ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Cooper nie przypuszczał, że wszystko pójdzie tak fatalnie. Zebrali się zgodnie z planem po obiedzie. Jednak Shannon zeszła na dół w białej sukience, a nie w roboczym ubraniu. Kiedy Matt pojawił się w drzwiach, wzięła go za rękę.
– Wychodzimy, tato – oznajmiła. – Macie do wytapetowania tylko jedną ścianę. Nie chcemy wam przeszkadzać. Bawcie się dobrze.
Mrugnęła do Matta, a ten skinął głową. Cooper myślał, że będą się dobrze bawić we czwórkę, ale na ten widok skapitulował. Dzieciaki zamierzały pójść najpierw do kina, a później na piknik do kolegów. Matt miał ostatnio więcej pracy w sklepie i dlatego chciał trochę wypocząć po południu. Poza tym chyba oboje z jego córką uznali, że dobrze im zrobi małe tete – a – tete. Zresztą Cooper też nie miałby nic przeciwko temu, gdyby nie to, że był kompletnie zaskoczony obrotem zdarzeń.
Zerknął ukradkiem na Priscillę. Ona też nie miała zbyt pewnej miny.
– Sam położę tę tapetę – powiedział, patrząc na nią pobłażliwie. – Nie musisz się męczyć.
Zwykle robił to Matt.
– Ależ… – usiłowała protestować. Jednak Cooper potrząsnął stanowczo głową.
Pożegnali dzieci i starając się nie patrzeć sobie w oczy, zabrali się do pracy. Cooper przeczytał instrukcję i przygotował klej, wsypując do wody zawartość dołączonej do rolek torebki. Zachęcony pierwszym powodzeniem, zabrał się do smarowania tapety. Tym razem również poszło mu zupełnie nieźle. Dalej sprawa była już zupełnie prosta. Trzeba unieść kawałek posmarowanej klejem tapety i przyłożyć go do ściany pod odpowiednim kątem. Następnie wygładzić powierzchnię, usuwając w ten sposób nagromadzone pod nią pęcherzyki powietrza.
Wszystko poszło dobrze, tyle że kąt najwyraźniej nie był właściwy. Skąd miał wiedzieć, który będzie odpowiedni, a który nie? Również niektóre bąble nie chciały zniknąć spod powierzchni. Uznał jednak, że dzięki temu tapeta wygląda bardziej interesująco.
Bez słowa zabrał się do cięcia następnego kawałka. Kiedy przymierzył go i okazało się, że jest za krótki, Priscilla zaczęła się śmiać. Tymczasem pierwszy kawałek zaczął powoli odklejać się od ściany.
– Dobrze – powiedział, wskazując go. – Usuniemy przynajmniej te bąble.
Priscilla śmiała się coraz głośniej.
– Myślisz, że zrobiłabyś to lepiej? Otarła łzy z policzków i spojrzała na niego nieco kpiąco.
– Nie myślę, wiem. Przecież kiedy Matt był mały, sama musiałam zajmować się różnymi pracami. Najlepiej zrobisz, jak sobie usiądziesz i napijesz się herbaty. To robota na niecałą godzinę.
Siedzieć, kiedy ona będzie pocić się przy jego tapecie? Niedoczekanie! Przecież jest chyba jakiś sposób na to, żeby to cholerstwo kleiło się do ściany, a nie do rąk i żeby kolejne kawałki przystawały do siebie.
– Poradzę sobie – mruknął.
– Jak uważasz.
– Festyn odbędzie się w przyszłą sobotę, prawda? – zapytał, chcąc zmienić temat.
– Tak. Mam w związku z tym kupę roboty – odparła. – Niby zajmuję się tylko przygotowaniem zawodów, ale okazało się, że nie ma ludzi do sprzedaży biletów, a tak w ogóle to przydałoby się, żeby ktoś doprowadził do porządku szkolne stoisko.
– Dajesz się wykorzystywać – stwierdził. Machnęła ręką.
– Inaczej miałabym nudne życie. – Zabrała się do cięcia tapet. Chciał jej tego zabronić, ale powiedziała, że nie mogą sobie pozwolić na dalsze straty.
– Wiesz, dużo ostatnio rozmawiałem z Shannon.
– I co?
– Postanowiliśmy, że zostanie tutaj ze mną i zacznie normalnie chodzić do szkoły. Denise nie chciała się początkowo na to zgodzić, ale potem zmiękła. Chyba przekonało ją to, że Shannon wyraźnie zmieniła się na lepsze. To głównie twoja zasługa – dodał po chwili milczenia.
