Nawet różniliśmy się pięknie. Nie zgadzała się z moim kultem wiedzy. Uważała, że można być mądrym bez przeczytania jednej książki. Jednocześnie, często w tajemnicy przede mną, czytała te same książki co ja, aby mieć swoje zdanie i móc ze mną dyskutować. Nie widziała rzekomo nic fascynującego w matematyce, ale prowokowała mnie, abym przekonywał ją, że nie ma racji. Głównie dlatego, że odkryła, jak bardzo lubię ją przekonywać i jej imponować. W jej pamiętniku, który potem trafił w moje ręce, każda zapisana przeze mnie kartka, notatka, skrawek papieru z matematycznymi wzorami lub twierdzeniami, które jej objaśniałem, były wklejone z pietyzmem pod datami, gdy to się zdarzyło. Na niektórych kartkach na tle całek, równań i wykresów były odciśnięte jej usta.
Gdy ją poznałem, mieszkała tylko z matką. Jej rodzice rozwiedli się, kiedy ona miała 9 lat. On, astronom z wykształcenia, z zawodu partyjny urzędnik w miejskim komitecie, gdzie przeniósł się, gdy nie udało mu się skończyć doktoratu w wymaganym przepisami czasie. Ona, konserwator zabytków na tyle wybitna, że pomimo «prowincjonalności» Wrocławia to ją właśnie ministerstwo kultury uczyniło swoim ekspertem i konsultantem.
Akurat zaczęli budować dom. Ich bogactwo i sukcesy nie wywoływały tej normalnej polskiej szczerej zawiści. Im wolno było mieć trochę więcej. Za tę głuchoniemą córkę.
Byli spokojnym, harmonijnymi małżeństwem. Aż do dnia, kiedy on przyszedł do domu pijany, zamknął się w pokoju z matką Natalii i powiedział jej, że tak naprawdę to on chciałby mieć ten dom nie z nią, ale z Pawłem, kolegą z pracy, którego kocha i to przy nim chce zasypiać i budzić się rano. Natalia pamiętała tylko tyle, że jej matka wybiegła z pokoju, wymiotując po drodze. Tego samego wieczoru ojciec Natalii wyprowadził się z mieszkania.
Wyobrażasz sobie, jak on musiał kochać tego Pawła, żeby przyjść i powiedzieć to własnej żonie? W tamtych czasach? W takim kraju jak Polska? On, partyjny działacz? Partyjni działacze muszą być z definicji heteroseksualni. Chociaż tego nie ma w «Kapitale», ale to jest oczywiste. Klasowo oczywiste. Sekretarz partii nie może być pedałem. Może być pedofilem, ale nie pedałem. Pedałami są jedynie księża i imperialiści.
Mogła go wykończyć. Jego samego wyskrobać jak żyletką z historii, a co gorsza jego numer telefonu usunąć z notesów wszystkich ważnych tego miasta. Wystarczył jeden telefon do Komitetu. Nigdy tego nie zrobiła. Mimo nienawiści, poniżenia, bólu porzucenia i z pewnością żądzy zemsty.
Wiesz co? Do dzisiaj podziwiam go za to. Niezależnie jak bardzo cierpiała z tego powodu Natalia, podziwiam go za tę wierność sobie.
Matka Natalii nigdy nie powiedziała jej tak naprawdę, co się stało, dlaczego nie mieszkają z ojcem. Dowiedziała się prawdy od niego. Powiedział jej to którejś Wigilii. Było już ciemno, gdy wyszła wynieść śmieci. Zobaczyła go, pijanego, trzęsącego się z zimna, na ławce przy śmietniku. Siedział z butelką wódki i wpatrywał się w okna ich mieszkania.
Matka wychowywała ją bez niczyjej pomocy. Nigdy nie powiedziała jej nic złego o ojcu. Nigdy też nie zrobiła nic, aby utrudniać Natalii spotkania z ojcem. Nigdy jednak także nie zgodziła się, aby przyszedł do ich domu.
Po klęsce jej małżeństwa Natalia stała się dla niej jedynym i ostatecznym celem życia. Gdyby była pewna, że oddychając odbiera tlen Natalii, nauczyłaby się nie oddychać, l wszystkich innych namawiałaby, aby też nie oddychali. Trudno było kochać Natalię przy takiej matce. Akceptowała moje istnienie tak jak akceptuje się gips na złamanej nodze. Musi być, minie, znowu będzie jak kiedyś, bez gipsu. Trzeba przeczekać i postarać się na krótko o kule.
Nie mijałem. Odbierałem jej Natkę, Natunię, Natalkę, Nataleńkę... Kawałek po kawałku. Tak jej się wydawało. To nie była prawda. Kiedyś wyjechała na dwa tygodnie konserwować zabytki Tallina. Natalia, mając mnie cały czas w pobliżu, popłakiwała z tęsknoty za nią.
