Выбрать главу

Coop słuchał uważnie, ale Priss chciała jak najszybciej zakończyć ten temat.

– Po śmierci Davida sprzedałam farmę. Wystarczyło na spłacenie długów i utrzymanie domu. Pieniądze nie stanowią dla mnie i Matta żadnego problemu. W przeciwieństwie do ciebie.

– Słucham? – spytał zdezorientowany. Postanowiła zaatakować. W końcu to on podjął ten temat, a nie ona.

– Pieniądze to twój problem – powtórzyła. Jej serce omal nie wyskoczyło z piersi. Nie wiedziała, jak Coop zareaguje, kiedy powie mu coś niezbyt miłego.

Spojrzał na nią z rozbawieniem.

– Nie słuchasz plotek? Podobno jestem multimilionerem.

– Nie interesuje mnie to, ile masz pieniędzy. Chodzi mi o coś innego. Po prostu lubisz pieniądze i chcesz je zarabiać. To oczywiście nie zbrodnia…

Cooper zmarszczył brwi.

– Przecież ci mówiłem, że omal nie przypłaciłem tego zdrowiem. Nie wrócę już do interesów.

Priscilla jednak powiedziała bez ogródek:

– Nie minął nawet tydzień, jak zabrałeś się do remontu. Za miesiąc dom będzie gotowy, a potem co? Myślę, że nie spoczniesz, dopóki nie znajdziesz jakiegoś zajęcia dla siebie. A jedyne, co naprawdę umiesz robić – to pomnażać pieniądze.

– Aa… – dosłownie zabrakło mu słów. Przypomniały mu się papiery leżące na jego biurku.

Obraziłam go, pomyślała. Nie powinnam się w ogóle odzywać. To przecież nie moja sprawa.

– I co ty na to? – spytała cicho.

– Obawiam się, że masz trochę racji – stwierdził.

Jednak w jego głosie nie było złości, wręcz przeciwnie, powiedział to z szacunkiem, jak przy rozmowie z równorzędnym partnerem. Postanowiła pójść na całość.

– Jeszcze nie wszystko stracone. Możesz próbować się zmienić. Przepraszam, byłam może zbyt arogancka, ale chciałam, żebyś uświadomił sobie, na czym polega twój problem.

Pokręcił głową.

– Wcale nie byłaś arogancka – stwierdził. – Powie działaś po prostu, co myślisz. Nie uwierzysz, ale bardzo mi tego brakowało. Ludzie zwykle mi potakują, nawet wówczas, kiedy robiłem najgłupsze rzeczy.

Z kolei Priss była zaskoczona. Zrozumiała, że nie tylko się na nią nie obraził, ale zyskała w jego oczach.

Nie spodziewała się, że pocałuje ją właśnie w tej chwili. Zaskoczył ją, ale dzięki temu pocałunek zyskał na intensywności. Poczuła się tak, jakby zapadała się w głębinę, ale było to bardzo przyjemne. Pewnie dlatego, że on był przy niej.

Cooper nie myślał o niczym. Czuł, że traci panowanie nad sobą. Priscilla miała rację, przynajmniej co do jednego – Coop rzeczywiście nie należał do mężczyzn, którzy zadowalają się skradzionymi pocałunkami. Zwłaszcza jeśli kobieta, którą trzymają w ramionach, jest tak namiętna i tak bardzo upragniona.

Zaczął całować jej szyję. Priscilla wygięła się w ekstatyczny łuk. Jęczała cicho, czując jego wargi. Coop sięgnął niżej i zsunął delikatny płatek materiału z jej piersi. Usta mężczyzny natrafiły na twardy koniuszek.

Nie chciał zrobić nic złego.

Pragnął ją tylko podniecić. Wokoło panowała zupełna cisza. Wiatr ustał. Na jeziorze nie pojawiła się ani jedna zmarszczka. Priscilla czuła, że mogłaby tak trwać całą wieczność. Jednak do szczęścia brakowało jej czegoś jeszcze. Spojrzała na Coopa.

Nie chciał zrobić nic złego.

Pragnął jej aż do szaleństwa.

Przywarła do niego całym ciałem. Przez chwilę leżeli, całując się jak dwójka smarkaczy, a potem jego ręka powędrowała w dół. Po raz pierwszy badał jej kształty. Kiedy doszedł niżej, myślał, że postrada zmysły.

Objęła go mocno i zanurzyła dłonie w jego włosach.

– Coop! – wyrwało jej się.

A potem znów pocałunek. Tratwa pod nimi zachybotała się lekko. Nie zwrócili na to uwagi. Byli szczęśliwi. Po raz pierwszy od dawna Priss czuła mocne męskie ciało i wiedziała, że oto nadszedł jej czas. Rozchyliła uda, żeby go wpuścić.

