„Trudno mi zrozumieć tych Anglików i Amerykanów, którzy rozczulają się nad cywilną ludnością przeciwnika zamiast opłakiwać naszych bohaterskich lotników poległych w walce z okrutnym wrogiem — pisał między innymi przyjaciel Rumfoorda, generał Eaker. — Myślę, że dobrze by było, gdyby pan Irving, malując przeraźliwy obraz strat ludności cywilnej Drezna, pamiętał, że w tym-samym czasie spadały na Anglię pociski V-l i V䃀, zabijając bez wyboru mężczyzn, kobiety i dzieci, gdyż po to zostały zbudowane i wystrzelone. Dobrze by też było przypomnieć panu Irvingowi Buchenwald i Coventry.”
Przedmowa Eakera kończyła się następująco:
„Żałuję głęboko, że brytyjskie i amerykańskie bombowce w ataku na Drezno zabiły 135 000 ludzi, ale pamiętam, kto rozpętał ostatnią wojnę, i znacznie bardziej jest mi żal tych przeszło 5 000 000 poległych po stronie aliantów, którzy musieli zginąć, aby pokonać i raz na zawsze zmiażdżyć hitleryzm.”
Zdarza się.
Natomiast marszałek lotnictwa Saundby pisał między innymi tak:
„Nikt nie może zaprzeczyć, że zbombardowanie Drezna było wielką tragedią. Po przeczytaniu tej książki niewielu będzie nadal wierzyć, że było ono koniecznością z wojskowego punktu widzenia. Była to jedna z tych potwornych rzeczy, jakie zdarzają się w czasie wojen na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Ci, którzy podjęli decyzję, nie byli źli ani okrutni, chociaż prawdopodobnie znajdowali się zbyt daleko od brutalnej rzeczywistości wojny, aby w pełni zdawać sobie sprawę z potwornej niszczycielskiej siły bombardowań lotniczych na wiosnę 1945 roku.
Propagatorzy rozbrojenia nuklearnego wydają się wierzyć, że z chwilą gdy osiągną swój cel, wojny staną się znośne i w miarę przyzwoite. Dobrze będzie, jeśli przeczytają tę książkę i zastanowią się nad losem Drezna, w którym na skutek ataku powietrznego przy użyciu broni konwencjonalnej zginęło 135 000 osób. W nocy 9 marca 1945 nalot amerykańskich ciężkich bombowców na Tokio, przy użyciu bomb burzących i zapalających, spowodował śmierć 83 793 osób. Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę zabiła 71 379 osób.”
Zdarza się.
— Jeżeli będziecie kiedyś w Cody w stanie Wyoming — powiedział Billy Pilgrim zza swoich białych płóciennych parawanów — wystarczy spytać o Dzikiego Boba.
Lily Rumfoord drgnęła i dalej udawała, że czyta przemówienie Trumana.
Nieco później tego samego dnia przyszła córka Billy’ego Barbara. Była ogłuszona środkami uspokajającymi i miała taki sam nieprzytomny wyraz twarzy jak biedny stary Edgar Derby prowadzony na rozstrzelanie. Lekarze naszpikowali ją pigułkami, aby mogła jakoś funkcjonować, mimo że jej matka umarła, a ojciec był ledwie żywy.
Zdarza się.
Towarzyszyli jej lekarz i pielęgniarka. Jej brat Robert leciał do domu prosto z pola bitwy w Wietnamie.
— Tatusiu — spytała niepewnie. — Tatusiu?
Ale Billy był o dziesięć lat stąd, w roku 1958. Badał właśnie oczy małego kretyna, aby mu przepisać szkła. Matka kretyna stała obok, występując w roli tłumacza.
— Ile widzisz kropek? — pytał Billy Pilgrim.
A potem Billy przeniósł się w czasy, kiedy miał szesnaście lat i sam siedział w poczekalni u lekarza. Miał zastrzał na palcu. Oprócz niego był tam tylko jeszcze jeden pacjent, staruszek. Staruszek cierpiał bardzo na skutek wzdęcia. Odbijało mu się i miał straszliwe gazy.
— Przepraszam — powiedział do Billy’ego i znowu pryknął. — O Boże — dodał — wiedziałem, że starość to nie radość, ale nie przypuszczałem, że to takie straszne.