Od pierwszego dnia Natalia opisywała mi swój świat. Dosłownie, ponieważ pisała lub stenografowała. Pisała wszędzie. Na kartkach papieru, które zawsze miała przy sobie, kredą na podłogach i ścianach, szminką na lustrach lub kafelkach łazienek albo patykiem na mokrym piasku plaży. Jej torebka i kieszenie wypełnione były wszystkim, czego można by użyć do pisania. Nie znam rzeczy, której nie potrafiła opisać.
Widziała znacznie więcej. Dotyk umiała opisać barwami, ich odcieniami lub natężeniem. Głucha wobec realnego świata, wyobrażała sobie, jak mogą wyrażać się dźwięk spadającej kropli z cieknącego kranu w kuchni, śmiechu lub płaczu dziecka, westchnienia, gdy mnie całowała. Swoim opisem kreowała zupełnie inny świat. Piękniejszy. Po pewnym czasie i ja zacząłem wyobrażać sobie dźwięki. Głównie na podstawie jej opisów i głównie po to, aby «słyszeć» podobnie jak ona. Uważałem – po pewnym czasie stało się to moją obsesją – że gdy tak się już stanie, to fakt, że ona nie słyszy, okaże się tylko mato znaczącą niedogodnością.
Prosiłem ją do znudzenia o opowieści o jej wyobrażeniach dźwięków. Po kilku miesiącach, któregoś wieczoru jednego z tych dni, w którym ktoś z tak zwanych słyszących znowu jej boleśnie dokuczył, a ja po raz kolejny nie zwracając uwagi na jej nastrój, poprosiłem o opisywanie dźwięków, odmówiła rozdrażniona, stenografując nerwowo mazakiem na lustrze w łazience:
«Po co ci te cholerne opisy chorej wyobraźni jakieś kalekiej, głuchoniemej histeryczki na rencie, którą może poniżyć byle śmieć tylko dlatego, że mu się wydaje, że jest tak nieporównywalnie lepszy ode mnie, bo słyszy?».
W trakcie jej nerwowego pisania na lustrze litery stawały się coraz bardziej nieczytelne, tak jak coraz bardziej podniesiony staje się głos kogoś, kto wykrzykuje swoją złość i frustrację. Pamiętam, że podszedłem do niej i przytuliłem ją. Potem zmyłem gąbką jej napis na lustrze i tym samym mazakiem napisałem, po co mi są te opisy i jak bardzo mi na nich zależy. Płakała jak dziecko, tuląc się do mnie.
Wiesz, że głuchoniemi płaczą identycznie jak słyszący i mówiący? Wydają dokładnie te same dźwięki. Płacz przez cierpienie lub radość musiał być pierwszą umiejętnością ludzi. Zanim jeszcze nauczyli się mówić.
Od tego dnia zapisywała dla mnie w specjalnym zeszycie swoje wyobrażenia, a ja uczyłem się ich jak wierszy. Na pamięć. Nigdy się nie dowiem, czy mi się udało nauczyć chociaż tych najważniejszych.
Jeżdżąc autobusem, wyobrażałem sobie zgodnie z jej opisami dźwięk zatrzaskiwanych drzwi i porównywałem na najbliższym przystanku z rzeczywistością. Siedząc w stołówce, starałam się przewidzieć i opisać językiem Natalii eksplozję hałasu wrzucanych do metalowych misek noży, widelców i łyżek, zanim jeszcze spocona kucharka przydźwigała ze śmierdzącej myjni całe ich wiadra. Czy wiesz, że Natalia, jak wszyscy inni siedzący blisko, także marszczyła czoło i mrużyła oczy, gdy te noże i widelce z hukiem spadały do metalowej miski?
Wchodząc do parku, porównywałem moje wyobrażenia jego dźwięków z tym, co tam naprawdę słyszałem. Najbardziej czułem to właśnie w parku. Natalia, chociaż nikt, łącznie z jej rodzicami, tak naprawdę dokładnie nie wie, kiedy ogłuchła, musiała to kiedyś słyszeć! l zapamiętać. Jej opisy oddawały rzeczywistość z nieprawdopodobną dokładnością.
Dźwięki, głosy, fale dźwiękowe, fizyka ich powstawania, zasady ich odbioru, mechanizmy ich przetwarzania stały się obok matematyki i filozofii tematem moich prawdziwych studiów i badań. Chodziłem na wykłady z akustyki zarówno na politechnikę, jak i na uniwersytet. Zacząłem zauważać, że jesteśmy zanurzeni w eterze dźwięków i tak naprawdę cisza to tylko pojęcie poetów, pisarzy i głuchoniemych. Cisza nie istnieje. Gdzie nie ma próżni, czyli wszędzie tam, gdzie można oddychać i jest ruch, nie ma ciszy.