Ale prócz tego, że „S@motność…” otwiera oczy, uzmysławia, jak nieosiągalna bywa prawdziwa miłość, jak trudno znaleźć „drugą połówkę”, a znalezienie jej jak wielką jest kwestią przypadku.
Nieraz zastanawiałam się nad tym, jak bardzo ograniczeni jesteśmy w swoich środowiskach, być może bez możliwości poznania swojej miłości – choćby z powodów geograficznych. Zamknięci w swoim zbiorze A, bez dostępu do zbioru B. Może właśnie gdzieś tam jest „ktoś”, albo może niedaleko… I nigdy się o tym nie dowiemy…
Wydawałoby się, że książka zrobiła tak ogromne wrażenie na kobietach, istotach domyślnie już ustawionych na poszukiwanie idealnej miłości, tęskniących, zagubionych, chyba intensywniej czujących…
I cóż za zaskoczenie (a może nie), że „S@motność…” polecił mi 100% mężczyzna. To właśnie jego rekomendacje zachęciły mnie do sięgnięcia po tę książkę. Przychodził z egzemplarzem, otwierał go i czytał pojedyncze zdania, przeplatając je z chwilami ciszy, jakby dając mi czas na refleksję i zastanowienie, czy warto wylewać nad nimi łzy…
No i wylewam, może nawet najbardziej nad samą sobą…
Nie przeczę, prócz fascynacji odczuwam ogromny smutek.
Fascynacji – ponieważ z nabożnym podziwem patrzę na ludzi znających tak dobrze ludzką psychikę (nie tylko kobiecą – o czym w każdej recenzji Pańskiej książki jest napisane), umiejących na dodatek ująć tę znajomość w słowa. Bo przecież bycie mężczyzną nie jest jednoznaczne ze znajomością męskiej psychiki. Jestem kobietą i nie wiem wielu rzeczy o kobietach, czasem nie wiem nawet o sobie…
Smutek – bo przeraża mnie emocjonalna płytkość mojego życia… A może tylko mi się wydaje ono płytkie…
Danka Żambo (e-maiclass="underline"
Czytam Twoją książkę, tę o sieci. Byłam ciekawa, czy jednak przypadkiem nie jesteś kobietą. To raczej spory komplement.
Hanka
(e-maiclass="underline"
Mam dwadzieścia pięć lat, jestem kobietą. Kobietą, która dzięki Pana książkom zauważyła, że nią jest. Pisze Pan z taką wrażliwością, smakiem i znajomością kobiecego ciała i umysłu. Odkrywa Pan tajemnice kobiet – z wdziękiem, bez pruderii i za to chyba najbardziej Pana cenię. Teraz potrafię inaczej patrzeć na pewne sprawy. Dostrzegam rzeczy, które wcześniej były dla mnie nieistotne np.: jak smakuje skóra mężczyzny, jakie ma opuszki palców, kiedy dotyka mojej szyi, jaki kształt mają moje źrenice, kiedy na telefonie widnieje kolejna wiadomość od niego…
Zrozumiałam, jakie bogactwo posiada mały, kobiecy wszechświat.
Dziękuję Opatrzności, że urodziłam się kobietą, że mam „zespoły napięć” i że być może kiedyś będzie mi dane spotkać „Jakuba”…
Dziękuję Panu, że podzielił się Pan ze mną swoją wrażliwością.
Z poważaniem
Agnieszka
(e-maiclass="underline"
Nie wszyscy się jednak z tym zgadzają:
Jestem tłumaczem – to tłumaczy wrażliwość na słowo pisane. Przeczytałam pana „S@motność…”, przepłakałam pół nocy.
Ciągle jeszcze mi się nie podoba, uważam, że kobiety są w niej potraktowane płasko, brutalnie i przedmiotowo. Epatuje pan siedmioma tysiącami nieszczęść przytrafiających się Kubie i jego najbliższym.
Seksizm wychodzi z tej książki wszystkimi szwami.
Ale chyba do niej wrócę.
Tylko dorosnę i wtedy wrócę – obiecuję.
