Выбрать главу

Obcy odpowiedział gestem, którego Jacob nie próbował nawet interpretować. — Jest wreszcie kwestia śmierci szympansa Jeffreya. Tak się składa, że ta część jest najprostsza. Bubbakub wiedział niemal wszystko na temat technologii Galaktów wykorzystywanych w Słonecznym Nurku, znał napędy, system komputerowy, układy łączności — wszystkie te aspekty, o których ziemscy uczeni nie mieli w ogóle pojęcia. Pilanin wzgardził wykładem doktora Keplera i pracował w stacji łączności laserowej, kiedy rozpadł się statek Jeffa, w znacznym stopniu sterowany zdalnie. Okoliczności te stanowią wyłącznie dowód pośredni, nie zaważyłby on w sądzie, ale nie ma to znaczenia, gdyż Pilanie posiadają przywilej eksterytorialności, i możemy go co najwyżej deportować. Kolejna sprawa, której trudno byłoby dowieść, to hipoteza, że Bubbakub zainstalował fałszywe wyprowadzenie w Kosmicznym Systemie Identyfikacyjnym, który ma bezpośrednie połączenie z Biblioteką w La Paz, co dało w efekcie błędny komunikat o tym, że LaRoque jest Nadzorowanym. Wydaje się jednak dość oczywiste, że tak właśnie uczynił. To był znakomity manewr. Skoro wszyscy byli pewni, że zrobił to LaRoque, nikt nie zadał sobie trudu, żeby dla pewności raz jeszcze sprawdzić dokładnie zapis telemetrii z nurkowania Jeffa. Teraz przypominani sobie chyba, że Jeff zaczął mieć kłopoty niemal dokładnie wtedy, gdy przełączył kamery na zbliżenie. Byłby to znakomity opóźniony zapłon, jeśli Bubbakub zastosował tę metodę. Zresztą i tak pewnie nigdy się tego nie dowiemy. Do tej pory telemetria pewnie zaginęła albo została zniszczona. — Jacob, Kulla prosi, żebyś przestał. Nie upokarzaj już więcej Pila Bubbakuba. To niczemu nie służy — melodyjnie odezwał się Fagin.

W drzwiach pojawiło się trzech uzbrojonych członków załogi. Spojrzeli wyczekująco na komendant deSilve. Helene dała im znak, żeby poczekali. — Jeszcze chwilę — powiedział Jacob. — Nie zajęliśmy się najważniejszą częścią, motywami Bubbakuba. Dlaczego ważny sofont, przedstawiciel poważanej instytucji galaktycznej, miałby posuwać się do kradzieży, oszustwa, napaści parapsychicznej i morderstwa? Trzeba zacząć od tego, że Bubbakub żywił osobistą niechęć zarówno do Jeffreya, jak i do LaRoque’a. Jeffrey budził w nim wstręt, należał przecież do gatunku, którego wspomaganie zaczęło się ledwie sto lat temu, a mimo to ośmielał się odszczekiwać. Złość Bubbakuba wzmagała jeszcze zarozumiałość Jeffa i jego przyjaźń z Kullą. Moim zdaniem jednak nienawidził tego, co szympansy reprezentowały przede wszystkim. Wraz z delfinami oznaczały one natychmiastowy awans dla nieokrzesanej, wulgarnej rasy ludzkiej. Pilanie musieli walczyć pół miliona lat, żeby znaleźć się tam, gdzie są teraz. Myślę, że Bubbakub miał ludziom za złe, że jest nam „łatwiej”. Co do LaRoque’a, cóż, powiedziałbym, że Bubbakub po prostu go nie lubił. Zbyt krzykliwy i agresywny, jak sądzę… LaRoque prychnął głośno z pogardą.

— Może też obraził się, kiedy LaRoque zasugerował, że naszymi opiekunami mogli kiedyś być Soranie… Śmietanka społeczności galaktycznej krzywo patrzy na gatunki, które porzucają swoich podopiecznych.

— Wszystko to są powody osobiste — zaprotestowała Helene. — Nie masz nic lepszego?

— Jacob — zaczął Fagin — proszę…

— Oczywiście, Bubbakub miał i inne powody — ciągnął Jacob. — Chciał zakończyć operację Słonecznego Nurka w sposób, który ośmieszyłby niezależne badania i podniósł pozycję Biblioteki. Miało to wyglądać tak, że on, Pilanin, zdołał nawiązać kontakt tam, gdzie nie udało się to ludziom. Uknuł więc scenariusz, w którym Słoneczny Nurek okazywał się operacją spartaczoną. Potem sfałszował raport z Biblioteki, żeby poprzeć swoje twierdzenia dotyczące Solariowców, i upewnił się, że nie będzie już więcej nurkowań. Najbardziej drażniło go chyba to, że Biblioteka nie potrafiła dostarczyć żadnych informacji. A największe kłopoty po powrocie do domu będzie miał za sfałszowanie raportu. Za to ukarzą go surowiej, niż gdyby sądzili go za zabicie Jeffa.

