Выбрать главу

Chwyciła go za rękaw, kiedy był już blisko, następnie odwróciła się i wysunęła w bok nogę. W ten sposób nie musiała używać siły. Wystarczyło lekko pchnąć Coopera, a natychmiast zwalił się całym swym ciężarem na ziemię. Dźwięk, który się rozległ, przypominał trzask walącego się drzewa.

– No i co? – powiedziała. Cooper leżał na ziemi z zamkniętymi oczami. W ogóle się nie ruszał. Priss natychmiast padła na kolana i zaczęła obmacywać jego głowę. Wiedziała, że powinien upaść, ale nie sądziła, że przyniesie to tak fatalne skutki. Przyłożyła ucho do serca Coopera. Biło. I to jak mocno!

Dopiero po chwili zauważyła, że ma otwarte oczy.

– Nic ci nie jest? – spytała.

– Chyba nie – odparł. – Ale nie mam zamiaru atakować cię po raz drugi.

Deszcz prawie przestał już padać. Oboje spoczywali na ziemi. Ich ciała niemal ocierały się o siebie. Priscilla poczuła, że mimo chłodu zrobiło jej się gorąco.

– Przynajmniej jedno udało nam się ustalić – po wiedział, przygarniając ją do siebie. – Nie musisz się mnie bać, ponieważ potrafisz mnie obezwładnić. Niech żyje samoobrona – dodał bez przekonania.

Priscilla wciąż milczała. Bała się, że głos ją zdradzi. Jego drżenie mogłoby nasunąć Cooperowi pomysł, że to z jego powodu.

– Oj! – jęknął.

– Co ci jest? – Spojrzała na niego z niepokojem, zapominając o swoich obawach.

– Boli!

– Gdzie?

– Och, tam! Wszędzie!

– Zaczekaj, mam w domu opatrunki. Pobiegnę… Może zbudzę Matta.

– To nie będzie konieczne – powiedział już normalnym głosem. – Wystarczy, że mnie pocałujesz.

Odetchnęła z ulgą. Była na niego zła, chociaż jednocześnie cieszyła się, że nic mu się nie stało. Ale Cooper patrzył na nią błagalnym wzrokiem. Naprawdę chciał, żeby go pocałowała.

– Już po raz drugi próbujesz mnie szantażować – stwierdziła.

– To nie szantaż, ale desperacja. Połamałaś mi kości, nie mówiąc już o tym, jak ucierpiała moja duma. Jedyne, co może mi pomóc, to pocałunek.

– Przecież sam tego chciałeś. „Przypomnij sobie. jak…

– O! O! Jak boli!

Nie miała wyjścia. Musiała go pocałować, żeby w końcu umilkł.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Wygięty nienaturalnie i balansujący na drabinie Cooper zajmował się właśnie malowaniem rogów kuchni. Co jakiś czas pojękiwał, ponieważ jego głowa obróciła się niemal o sto osiemdziesiąt stopni, ale, prawdę mówiąc, bardziej niż mięśnie szyi bolały go pośladki. Jednak była to dużo bardziej delikatna i wstydliwa sprawa.

Powinien był wziąć pod uwagę ostrzeżenia Priscilli i przygotować się do tego, że znajdzie się „na deskach”. Wystarczyło tylko trochę wyobraźni… Jednak Coop nie żałował niczego. Poza tym, gdyby nic mu się nie stało, Priscilla mogłaby nabrać podejrzeń, a może nawet dowiedzieć się skądś, że był jednym z najlepszych zapaśników na studiach i często brał udział w różnych zawodach.

– Tak – mruknął do siebie, rozchlapując farbę – naprawdę było warto.

Od wczoraj prześladował go zapach i smak czekolady. Czuł go jeszcze na języku po wspaniałym, przyprawionym szczyptą alkoholu, pocałunku Priscilli, a woń ta zdawała się jej towarzyszyć, gdy tylko zjawiła się w jego domu. Priscilla wyszła przed chwilą. Chciała jeszcze wstąpić do sklepu, żeby poszukać odpowiedniej tapety. Shannon zajmowała się malowaniem mebli w salonie, a Studge, pochrząkując i sapiąc, układał brakującą część podłogi w kuchni., W zasadzie atmosfera nie sprzyjała temu, żeby myśleć o seksie. Jednak Cooper wciąż wspominał wczorajszą noc i początkowo chłodny pocałunek, który później przypominał wybuch gorącej lawy. Zupełnie zapomnieli, że padał deszcz i zrobiło się chłodno…

Później, kiedy już się od siebie oderwali, Priscilla sprawiała wrażenie osoby w najwyższym stopnia zdziwionej i zażenowanej tym, co się stało. Ale Coop niczego się nie wstydził. Teraz już wiedział, że znalazł kobietę, której szukał tak długo. Odpowiadającą mu nie tylko pod względem temperamentu, ale i intelektu. Kto by przypuszczał, że właśnie tu, w Bayville, spotka kogoś takiego? Zwłaszcza po wcześniejszych doświadczeniach, które przede wszystkim go rozczarowywały, chociaż czasami też złościły.

