– Dzięki Bogu za to – powiedziałem.
Wstałem, otworzyłem szklane drzwi i wyszedłem na balkon.
Była chłodna, bezchmurna noc, a niebo rozgwieżdżone nad nieogarnionym Morzem Śródziemnym. Fale marszczyły się lekko na granicy zatoki, a w miejscu, gdzie stała zakotwiczona łódź, lśniło delikatne światło księżyca.
Był to najdziwniejszy dług, jaki można sobie wyobrazić. Ocaliła mnie przed powrotem na łódź. Z pewnością zawdzięczałem jej zdrowie psychiczne, jeśli nie życie w ogóle. Źle się stało, że jedynym rewanżem, którego ode mnie oczekiwała, było coś, co nie za bardzo chciałem jej dać. Pomyślałem sardonicznie, że ekstremalna przysługa zasługiwała na równy jej rewanż.
Wszedłem do środka i usiadłem. Wypiłem trochę wina, czując, że zaschło mi w gardle.
– Jak chcesz, to spróbujemy – powiedziałem.
Siedziała zupełnie nieruchomo. Odniosłem wrażenie, że teraz, kiedy wyraziłem zgodę, ona zaczęła się naprędce wycofywać: że pewne obawy z jej lat studenckich jeszcze jej nie opuściły.
– Nie musisz – odparła.
– Wiem. Aleja chcę. – Boże, ulituj się nad wszystkimi kłamcami.
– Już nigdy nie będę miała takiej okazji – powiedziała, mówiąc jakby do siebie, a nie do mnie.
W jej głosie słychać było tęsknotę za zrobieniem czegoś nieznanego, konsekwencji nie mogła przewidzieć. Zorientowałem się, że jest wystarczająco silna psychicznie, żeby wytrzymać to wszystko. Podziwiałem ją. Postanowiłem, że uczynię z aktu odwagi Hilary Pinlock coś, czego przynajmniej nie będzie żałować – jeśli zdołam.
– Najpierw – powiedziałem – wyłączymy światło, posiedzimy przez chwilę przy oknie i o tym porozmawiamy.
Usiedliśmy naprzeciw siebie w słabym, odbitym świetle księżyca i zadałem jej kilka pytań natury raczej medycznej, na które udzieliła bezpośrednich odpowiedzi.
– Co będzie, jeśli zajdziesz w ciążę? – spytałem.
– Później bym się tym martwiła.
– Chcesz to zrobić? Wzięła głęboki oddech.
– Jeśli ty chcesz. Jeśli mogę, pomyślałem.
– W takim razie, powinniśmy zacząć od rozebrania się – powiedziałem. – Masz szlafrok? Mogłabyś mi też pożyczyć?
Kiedy w łazience w samotności wkładałem jej niebieską podomkę, pomyślałem, że głębokie fizyczne zmęczenie nie wróżyło dobrze planowanemu przedsięwzięciu.
Ziewnąłem. Ponad wszystko chciałem iść spać.
Gdy wyszedłem z łazienki, siedziała przy oknie w długim, bawełnianym szlafroku ozdobionym krezą na kołnierzu, oczywiście nieprzezroczystym.
– No – rzekłem. – Siądźmy na łóżku.
Wstała. Szlafrok uwydatniał jej wzrost i szczupłość i odsłaniał jej długie, wąskie stopy.
Odsunąłem kołdrę, usiadłem na białym prześcieradle i wyciągnąłem ku niej rękę.
Podeszła, złapała mnie za rękę i usiadła obok.
– Dobrze – ciągnąłem. – Jeszcze tylko jedno: jeśli w którymś momencie będziesz chciała przestać, po prostu powiedz.
Pokiwała głową.
– Teraz już się połóż – powiedziałem – i wyobraź sobie, że masz dwadzieścia lat.
– Dlaczego?
– Bo tu nie chodzi o wykorzystywanie intelektu. Chodzi o stymulację zakończeń nerwowych. O odczuwanie, a nie myślenie. Jeśli przez cały czas będziesz myślała o tym, kim jesteś, może to tobie przeszkadzać. W ciemnościach kwestia wieku nie istnieje. Jak sobie wyobrazisz, że masz dwadzieścia lat, to będziesz miała dwadzieścia lat i będzie to bardzo odprężające.
– Jesteś niezwykłym mężczyzną.
– Jasne – odparłem. – A ty jesteś niezwykłą kobietą. Więc się połóż.
Niespodziewanie wybuchnęła krótkim, stłumionym śmiechem i zrobiła, co jej kazałem.
– Zdejmij okulary – powiedziałem, a ona bez słowa komentarza odłożyła je na szafkę nocną.
