Shannon powiedziała to pod wpływem impulsu, a teraz stanęła, zakrywszy usta, i patrzyła z obawą na ojca.
– Świetny pomysł! – potwierdziła Priscilla. Cooper zaczął się podejrzliwie przyglądać obu paniom.
– Co to jest? Spisek? Wcześniej nie było mowy o żadnym kotku.
– Och, tato, proszę, zgódź się! Jest taki wspaniały. Cały biały! I… i ma złote oczka. I taki zabawny pyszczek. Na pewno ci się spodoba!
Coop wyciągnął oskarżycielskim gestem dłoń w stronę Priscilli.
– Zdaje się, że już zetknąłem się z tym kotkiem – powiedział. – To ten rozrabiaka.
– Ależ tato, to tylko kociątko.
– Na razie jest to kociątko. Ale takie maleństwa mają idiotyczny zwyczaj zamieniania się w duże kocury. Ten będzie na pewno wyjątkowo złośliwy i przykry. I powiedz mi, co z nim zrobię, kiedy wyjedziesz do szkoły do Atlanty?
Shannon zawahała się.
– Kot to wspaniały towarzysz – stwierdziła. – Nie trzeba nim się specjalnie zajmować. A poza tym… nie wiem, czy chcę wracać do Atlanty. Może zostanę tu taj.
Cooper zaczął rozmasowywać sobie kark. Właśnie o to mu chodziło. Tylko czy Denise się zgodzi na taką zmianę planów?
– Będziemy musieli jeszcze o tym porozmawiać – powiedział, marszcząc brwi. – Nie możemy podejmować takich decyzji bez aprobaty matki.
Usłyszeli dzwonek telefonu. Shannon była akurat najbliżej. Po krótkiej wymianie zdań odłożyła słuchawkę. W jej oczach pojawiły się radosne ogniki. V – Mogę się wybrać z chłopakami na konną przejażdżkę? – spytała, przestępując niecierpliwie z nogi na nogę.
– Ależ kochanie, przecież do tej pory widywałaś konie tylko na filmach!
– Tak bardzo chciałabym pojeździć – jęknęła Shannon, a następnie spojrzała z nadzieją na Priscillę.
– Matt mnie nauczy. A poza tym Julie mówiła, że koń, na którym będę jeździć, jest łagodny jak baranek…
– A malowanie?
– Już skończyłam – wykrzyknęła triumfalnie.
– Właśnie dlatego przyszłam do kuchni. Cooper zastanawiał się przez chwilę. W tym czasie cieśla, który zachowywał się niczym duch, pozbierał narzędzia i pożegnał się ze wszystkimi skinieniem głowy. Dzięki temu Coop miał więcej czasu do namysłu.
– Dobrze, chciałbym tylko, żebyś podała mi numer telefonu właścicieli farmy. Poza tym musisz powiedzieć, o której wrócisz.
Shannon pędziła już na górę, żeby się przebrać. Po pięciu minutach zbiegła na dół, nabazgrała coś na książce telefonicznej i chwyciła za klamkę.
– Za parę godzin – rzuciła jeszcze zza drzwi. Cooper oparł się o drabinę.
– Może się zamienimy? – zagadnął Priscillę, która zajmowała się właśnie rozpakowywaniem pierwszej rolki tapety. – Ty weźmiesz tę postrzeloną pannicę, a ja twojego spokojnego i rozsądnego chłopaka.
Priss nie mogła ukryć uśmiechu.
– Cóż, Matt uważa, że jesteś najbardziej interesującym facetem, jakiego udało mu się spotkać. Jeśli jeszcze raz zacznie cię cytować, będę musiała go chyba wy chłostać.
Coop roześmiał się głośno.
– Shannon z kolei podziwia twoją naturalność i energię. Już prawie wybaczyła ci to, że jesteś nauczycielką. Ja też mam już dosyć wysłuchiwania, jaka jesteś wspaniała.
– Cooper…
– Tak? Priscilla zaczerpnęła powietrza.
– Boję się trochę o nasze dzieciaki – powiedziała, odkładając rolkę.
– Dobrze, możemy o tym pogadać. Rozejrzała się bezradnie po kuchni, a następnie jej wzrok spoczął na jego poplamionym ubraniu. Cooper od razu to zauważył.
– Może nieco później – dodał, wycierając dłonie w spodnie. – Zaraz się umyję i przebiorę. Możesz położyć te tapety pod ścianą? Myślę, że nic im się nie stanie w tamtym rogu.
Po dwóch godzinach przypomniała sobie, że planowała jedynie krótką wizytę. Cooper wziął szybki prysznic, a następnie włożył dżinsy i czystą koszulkę. Ona w tym czasie zastanawiała się, czy nie powinna stąd uciec. Gdyby był tu jeszcze Studge, znalazłaby jakiś wykręt i pobiegła do domu. Niestety, zostali już tylko we dwójkę.
