Ale kobieta ze zdjęcia nie była krewną. Była stara miała osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt lat, nie pamiętał już dokładnie. Siedziała na fotelu bujanym, jej przypominająca ptaka postać niemal ginęła pod luźnymi, znoszonymi ubraniami: męską koszulą z granatowej flaneli, brązowymi sztruksami, prawie schowanymi pod starą wojskową kurtką. Kobieta uśmiechała się radośnie, tak jak to mają w zwyczaju starsi ludzie, jakby ona także skrywała tajemnicę, i ta jej tajemnica była lepsza od jego sekretu.
Kochał kiedyś jej uśmiech. Uwielbiał, jak się śmiała.
Nie była krewną, ale to jedyna osoba, która przez długi czas sprawiała, że czuł się bezpiecznie.
Teraz ściskał w dłoni jej zdjęcie. Przycisnął je do piersi niczym talizman i wtedy nogi ugięły się pod nim, i osunął się na podłogę w kuchni. Znowu zaczął się trząść. Najpierw dłonie, potem całe ręce i klatka piersiowa, od której drżenie przesunęło się w stronę ud, kolan, kostek, każdego małego palca u nóg.
Nie płakał. Nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
Ale trząsł się tak bardzo, jakby jego ciało miało się zaraz rozpaść, oddzielić się do kości, a kości rozlecieć się na tysiąc kawałków.
Niech to szlag, Sandy wyrzucił z siebie, opierając trzęsącą się głowę na drżących kolanach.
Wtedy uświadomił sobie, nieco poniewczasie, że lepiej będzie, jak zrobi coś z komputerem.
Dziesięć minut później zadzwonił telefon. Jason nie miał ochoty z nikim rozmawiać, ale pomyślał, trochę niemądrze, że to może Sandy dzwoni z… skądś… więc odebrał.
To nie była jego żona. W słuchawce rozbrzmiał męski głos:
Jesteś sam w domu?
Kto dzwoni?
Jest tam twoje dziecko?
Jason rozłączył się.
Telefon zadzwonił ponownie. Na wyświetlaczu pokazał się ten sam numer. Tym razem Jason pozwolił, żeby włączyła się automatyczna sekretarka. Ten sam męski głos oświadczył: Uznaję, że odpowiedź jest twierdząca. Ogród za domem, za pięć minut. Będziesz chciał ze mną porozmawiać. A potem się rozłączył.
Pieprz się powiedział Jason pustej kuchni. Może i było to głupie, ale lepiej się poczuł.
Poszedł na górę, zajrzał do Ree. Prawie cała przykryta była kołdrą i smacznie spała. Zerknął
automatycznie na miejsce, gdzie powinien spać skulony rudy Pan Smith. Nie było go tam i Jason znowu poczuł znajome ukłucie.
Niech to szlag, Sandy mruknął zmęczonym głosem, po czym poszedł po kurtkę i wyszedł
tylnymi drzwiami do ogrodu.
Dzwoniący okazał się młodszy, niż Jason się spodziewał. Miał jakieś dwadzieścia dwa, dwadzieścia trzy lata. Chudy i tyczkowaty młodzik, który jeszcze się nie zaokrąglił i pewnie nie zaokrągli aż do trzydziestki. Chłopak wspinał się akurat na drewniany parkan otaczający ogród Jasona.
Teraz ześlizgnął się z niego i zrobił kilka kroków, poruszając się niczym szczeniak goldena retrievera z oklapłymi jasnymi włosami i długimi kończynami. Zatrzymał się, kiedy tylko dostrzegł Jasona, po czym wytarł dłonie w dżinsy. Na dworze było zimno, a on miał na sobie jedynie biały T shirt z wyblakłym czarnym napisem. Żadnej kurtki. Jeśli marcowy chłód dawał mu się we znaki, nie pokazywał tego po sobie.
Gliniarz przed domem. Pewnie wiesz. Nie chciałem, żeby mnie widział odezwał się chłopak, jakby to wszystko wyjaśniało.
Jason zauważył, że na lewym nadgarstku ma zieloną gumkę recepturkę, którą pstryka tak, jakby to był nerwowy nawyk.
Kim jesteś?
Sąsiadem odparł chłopak. Mieszkam pięć domów dalej. Nazywam się Aidan Brewster. Nie mieliśmy okazji się poznać. Pstryk, pstryk, pstryk.
Jason nie odezwał się ani słowem.
Ja, eee, trzymam się na uboczu dodał chłopak, znowu takim tonem, jakby to wszystko wyjaśniało.
Jason milczał.
Zaginęła twoja żona oświadczył chłopak. Pstryk, pstryk.
