— Otrzymujemy dwa procent ponad nasz wkład! — przekrzykuje falujący tłumek wiejskich bab wymieniających się opowieściami o wnukach, stukających w palmery biznesmenów i żurnalistów wiszących na hoekach, by poznać najnowsze, niesamowite doniesienia z Bharat Sabha: szokująca rezygnacja N.K. Jivanjeego z Rządu Jedności Narodowej. — Magazynujemy to w pojemnych kondensatorach służących do zasilania laserowego akceleratora, aż nazbieramy wystarczająco. Wtedy dodajemy energię z sieci i otwieramy okno do kolejnego, wyższego wszechświata, i tak dalej. W ten sposób możemy iść coraz wyżej po drabinie stanów energetycznych, aż osiągniemy około stu dwudziestu procent zwrotu na energii wejściowej…
Zaciska pięści, kręci głową, wzdycha sfrustrowana, gdy zgiełk w auli osiąga poziom niezbyt głośnego ryku. Vishram przejmuje mikrofon.
— Panie i panowie, mogę prosić o chwilę uwagi? Wiem, że dla wielu z was był to długi dzień i zdecydowanie pełen wrażeń, ale gdybyście mogli państwo przejść ze mną przez laboratorium, gdzie dokonano tego przełomowego odkrycia…
Personel zagania gości do laboratorium punktu zerowego.
— Żaden plan nie przetrwał jeszcze kontaktu z nieprzyjacielem — szepcze do Soni Yadav.
Nad jego głową przelatuje kamerka, irytująco blisko, jak owad. Przekazuje wszystko obecnym zdalnie udziałowcom: Vishram wyobraża sobie wirtualne duchy aeai-reprezentantek polatujące nad przesuwającą się powoli kolejką gości. Dyrektor ośrodka Surjeet stanowczo sprzeciwił się otworzeniu dla publiczności laboratorium punktu zerowego, z jego labiryntem naściennych bazgrołów i hieroglifów. Obawiał się, że cały projekt zacznie wyglądać po amatorsku — widzicie, jak to robią w Ray Power? Kredkami i farbą w spreju, na ścianach, jak gówniarze-grafficiarze. Vishram chciał tego dokładnie z tego samego powodu: to takie ludzkie, bałaganiarskie, twórcze. Daje właśnie taki efekt jak trzeba: ludzie się rozluźniają, patrzą ze zdumieniem na hieroglify. Nie będzie to czasem nowe Lascaux, albo Kaplica Sykstyńska? — zastanawia się. Symbole, które zrodziły nową epokę. Powinien już rozpytywać się, jak by tę salę zakonserwować.
Vishram Ray i jego pragnienie nieśmiertelności. Zauważa z przelotną, acz znaczną przyjemnością, że jego termin kolacji z Sonią Yadav wciąż lśni wypisany czerwonym markerem w rogu biurka. W mniej oficjalnym otoczeniu jej pełen pasji głos z łatwością przykuwa uwagę słuchaczy. Vishram patrzy, jak gestami wydziela szarym krawaciarzom kolejne odcinki zapisanego sufitu. Słyszy, jak mówi im:
— …na najbardziej podstawowym poziomie, gdzie przecina się teoria kwantowa, teoria M-gwiazdy i informatyka. Odkrywamy, że kwantowe komputery, za pomocą których utrzymujemy pola izolujące — a te pola z kolei wpływają na spiralną geometrię bran — mogą w istocie manipulować strukturą ziarna Wolframa-Friedkina tego nowego wszechświata. Zatem, na fundamentalnym poziomie, wszechświat ma naturę obliczeniową.
Szeroko rozdziawiają buźki.
Vishram podkrada się do Marianny Fusco.
— Kiedy będzie po wszystkim — mówi, podchodząc tak blisko, jak tylko pozwala korporacyjna kultura. — To może. Gdzieś. Się wyrwiemy. Gdzieś, gdzie jest słońce, morze, piasek, świetne bary, zero ludzi i przez miesiąc można latać tylko w samym olejku do opalania SPF 30?
Ona jednak przysuwa głowę jak najbliżej do jego twarzy i z nieruchomym, publicznym uśmiechem mówi:
— Nie mogę. Muszę jechać.
— O — mówi Vishram. I dodaje: — Kurde.
— Sprawa rodzinna — tłumaczy Marianna. — Wielka rocznica w mojej konstelacyjnej rodzinie. Wszyscy przyjeżdżają, z całego świata. Krewni, których nie było na świecie, kiedy ostatni raz działo się coś takiego. No nie, wrócę, wrócę, panie śmieszny. Powiedz mi tylko, gdzie mam się zjawić, sans baggage.
