Выбрать главу

„Dlaczego wszyscy mnie zostawiają?? Dlaczego?!…”.

Po nim płacze najdłużej…

Nie mogę tego pojąć… jedno zdanie, dla niektórych nic nieznaczące, a na niej robi tak ogromne wrażenie.

Może Pan jest w stanie jej pomóc. Ta książka bardzo na nią wpłynęła. Zawsze była wrażliwa na ludzkie cierpienia i nieszczęścia…

Ja nie mogę sobie już dać rady. Byłbym ogromnie wdzięczny, gdyby napisał jej Pan parę słów od siebie…

Z góry dziękuję i pozdrawiam

Marek G. (e-maiclass="underline" do wiadomości – JLW)

Zacieranie się fikcji literackiej i rzeczywistości towarzyszy tej książce do dzisiaj. Nieraz przyjmuje to niezwykle formy. Na stronie 46 „S@motności…” zacytowałem – tylko jeden raz – adres e-mailowy ( Jakub@epost.de) głównego bohatera. Najpierw byt to zupełnie fikcyjny, nieistniejący adres, potem, we wrześniu 2001 założyłem go na serwerze Deutsche Post. Dotychczas go utrzymuję. Od momentu wydania książki do dnia dzisiejszego (18.07.2003) przyszło na ten adres 356 listów elektronicznych! Duża część z nich to próba rozmowy z bohaterem książki w postaci opisów, często bardzo intymnych, własnych odczuć przy czytaniu książki. W wielu z nich pojawiał się temat samotności. To że adresat jest wirtualny, często nie odgrywało wielkiej roli.

Zawsze miałam przyjaciół, ale tylko w jedną stronę. Tak naprawdę Oni mieli mnie, ale ja ich nie. Zawsze czułam się samotna (chyba tak jak Ty), ale nigdy nie płakałam publicznie z tego powodu. Teraz, mimo że mam męża, super ludzi, w pracy także często czuję się samotna wśród tłumu. Ale przecież tak naprawdę wcale nie chodzi o samotność. Tak naprawdę chodzi o to, by podnieść się, wstać i żyć. PO PROSTU ŻYĆ.

PS Tak naprawdę nie wiem, gdzie trafi moja wiadomość, ale czy ma to znaczenie!? Najważniejsze, Jakubku, że żyjesz w moim umyśle.

(e-maiclass="underline" dzieciaszek75@interia.pl)

Jednakże większość z nich to zwykła próba ustalenia, czy Jakub istnieje. Z nadzieją, że tak jest w rzeczywistości.

Istniejesz, prawda?

(e-maiclass="underline" shivabian@hotmail.com)

Nie, Jakub nie istnieje.

Jest zbyt nieprawdopodobny, aby mógł istnieć poza stronami tej książki. Gdy czyta się o nim, powstaje w wyobraźni obraz wymarzonego mężczyzny. Szczególnie gdy widzi się ten obraz niezbyt wyraźnie, zamazany łzami, tuż po przeczytaniu ostatniej strony książki. Czuje się wtedy rodzaj więzi z kimś naprawdę dobrym, szlachetnym i tak pokaleczonym przez los, że chce mu się pomóc.

Zapewne mnóstwo kobiet utożsamia Pana z głównym bohaterem, a jeśli tak jest – to dostaje Pan sporo miłosnych wyznań. Jakub jest osobą, której chce się wynagrodzić poniesione straty, chce się przytulić i zapewnić, że choć tak ogromna jak jego wrażliwość niesie ze sobą cierpienie, ale i dostarcza wzruszeń, pozwala na doświadczanie takich uczuć, które nie są dane innym, „twardo stąpającym po ziemi” osobom. Jakub wzbudza uczucia wręcz macierzyńskie…

Czy Pan to robi świadomie, czy naprawdę… Trudno uwierzyć, że to nie manipulacja uczuciami czytelnika – ale i ja jestem oczarowana Pana stylem – bowiem Pan – nawet Pański sposób pisania przykuwa uwagę -jakby każde krótkie, mocne zdanie było na wagę złota.