W słabym świetle jej oczy wyglądały na większe, tak jak się tego domyślałem, jej duży nos na mniejszy, a jej stanowcze usta robiły wrażenie łagodniejszych.
Pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją w usta i jako że wyglądało to na gest bratanka wobec cioci, wywołało to uśmiech na jej twarzy i grymas na mojej.
Było to moje najdziwniejsze doświadczenie seksualne, ale udało się. Potem przypominałem sobie moment, kiedy zaczęło jej się podobać uczucie wywołane dotykiem moich rąk; jej zdziwienie, kiedy rękoma zbadała rozmiary męskości w erekcji; namiętność, z jaką w końcu odpowiedziała na moje pieszczoty; i zadziwiające oddanie poświadczone pełnymi niedowierzania jękami rozkoszy.
– Czy – spytała zdyszana. – Czy właśnie to czuje każda kobieta? Wiedziałem, że osiągnęła wysoce satysfakcjonujący orgazm.
– Tak sądzę – odparłem. – Jak ma dobry dzień.
– O mój Boże – powiedziała z nieukrywanym zadowoleniem w glosie. – Więc teraz wiem.
7
W czwartek rano poszedłem do biura i spróbowałem podjąć swoje normalne życie w miejscu, gdzie się urwało.
Ten sam zapach maszyn do pisania, szafek, ryz papieru. Ta sama krzątanina, przeliczenia, telefony. Te same niemożliwe do przerobienia zwały szpargałów. Wszystko dobrze znane, wszystko inne.
Dwoje naszych pomocników, Debbie i Peter, miało trudny okres, kiedy próbowali sprostać wymaganiom, bez większych szans, podczas mojej nieobecności – powiedzieli tonem pełnym wyrzutu. Zgłosili moje zniknięcie na policji, gdzie dowiedzieli się, że mając powyżej dwudziestu jeden lat mogę robić ze sobą, co chcę, i że nie będą mnie szukać, dopóki nie popełnię przestępstwa albo będzie bezdyskusyjnie jasne, że padłem ofiarą porwania. Uważali, że udałem się na jakąś imprezę, żeby świętować wygraną w Gold Cup.
– Tłumaczyliśmy im, że nie wyjechałbyś na tak długo – rzekł Peter. – Ale nie byli specjalnie zainteresowani.
– Chcieliśmy, żeby skontaktowali się z panem Kingiem, przez Interpol – wtórowała mu Debbie. – Ale po prostu nas wyśmiali.
– Spodziewałbym się tego – odparłem. – Więc Trevor jest ciągle na wakacjach?
– Ma wrócić w poniedziałek – powiedział Peter, zdziwiony, że mogłem zapomnieć coś tak oczywistego.
– Atak…
Spędziłem cały ranek ponownie ustalając sobie rozkład zajęć i poprosiłem Petera, żeby umówił mnie na spotkania w miejsce tych, na które nie mogłem się stawić. Popołudnie strawiłem na przekonaniu się, że moje kłopoty niezbyt interesują policję. Wróciłem do domu, prawda? Cały i zdrowy. Nie musiałem płacić okupu? Czy próbowano ze mnie w jakikolwiek sposób wymusić pieniądze? Nie. Czy mnie głodzono? Nie. Bito? Nie. Skrępowano sznurem, paskami czy kajdankami? Nie. Czy jestem pewien, że to nie był dowcip? Zajmą się tą sprawą, powiedzieli: ale jeden z nich zauważył, że on nie wzgardziłby darmową, dwutygodniową wycieczką nad Morze Śródziemne, na co jego koledzy wybuchnęli śmiechem. Zrozumiałem, że jeśli naprawdę chcę się dowiedzieć, będę musiał poprowadzić dochodzenie na własną rękę.
A bardzo chciałem się dowiedzieć. Niewiedza wydawała mi się bardzo niebezpieczna, czułbym się tak, jakbym stał za narowistym koniem. Nie wiedząc, dlaczego porwano mnie za pierwszym razem, jak mógłbym zapobiec ponownym takim próbom?
W czwartek wieczorem odebrałem swojego dolomite’a, którego przetransportowano na parking przed domem kierownika wyścigów konnych w Cheltenham. („Gdzie ty się, do diabła, podziewałeś? Ustaliliśmy, że to twój samochód, przy pomocy policji”). Potem pojechałem do domu dozorcy sali ważeń po portfel, klucze i siodło. („Gdzie ty się, do diabła, podziewałeś? Dałem kierownikowi wyścigów kluczyki od twojego samochodu, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe”). Potem pojechałem do domu (poprzednią noc spędziwszy w hotelu na lotnisku) i bojaźliwie wszedłem do środka.