Kto ci o tym powiedział? Wzruszył ramionami.
Nikt nie musiał. Gliny pytają w okolicy, szukając zaginionej kobiety. Detektyw biwakuje pod waszym domem, więc to musi być strefa zero. Ty tu jesteś. Twój dzieciak tu jest. A zatem zaginęła twoja żona. Chłopak zaczął ponownie pstrykać gumką, ale tym razem złapał się na tym i opuścił obie ręce.
Czego chcesz? zapytał Jason.
Zabiłeś ją?
Jason spojrzał na chłopaka. Czemu sądzisz, że ona nie żyje? Chłopak wzruszył ramionami. Tak się to dzieje. Zaczyna się od zaginionej białej kobiety, matki jednego, dwójki, trójki dzieci. Do akcji wkraczają media, organizuje się ekipy poszukiwawcze, przeczesuje okolicę. A potem, mniej więcej od tygodnia do trzech miesięcy później, ciało jest wydobywane z jeziora, lasu, wielkiej zamrażarki w garażu. Pewnie nie masz żadnych dużych, niebieskich, plastikowych beczek, co?
Jason pokręcił głową.
Piły łańcuchowe? Dołki pod grilla?
Mam dziecko. Nawet gdybym posiadał takie rzeczy, obecność małego dziecka ograniczyłaby mi pole manewru.
Chłopak ponownie wzruszył ramionami.
To raczej nie powstrzymywało innych facetów.
Wynoś się z mojego ogrodu.
Nie tak szybko. Muszę wiedzieć: zabiłeś żonę?
Dlaczego myślisz, że powiedziałbym ci o tym?
Wzruszył ramionami.
Nie wiem. Nie znamy się, ale pomyślałem, że zapytam. To dla mnie ważne.
Jason przyglądał mu się przez chwilę. A potem powiedział:
Nie zabiłem jej.
Okej. Ja też nie.
Znasz moją żonę?
Blondynka, duże brązowe oczy, taki nieco dziwny uśmiech?
Tak.
Nigdy jej osobiście nie poznałem, ale widziałem w waszym ogrodzie. Chłopak powrócił do pstrykania zieloną gumką.
Po co tu przyszedłeś? zapytał Jason.
Ponieważ nie zabiłem twojej żony powtórzył. Zerknął na zegarek. Ale mniej więcej za jedną do czterech godzin policja założy, że to zrobiłem.
Dlaczego miałaby to założyć?
Byłem już karany.
Zabiłeś kogoś?
Nie, ale to nie będzie miało znaczenia. Byłem karany i jak mówiłem, wiem, jak to działa. Zaginęła kobieta Policja zacznie od ludzi jej najbliższych, robiąc z ciebie pierwszą „osobę podejrzaną". Jednakże w dalszej kolejności sprawdzą wszystkich sąsiadów. Wtedy właśnie pojawię się ja druga „osoba podejrzana". No i czy jestem bardziej interesujący od ciebie? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, dlatego uznałem, że lepiej będzie, jak tu wpadnę.
Jason zmarszczył brwi.
Chcesz wiedzieć, czy skrzywdziłem swoją żonę, ponieważ wtedy ty miałbyś święty spokój?
To logiczne pytanie odparł neutralnym tonem. No dobrze, twierdzisz, że jej nie zabiłeś. A ja wiem, że to nie ja ją zabiłem, co prowadzi do kolejnego problemu.
To znaczy?
Nikt nam nie uwierzy. A im bardziej będziemy się zarzekać, że jesteśmy niewinni, tym mocniej się nas uczepią. Marnując cenny czas i środki na to, żeby nas zmusić do przyznania się do winy, zamiast próbując się dowiedzieć, co się naprawdę stało z twoją żoną.
Jason nie mógł nie przyznać mu racji. Dlatego właśnie przez cały ranek trzymał gębę na kłódkę.
Ponieważ był mężem, a mąż automatycznie stawał się osobą podejrzaną. A to znaczyło, że za każdym razem, kiedy coś mówi, policja nie doszukuje się w tym dowodu jego niewinności, lecz wskazówek mogących potwierdzić winę.
Dużo wiesz o tym, jak działa ten system powiedział do chłopaka.
Mylę się?
Prawdopodobnie nie.
Okej, więc zgodnie ze starym porzekadłem, że wróg twego wroga jest twoim przyjacielem, gliny to nasz wspólny wróg i teraz jesteśmy przyjaciółmi.
Nawet nie wiem, kim jesteś.
Nie ja odparł Jason.
Ale ona kręciła coś na boku? Jason wzruszył ramionami.
A nie jest tak, że to mąż zawsze dowiaduje się ostatni?