– Przykro mi i szczerze żałuję, ale Purdy i ja jesteśmy bardzo zmęczeni. Mamy mnóstwo zajęć przez cały dzień, no i zmiana klimatu też zrobiła swoje.
– Musimy wypocząć przed ślubem Cleo – przyszła mu z pomocą Purdy.
– Tak, rozumiem, chcecie pobyć trochę sami – pokiwała głową Sabrina, nie kryjąc rozczarowania. – Cleo i Alex obiecali zostać do końca, więc całe mieszkanie macie tylko dla siebie. Trudno. W takim razie do zobaczenia na ślubie.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Z prawdziwą ulgą wyszli na dwór. Purdy wciągnęła głęboki haust letniego, wieczornego powietrza. W tym samym momencie Nat wypuścił jej dłoń.
Purdy poczuła się nieswojo. No cóż, nikt ich nie obserwował, po co więc udawać zakochaną parę…
– Poszukamy taksówki czy się przejdziemy? – zapytała chłodno. – To nie jest zbyt daleko.
Szli jakiś czas w milczeniu, niby razem, lecz tak naprawdę osobno.
Nat uznał, że ci zwariowani londyńczycy nie odróżniają dnia od nocy. Słońce już dawno zaszło, a życie na ulicach kwitło w najlepsze. Przechodnie, samochody, oświetlone witryny, hałaśliwe bary i restauracje…
Londyn i Mathison należą do dwóch kompletnie różnych światów, pomyślał.
Natomiast Purdy nie zajmowała się Londynem, tylko nadal kontemplowała ten niezwykły pocałunek sprzed kilku godzin. Wciąż nie pojmowała, jak mogło dojść do takiego wybuchu namiętności. Gdyby byli romantycznymi kochankami, to proszę bardzo, ale łączyła ich tylko przyjaźń! Nic się nie zgadzało. Nic, poza jednym: naprawdę świetnie odgrywali swoje role. Zakochana para, przyszli małżonkowie… Nie jest łatwo to zagrać, a jednak im się udawało, i to bez specjalnych kłopotów. Co tam, wszystko szło jak po maśle. Jakby urodzili się do tej roli…
– Jestem ci wdzięczna za to, co zrobiłeś – odezwała się.
– Czyli za co?
Za ten piekielny, namiętny, dziki pocałunek, odpowiedziała w myślach.
– Czy Cleo tobie również suszyła głowę?
– Suszyła głowę? Za co? – Był kompletnie zagubiony.
– Zamartwiała się, że jesteśmy zbyt mało czuli w stosunku do siebie. Przecież mamy niedługo się pobrać. Sądziłam, że kiedy byłam pod prysznicem, wspomniała ci o tym.
Więc to z tego właśnie powodu jej odpowiedź na pocałunek była tak… żywa? A on, naiwny, sądził, że…
Chciała tylko przekonać siostrę, że naprawdę są zaręczeni, nic więcej.
Czego jednak się spodziewał? Że Purdy rzuci mu się w ramiona? Ona, która jest śmiertelnie zakochana w Rossie?
– Cóż, sam miałem pewne wątpliwości. – Skoro Purdy znalazła sobie tak zgrabne wytłumaczenie, dlaczego miałby z niego nie skorzystać? – Wolałem podjąć pewne kroki, zanim Cleo naprawdę zacznie nas podejrzewać. Zdaje się, że poszło nam całkiem nieźle.
– O, tak. Dobrze znam swoją siostrę i wiem, że po tym przedstawieniu pozbyła się wszelkich wątpliwości.
Ponownie zapadła cisza. Rozmowa zamarła. Powoli! Ostrożnie! – huczało w głowie Purdy. Pamiętaj, tylko nie zrób z siebie idiotki. Pamiętaj o Kathryn. Pamiętaj o Rossie. Zapomnij o pocałunku. To tylko gra.
Mieszkanie wydawało się puste i obce. Pozostało im tylko wziąć prysznic i położyć się spać. Tak jak każdego wieczoru.
Purdy jednak wiedziała, że ten wieczór nie był jak poprzednie. Jeden pocałunek wszystko zmienił. Nie była w stanie położyć się do łóżka i czekać, aż Nat zrobi to samo. Do tej pory kładli się obok siebie jak przyjaciele, lecz teraz atmosfera się zagęściła.
Długo stała pod prysznicem, odwlekając nieuniknioną chwilę. Wreszcie włożyła koszulę nocną i szykowała się do opuszczenia łazienki. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze.
Skrzywiła się z dezaprobatą. Zwyczajna, szara dziewczyna, zwyczajna, bezkształtna koszula. Ot, takie nic. Ale czy nie o to właśnie chodziło?
Kłopot tylko w tym, że ta banalna koszula będzie jedyną barierą odgradzającą ją od Nata…
Stop! Dosyć tego. Pójdzie tam, położy się, zamknie oczy i zaśnie. Jak każdej nocy. Musi się tylko uspokoić.
Tylko jak to wykonać?
