Pomknął przed siebie, ale nie stracił cierpliwości. W razie potrzeby zamierzał krążyć tutaj przez większą część życia, szukając odpowiedniego momentu. Wydawało mu się, że strach przed śmiercią, a nawet lęk, iż odnajdzie Feliz martwą, stanowiły część na poły zapomnianego snu. Zawładnęły nim żywioły. Został zdominowany przez nieugiętą wolę, opanowany jednym wielkim pragnieniem.
Zawisł w powietrzu metr nad wodą. Wicher usiłował go pochwycić, tak jak przedtem Feliz, ale Nomura był na to przygotowany. Zręcznie odskoczył i wrócił, żeby dalej wypatrywać ukochanej — wrócił zarówno w przestrzeni, jak i w czasie — tak że prawie dwa tuziny jego wcześniejszych wcieleń przeszukiwały okolice wodospadu w przedziale kilku sekund, kiedy Feliz mogła jeszcze żyć.
Tom nie zwracał uwagi na swoje sobowtóry. Po prostu należały do faz, które już przebył albo będzie musiał przebyć.
TAM!
Minął go niewyraźny ciemny kształt. Spadał w morze na zatracenie. Nomura przekręcił regulator. Wiązka siłowa skoncentrowała się wokół drugiej maszyny. Jego chronocykl zawirował i został pociągnięty przez pojazd Feliz, gdyż nie był w stanie uwolnić tak wielkiej masy z objęć żywiołu.
Niewiele brakowało, a wpadliby do wody, lecz nadeszła pomoc. Dwa, trzy, cztery pojazdy wspólnym wysiłkiem uwolniły chronocykl Feliz. Zwisała bezwładnie w pasach bezpieczeństwa. Tom nie podleciał do niej od razu, lecz najpierw cofnął się w czasie o kilka chwil, wrócił i znowu cofnął, żeby uratować ją i siebie.
Kiedy wreszcie znaleźli się wśród wichrów i mgieł, a Feliz była wolna i znajdowała się w objęciach Toma, Nomura był gotów wypalić dziurę w niebie, aby dostać się na brzeg, gdzie mógłby jej udzielić pierwszej pomocy. Ale dziewczyna poruszyła się, otworzyła oczy i po długiej jak wieczność chwili uśmiechnęła się do swojego wybawcy. Wtedy Tom rozpłakał się ze szczęścia.
Za nimi ocean ryknął jak bestia, której wyrwano ofiarę.
Zachód słońca wieczorem, do którego Nomura przeniósł siebie i Feliz, również nie został przez nikogo zarejestrowany. Promienie słoneczne ozłociły całą ziemię i rozpaliły gigantyczny wodospad. Jego pieśń rozbrzmiewała pod gwiazdą wieczorną.
Feliz poprawiła poduszki, usiadła na łóżku i oświadczyła Everardowi:
— Jeżeli oskarży go pan o złamanie przepisów albo o jakieś inne męskie bzdury, które ma pan na myśli, ja także opuszczę wasz przeklęty Patrol!
— Och, nie! — Wysoki mężczyzna podniósł otwartą dłoń, jak gdyby chciał się osłonić przed atakiem. — Proszę, pani mnie źle zrozumiała. Chciałem tylko powiedzieć, że znaleźliśmy się w trochę niezręcznej sytuacji.
— Dlaczego? — zapytał Nomura, który siedział na krześle przy łóżku i trzymał Feliz za rękę. — Nikt mi tego nie zabronił, prawda? Wiem też, że agenci nie powinni, jeśli to możliwe, narażać życia, gdy Patrol ich potrzebuje. Czy nie wynika z tego także to, że warto ratować ich życie?
— Tak, oczywiście. — Everard zaczął chodzić po pokoju. Podłoga dudniła pod jego stopami głośniej niż huczał wodospad. — Nikt nie ma za złe sukcesów, nawet w organizacjach o bardziej surowej dyscyplinie niż nasza. Wierz mi, Tom, że inicjatywa, jaką dzisiaj wykazałeś, dobrze ci wróży na przyszłość. — Uśmiechnął się krzywo, gdyż trzymał w ustach fajkę. — Nasi zwierzchnicy wybaczą też. takiemu staremu żołnierzowi jak ja, że za szybko chciał się poddać. — Dodał ponuro: — Zbyt wielu naszym agentom nikt nie mógł pomóc. Widziałem to na własne oczy.
Zatrzymał się na środku pokoju, zwrócił do nich twarzą i oświadczył:
— Musimy jednak załatwić tę sprawę do końca. Chodzi o to, że środowisko Feliz nie zarejestrowało jej powrotu.
Dłonie Feliz i Toma zacisnęły się mocniej. Everard przywołał na usta uśmiech — blady, lecz mimo wszystko uśmiech — zanim powiedział:
— Nie bójcie się. Tom, niedawno zastanawiałeś się, dlaczego my, zwykli śmiertelnicy, nie śledzimy uważnie losów naszych kolegów. Czy teraz rozumiesz dlaczego? Feliz a Rach nie zameldowała się w swoim macierzystym biurze. Naturalnie mogła odwiedzić swój dawny dom, ale Patrol nigdy nie pyta, co agenci robią na urlopie. — Wciągnął powietrze do płuc i mówił dalej. — Jeśli zaś idzie o jej dalszą karierę, to gdyby zechciała się przenieść do innej centrali i zmienić nazwisko, każdy wyższy oficer mógłby to zatwierdzić. Na przykład ja. Patrol pozostawia swoim ludziom pewną swobodę działania. Nie mamy odwagi postępować inaczej.
Nomura zrozumiał i wzdrygnął się. Feliz przywołała go do rzeczywistości.
— Ale kim mogłabym zostać? — zastanowiła się głośno.
Tom w lot pojął aluzję i odparł na poły poważnie, na poły zaś ze śmiechem:
— A co byś powiedziała na panią Feliz Nomura?