Nagle przestał ją całować. Powoli naciągnął na nią zsunięty kostium kąpielowy. Nie mogła zrozumieć, co się stało. Wzięła go za rękę i położyła ją na swoim ciele. Cała drżała, a serce biło tak mocno, jakby chciało wyskoczyć jej z piersi.

– Co się stało? – spytała.

– Nic. – Pokręcił głową. – Nigdy nie było mi tak dobrze.

Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego przestał ją pieścić. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy.

– Nie kochałam się z nikim od śmierci męża – szepnęła. – Może nie jestem w tym dobra.

– Jesteś najwspanialszą istotą, jaką znam. I najbardziej zmysłową – dodał z uśmiechem.

– Więc dlaczego…? – urwała gwałtownie w przebłysku zrozumienia. – Od paru miesięcy biorę tabletki hormonalne. Nie po to, żeby się zabezpieczyć – dodała pospiesznie. – Chodzi o wyrównanie poziomu estrogenów. Jeśli… jeśli to z tego powodu…

Potrząsnął głową.

– Nie, kochanie. Od razu, po pierwszym pocałunku, kupiłem prezerwatywy. Już wtedy wiedziałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni i prędzej czy później będziemy się kochać. Po prostu wydaje mi się, że nie jesteś jeszcze na to gotowa.

– Och, Coop.

– Słucham?

– Czy potrzebujesz zaproszenia na piśmie? Przecież wiedziałam, na co się decyduję, kiedy zaczęłam cię całować.

Cooper uśmiechnął się łagodnie.

– Nie byłbym tego taki pewny. Kiedy zdecydujemy się na to, żeby się kochać, nie będzie już odwrotu. Będziesz musiała pójść na całość. Rozumiesz?

W jej oczach zapaliły się przekorne ogniki.

– Jasne, że rozumiem. Przecież jestem dorosłą, do świadczoną kobietą. Nie potrzebuję ochrony.

Zaczął jej się przyglądać uważnie.

– Zdaje się, że poruszyłem drażliwy temat. Inaczej nie byłabyś tak wściekła.

Dotknął delikatnie jej twarzy, ale Priscilla odtrąciła jego dłoń.

– Przecież wcale nie jestem na ciebie wściekła. W ogóle nigdy się nie złoszczę. Wszyscy w miasteczku uważają mnie za wcielenie cierpliwości i taktu.

– O, tak! – Roześmiał się.

– Myślę, że powinniśmy coś ustalić. To, kiedy będziemy się kochać, nie zależy tylko od ciebie. Ja też chciałabym mieć w tej sprawie coś do powiedzenia. Rozumiesz?

Przez chwilę patrzył na otaczające ich drzewa.

– Jesteś naprawdę bardzo cierpliwa – stwierdził z uśmiechem. Po chwili jednak spoważniał.

– Wiesz?

– Słucham?

– Najlepiej będzie, jak oboje zaczekamy, aż będziesz gotowa.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

– Ach, ci mężczyźni! – westchnęła Priscilla i odsunęła od siebie dwie miski. W tej po prawej stronie piętrzyły się truskawki, a w tej po lewej – szypułki. Praktycznie cały stół był pokryty truskawkowym sokiem. Gdzieniegdzie leżały też dojrzałe owoce lub pojedyncze szypułki.

Po raz kolejny umyła ręce i spojrzała na przepis z kalendarza. Teraz powinna dodać cukru. Do takiej ilości owoców potrzebowała kilku kilogramów.

Zapasy cukru, mąki i kaszy znajdowały się w spiżarni, do której musiała wpełznąć na kolanach. Westchnęła ponownie. Czego się nie robi, byle potem, w 'zimie, mieć w domu pyszny truskawkowy dżem. Sięgnęła po pojemnik i skierowała się w stronę spiżarki.

Była w fatalnym nastroju. Od dwóch dni nie spała. Jadła niewiele, tylko tyle, żeby nie wydawało się to podejrzane. Mimo to Matt zapytał dziś rano, czy nie ma przypadkiem grypy.

Nie, to nie była grypa. Czy mogła się jednak spodziewać, że miłość będzie miała na nią o wiele gorszy wpływ?

Trochę wstydziła się tego, co się wydarzyło na tratwie. Nigdy wcześniej nie narzucała się żadnemu mężczyźnie. Jednak wówczas wcale o tym nie myślała. Przede wszystkim pragnęła Coopera. On tymczasem… Tutaj się zawahała. Tak naprawdę nie wiedziała, jak ocenić jego zachowanie. Z jednej strony ją upokorzył.