Nat już leżał, kiedy weszła do pokoju. Nie zapalając światła, położyła się na swojej części łóżka. Dziwne, ale nagle stało się jakby mniejsze.
Cicho przekręciła się na bok. Nat chyba już zasnął i starała się go nie obudzić.
Przekręciła się na drugą stronę. Później jeszcze raz i jeszcze raz.
Było jej to gorąco, to zimno.
Lepiej by było, gdyby zostali na przyjęciu.
Jednak wsłuchując się w spokojny, miarowy oddech Nata, powoli zrelaksowała się, powieki zaczęły opadać.
Prawie już spała, gdy nagle poczuła jakiś ciężar na brzuchu. Och, nie wystraszyła się, bo było to bardzo przyjemne doznanie.
To była ręka Nata. Po chwili cały się wtulił w Purdy, z lekka pochrapując.
Purdy zamruczała coś przez sen, odwróciła się w jego stronę i wczepiła się w niego jak kociak. Teraz dopiero mogła zasnąć na dobre.
Jednak po niedługim czasie otrzeźwił ją dotyk warg Nata na jej szyi. Półprzytomny, z przymkniętymi oczami, przesuwał swe usta niżej i niżej, wtulając się słodko w jej piersi i tam się zatrzymał.
Purdy jęknęła cichutko. Nie mając odwagi drgnąć, by nie zbudzić go ze snu, ponownie przymknęła powieki.
Zapadła w sen pełen marzeń.
Ostry, hałaśliwy dźwięk dobiegł ich uszu, w chwili kiedy Cleo otwierała bramę wejściową.
– Angus – wyjaśniła Purdy. – Ukochany piesek mamy. Całkowicie poza kontrolą.
Siostry ze swymi narzeczonymi przybyły z wizytą do rodziców.
Dzisiejszy dzień należał do bardzo udanych. Spędzili go w towarzystwie Williama i Daisy. Bliźniaki były tak urocze, że Purdy z wielkim żalem je żegnała.
Szczęśliwie Nat zdawał się nie pamiętać, co wydarzyło się w nocy. Zachowywał się jak każdego innego dnia, czyli spokojnie i uprzejmie. Purdy przyjęła to z ulgą.
Zresztą wraz z upływem czasu coraz bardziej nabierała pewności, że nocny incydent tylko jej się przyśnił. A może jednak nie? Wreszcie postanowiła, że nie będzie się w to wgłębiać. Marzenia senne mówią o naszych pragnieniach, które chcielibyśmy zrealizować na jawie. Więc czy jawa, czy sen, tak źle, a tak jeszcze gorzej.
Kiedy matka Purdy otworzyła drzwi, hałaśliwy terier wyskoczył za próg i z zapałem zaczął witać gości, kompletnie ignorując upomnienia swojej pani.
– Wszystko, co możemy zrobić, to przeczekać – odezwała się gospodyni. – Kiedyś wreszcie mu się znudzi.
Nat spojrzał na ujadające zwierzę.
– Cisza! – krzyknął stanowczo.
Zaskoczony pies przerwał na chwilę, zaraz jednak znów zaczął zajadle szczekać.
Nat pochylił się nad Angusem i spojrzał mu w oczy.
– Cisza! – powtórzył. O dziwo, tym razem terier zamilkł na dobre. – Dobry pies. A teraz siad!
Pies usiadł jak trusia, nasłuchując dalszych poleceń.
Efekt był piorunujący. Angus zyskał w rodzinie i wśród znajomych sławę kompletnie niereformowalnego stworzenia, lecz oto znalazł się jego pogromca. Nat pogłaskał go pieszczotliwie za uszami, a terier przyjaźnie zamachał ogonem.
– Dobry pies – powtórzył Nat. – Dobry pies.
– No, no! – zawołała z podziwem matka Purdy. – Wprost niesamowite. Angus poskromiony! Ten dzień przejdzie do historii. Proszę, wejdź do środka, Nat. Marisa nie może się doczekać, żeby cię poznać.
– Gratulacje! – szepnęła Cleo do Purdy. – Mama jest już kupiona. Jeśli Nat poradził sobie z jej ukochanym Angusem, to znaczy, że potrafi wszystko.
Kiedy wreszcie znaleźli się w środku, Cleo odezwała się ponownie.
– Wyobraźcie sobie, Nat zreperował okno w mojej łazience. To okno, za które nikt nie chciał się wziąć. – Z satysfakcją rozejrzała się po zebranych. – A on po prostu wszedł, pociągnął i okno otwiera się bez problemu. Nie wyobrażam sobie nawet, ile musiałabym się nasłuchać od Aleksa, zanim w ogóle by się za nie zabrał. – Cicho dodała, zwracając się do Purdy: – Zaczynam rozumieć, dlaczego Nat wydaje się taki atrakcyjny. Obserwowałam go na przyjęciu. To niesamowite, ale oczarował wszystkich. Przystojny, spokojny, dowcipny, bystry, uprzejmy… no i ten jego uśmiech!