Magda Zinserling
(e-maiclass="underline"
Kupiłem Pana książkę „S@motność w Sieci” po obejrzeniu programu Małgorzaty Domagalik. Skusiło mnie głównie to, że zareklamowano tam Pana jako znawcę kobiecej psychiki. Ja od lat rzucam się na teksty, które mogą sprawić, że poznam kobiety lepiej. Może już dużo takich tekstów przeczytałem albo moje własne obserwacje są bogate – w każdym razie niewiele się z Pańskiej książki o kobietach dowiedziałem.
Andrzej Stolarczyk, Warszawa (e-maiclass="underline"
Przez tę wrażliwość Jakuba – przez wielu, jak widać, rozpoznawana, jako zdecydowanie kobieca – często chyba nie dostrzega się, a jeśli dostrzega, to natychmiast skrzętnie wybacza, że jest w tej postaci duża doza egocentryzmu. Jakub wbrew pozorom nie jest mężczyzną gotowym wielbić ziemię, po której stąpają jego kobiety. Opuszcza Jennifer, bo – oczywiście z wrażliwości – nie chciałby jej zranić perspektywą życia z nim w Polsce, nie walczy o nią, bo -z wrażliwości, jakżeby inaczej – nie chciałby zranić uczuć jej męża. Gdyby dokonać wiwisekcji tej postaci, można dojść do wniosku, że Jakub to unikający konfrontacji z życiem hiperwrażliwy „softie”, który nie potrafiąc zabliźnić własnych ran, zadaje je innym, a cały świat jest przy tym święcie przekonany o tym, że jest całkowicie usprawiedliwiony, bo to „przecież z wrażliwości”.
„S@motność w Sieci” jest erotykiem. Niewątpliwie. Nie może być inaczej w opowieści o miłości. Także w opowieści o miłości wirtualnej. Erotyka dla mnie to głównie pragnienie dotyku i dotyk. To, ze tak rozumiana erotyka jest elementem miłości, pisali i greccy klasycy, i Freud. Od mitologii do psychoanalizy upłynęło ponad dwa tysiące lat. Nie uważam, że całe cywilizacje mogą żyć w błędzie przez dwa tysiąclecia. Usunięcie erotyki z takiej opowieści byłoby zabiegiem takim, jak ubranie „pod szyję” aktorów filmu pornograficznego. Nie oglądałem wielu filmów pornograficznych, ale zakładam, że takich filmów nie ma. Pozwolę sobie nie zgodzić się jednakże z Piotrem Bratkowskim, który w swojej recenzji w „Gazecie Wyborczej” (wrzesień 2001) napisał, że – cytuję – „książka ociera się o pornografię”. W żadnej ze scen, które opisuję w „Samotności…” nie ma, moim zdaniem, pornografii. Jest erotyka, która nie musi odpowiadać wszystkim.
Gdyby tak więcej środków poetyckich, gdyby tak piękniejszy język.
Czy Pan idzie w kierunku dramatu czy noweli? Mówi Pan o reportażu… hm – być może, choć nie jestem do końca pewien.
Opowieść „jest w porządku”, lubię erotyzm, ale gdyby tak Pan zadbał o jego bardziej wysublimowane nagromadzanie, niechby tam były róże, soczyście czerwone, nim będzie „penis w ustach”.
Eskalacja napięcia – tak, nad tym bym też popracował.
To wszystko tak na świeżo, w pięć minut po skończeniu lektury Pańskiej książki.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam
Arkadiusz
(e-maiclass="underline"
Jest cielesność, czasami nagość, natomiast nie ma pornografii:
„S@motność…” jest niezwykłą przygodą, która dotyka delikatnie duszy. Uczy i pozwala zrozumieć człowieka. Jedna z niewielu książek, gdzie erotyka naprawdę jest erotyką, bez profanacji kobiecości i męskości. Historie, które opowiada Pan Janusz, są ciekawe, szokujące, a jednocześnie pełne smutku. Temat, styl i forma, analiza sięgająca głębiej niż do damskich majtek, sprawia, że książkę czyta się jednym tchem i prosi o więcej.