Выбрать главу

Teraz włożyła go jednak bez większych trudności.

W zasadzie kostium pasował na nią tak jak kiedyś. Nie mógł jedynie osłonić całkowicie jej znacznie większych niż dawniej piersi. Spojrzała bezradnie do lustra, i żuła się niemal naga w tym stroju.

Wiedziała oczywiście, że to głupie uczucie. Jeszcze szkolnych latach pływała w tym kostiumie i niczym się nie przejmowała. Jednak teraz sytuacja była nieco inna. Przede wszystkim Cooper działał na jej zmysły znacznie silniej niż ktokolwiek z przeszłości, a miała powody, by przypuszczać, że jej ciało również zrobiło na nim pewne wrażenie.

Priscilla zdawała sobie również sprawę z tego, że Cooper nie zadowoli się skradzionymi pocałunkami. Gdyby nie dzieci, pewnie już dawno zaciągnąłby ją do łóżka.

Poczuła, że jej dłonie stały się wilgotne, i potrząsnęła głową. Nie wolno jej tak myśleć. Coop jest mimo wszystko rozsądnym, dojrzałym mężczyzną. Na pewno nie pozwoliłby tak ponieść się emocjom.

Jednak coś wciąż podpowiadało, że w normalnych warunkach raczej by pozwolił. Gdy więc znajdą się półnadzy na bezludnej, osłoniętej drzewami plaży…

Nie wiadomo, jak długo siedziałaby i zastanawiała nad tym, ale nagle usłyszała odgłos nadjeżdżającego samochodu, a potem klakson. Natychmiast włożyła obszerną koszulkę, która doskonale ukrywała jej biust, i bermudy. Co jeszcze? A, ręczniki. Prosił, żeby wziąć ręczniki. Wyciągnęła dwa z szafki i zbiegła na dół.

Cooper czekał na nią w pikapie ojca. Włączył radio, tak że mogli słuchać muzyki country. Tereny Maitlandów znajdowały się ładnych parę kilometrów za miasteczkiem. Kiedyś często tam jeździła, ale później wszyscy zaczęli chodzić na starą żwirownię, gdzie w jednym z wykopów powstało jeziorko z niezwykle czystą, chociaż chłodną wodą. A potem w ogóle przestała bywać na plaży.

Przywitał ją z uśmiechem. Wsiadła do pikapa i zatrzasnęła za sobą drzwi. Przez chwilę też próbowała się uśmiechać. Dopiero teraz zauważyła, że mimo strasznej spiekoty ma gęsią skórkę.

Cooper jechał niezwykle szybko. Podróż zajęła im około dwudziestu minut. Później jeszcze musieli wziąć ręczniki i przejść nad ocienione surmiami jeziorko. Na jego środku unosiła się zrobiona z beczek i desek tratwa. Był to znak, że dzieciaki nie zapomniały o jeziorku Maitlandów.

Rozlokowali się w cieniu, ze względu na upał. Prisciilla żałowała, że nie wzięła olejku do opalania. Jej brązowa twarz musiała bardzo kontrastować z bladością ciała. Dziewczyna spojrzała na Coopera.

Nie zwracał na nią uwagi. Zdjął już buty i spodnie, i teraz zaczął rozpinać guziki bladoniebieskiej koszulki.

– Powiedz, czy zanurzasz się w wodzie od razu, czy też, piszcząc, pluskasz się u brzegu.

– Co?! – oburzyła się. – Zaraz zobaczysz!

Zdjęła koszulkę. Cooper nawet nie spojrzał w jej stronę. Ściągnęła spodenki. Nie zareagował. Teraz chciała jak najszybciej znaleźć się w wodzie. Rzuciła tylko okiem na muskularny tors mężczyzny.

– Zaraz cię dogonię! – krzyknął i pobiegł za nią.

Jednak to ona pierwsza znalazła się w wodzie i zaczęła płynąć żabką. Cooper dogonił ją crawlem. Kiedyś pływała zupełnie nieźle, ale teraz nie mogła się z nim równać. Przez chwilę próbowała się z nim ścigać, później popływała trochę dla własnej przyjemności, aż wreszcie, zmęczona, wspięła się na tratwę, gdzie zamierzała odpocząć.

Cooper w tym czasie walczył ze swoją słabością. Pływał tak, jakby miała to być jego ostatnia kąpiel. Po każdym okrążeniu zmieniał styl. W tej chwili płynął delfinem.

