja robiłem w ogrodzie przez całe popołudnie? Ubrałem Numeriusza, włożyłem mu pierścień na palec i sakiewkę za pas. Zwłoki wyglądają tak samo jak zaraz po ich odkryciu.
– A co ze sztyletem?
– Włożyłem kluczyk z powrotem do skrytki i wsunąłem nóż do pochwy.
– A garota na jego szyi?
– Jest na miejscu. – Dawus skinął ponuro głową.
Znów zerknąłem na stolik.
– Wszystko zatem jest, jak było… z wyjątkiem tych pergaminów. Zamierzałem włożyć je z powrotem do skrytki, zanim ktokolwiek przybyłby po zwłoki. Jeśli Pompejusz odkryje ich brak…
Dawus zmarszczył czoło.
– Może gdybyśmy nie dopuścili, aby Wielki zobaczył Numeriusza…
– Ukryć trupa? Nie sądzę, aby to było dobre wyjście, Dawusie. Pompejusz musi wiedzieć, że Numeriusz tu przyszedł. Dlatego właśnie sam się tu zjawia. Jeśli teraz, naprędce, spróbujemy gdzieś upchnąć zwłoki, a on je znajdzie, jak to będzie wtedy wyglądało?