– Ciągniemy do siebie i leci w tył? – parsknął Kowalski.
– Tak. Jak pan zgadłeś? – zakpił Rolf. – To zresztą nieważne.
– Nieważne?
– Dużo ciekawsze jest to, co było w skrzyni.
– Kamienie?
Więzień westchnął.
– Zwykły granit. To otoczaki przywleczone ze Skandynawii przez lodowiec. W okolicach Lwowa znajduje się takie na polach. Kamienie to tylko nośnik jakiejś formy energii. Ktoś je naładował, wsadził w metalowe pudło, a potem hermetycznie je zamknął.
– I to wszystko?
– Tak. Uzyskał w ten sposób perpetuum mobile. Wszystkie te maszyny latają od przeszło siedemdziesięciu lat bez konieczności uzupełniania paliwa. Zresztą nawet jakby zaszła potrzeba, nie ma odpowiedniej dziurki, którą można by wlać je do środka… Działają zawsze tak samo. Nie męczą się, nie zużywają. Ich przydatność bojowa jest żadna.
– Skąd wiesz? – Generał wytrzeszczył oczy.
– Jak to się przedstawia w Polsce? Sekretne żądło waszych sił zbrojnych, cudowna broń i tak dalej, i tak dalej. Nikt inny tego nie ma. Wszyscy by chcieli, bo faktycznie jest to niezwykłe urządzenie. Tylko że… Jaka jest maksymalna prędkość grawitolotu? Piętnaście kilometrów na godzinę?
– Wiesz…
– W każdym razie mają szybkość spacerującej krowy. Nie przeczę, są w stanie pokonać każdą przeszkodę terenową, rzekę, bagno, jezioro, tylko że ciężki poduszkowiec bojowy też to potrafi, w dodatku dziesięciokrotnie szybciej. Problem kolejny. Udźwig.
– To znaczy?
– Pół tony.
– Wiesz i o tym?
– Zachwycająco wygląda ten ich pancerz. Dmuchane aluminium pomalowane, by udawało stal. Grawitolot można uziemić, waląc do niego ze zwykłego pistoletu. To znaczy trzeba przedziurawić blachę tak, żeby trafić w człowieka, który nim steruje. I jeszcze jedno: dlaczego zawsze suną otoczone ze wszystkich stron przez ciężkie czołgi Łab-98? Czyżby były tak wrażliwe na boczne podmuchy wiatru?
Generał zachował wzniosłe milczenie.
– A ile ich macie? Szesnaście. Było dwadzieścia. Jeden wpadł w ręce Brazylijczyków. Trzy popsuliście sami, usiłując, podobnie jak oni, odgadnąć zasadę działania. Nie umiecie zbudować nowych. Technologia przepadła jeszcze w latach trzydziestych.
– Tego szukałeś w polskich archiwach? – zapytał wreszcie generał. – Tylko po cholerę, skoro wiesz, że to urządzenia słabe i bezużyteczne…
– Bo, jak już wspomniałem, jestem jednym z największych żyjących obecnie geniuszy.
– Na razie w tym, co mówisz, nie ma nic, co usprawiedliwiałoby te przechwałki.
– Pomogę wam kopnąć cara Fiodora Nikitycza w zad, i to tak mocno, by do końca jego życia Rosja nie wstała z kolan. Wasze szanse w wojnie z Rosją obecnie wynoszą może jeden procent. Wiem, jak odwrócić te proporcje.
– Człowieku, idź do psychiatry! – warknął Kowalski, ignorując fakt, że skuty więzień raczej nie miał takiej możliwości. – Powiesz wreszcie coś sensownego czy tylko marnujesz mój czas?
Rolf uśmiechnął się.
– Zostało wam szesnaście grawitolotów.
– Przecież wiesz, smarkaczu, że są gówno warte! Wiesz o tym tak samo dobrze jak ja! – syknął generał. – A nawet lepiej, bo ja nawet nie znałem masy pojazdu… Obiecywałeś mi broń zdolną poskromić Ruskich, a tymczasem…
– Tego można użyć jako broni. – Jeniec nie tracił opanowania. – Generale, jako człowiek inteligentny, chyba sam pan zrozumie, jak można wykorzystać grawitoloty.
W jego głosie dźwięczała absolutna pewność siebie.
– Sekundę. – Wojskowy powstrzymał go gestem. – Zaraz… Na polu bitwy są do dupy, zatem chodzi o efekt, który pokazałeś mi na filmie? Zgadłem? Są śmiertelnie niebezpieczne, gdy ktoś otworzy tę cholerną skrzynkę z kamieniami!