Priscilla położyła się na brzuchu i zaczęła obserwować piaszczyste dno, przy którym pływały ryby. Często się zastanawiała, po co właściwie je łowić. W wodzie wyglądają przecież tak pięknie i naturalnie. Uniosła głowę. Stare drzewa stały wokół jeziora jak strażnicy. Czasami ciepły, suchy wiatr potrząsał ich gałęziami, a wtedy liście wydawały delikatny, szeleszczący odgłos. Poza tym było cicho. Zwłaszcza że Cooper zmienił teraz styl na żabkę.

W końcu miał już dość. Dopłynął do tratwy i chwycił za jej brzeg.

– Chcesz się opalać? – zapytał, dysząc ciężko. – Wobec tego popłynę do brzegu. Zapomniałem, że zostawiłem w samochodzie krem do opalania.

Początkowo ucieszyła się i chciała nawet z nim płynąć. Ale po chwili pomyślała, że Cooper zechce natrzeć jej ciało tym kremem.

– Nie, dziękuję – powiedziała. – Jest pewnie około czwartej. Słońce nie bardzo już opala o tej porze.

Gdyby wiedziała, że Cooper położy się obok niej, na pewno wysłałaby go po krem, choćby i do miasteczka. Niestety, było już za późno. Patrzyła z niedowierzaniem na wspaniały tors, ten sam, który był tak blisko niej w pewną deszczową noc, a także na długie muskularne nogi.

– Ależ tu nie ma miejsca… – zaczęła.

– Wystarczy. Wielkie stopy znajdowały się tuż przy jej głowie.

Spojrzała na niego i… aż zaniemówiła z wrażenia. Nigdy nie wyglądał bardziej imponująco. Nagle Cooper zgiął kolana i położył się tuż obok niej. Prawie czuła dotyk jego mokrego ciała na swojej wysuszonej skórze.

Wstrzymała oddech. Słoneczna kula schowała się za jeden z obłoków. Cooper oparł się na łokciu i spojrzał na nią. Do tej pory nie zwracał uwagi na jej zielony kostium. Priscilla czuła, że serce bije jej coraz mocniej. Nie śmiała ruszyć się z miejsca.

Cooper uśmiechnął się i poruszył, chcąc ułożyć się wygodniej. Teraz zauważył nie tylko kostium, ale i jej ciało. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Chciał jej dotknąć. Wiedziała, że za chwilę to zrobi.

Teraz, pomyślała. Proszę, dotknij mnie teraz. Chcę wiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Być może trochę się boję, ale mimo wszystko pragnę tego.

Zaczął ją głaskać po głowie. Spokojnie, łagodnie. Nawet nie przypuszczała, że stać go na tyle delikatności. Wysocy mężczyźni zawsze kojarzyli się jej z siłą i bólem. Być może dlatego pieszczota wydała jej się jeszcze bardziej przyjemna. Nie tego jednak się spodziewała. Coop najwyraźniej nie miał zamiaru posunąć się dalej.

– Czy mogę ci zadać wścibskie pytanie? – wymamrotał leniwie.

– Oczywiście – odparła. Jego palec błąkał się w okolicach szyi Priscilli. Coś w rodzaju prądu przebiegło po jej ciele.

– Jak wygląda twoja sytuacja finansowa? Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Pieniądze? Chce rozmawiać o pieniądzach w chwili, kiedy cała drży? Potrzebowała czasu, żeby uporządkować jakoś rozbiegane myśli.

– Nie najgorzej. Znowu poczuła jego palec na szyi.

– Bo wiesz – ciągnął – gdybyś miała jakieś problemy. Na przykład debet w banku…

Uniosła się szybko na łokciach i spojrzała mu w oczy.

– O Boże! Rozmawiałeś z Mattem. Pokręcił głową.

– Nie rozmawiałem. Po prostu jestem ciekawy.

– Rozmawiałeś – upierała się. – Rzeczywiście miałam ostatnio trochę nieprzewidzianych wydatków. A w czasie wakacji nie dostaję pieniędzy za nadgodziny. Jednak pracownicy banku wiedzą, że jestem w pełni wypłacalna.

– Wszyscy mówią, że pomagasz młodszym siostrom. To bardzo ładnie z twojej strony, ale… – zawiesił głos.

Pomyślała, że Joella domyśliła się czegoś z wymiany listów. No tak, później musiała wysłać pieniądze przekazem. Wszystko układało się w logiczną całość Niepotrzebnie oskarżała Marta.

– Leigh przeprowadziła się właśnie do Kalifornii – powiedziała szybko. – Ma zamiar zacząć prącej A Faith ma dwoje małych dzieci i nie może pracować Musi dojść do siebie po kolejnym porodzie.