Billy Pilgrim otworzył oczy w klinice w Vermont i nie wiedział, gdzie się znajduje. Przyglądał mu się jego syn Robert. Miał na sobie mundur słynnych Zielonych Beretów. Jego pszeniczne włosy były ostrzyżone krótko, na jeża. Wyglądał czysto i schludnie. Miał odznaczenia Purpurowego Serca, Srebrnej Gwiazdy i Brązowej Gwiazdy z dwoma paskami.
Oto był chłopiec, którego wyrzucono ze szkoły, który w wieku szesnastu lat był alkoholikiem, zadawał się z bandą zdeprawowanych wyrostków i został kiedyś aresztowany za wywracanie nagrobków na katolickim cmentarzu. Teraz był zupełnie innym człowiekiem. Miał doskonałą postawę, lśniące buty, zaprasowane spodnie i dowodził ludźmi.
— Tato?…
Billy Pilgrim ponownie zamknął oczy.
Stan Billy’ego nie pozwolił mu wziąć udziału w pogrzebie żony, był jednak przytomny, kiedy składano ją do grobu w Ilium. Billy prawie się nie odzywał od chwili odzyskania przytomności, nie skomentował ani śmierci Walencji, ani powrotu Roberta z wojny — uważano więc, że popadł w całkowitą apatię. Mówiono o możliwości przeprowadzenia później operacji, która poprawiłaby ukrwienie jego mózgu.
W rzeczywistości ta apatia Billy’ego była tylko maską, która skrywała gorączkową działalność umysłu. Billy układał w myśli listy i prelekcje na temat latających talerzy, nieważności śmierci i prawdziwej natury czasu.
Profesor Rumfoord mówił o Billym przerażające rzeczy, potworne, straszne, gdyż uważał, że jego mózg znajduje się w stanie rozkładu.
— Dlaczego nie pozwolą mu umrzeć? — zapytywał Lily.
— Nie wiem — odpowiedziała.
— Przecież to już nie jest człowiek. Lekarze powinni się zajmować ludźmi, a jego należałoby oddać do weterynarza albo do ogrodnika. Oni wiedzieliby, co z nim zrobić. Spójrz tylko na niego! To ma być życie według przedstawicieli medycyny! Piękne życie, co?
— Nie wiem — powiedziała Lily.
Rumfoord opowiadał kiedyś Lily o bombardowaniu Drezna i Billy wszystko słyszał. Rumfoord miał z Dreznem kłopot. Jego jednotomowa historia Amerykańskich Sił Powietrznych w drugiej wojnie światowej miała być popularnym skrótem dwudziestosiedmiotomowej Oficjalnej historii Sił Powietrznych w drugiej wojnie światowej. Rzecz polegała na tym, że w tych dwudziestu siedmiu tomach nie było prawie nic na temat nalotu na Drezno, chociaż zakończył się on takim oszołamiającym sukcesem. Rozmiary tego sukcesu trzymano w tajemnicy przez wiele lat po wojnie — w tajemnicy przed ludnością amerykańską, gdyż nie był on oczywiście tajemnicą dla Niemców ani dla Rosjan, którzy okupowali Drezno po wojnie.
— Amerykanie dowiedzieli się wreszcie o Dreźnie w dwadzieścia trzy lata po wojnie — powiedział Rumfoord. — Wielu z nich wie dzisiaj, że było to o wiele gorsze od Hiroszimy, muszę więc powiedzieć coś na ten temat w swojej książce. Z oficjalnego punktu widzenia Sił Powietrznych będzie to całkowicie nowy materiał.
— Dlaczego trzymano to tak długo w tajemnicy? — spytała Lily.
— Z obawy, aby różne tkliwe duszyczki nie pomyślały, że decyzja ta nie była najlepsza z możliwych.
W tym momencie Billy Pilgrim po raz pierwszy odezwał się do rzeczy.
— Byłem tam — powiedział.
Rumfoord nie mógł potraktować Billy’ego poważnie, gdyż przywykł już uważać go za odrażający szczątek człowieka, dla którego lepiej by było, gdyby umarł. Kiedy teraz Billy przemówił wyraźnie i z sensem, uszy Rumfoorda odebrały jego słowa jak egzotyczny język, którego nie warto się uczyć.
— Co on mówi? — spytał.
Lily musiała służyć za tłumacza.