— Pierdol się.
— Nie myśl, że nie próbowałem — odpowiedział Dobra Wróżka.
Dobra Wróżka wyszedł rozbawiony, uśmiechając się pobłażliwie. Lazzaro obiecał Billy’emu i biednemu staremu Edgarowi Derby’emu, że się zemści i że zemsta będzie straszna.
— To jest najpiękniejsza rzecz na świecie — powiedział Lazzaro. — Każdy skurwysyn, który ze mną zaczyna, gorzko tego żałuje. A ja się tylko śmieję. Wszystko mi jedno, czy to będzie facet, czy baba. Nawet gdyby sam prezydent Stanów Zjednoczonych wlazł mi na odcisk, to jego też urządzę. Trzeba było widzieć, co kiedyś zrobiłem z jednym psem.
— Z psem? — zdziwił się Billy.
— Sukinsyn mnie ugryzł. Wziąłem więc kawał mięsa i sprężynę od zegara. Pociąłem tę sprężynę na kawałki i końce zaostrzyłem. Były ostre jak żyletki. Potem powbijałem je głęboko w mięso i poszedłem tam, gdzie był przywiązany ten pies. Znowu chciał mnie ugryźć. Powiedziałem do niego: „Chodź tu, piesku, zostańmy przyjaciółmi. Nie kłóćmy się więcej. Nie gniewam się na ciebie.” Uwierzył mi.
— Naprawdę?
— Wtedy rzuciłem mu mięso. Pożarł je w całości. Odczekałem może z dziesięć minut. — Tu oczy Lazzara rozbłysły. — Z pyska pociekła mu krew. Zaczął skomleć i tarzać się po ziemi, jakby był naszpikowany nożami od zewnątrz, a nie od wewnątrz. Roześmiałem się i powiedziałem do niego: „Teraz zrozumiałeś, o co chodzi. Wyrwij sobie flaki, mój chłopcze. To ja siedzę tam w środku z nożem.” Zdarza się.
Nawiasem mówiąc, kiedy później zburzono Drezno, Lazzaro nie wyrażał zachwytu. Powiedział, że nie ma nic przeciwko Niemcom, a poza tym lubi załatwiać swoich wrogów pojedynczo. Szczycił się tym, że nigdy nie skrzywdził przypadkowego przechodnia.
— Nikt nigdy nie zarobił od Lazzara, jeśli sobie na to nie zasłużył — powiedział.
Biedny stary Edgar Derby, nauczyciel szkoły średniej, włączył się do rozmowy. Spytał Lazzara, czy ma zamiar nakarmić Dobrą Wróżkę mięsem z siekaną sprężyną od zegara.
— Gówno — powiedział Lazzaro.
— To chłop na schwał — zauważył Derby, który sam był też chłopem na schwał.
— To nie ma znaczenia.
— Chcesz go zastrzelić?
— Każę go zastrzelić — powiedział Lazzaro. — Po wojnie facet wróci do domu i będzie wielkim bohaterem. Damulki będą mu się rzucać na szyję. Założy sobie dom. Minie kilka lat. I wtedy pewnego dnia rozlegnie się pukanie. Otworzy drzwi, a tam będzie jakiś obcy facet, który spyta go o nazwisko. Kiedy okaże się, że to on, obcy powie: „Przysyła mnie Paul Lazzaro.” A potem wyjmie spluwę i odstrzeli mu kutasa. Obcy da mu parę sekund, żeby sobie pomyślał, kto to jest Paul Lazzaro i jak będzie teraz żył bez kutasa. A potem wpakuje mu kulę w brzuch i odejdzie.
Zdarza się.
Lazzaro mówił, że można zabić każdego za tysiąc dolarów plus zwrot kosztów podróży. Mówił, że ma w głowie gotową listę.
Derby spytał go, kto jest na tej liście, na co Lazzaro odpowiedział:
— Uważaj, kurwa, żebyś sam na nią nie trafił. Lepiej nie właź mi w drogę. — I po chwili milczenia dodał: — Ani moim przyjaciołom.
— To ty masz przyjaciół? — zainteresował się Derby.
— Tu, na wojnie? — spytał Lazzaro. — Miałem przyjaciela, ale już nie żyje.
Zdarza się.
— Szkoda.
Oczy Lazzara znowu zabłysły.
— Tak. Zaprzyjaźniłem się z nim w wagonie. Nazywał się Roland Weary. Umarł na moich rękach. — Swoją zdrową ręką wskazał na Billy’ego. — Umarł przez tego tutaj głupiego skurwysyna. Obiecałem mu, że po wojnie każę go zastrzelić.