Wtem migocą światła, pokój drży. W oknach i drzwiach dzwonią szyby. Pomruk konsternacji. Dyrektor Surjeet uspokajająco unosi dłonie.
— Panie i panowie, panie i panowie, nie ma powodu do niepokoju. To był zupełnie normalny efekt uboczny odpalenia akceleratora. Zamknęliśmy jeden otwór i wykorzystaliśmy energię do odkształcenia brany w kolejny. Panie i panowie, przebiliśmy się do całkiem nowego wszechświata!
Następują grzeczne, pełne zakłopotania oklaski. Vishram nie przegapia okazji, by się zabawić w wodzireja.
— Oznacza to, moi drodzy, dwudziestoprocentowy zwrot z naszej energetycznej inwestycji. W utrzymanie tunelu wkładamy sto procent, dostajemy z powrotem to wszystko i dodatkowe dwadzieścia! To droga do zeropunktowej przyszłości!
Inder zaczyna bębnić do entuzjastycznej korporacyjnej owacji.
— Trzeba było zostać prawnikiem — rzuca Marianna Fusco. — Masz talent, potrafisz bez końca pierdzielić o rzeczach, o których nie masz pojęcia.
— Nie mówiłem ci, że tato właśnie tego chciał? — odpowiada Vishram, ustawiając się tak, żeby móc zajrzeć jej w dekolt. Wyobraża sobie, jak powoli, zmysłowo smaruje oliwką wypełniające dłoń sutki.
— Pamiętam tylko, że coś tam mówiłeś, że i prawnicy, i komicy zarabiają na życie na arenie — mówi ona.
— Naprawdę? Pewnie po seksie.
Nie przypomina sobie tej rozmowy. Musiała się odbyć w poprzedniej geologicznej erze, w poprzednim wcieleniu. Pokój trzęsie się ponownie, mocniej i dłużej. Z biurka spadają długopisy; w środku baniaka z wodą pojawiają się koncentryczne zmarszczki.
— Kolejny wszechświat, kolejny skok ceny akcji — dowcipkuje Vishram, lecz mina Soni Yadav jest zatroskana. Vishram napotyka jej wzrok.
Sonia zostawia wycieczkę. Mijają grupę udziałowców i wchodzą z powrotem do pustej auli wykładowej.
— Problem? — szepcze.
Sonia wskazuje na ekrany. Na wyjściu: sto trzydzieści pięć procent.
— Nie powinniśmy się nawet zbliżyć do takiego wyniku.
— Działa lepiej niż się spodziewaliśmy.
— Panie Ray, to fizyka. My dokładnie znamy właściwości wszechświatów, które tworzymy, nie ma tu niespodzianek, zgadywanek, żadnego „lepiej niż się spodziewaliśmy, dobry chłopak, siadaj, piątka”.
Vishram wysyła wiadomość do dyrektora Surjeeta. Gdy wchodzi, zamyka drzwi przed latającymi kamerami i podsłuchiwaczami.
— Sonia mówi mi, że jest jakiś problem z punktem zerowym.
Surjeet ma taki sposób zasysania warg, od którego Vishramowi cierpną sutki, zwłaszcza że pokazuje w ten sposób, że jadł na obiad saag.
— Otrzymujemy błędne odczyty.
— To mówi mi dokładnie tyle co: „Vishram, mamy problem.”
— No dobrze, panie Ray. Dostaliśmy wszechświat, ale nie ten, który zamawialiśmy.
Vishram czuje, jak kurczą mu się jaja. Surjeet ma otwartego palmera: wirują na nim matematyczne modele i druciane szkielety wykresów. Sonia też odczytuje jakieś cyfry.
— Osiem trzy zero.
— A powinien być…
— Dwa dwa cztery.
— Zaraz zaraz zaraz, dość już tej loterii.
Sonia Yadav tłumaczy ostrożnie:
— Wszystkie wszechświaty mają coś, co nazywamy numerem zwoju. Im wyższy numer, tym więcej energii potrzeba na dotarcie tam i tym więcej daje się z niego wyciągnąć.
— Czyli jesteśmy o sześćset wszechświatów za daleko.
— Tak — odpowiada Sonia Yadav.
— Co robimy?
— Panie Ray, trzeba natychmiast wyłączyć pole punktu zerowego.
Vishram mu przerywa.
— To absolutna ostateczność. Jak to będzie wyglądało w oczach naszych akcjonariuszy i prasy? Bharat kolejny raz naje się wstydu… Jeśli da się bezpiecznie osiągnąć maksymalną moc… — Zwraca się do Soni Yadav: — To czymś grozi?
— Panie Ray, energia uwolniona, jeśli zetkną się membrany…