Ewa
(e-maiclass="underline"
Szanowny Panie Januszu Leonie Wiśniewski,
Zauważył Pan, że jest pewna analogia pomiędzy przekładaniem kartek czytanej książki a pieszczotami kochanków? Czuły kochanek, zanim dotknie wrażliwych części ciała kochanki, ślini palec, jak wtedy, kiedy skończywszy czytać tekst na stronie 36 zwilżonym palcem zagina się jej róg, odkrywając kolejną.
Przeczytałam: „Wszystkie genialne pomysły biorą się z najprostszych podstawowych potrzeb”. Przeczytałam, przypadkowo, na stronie 39. Gdybym otworzyła tę książkę na stronie 22 lub 122, też znalazłabym wzruszenie, albo myśl, dla której warto by było napisać kolejną książkę. Pan mógłby napisać. Podejrzewam, że wraz z szelestem przekładanych kolejno kartek „S@motności…” mężczyźni sypiający ze swoimi kobietami chcieli zmieniać swoje inicjały przynajmniej na jedną noc, nieświadomi, że zawdzięczają to bohaterowi Pana książki. Ten koktajl erotyzmu z najbardziej wyuzdanych obszarów pożądania i delikatność, którą trudno przypisać komuś, kto nie ma anielskiej natury, prawie perwersyjne wyrachowanie, balans tego co duchowe i fizyczne, wprost fizjologiczne sprawia, że chce się sączyć Pańską książkę baaaaardzo wąską słomką. Dozować. Tak, żeby starczyło na dłużej i mimo często powtarzających się słów uważanych za wstydliwe nie znalazłam tu ani śladu wulgaryzmu. Raczej lubieżną, rozlubieżoną odwagę nazywania miejsc i odczuć po imieniu i za tę odwagę też podziwiam. Uważam, że piękni są tylko ludzie odważni.
Otwieram tak na chybił trafił kolejne kartki i przypominam sobie fabułę, którą czytałam półtora roku temu (?)… tak, mniej więcej tyle czasu minęło. Szukam nieprzyzwoitości. To tak fajnie czasem samemu być nieprzyzwoitym, szukam i szukam i szczerze stwierdzam, że w każdym zakamarku, w każdej historii, a nawet z prawie każdej strony patrzą szeroko otwarte oczy pożądania, pragnienia ciepła i bliskości, ale nie tylko… jest tu jeszcze czułość aksamitna, gładka jak skóra w pachwinie, jak słowa w niżej zamieszczonym wierszu Jonasza Kofty, ale pornografii nie znajduję. Jeśli jeszcze kiedyś wpadnie Pan na jakiś „genialny pomysł z najprostszej potrzeby” i napisze kolejną książkę do szuflady, to proszę mnie tam położyć obok, w szufladzie Pańskiego biurka. Przedtem może mnie Pan rozebrać…
CZUŁOŚĆ
Nie chcę cię dotknąć
Boję się
Boję się twego bólu
Chcę ci zostawić twą samotność
A swą obecność zmienić w czułość
Jesteśmy inni
Każde z nas
Ma swoje tajemnice ciemne
Kolczasty
Dziki
Suchy chwast
Nadzieje nadaremne
Spotkali się
Któryś tam raz
Śpiąca królewna ze ślepym królem
Chcę dać ci to
Co mogę dać
Czule
Czulej
Najczulej
Jonasz Kofta
Ilona
(e-maiclass="underline"
Pornografia jest dla mnie antytezą pożądania. Jest tragikomicznym spektaklem, w trakcie którego nigdy nie przyszłaby mi do głowy myśl, że jest to przedstawienie o pragnieniu lub pożądaniu. Więcej „pragnienia” ma w sobie obraz ryzykującego przejechanie jeża biegnącego wiosną przez asfaltową drogę do swojej samiczki. Dlatego Ilona ma rację i dlatego też nigdy nie zgodzę się z oskarżaniem mnie nawet tylko o „ocieranie się o pornografię”.
Postać Jakuba, głównego bohatera, to według wielu nikt inny, tylko sam Janusz Leon Wiśniewski:
Pana powieść trafiła mi w ręce przypadkowo wczoraj rano. Żałuję, że tak późno… Cale dwa lata za późno! Skończyłam ją czytać dzisiaj w nocy. Uważam, że jest absolutnie genialna! Niewiele jest książek, które zawierają tak skondensowaną dawkę tak różnych emocji. Ale jedno mnie rozczarowało. Koniec. „Pana” koniec nie daje nadziei…
Nie daje nadziei „prawie-śmierć” tak idealnego mężczyzny, jakim jest Jakub. Ale z kolei miłość NIEJ i NIEGO nie robiłaby takiego wrażenia, gdyby koniec był choć troszkę prozaiczny.
