Jeśli wykurzymy Jasona i Ree z domu, będziemy musieli przydzielić im funkcjonariuszy do całodobowej ochrony. Co znaczy, że mniej osób będzie aktywnie szukać Sandry Jones, a to oznacza, że nasze dochodzenie zwolni, kiedy decydujące znaczenie ma jego przyspieszenie. Ty to wiesz. Ja to wiem. Ale nie Jason Jones.
Miller zmarszczył brwi i musnął wąsy.
Sędzia Banyan kontynuowała D.D., ruszając przed siebie znacznie bardziej dziarsko. Możemy przygotować teraz wnioski i zaraz po lunchu dostarczyć do jej gabinetu. Dostaniemy nakazy na komputer, samochodów i psiakrew, dom zostanie uznany za miejsce popełnienia przestępstwa. Nieźle dokopiemy Panu Arktycznemu.
Chwileczkę, sądziłem, że właśnie powiedziałaś…
I będziemy mieć nadzieję przerwała mu zdecydowanie D.D. że kiedy Jason Jones będzie miał
do wyboru albo opuszczenie własnego domu, albo wyrażenie zgody na to, aby psycholog sądowy porozmawiał z jego dzieckiem, wybierze to drugie.
Zerknęła na zegarek. Było parę minut po dwunastej i jak na zawołanie zaburczało jej w brzuchu.
Przypomniała sobie poranną fantazję na temat baru "jesz ile chcesz" i poczuła się po prostu fatalnie.
Będziemy potrzebować większej ilości osób do wykonania nakazów dodała.
Zgadza się.
I będziemy musieli pomyśleć, jak rozszerzyć poszukiwania, nie alarmując na razie mediów.
Zgadza się.
Dotarli do jej samochodu. D.D. zatrzymała się, spojrzała Millerowi w oczy i ciężko westchnęła.
Ta sprawa śmierdzi oświadczyła.
Wiem odparł życzliwie jej towarzysz. Nie cieszysz się, że zadzwoniłem?
Rozdział 5
O jedenastej pięćdziesiąt dziewięć Jason w końcu pozbył się z domu ostatniego stróża prawa.
Najpierw wyszła pani sierżant, za nią detektyw prowadzący, technicy, a na końcu umundurowani funkcjonariusze. Pozostał tylko rzucający się w oczy detektyw w cywilu, w brązowym fordzie taurusie zaparkowanym przed domem. Jason widział go z okna w kuchni: funkcjonariusz siedział ze wzrokiem wbitym przed siebie i ziewał, ewentualnie popijał łykami kawę z Dunkin' Donuts.
Gdy minęła kolejna minuta, Jason odsunął się od okna. Dotarło do niego, że dom ma znowu cały dla siebie, i niemal się zachwiał pod ciężarem tego, co powinien teraz zrobić.
Ree wpatrywała się w niego tymi wielkimi brązowymi oczami, tak bardzo podobnymi do oczu swej matki.Lunch powiedział Jason, lekko zaskoczony chrypliwością swego głosu. Zjedzmy lunch.
Tatusiu, kupiłeś ciasteczka Oreo?
Nie.
Głośno westchnęła, ale i tak odwróciła się w stronę kuchni.
Może powinieneś zadzwonić do mamusi. Może jest gdzieś blisko sklepu, gdy szuka Pana Smitha, i mogłaby przynieść do domu ciasteczka. Może odparł Jason i jakoś udało mu się otworzyć lodówkę, choć mocno zaczęła mu drżeć ręka.
Przygotował lunch na autopilocie. Znalazł razowy chleb wyjął dwie kromki. Rozsmarował na nich masło orzechowe, a na nim dżem. Odliczył cztery marchewki, dorzucił kilka zielonych winogron. Ułożył
wszystko na talerzu w stokrotki, a kanapki starannie przeciął na ukos.
Ree paplała bez końca o wielkiej ucieczce Pana Smitha, o tym, że na pewno się spotkał z Piotrusiem Królikiem i że być może wrócą do domu razem z Alicją z Krainy Czarów. Ree była w tym wieku, kiedy z łatwością mieszały jej się fakty z fikcją. Święty Mikołaj był jak najbardziej prawdziwy, króliczek wielkanocny przyjaźnił się z dobrą wróżką i nie istniał powód, dla którego pies Clifford nie mógł się bawić razem z Panem Smithem.
Była nad wiek rozwiniętym dzieckiem. Pełna energii, wielkich nadziei i wybujałych żądań. Potrafiła dostać czterdziestopięciominutowego napadu złości dlatego, że nie miała skarpetek we właściwym odcieniu różu. A raz przez cały sobotni ranek nie chciała wyjść ze swojego pokoju, ponieważ była wściekła, że Sandra bez wcześniejszej z nią konsultacji kupiła do kuchni nowe zasłonki.