Jeszcze chwila i sama się rozpłynę jak jakaś nastolatka:-)

Pozdrawiam serdecznie

Ania (e-maiclass="underline" julil9@poczta.onet.pl)

Witam Pana

Dziękuję Panu bardzo za tę historię miłości cudownej, ale z góry skazanej na porażkę. Proszę tylko o odpowiedź na jedno pytanie: Czy ta historia jest tylko niesamowitym wytworem Pańskiej wyobraźni?

Pewnie pomyśli Pan, że to banalne i naiwne, ale modlę się wieczorami za Jakuba. Myślę o nim z przerażającą intensywnością w bezsenne noce, gdy przez uśpiony Kraków pędzą nocne pociągi. Ich gwizd dociera do najmniejszych komórek mojego mózgu, a Jakub w takich momentach stoi znów na rampie…

Pozdrawiam

JL (e-maiclass="underline" joanek@poczta.fm)

Ta empatia, a miejscami nawet autentyczna litość, zaburza postrzeganie. Gdyby osuszyć te łzy, odczekać jakiś czas, nabrać dystansu i spojrzeć dokładnie, to zauważy się na obrazie Jakuba wyraźne szwy, łączące kawałki, z których ułożyłem tę postać.

Bo obraz Jakuba w „S@motności w Sieci” to nic innego jak złożone w pewną całość puzzle.

Wyciąłem fragmenty biografii kilku mężczyzn (z moją własną), nałożyłem je na tło, które pobrałem z mojego naukowo-intelektualnego świata (tak naprawdę tylko taki świat znam na tyle, aby mógł być przekonujący w opisie), kolory wzmocniłem swoimi wyobrażeniami o mężczyźnie, jakim chciałbym być, i to wszystko złożyłem w całość. Na dodatek składałem to „na Cohenie, Mozarcie, Beethovenie i Bachu”, ucząc się – po raz kolejny w moim życiu – na pamięć wierszy Wojaczka („zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej”), Poświatowskiej („i nie umiem ani pisać ani kochać”) i Leśmiana („modlę się o twojego nieśmiertelność ciała”). W rezultacie w tym metafizycznym stanie uniesienia wykreowałem Wertera z adresem e-mailowym i własną stroną internetową, o IQ upoważniającym go do członkostwa w elitarnym stowarzyszeniu MENSA i wrażliwości graniczącej z neurozą. Jakub to trochę perła wydobyta nożem z muszli. Takich mężczyzn można sobie wymarzyć, ale nie można ich dotknąć.

„S@motność…” budzi niepokój… roznieca świadomość tego, że nic nigdy nie jest tak, jak być powinno, że nie ma mężczyzny, który będzie potrafił zaspokoić wszystkie pragnienia i myśli, z którym każde dotknięcie będzie budziło zafascynowanie, z którym wszystko będzie inne… i nigdy nie dojdzie do znudzenia… chyba nie potrafię, może nie chcę napisać nic więcej… teraz wiem, że dużo mnie jest w „S@motności…”, że te wszystkie tęsknoty i pragnienia są też gdzieś w środku…

Maja (e-maiclass="underline" Majkal58@interia.pl)

Czytając epilog o 2-giej w nocy, z pasją rzuciłam nią o podłogę z głuchym okrzykiem: Żałuję, że przeczytałam!… Ten okrzyk był jakby przekornym błaganiem o to, aby Jakub mógł kochać dalej, aby ten cudowny, idealny mężczyzna istniał… Sama przeżywałam w podobny sposób pierwsze zetknięcie z ICQ, siecią i potęgą komunikacji z każdym i wszędzie. Była to więc dla mnie podróż w przeszłość, przez własne fascynacje, pasje i lęki. Nie miałam szczęścia przeżyć takiej miłości, jak bohaterka, ale wierzę, iż jest właśnie taka, jaką ją opisał autor. Każdy, kto czatuje, wie, iż jest w czacie coś nieuchwytnie uroczego i tajemniczego. To pomaga, dawkuje emocje, wzbudza podniecenie. Można się tym zachłysnąć… Autorowi nie mogę wybaczyć pewnej niekonsekwencji, a mianowicie spotkania ich obojga w pociągu i spotkania w Paryżu. Czy to możliwe, aby nie zapamiętał tej kobiety? Poza tym fascynująca opowieść dla wszystkich, którzy czują, doznają i pragną…