Cooper nawet nie chciał słyszeć o tym, żeby rozmawiali na stojąco.
– Zaraz ustawię stół pod tym dębem – powiedział.
– Oczywiście zjesz ze mną kolację.
Nie miała siły protestować. W ciągu dwóch godzin nawet słowem nie wspomnieli o dzieciakach. Przez cały czas rozmawiali o domu, przy czym Cooper wyznał z rozbrajającą szczerością, że nie wie, w jakim stylu chce go urządzić i jaki wybrać kolor ścian i tapet.
– Powinieneś się zdecydować – ponaglała go. Milczał przez dłuższą chwilę, trąc pokryty jedno dniowym zarostem policzek.
– Lubię szary kolor – powiedział w końcu. Przez chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem, a następnie roześmiała się serdecznie. Nie sądziła, że takie właśnie może być życie bogatego biznesmena – szare. Poczuła powiew łagodnego, wieczornego wiatru na twarzy, niosącego ulgę po gehennie upału. Pomyślała, iż nawet nie przypuszczała, że może czuć się z kimś tak dobrze. Zarumieniła się na wspomnienie tego, co wydarzyło się w nocy. Na szczęście Cooper nie mógł widzieć w półmroku jej rumieńca. Czy to możliwe, żeby tak zasypywała go pocałunkami? Czy to możliwe, żeby pragnęła go tak mocno? Nie, to zwykłe szaleństwo. Nie ma ani siły, ani ochoty na jakiekolwiek związki.
Pomyślała o Davidzie i poczuła się wobec niego winna. Zmarły mąż traktował wszystko z niezmienną powagą, a Cooper stanowił jego całkowite przeciwieństwo. To prawda, że udało mu się podstępnie wkraść w jej łaski. Ufała mu prawie tak, jak Davidowi. A jednak jego przewrotne poczucie humoru i cięty język sugerowały, że nie traktuje życia poważnie. Cooper prowadził jakąś grę z życiem, której nie potrafiła do końca zrozumieć. Mimo to czuła, że stała się istotnym elementem tej gry. Nigdy wcześniej nikt nie traktował jej tak, jakby była kimś zupełnie wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju.
Zjedli deser truskawkowy i Cooper zaczął zbierać naczynia.
– Chodź ze mną do kuchni – powiedział. – Najwyższy czas, żebyśmy porozmawiali o dzieciakach.
Zaproponowała, żeby przełożyli tę rozmowę na następny dzień. Zrobiło się już późno. Matt i Shannon mogą lada chwila wrócić do domu.
– To nie ma sensu – stwierdził, kierując się w stronę domu. – - Zresztą nie będę udawał, że nie wiem, co cię niepokoi. Znam swoją córkę. Boisz się, że Shannon może uwieść ci syna, prawda?
Priscilla ucieszyła się, że udało jej się utrzymać w dłoniach szklane miseczki po truskawkach, które zebrała ze stołu. Cooper chciał nadać swoim słowom żartobliwy ton, ale nie mógł ukryć lekkiego drżenia głosu.
– Tego również, chociaż myślę, że Matt jest na to zbyt dojrzały. Tak naprawdę, to niepokoję się o Shannon. Zachowuje się zbyt wyzywająco, chociaż wcale nie jest tak doświadczona i pewna siebie jak chciałaby być. Obawiam się, że jakiś chłopa może opacznie zrozumieć jej zachowanie i Shannon znajdzie się w sytuacji, z której nie będzie się już mogła wycofać.
Cooper westchnął ciężko i pokiwał głową.
– Ta smarkula nawet nie wie, co jej grozi. Może zmarnować sobie życie. Później trzeba wielu lat, żeby coś takiego naprawić.
Włożył brudne naczynia do zlewu, a następnie włączył ekspres, nawet nie pytając, czy ma ochotę na kawę. Jego barki były pochylone bardziej niż zwykle. Priscilla cieszyła się, że nie widzi teraz twarzy Coopera.
– To przede wszystkim moja wina – ciągnął. – Po zwalałem jej na zbyt wiele, ponieważ mnie ojciec zawsze trzymał krótko. Wydawało mi się, że w ten sposób uniknę w przyszłości młodzieńczych buntów… Potem rozwiodłem się z żoną. Nie ukrywam, że nie poświęcałem rodzinie tyle czasu, ile powinienem, a Denise, moja była żona, nie mogła sobie poradzić z Shannon. Nie rozumiała jej rozbrykanej natury. Starała się ją karać, a potem sama płakała razem z córką.