Выбрать главу

– Trochę się ciebie wtedy przestraszyłam – powiedziała, unosząc lekko głowę. – Byłeś taki wielki i muskularny. Wiesz, kiedy przestałam się ciebie bać? Tej nocy, kiedy urządziłam ci mały pokaz samoobrony. Mój Boże! Wtedy zaczęłam się bać o ciebie! Myślałam, że zrobiłam ci krzywdę.

– Prawie ci się to udało. Potrząsnęła głową.

– Teraz wydaje mi się, że było trochę inaczej – po wiedziała, patrząc mu w oczy. – To dzięki tobie prze stałam się bać. Myślę, że udało mi się wreszcie pozbyć cieni przeszłości i mogę śmiało patrzeć w przyszłość.

Cooper zmarszczył czoło.

– A tak swoją drogą… Nie wiem, co chciałabyś robić w przyszłości. Nie wiem, czy chciałabyś mieć dziecko, czy może zrezygnować ze szkoły. Jednak będziemy mieli czas, żeby o tym wszystkim porozmawiać. Teraz musisz mi tylko obiecać, że za mnie wyjdziesz. Przyrzekam, że nigdy cię nie opuszczę i zawsze będę kochał.

Jej oczy zaszkliły się na chwilę. Na moment straciła głos. Chrząknęła, żeby go odzyskać.

– Ja też… nigdy cię nie opuszczę – szepnęła.

– Wobec tego wyjdź za mnie.

Myślał, że za chwilę usłyszy „tak”, ale Priss zacisnęła usta. Przełknęła ślinę. W jej oczach znowu pojawił się strach.

Nie wiedział, co teraz robić. Czuł się zupełnie bezradny. Nie mógł zrozumieć, o co jej chodzi. Czyżby walczył z hydrą, której odrastały głowy?

Nie powiedziała „tak”, ale nie powiedziała też „nie”. W ogóle nic nie powiedziała.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Doroczny letni festyn w Bayville odbywał się jak zwykle na terenie szkolnego boiska. Dzień był pochmurny, ale jak do tej pory, nie spadła kropla deszczu. To Priscilla wymyśliła zawody dla dzieci, które zostały w mieście w czasie wakacji. Może dlatego, że sama kiedyś też nie wyjeżdżała.

Priss uwielbiała atmosferę festynu. Odpowiadał jej hałas i zgiełk panujący tu od samego rana. Z przyjemnością wciągała w nozdrza zapach prażonej kukurydzy i smażonych kiełbasek.

Zawody były pomyślane tak, żeby każde dziecko miało szansę na zdobycie nagrody. Jak zwykle, nie brakowało ochotników na sędziów w konkursie na najlepsze wypieki. Niektóre dzieci popisywały się magicznymi sztuczkami, inne biegały lub skakały. Wszystkie zdążyły się już do tej pory ubrudzić, ale za to miały wesołe, roześmiane twarze.

Część konkurencji już się skończyła, inne dopiero się zaczynały. Priscilla spojrzała na zegarek i stwierdziła, że już najwyższy czas rozpocząć zawody. W osłoniętej kabinie włożyła strój clowna i tak ubrana przeszła pod drewnianą ścianę z napisem: „Zmoczyć belfra”. Nikt z nauczycieli nie zgłosił się do tej konkurencji, więc musiała wziąć to na siebie. Na szczęście, miała przed sobą ekran, który z jednej strony ją osłaniał, a z drugiej zapobiegał rozpoznawaniu atakujących ją uczniów.

– To ty, Jimmy Simpsonie? – spytała, widząc burzę lnianych włosów. – Na twoim miejscu pomyślałabym o swoich stopniach. Już niedługo zacznie się rok szkolny…

Jimmy nie słuchał. Wielka kula z czerwonym płynem przeleciała tuż nad jej głową i uderzyła o ścianę. Płyn rozprysnął się i pochlapał jej ubranie. Zaczęła parskać i wymachiwać rękami. Na moment wyłoniła się cała zza ekranu, co wywołało salwę śmiechu. Tak właśnie powinien zachowywać się „zmoczony belfer”.

Nawet podobała jej się ta zabawa. Nie lubiła tylko, kiedy zabarwiona woda moczyła jej włosy i zalewała oczy. Cooper, który przywiózł ją tutaj rano wraz z dziećmi, stwierdził na widok kolorowego stroju, że „to czyste wariactwo”. Jednak Priscilla zawsze chciała, żeby dzieciaki miały frajdę.