Ruchem ręki Lazzaro przekreślił wszystko, co Billy Pilgrim mógłby powiedzieć.
— Daj spokój, chłopie — powiedział. — Ciesz się życiem, póki możesz. Nic się nie zdarzy przez najbliższe pięć, dziesięć, piętnaście, może dwadzieścia lat. Ale dam ci jedną dobrą radę: jak usłyszysz dzwonek, nigdy sam nie otwieraj drzwi.
Billy Pilgrim mówi, że naprawdę tak właśnie zginie. Wędrując po czasie, wielokrotnie widział swoją śmierć i opisał ją na taśmie magnetofonowej. Taśma ta, jak powiada, jest zamknięta wraz z jego testamentem i kosztownościami w Narodowym Banku Handlowym, oddział w Ilium.
Taśma zaczyna się tak:
„Ja, Billy Pilgrim, umrę, umarłem i zawsze będę umierał trzynastego lutego 1980 roku.”
W dniu swojej śmierci, powiada, pojedzie do Chicago, żeby wystąpić przed licznym audytorium na temat latających talerzy. Na stałe będzie nadal mieszkał w Ilium. Aby przyjechać stamtąd do Chicago, będzie musiał przekroczyć trzy granice państwowe. Stany Zjednoczone Ameryki uległy bałkanizacji i zostały podzielone na dwadzieścia małych państewek, tak aby nigdy już nie mogły zagrozić pokojowi świata. Na Chicago rozgniewani Chińczycy zrzucili bombę wodorową. Zdarza się. Teraz jest to całkowicie nowe miasto.
Billy przemawia przed wielkim tłumem na stadionie baseballowym pokrytym geodezyjną kopułą. Za jego plecami zwisa flaga państwowa przedstawiająca byka rasy herefordzkiej na zielonym polu. Billy przepowiada swoją śmierć w ciągu najbliższej godziny. Śmieje się z tego i zaprasza tłum, aby śmiał się wraz z nim.
— Najwyższy czas, abym już umarł — mówi. — Wiele lat temu — mówi — pewien człowiek poprzysiągł, że mnie zabije. Jest już teraz stary i mieszka niedaleko stąd. Zwrócił uwagę na szum, jaki podniesiono w związku z moim wystąpieniem w waszym pięknym mieście. Ten człowiek jest nienormalny. Dzisiaj spełni swoją obietnicę.
W tłumie rozlegają się protesty, ale Billy Pilgrim ucisza je.
— Jeśli protestujecie, jeśli myślicie, że śmierć jest czymś strasznym, to znaczy, że nie zrozumieliście ani słowa z tego, co wam mówiłem.
I Billy wypowiada słowa, którymi kończy wszystkie swoje wystąpienia:
— Żegnajcie, witajcie! Żegnajcie, witajcie!
Opuszcza mównicę w otoczeniu policji. Ich zadaniem jest bronić go przed naciskiem popularności. Od 1945 roku nikt nie wypowiadał gróźb pod jego adresem. Policjanci wyrażają w kwiecistym stylu gotowość pozostania przy nim. Chcą czuwać przez całą noc z bronią gotową do strzału.
— Ależ nie — mówi Billy pogodnym głosem. — Czas już, abyście poszli do domów, do swoich żon i dzieci, a na mnie czas, żebym umarł na trochę, a potem żył znowu.
W tym momencie wysokie czoło Billy’ego znajduje się w celowniku dalekosiężnej strzelby laserowej. Jest ona skierowana na niego z ciemnej kabiny prasowej. W następnym momencie Billy Pilgrim nie żyje. Zdarza się.
Tak więc Billy przez chwilę doświadcza śmierci. Jest to po prostu liliowa poświata i ciche brzęczenie. Nie ma tam nikogo. Nawet jego tam nie ma.
Potem Billy cofa się z powrotem w życie, aż do dnia, w którym Lazzaro obiecał, że go zabije. W godzinę później powiedziano mu, że ma opuścić izbę chorych, że jest już zdrowy. On, Lazzaro i biedny stary Edgar Derby mają dołączyć do reszty zebranej w teatrze, gdzie odbędą się wolne wybory: w tajnym głosowaniu wybiorą sobie starostę.
Billy, Lazzaro i biedny stary Edgar Derby szli przez plac apelowy do teatru. Billy owinął sobie swój płaszczyk wokół rąk, jakby to była damska mufka. Był środkowym błaznem w niezamierzonej parodii słynnego obrazu Duch roku 76.