2. Przepraszam, ale muszę. Znowu muszę zacytować Nowackiego. Wybaczcie: „Czym w e-mailowej korespondencji doprowadza kochankę do szału? Opowieściami o dokonaniach pionierów inżynierii genetycznej albo o tym, co po śmierci stało się z mózgiem Einsteina”. A prawda: Kochanka nie jest wcale kochanką. Ale ktoś zafascynowany „seksem na cyfrowo” tego nie dostrzega. Po prostu pasuje to do planu „przywalenia Wiśniewskiemu i tym prolom co go czytają”. Wspaniała opowieść o dekodowaniu genomu (str. 59) nie ma nic wspólnego z pionierami. To jest tuż przed zdekodowaniem. To jest prawie koniec harcerstwa. Ale Nowacki nie jest w stanie tego pojąć. Polecam mu niesamowitą książkę Jacob ze strony Wiśniewskiego
3. „To co w tej powieści uderza, to zupełnie niebywała apologia nowych technologii oraz… onanizmu”. Apologia onanizmu. Szukałam w książce, bowiem nie zauważyłam tych scen przy pierwszym czytaniu. Fakt. Dwa razy Wiśniewski opisuje masturbację. Raz Jakuba. Raz JEJ. Dwie małe sceny wplecione w 316 stron. Obie uzasadnione. Jej nawet poruszająco romantyczna. Apologia, a znam to ze studiów (teatrologia plus dziennikarstwo), to trochę więcej niż dwie małe sceny. Ale „2” jest względne. Wycofuję się. Dla Talibów i Nowackiego 2 znaczy dużo, dla Gretkowskiej to ma śladowy wpływ. Wysoki Sądzie, proszę zapomnieć to „2”. Tym bardziej że w wypracowaniu Nowackiego czytamy dalej cytat z „S@motności…”: „Akt masturbacji jest jedynie dodatkiem do prawdziwego aktu, który ma miejsce w mózgu. Podbrzusze jest tylko sceną, na której się to rozgrywa”. Piękny, prawdziwy cytat. Nowacki jest po nim tak napalony, że nie może oderwać się – nawet przy tym cytacie – od podniecenia wywołanego poczuciem swojej mądrości i opowiada nieprawdy o cyberseksie. Są dwie statystyczne prawdy o mężczyznach: mają czasami mózg i na 95% (Kinsey) się onanizują. Myślałam w tym momencie o Nowackim. Nie mogłam się zdecydować, czy Kinsey ma rację.
4. Potem po prostu się zdenerwowałam. Pomyślałam, że to jest nieprawdopodobne, aby tak kłamać. Tak nie kłamią nawet politycy. To jest przecież także moja „Polityka”. Passent, Pietkiewicz, Baczyński, Pietrasik… tyle lat. I się bardzo zdenerwowałam. Nowacki pisze: „To cztery upojne dni i noce w paryskim hotelu”. Nowacki nie przeczytał tej książki. Nie mógł. To jest kulminacyjna scena. Oni spędzili jedną, jedyną noc w (***) gwiazdkowym hotelu, który Nowacki dla „proli” podniósł do „najdroższego hotelu w mieście”. To kłamstwo jest jak rzygowiny Super Mario z Game Boya. Po prostu przez 4 życia Super Mario wymiotuje. Nie cztery noce. Cztery dni. I zrobiło mi się przykro. Strasznie. Najbardziej było mi przykro, że nazywam się Katarzyna Nowacka. To samo nazwisko co ten DN. Nick „DNO”. Taki mu wymyśliłam, gdyby nie wiedział co to „nick” Mam nadzieję, że Wiśniewski nie ma czasu, aby czytać takie wymioty jak te Nowackiego vel DNO. I że mi wybaczy, że nazywam się tak samo. Bo „S@motność…” Wiśniewskiego jest dla mnie… jak… Szkoda pisać… Wy i tak tego nie opublikujecie, bo Nowacki jest na waszej wierszówce… Z wyrazami szacunku dla Wiśniewskiego
(e-maiclass="underline"
Ten tekst był prawdopodobnie pisany w złości. Nie zgadzam się z jego agresywnością. Dariusz Nowacki odebrał moją książkę na swój sposób. I miał do tego prawo. „Pogardliwość” tonu w recenzjach i krytykach to często zwykły zabieg „warsztatowy” dziennikarzy, mający wywołać reakcję czytelników. W tym wypadku zadziałał znakomicie.
Wrażliwość Jakuba, obok mądrości, chyba najbardziej porusza czytelników. Ale ta wrażliwość jest kosmiczna. Pozaziemska. To taka wymarzona, szczególnie przez kobiety, wrażliwość. Wyczekiwana:
Dziękuję za „S@motność w Sieci”, teraz wiem, że czekam na Jakuba w moim poplątanym życiu…
Ania
(e-maiclass="underline"
Wrażliwość o nieskazitelnej strukturze kryształu, czysta aż do granicy nieprawdy. Absolutna sterylność poza salą operacyjną zabija, o czym wiedzą najlepiej immunolodzy. Jakub jako mężczyzna fascynuje głównie wrażliwością. Wiele kobiet po przeczytaniu „Samotności…” zaczyna inaczej przyglądać się swoim związkom i dochodzi do wniosku, że to, iż jakiś facet krząta się po domu, wcale nie znaczy, że to właśnie ON. Matki bardzo chciałyby mieć takiego mężczyznę jako męża dla swoich córek, a gdyby córki nie chciały, to same chętnie „zgarnęłyby” go dla siebie:
Wielce Szanowny Panie Autorze:
Czy jest Pan tak aż tak wrażliwy czy tylko aż tak cyniczny!? (i tak w obu przypadkach chciałabym Pana poznać osobiście).
Wydał Pan na świat Jakuba i czeka Pan sobie pewnie teraz, śmiejąc się w duchu, na jego beatyfikację, prawda?
Czy Pan wie, że Pana Jakub bardziej rozkochuje w sobie teściowe niż ich córki? I na dodatek po „S@motności…” bardziej uważnie (czytaj: bardziej krytyczniej) przypatrują się swoim aktualnym zięciom. Często chciałyby ich także wymienić na takich Jakubów, gdyby oczywiście udało się go Panu, znawcy genetyki, najpierw sklonować.
Jakubem urzeka Pan kobiety. Także mnie Pan urzekł (chociaż wiem, że to podstęp z Pana strony!). Ale to nie jest fajne urzeczenie. Żadne urzeczenie fałszem nie jest fajne.
Myślę, że wprowadza Pan swoją książką niepokój w wiele związków. Dyskutowałam o tym ostatnio z moją koleżanką (czytała Pana książkę 4 razy w ciągu ostatnich 6 miesięcy). Ona ma lub teraz już raczej miała spokojny związek z pewnym mężczyzną. Od „S@motności w Sieci” nie jest to już spokojny związek. Ona chce tego faceta normalnie „zjakubizować”. Nie zauważyła biedaczka, że takich Jakubów nie ma w realu. Moje tłumaczenia na nic się nie zdają.
Czy Pan wie, że ona odczuwa autentycznie obsesyjną zazdrość wobec Pana żony?!