Wzruszyła ramionami.
– Przecież tylko z nią rozmawiałam – powiedziała.
– Taka dziewczyna jak Shannon potrzebuje przede wszystkim dobrego przykładu. Myślę, że go jej dajesz. Twoja córka wie, że zawsze może na ciebie liczyć. Poza tym oderwała się od swojego poprzedniego i, zdaje się, niezbyt ciekawego towarzystwa. Teraz widzi, że tutaj imponują chłopakom inne rzeczy. To był dobry pomysł z przyjazdem do Bayville.
– Też tak sądzę – powiedział, nie chcąc ciągnąć rozmowy na temat tego, kto miał lepszy wpływ na Shannon. – Ja również musiałem się przyzwyczaić do tego, że miejscowym dziewczynom imponują inne rzeczy niż tym z miasta.
Zaczerwieniła się trochę, ale nic nie odpowiedziała. Pochyliła się tylko nad tapetą.
– Poza tym wygląda na to, że dostanę tutaj posadę – ciągnął.
Priscilla nie próbowała nawet ukryć zdziwienia.
– Posadę? W Bayville nie ma pracy.
– Właśnie o to chodzi – powiedział z uśmiechem.
– Spotkałem się ostatnio z Reddem Adkinsem i Janem Deckerem z Izby Handlu. Obaj uważają, że okolica jest nie doinwestowana i że mógłbym coś z tym zrobić.
– Ciekawe, co? – wymamrotała. Cooper uśmiechnął się do niej promiennie. Nie przeszkadzało mu nawet to, że pod tapetą znowu powstały bąble.
– Powiedziałem im, że w okolicy znajduje się tylko przestarzały szpital i można by zarobić krocie, budując tutaj jakąś specjalistyczną klinikę. W ten sposób przyciągnęlibyśmy do Bayville pieniądze i dali pracę miejscowym bezrobotnym. – Priscilla słuchała uważnie, od czasu do czasu kiwając głową. – I wiesz co? Ci faceci rzucili się na mnie i od razu zaproponowali mi posadę.
– Oczywiście nie przyjąłeś jej – powiedziała.
– Chcesz przecież odpoczywać.
– Lubię aktywny wypoczynek – zażartował. Po chwili jednak znowu spoważniał. – Wciąż się nad tym zastanawiam. Widzisz, znam się na interesach, ale wiem niewiele o medycynie. Ponosiłbym pełną odpowiedzialność za ten projekt, więc chciałbym to zrobić dobrze.
– To wygląda na poważne wyzwanie – stwierdziła.
– Zdaje się, że takie właśnie zadania lubisz.
Nie zaprzeczył. Priscilla dobrze go już poznała. Wiedziała, że potrzebuje ciekawej pracy, żeby móc jakoś funkcjonować.
– Niestety, nie jest to praca na osiem godzin dziennie. Będę musiał trochę podróżować, rozmawiać z ludźmi o różnych porach…
– Pewnie boisz się, że wpadniesz w dawną rutynę i znowu zaczniesz pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę?
Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
– W pewnym sensie tak. Ale przede wszystkim boję się, że stracę kontakt z tymi, których kocham. Pamiętaj, że już raz tak się stało. Związek z Denise od początku miał pewne braki, ale mogliśmy przecież stać się zupełnie poprawnym małżeństwem. Wiem, że po noszę winę za to, co się stało. Praca działa na mnie jak narkotyk. Wystarczy zacząć, a chcę więcej i więcej… – Próbował się uśmiechnąć, widząc zatroskaną minę Priss. – Teraz jestem na odwyku.
Priscilla pokręciła głową.
– Nie wierzę, że to praca zrujnowała wasz związek. Gdybyście się naprawdę kochali, nie dopuścilibyście do tego – stwierdziła.
– Chciałem tylko powiedzieć, że czasami nie liczę się z innymi. Potrafię być prawdziwie egoistycznym głupcem.
Tym razem pokręciła głową jeszcze gwałtowniej.
– Nie wierzę w to – powiedziała. – Sądzę, że jesteś w stanie dać wszystko tym, których kochasz.
– Obyś nie zmieniła zdania. Co? Dlaczego się śmiejesz?
Wskazała palcem ścianę.
– Popatrz, tapeta się znowu odkleja!
Oklejenie całej ściany zajęło mu ponad dwie godziny. W końcu jednak mógł umyć ręce, twarz, a także zmienić powalane klejem ubranie. Zostało jeszcze sporo ścinków, które chciał wyrzucić, ale Priscilla powiedziała, że wyścielę nimi kredens i szuflady w kuchni.