Jednak ani Sandra, ani Jason nie próbowali w niej tego zmieniać.
On patrzył na nią, Sandra patrzyła na nią i oboje widzieli dzieciństwo, którego nie miało żadne z nich. Widzieli niewinność, wiarę i ufność. Upajali się faktem, że ich córka tak często się do nich przytula. Żyli dla jej zaraźliwego śmiechu. I oboje, już na samym początku, zgodzili się co do tego, że Ree zawsze będzie na pierwszym miejscu. Że zrobią dla niej wszystko.
Wszystko.
Jason zerknął na nieoznaczony samochód policyjny zaparkowany przed domem i poczuł, jak jego dłoń zwija się natychmiast w pięść.
Jest ładna.
Pan Smith to chłopiec odparł automatycznie.
Nie Pan Smith. Ta pani z policji. Podobają mi się je włosy.
Jason skierował wzrok na córkę. Pobrudziła sobie buzię masłem orzechowym i dżemem. I ponownie patrzyła na niego tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami.
Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko rzekł łagodnie.
Ree odłożyła kanapkę na talerz.
Wiem, tatusiu odparła, ale już na niego nie patrzyła. Bez entuzjazmu zjadła dwa winogrona, po czym porozkładała resztę na talerzu wokół płatków stokrotki. Myślisz, że Panu Smithowi nic nie jest?
Koty mają dziewięć żyć.
Mamusie nie.
Nie wiedział, co powiedzieć. Próbował otworzyć usta, próbował rzec coś ogólnikowego i uspokajającego, jednak z jego ust nie wydostało się żadne słowo. Był boleśnie świadomy tego, że ręce znowu mu się trzęsą i że gdzieś głęboko w środku zrobiło mu się zimno, gdzieś, gdzie prawdopodobnie już nigdy nie będzie ciepło.
Jestem zmęczona, tatusiu oświadczyła Ree. Chcę się przespać.
Dobrze.
Udali się na górę.
Jason patrzył, jak Ree myje zęby. Zastanawiał się, czy tak właśnie robiła Sandy.
Przeczytał Ree dwie bajki, siedząc na skraju jej łóżka. Zastanawiał się, czy tak właśnie robiła Sandy.
Zaśpiewał jedną piosenkę, otulił kołdrą córeczkę i pocalował w policzek. Zastanawiał się, czy tak właśnie robiła Sandy.
Ruszył w stronę drzwi, wtedy jednak odezwała się Ree, zmuszając go do odwrócenia się. Miał ręce skrzyżowane na piersi, a zaciśnięte w pięści dłonie chował pod łokciami, aby Ree nie wiedziała ich drżenia.
Zostaniesz, tatusiu? Dopóki nie zasnę?
Dobrze.
Mamusia śpiewała mi Buchaj ogniem, magiczny smoku. Pamiętam, jak to śpiewała.
Dobrze.
Ree poruszyła się niespokojnie.
Myślisz, że już znalazła Pana Smitha? Myślisz, że wróci do domu?
Mam taką nadzieję.
W końcu znieruchomiała.
Tatusiu wyszeptała. Tatusiu, mam tajemnicę.
Wziął głęboki oddech i zmusił głos do tego, by miał lekkie brzmienie.
Naprawdę? Ponieważ istnieje Klauzula Tatusiowa?
Klauzula Tatusiowa?
Jasne, Klauzula Tatusiowa. Bez względu na to, jaka to tajemnica, wolno ci ją zdradzić tatusiowi.
Wtedy on również będzie to trzymał w tajemnicy.
Jesteś moim tatusiem.
Aha, i zapewniam cię, że w dochowywaniu tajemnic jestem naprawdę dobry.
Uśmiechnęła się do niego. A potem, jak nieodrodna córka swojej matki, przekręciła się na drugi bok i zamknęła oczy, nie mówiąc już ani jednego słowa.
Jason poczekał pięć minut, po czym wyszedł z pokoju i na drżących nogach zszedł na dół.
Trzymał to zdjęcie w kuchni, w szufladzie z różnościami, zaraz obok małej latarki, zielonego śrubokrętu, urodzinowych świeczek i pół tuzina zatyczek do wina, których i tak nigdy nie używali.
Sandra przekomarzała się z nim w kwestii tej małej fotki w taniej pozłacanej ramce.
Na litość boską, to tak, jakbyś ukrywał zdjęcie swojej szkolnej miłości. Postaw tę ramkę razem z innymi, Jason Ona jest dla ciebie jak rodzina. Mnie to nie przeszkadza.