Niepokoiło go tylko to, że Priscilla wyraźnie się go bała. Wszystko zaczynało nabierać rumieńców dopiero w chwili, gdy udało mu się przełamać barierę jej strachu. Przedtem widział tylko przerażenie w oczach Priss. Wyglądało to tak, jakby w przeszłości skrzywdził ją jakiś wysoki, potężny mężczyzna. Coop uznał, że nie mógł to być David. Po pierwsze, mimo muskularnej budowy był on raczej dosyć niski, a po drugie, Priss zawsze mówiła o nim jak o świętym. Nie, to musiał być ktoś inny.

Cooper żałował, że nie może poznać prawdy. Ale ponieważ uznał, że Priss nie jest skora do zwierzeń, postanowił zachować większą ostrożność. Żadnych pocałunków ani innych pochopnych gestów. Priscilla sama do niego przyjdzie, kiedy uzna, że może mu zaufać. A wtedy, och, wtedy… Coop zastygł na drabinie z błogą miną.

– Tato?

Odwrócił się, żeby spojrzeć na córkę. Shannon wymazana farbą i bez makijażu stanowiła naprawdę niezwykły widok. Coop wiedział, że będzie mu trudno okiełznać tę dziewczynę, ale nie tracił nadziei.

Wiesz, dlaczego Holendrzy biorą drabiny do samolotu? – Czekała przez chwilę na odpowiedź. – Żeby po nich zejść z pokładu w razie katastrofy.

Cooper wyciągnął w jej stronę ociekający farbą pędzel.

– Zaczekaj, zaraz zejdę z drabiny, żeby wybić ci z głowy głupie dowcipy.

– To takie zabawne, że jesteś Holendrem, tato. Znam o nich tyle świetnych dowcipów – dodała prowokacyjnie. – Na przykład ten, o Holendrze, którego wylali z pracy, ponieważ…

– Widzisz, a ja znam wiele dowcipów o blondynkach.

– Nie mam nic przeciwko dowcipom o blondynkach. Byle były dostatecznie głupie. Znasz ten: idą trzy dziewczyny, jedna w ciąży, druga z poprawczaka, a trzecia też blondynka?

Cooper pokręcił głową.

– Nie znam i nie chcę znać. I wypraszam sobie… Usłyszeli trzask otwieranych wejściowych drzwi, a następnie głęboki alt:

– Hej, jesteście tam, gdzie was zostawiłam?!

– Tak! – odkrzyknął Coop. – Chodź, Priscillo! Ratuj mnie!

– To raczej ty mnie ratuj! Nie wiem, co zrobić z tymi cholernymi tapetami. Wszystko tu pozastawiane.

– Zaraz ci pomogę. Ale Priscilla poradziła sobie bez niego. Weszła do kuchni tyłem, otwierając nogą drzwi, i rzuciła rolki na podłogę. Na jej widok Cooperowi zaparło dech w piersiach. Poczuł, że nagle nawet stare spodnie robocze zrobiły się zbyt ciasne. Tylko Studge pracował spokojnie, przybijając kolejną deskę do krokwi.

– No i jak wam się pracuje? Shannon zachichotała.

– Nawet nie sądziłam, że będzie tyle roboty – stwierdziła. – Mówiłam ojcu, że się tutaj zanudzi. Chciał przecież odpoczywać. Ładny odpoczynek!

Coop chrząknął.

– Odrobina wysiłku fizycznego jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Studge pokiwał głową, nie wiadomo, czy po to, żeby potwierdzić prawdziwość tych słów, czy też tylko dlatego, że dopatrzył się czegoś ciekawego w gładkim, dębowym drewnie.

– Czeka nas jeszcze dużo pracy – powiedziała Priscilla, nieświadomie włączając się do grona osób odpowiedzialnych za remont. – Kuchnia to dopiero początek. Trzeba przecież odnowić znaczną część domu.

Priscilla promieniowała energią. Cooper i Shannon patrzyli na nią z prawdziwą przyjemnością,.

– Na razie zajmijmy się parterem – wtrąciła nie śmiało Shannon. – Przecież mówiłeś – zwróciła się do ojca. – Góra miała być moja. Dlatego sądziłam, że będę mogła wziąć kotka. Mogłabym go tam trzymać i nikt nie wiedziałby, że w ogóle go mam.