Bubbakub podniósł się powoli. Starannie przyczesał sierść, a potem złączył czteropalczaste dłonie.

— Bardzo jesteś sprytny — powiedział do Jacoba. — Ale szwankuje semantyka… za wysoko sięgasz. Za dużo budujesz na drobnostkach. Ludzie zawsze zostaną mali. Nie będę mówił już więcej w waszym zasranym ziemskim języku — mówiąc to zdjął zawieszony na szyi brzmieniacz i rzucił go obojętnie na stół.

— Przykro mi, Pilu Bubbakubie — powiedziała deSilva — ale wygląda na to, że będziemy musieli ograniczyć twoją swobodę do czasu, gdy dostaniemy z Ziemi dalsze instrukcje. Jacob oczekiwał, że Pilanin kiwnie głową albo wzruszy ramionami, ale obcy wykonał inny ruch, który wyrażał jednak tę samą obojętność. Bubbakub odwrócił się i sztywno wymaszerował za drzwi — mała, przysadzista, dumna postać prowadząca wielkich strażników. Helene deSilva ujęła spód „pamiątki po Letanich”. Ostrożnie, z namysłem zważyła ją w dłoniach. Potem jej usta zacisnęły się i z całej siły rzuciła nią w drzwi. — Morderca! — zaklęła.

— Dostałam niezłą lekcję — powiedziała powoli Martine.

Nigdy nie ufaj nikomu powyżej trzydziestu milionów…

Jacob stał oszołomiony. Euforia odpływała zbyt szybko. Podobnie jak narkotyk, pozostawiała za sobą pustkę — powrót do rzeczywistości, ale zarazem utratę poczucia jedności. Wkrótce zacznie się zastanawiać, czy postąpił słusznie rozgłaszając wszystko na raz, w jednym orgiastycznym popisie logiki dedukcyjnej. Uwaga Martine sprawiła, że podniósł wzrok.

— Nikomu? — spytał.

Fagin skierował Kullę do krzesła. Jacob podszedł do Kantena. — Przepraszam, Fagin — powiedział. — Powinienem był uprzedzić cię, przedyskutować to z tobą wcześniej. Ta sprawa może mieć… komplikacje, reperkusje, o których nie pomyślałem — podniósł rękę do czoła.

— Uwolniłeś to, co trzymałeś w ryzach, Jacob — zagwizdał cicho Fagin. — Nie rozumiem, czemu ostatnio byłeś tak powściągliwy w korzystaniu z własnych zdolności, w tym jednak przypadku sprawiedliwość domagała się użycia wszystkich sił. To prawdziwe szczęście, że ustąpiłeś. Nie przejmuj się zanadto tym, co się wydarzyło. Prawda była ważniejsza od szkód wyrządzonych przez zbytnią gorliwość albo przez posłużenie się metodami, które zbyt długo pozostawały w uśpieniu.

Jacob pragnął powiedzieć Faginowi, jak bardzo się mylił. Uwolnił coś więcej niż tylko zdolności. Uwolnił ukryte w nim mordercze siły, a teraz bał się, że przyniosły one więcej zła niż pożytku.

— Jak myślisz, co się stanie? — zapytał zmęczonym głosem. — Cóż, moim zdaniem ludzkość odkryje, że posiada potężnego wroga. Twój rząd będzie protestował. Jest bardzo ważne, w jaki sposób to zrobi, ale podstawowych faktów nic już nie zmieni. Pilanie oficjalnie wyprą się pożałowania godnych poczynań Bubbakuba. Są jednak drażliwi i pyszni, jeżeli wybaczysz mi bolesną, ale z konieczności niemiłą charakterystykę bratniej rasy rozumnej. Taki więc będzie jeden z rezultatów w tym ciągu wydarzeń. Nie martw się jednak nadmiernie. To nie ty to zrobiłeś. Ty tylko uzmysłowiłeś ludzkości niebezpieczeństwo. Ze szczenięcymi rasami zawsze tak było. — Ale dlaczego?

— Ustalenie tego jest właśnie jednym z celów mojego tu pobytu, wielce szanowny przyjacielu. Choć może to niewielka pociecha, zważ proszę, że jest wielu, którzy chcieliby, żeby ludzkość przetrwała. Niektórym z nas… bardzo na tym zależy.

20. Nowoczesna medycyna

Jacob docisnął gumowe zakończenie okularu czytnika wzoru siatkówki i po raz kolejny zobaczył niebieską plamkę, która tańczyła i migotała na czarnym tle. Czekając na trzeci obraz z tachistoskopu, próbował nie skupiać na niej wzroku i zignorować złudną obietnicę porozumienia.