Cooper… Przypomniało jej się, że poprosił ją o rękę, a ona nie mogła mu odpowiedzieć. Potem zachowywał się naturalnie, nawet w beztroski sposób, ale i „tak wiedziała, że poczuł się dotknięty. Później unikał jej przez cały tydzień i chodził dziwnie zamyślony.

Kolejna kula rozbiła się tuż obok jej ucha. Priscilla parsknęła jak koń.

Chciała dać mu odpowiedź. Wyjaśnić wszystko. Jednak ani jedno, ani drugie nie było łatwe. Poczuła, że znowu wkroczyła na ruchome piaski.

Pomyślała, że jej problemy nie mają wyłącznie seksualnego charakteru. Dlaczego wyszła za Davida? Czy nie dlatego, że uważała, iż nad nim góruje? Wydawało jej się, że po przygodzie z Brikiem nie będzie mogła spojrzeć w twarz równorzędnemu partnerowi. Teraz te obawy wróciły z nową siłą.

Znowu usłyszała śmiech. Tym razem jej ubranie zabarwiło się na zielono. Pomyślała, że nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Dzieciaki mogą poczuć się rozczarowane.

– Ojej, jak mokro! – jęknęła. Zobaczyła rude włosy, poskręcane w loki, i pomyślała, że nie może sprawić zawodu swojemu najlepszemu uczniowi.

– To ty, Bob? Czy to możliwe, że postawiłam ci piątkę na koniec roku?

Poczuła, że coś spływa jej po twarzy. Nie, Bob jeszcze nie rzucił swojej kuli. Czyżby to były łzy?

Dopiero po godzinie ktoś ulitował się nad nią. Ostry dźwięk gwizdka przerwał jej cierpienia. Wyszła przed zgromadzone dzieci, ukłoniła się i ruszyła do przebieralni. Jeszcze przed wejściem do kabiny zdjęła ociekający wodą kostium. Następnie wśliznęła się do środka i wytarła porządnie grubym ręcznikiem. Nałożyła białe dżinsy, sandały i kremową bluzkę. Dopiero teraz pomyślała, że przydałby się jej drugi stanik, a także szczotka albo grzebień do rozczesania mokrych włosów. No tak, to zupełnie do mnie podobne, pomyślała.

Rozwiesiła strój clowna, żeby wysechł, a następnie zajrzała do głównego namiotu, gdzie poczęstowano ją kanapką i herbatą. Ani na chwilę nie przestała myśleć o Cooperze. Chciała go odnaleźć, chociaż nie wiedziała, co mu powie.

Zamiast tego, gdy tylko wyszła z namiotu, natknęła się na Brica. Stał oparty o stoisko i jadł watę cukrową.

Odwróciła się natychmiast. Nie miała ochoty na rozmowę z nim. Oczywiście, często się widywali, a ona zawsze starała się trzymać nerwy na wodzy. Jednak dzisiaj nie czuła się na siłach, żeby stawić mu czoło.

Poczuła, że znowu zaschło jej w gardle. Postanowiła się czegoś napić. Tym razem miała ochotę na coś zimnego. Saturator z wodą sodową znajdował się niedaleko trasy wyścigów w workach.

– Priss! – Cooper! Rozpoznała głos, zanim jeszcze go zobaczyła. Stał przy stoisku z kanapkami i machał do niej ręką. Niemal podbiegła do niego.

– Może napijesz się mrożonej herbaty?

– Z przyjemnością. – Wyjęła szklankę z jego dłoni. – Umieram z pragnienia.

– Tak sobie pomyślałem. Dzieciaki dały ci do wiwatu. Może jednak powinnaś napić się najpierw czegoś ciepłego.

– Dziękuję, dostałam już gorącą herbatę na rozgrzewkę. Teraz po prostu chce mi się pić.

Zerknęła w bok. Cooper wyglądał tak wspaniale w koszulce z krótkimi rękawkami i kowbojskich spodniach. Jego rysy zastygły w wyrazie pewności i zdecydowania.

– Co mam z nim zrobić, kochanie? – zapytał. – Zastrzelić gada? A może tylko pobić? Wytarzać w pierzu i smole i wygonić z miasta?

– Słucham? – Potrząsnęła głową, ponieważ miała wrażenie, że się przesłyszała.

Cooper wskazał głową wysokiego blondyna z dwójką dzieci.

– Mówię o Eastmanie. Co mam z nim zrobić? Nagle poczuła, że ma wilgotne ręce. Postawiła szklankę na skleconym naprędce stole, zanim ta zdążyła wyśliznąć się z jej dłoni. Była pewna, że w czasie rozmowy z Coopem nie wymieniła żadnego nazwiska.