– W dodatku mamy dwa pewniki. – Więzień spojrzał mu prosto w oczy. – Wydzielająca się fala nie jest na razie znana nauce. Jej moc wystarcza, by zniszczyć wszelkie życie w promieniu dwóch kilometrów, i to naprawdę widowiskowo. W dodatku nie da się jej ekranować. A teraz proszę pomyśleć, jak można to w odpowiednio spektakularny sposób wykorzystać.
– Kuźwa!!! – Generał walnął ręką w oparcie krzesła, aż sklejka popękała. – Ty smarku, faktycznie jesteś pieprzonym geniuszem! Jakie jest duże jezioro w pobliżu Sankt Petersburga? Ładoga? Ugotujemy im kilka kilometrów sześciennych ryb, Ale jeśli widzieli ten film… – zasępił się nagle.
– A jakie to ma znaczenie? – odparł jeniec z uśmiechem. – Nawet jeśli ich szpiedzy przewąchają, że to tylko otwarta skrzynka napędowa, nic się nie zmieni. Nadal dysponujecie bronią o straszliwej sile rażenia. Co więcej, nie wiedzą, ile tego macie. A nawet jeżeli wiedzą, to i tak można ich solidnie postraszyć. Tak więc wypełniłem moje zobowiązanie, generale. Wskazałem wam drogę, dostarczyłem broni, uratowałem wasz kraj. W zamian oczekuję ułaskawienia i pomocy.
– Że ja nie mam takich żołnierzy! A może wstąpisz na służbę Rzeczypospolitej? – Kowalski spojrzał na niego z nagłym błyskiem w oku. – Dostaniesz od razu rangę pułkownika.
– Wolę być waszym sojusznikiem, zwłaszcza w chwili, gdy ponownie poderwę mój lud do walki.
– Oto moja ręka, chłopcze.
Car włączył ekran wideofonu. Pstryknął przełącznikiem. Gęba generała Kowalskiego wypełniła pół ściany.
– Panie generale – odezwał się Fiodor Nikitycz – zgodnie z pana prośbą…
– Witam, panowie. – Kowalski, co zaskakujące, był tym razem wyjątkowo grzeczny, nawet zasalutował. – Ośmielam się niepokoić was, ale mam pewną propozycję… Być może wyda się wam na pierwszy rzut oka szokująca, ale proszę ją dobrze rozważyć.
– Słuchamy – powiedział władca.
– W dniu wczorajszym dokonaliśmy na waszym terytorium udanej próby naszej najnowszej broni. Nazwaliśmy ją „Głowica Delta”. Mam na myśli zjawiska, które zaobserwowaliście na jeziorze Ładoga.
Car nerwowo przełknął ślinę.
– Z pewnością posiadacie już wyniki sekcji ryb i innych zwierzaczków, które się tam wywróciły na drugą stronę.
Fiodor Nikitycz niechętnie kiwnął głową.
– Cztery identyczne bomby nasi szpiedzy zakopali w Moskwie. Kolejnych osiem rozmieszczono na terenie innych miast.
Sztabowcy nagle pobledli.
– Korci mnie, żeby powtórzyć to, co zrobili nasi przodkowie pierwszego września 1939 roku i posłać was wszystkich do diabła, ale mimo wszystko ja też jestem człowiekiem i mam jakieś tam ślady sumienia, a rzeź tych piętnastu czy osiemnastu milionów moskiewskich cywilów, którzy zginęliby razem z wami, nieszczególnie mi się uśmiecha. Już i tak Liga Narodów zarzuca mi popełnianie zbrodni wojennych i inne takie duperelki.
– Czego pan oczekuje? – wykrztusił car.
– Natychmiastowej bezwarunkowej kapitulacji rosyjskich sił zbrojnych. Wasi żołnierze złożą broń i sprzęt, a następnie pieszo wycofają się poza granice naszego terytorium. Gwarantujemy im bezpieczną ewakuację i nie będziemy ścigać. Oficerowie mają prawo zabrać szable oraz sztandary pułków. Specjalna międzynarodowa komisja oceni koszta odbudowy wszystkich naszych obiektów na terenach przez was okupowanych i tę kwotę będziecie łaskawi uiścić. Może być w surowcach, bo, zdaje się, przekroczy wartość waszych rezerw kruszcu oraz walut. Po drugie, w imieniu naszego przyjaciela Rolfa Cisin-Gioro Ungern von Sternberga żądam przyznania niepodległości Chinom, Mongolii, Korei, a także innym krajom, które należą mu się z racji pochodzenia. Nie pamiętam dokładnie wszystkich, listę doślę zaraz. Proponujemy trzy tygodnie na ewakuację garnizonów i przekazanie administracji cywilnej wyznaczonym przez niego urzędnikom.