Mam pytanie. Czy historia Jakuba jest w jakiejś części Pana historią? Czy jego ścieżki krzyżują się z Pana ścieżkami? I czy odczuwał Pan smutek, gdy się rozchodziły?
O takim smutku pisał Pan w „S@motności…” na str. 237. Przepraszam, jeśli pytanie jest zbyt osobiste, ale nie mogłam się oprzeć. Wiadomość zamieszczona na Pana stronie, a mianowicie to, ze pisał Pan post-epilog na stacji Berlin Lichtenberg o północy w swoje urodziny, sugeruje, że Jakub ma w sobie trochę Janusza Wiśniewskiego… Czy jest to w jakimś stopniu powieść autobiograficzna? I jeszcze jedno. Jak historia Jakuba się kończy? Czy taki Anioł rzeczywiście traci życie, skacząc pod pociąg?
„Przecież Anioły nie umierają…”.
(e-maiclass="underline"
To najdotkliwsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam, najdelikatniejsza. Podziwiam afrodyzjak – Pańską erudycję i to, że powiedział Pan, że „tylko bywa szczęśliwy”, powoduje, iż myślę, że dużo z tej historii było udziałem Pańskiego Serca, Rozumu i Testosteronu.
PS Kobiety, które Pana spotkały, miały dużo szczęścia…
Agnieszka
(e-maiclass="underline"
Pan, to on? Prawda? Tak, nie wymyśliłby pan tego, żadna kobieta nie wymarzyłaby sobie takiego mężczyzny. Czuje go każdym zmysłem, to niesamowite, przy nim nie ma nocy, czasu, przestrzeni, ludzi. Są tylko uczucia, zmysły, czasem myśli nieskładne wyszarpane z resztek świadomości.
PS Proszę nie zostawiać mnie bez odpowiedzi, zabrał mi pan sen, a ja potrzebuję śnić.
(e-maiclass="underline" maja 1981 @poczta.
Dzień dobry! Czuję, że maile sypią się tonami bitów… Ja wczoraj dostałam kilkanaście smsów, wszystkie o tej samej treści: „ta okropna Domagalik, dlaczego ona się go tak czepia?! Ta wstrętna Szapołowska, jak go bezczelnie podrywała!”. Dyskusje nie ustają do dziś. Mnie zastanawia tylko jedno, czy rzeczywiście tyle kobiet chciałoby przeżyć z Panem romans a la S @motność. I jak się Pan w tym odnajduje. Większość czytelniczek utożsamia postać Jakuba z Panem (trudno się dziwić, jak się wczoraj posłuchało Pana wypowiedzi…) i stąd to całe uwielbienie. Co na to żona?:-). Chciałabym się kiedyś dowiedzieć, czy rzeczywiście jest Pan bardziej pożeraczem serc niewieścich, czy mężem i ojcem. Albo jedno i drugie. Ale to już odpowiedź na pytanie z poziomu intymności dla Pana nieprzekraczalnego, prawda?:-)
Pozdrawiam serdecznie
Magda (e-maiclass="underline" do wiadomości – JLW)
PS Lepiej panu bez wąsów… M.
Temat: Odnośnie niebezpiecznej zmysłowości… i nie tylko…
Szanowny Panie Januszu,
Pewnie czytelnicy w mailach do Pana wielokrotnie podkreślali, że opisał Pan ich samotność, ich miłość, ich przeżycia, ich tragedie, że dla wielu z nich ta książka jest jak lustro…
Nie wiem, czy tak w istocie było, jeśli mam rację, to Pan już wie, że to nie jest „tylko” Pana Samotność, ale i setek innych osób, które musiały, bądź nadal muszą zasypiać i budzić się z tym najgorszym na świecie uczuciem… ale przecież Pan to wiedział…
Nie wiem, co na temat Pańskiej książki wypisywali recenzenci, nie obchodzi mnie to… nigdy nie czytam recenzji przed zapoznaniem się z książką, a i po tym… też raczej nie. Uważam, że książkę, film, muzykę trzeba poczuć samemu, tylko wtedy wiemy, czy były warte czasu, jaki nań spędziliśmy.