Выбрать главу

Zanim oni tu dotrą, moja córka zdąży się obudzić i nie będę już dostępny. Jeśli chce mnie pani przepytać, musi się to stać teraz, przez telefon. To najlepsze, co mogę zrobić.

D.D. wysoce w to wątpiła. To nie było najlepsze, co mógł zrobić, lecz najbardziej wygodne. Żona tego człowieka dwanaście godzin temu zniknęła, a on tak właśnie wyobrażał sobie współpracę?

Znaleźliśmy specjalistę, który porozmawia z Ree powiedziała.

Nie.

Ta kobieta to profesjonalistka specjalizująca się w przesłuchiwaniu dzieci. Poprowadzi tę rozmowę w sposób delikatny i tak, aby pańska córka przeżyła jak najmniej stresu.

Moja córka nic nie wie.

W takim razie rozmowa będzie krótka.

Nie odpowiedział od razu. D.D. wyczuwała w jego milczeniu mnóstwo kłębiących się emocji.

Czy pańska żona uciekła? zapytała nagle, próbując wziąć go z zaskoczenia. Poznała innego faceta, ruszyła w stronę granicy?

Nigdy nie zostawiłaby Ree.

Co oznacza, że mogła poznać innego faceta.

Nie wiem, pani sierżant. Większość wieczorów i nocy spędzam w pracy. Naprawdę nie wiem, co w tym czasie robi moja żona.

Nie wygląda mi to na szczęśliwe małżeństwo.

To zależy od punktu widzenia. Jest pani mężatką, pani sierżant?

A czemu pan pyta?

Ponieważ gdyby pani była, rozumiałaby pani, że małżeństwo przechodzi różne etapy. Moja żona i ja wychowujemy małe dziecko i jednocześnie oboje pracujemy. To nie jest etap miesiąca miodowego.

To ciężka praca.

D.D. chrząknęła, po czym ponownie zapadła cisza. Uznała za interesujący fakt, że użył czasu teraźniejszego wychowujemy małe dziecko nie potrafiła jednak zdecydować, czy powiedział to rozmyślnie, czy nie. Użył czasu teraźniejszego, ale nie imion żony i dziecka. Ciekawa postać z tego Jasona Jonesa.

Ma pan romans? To i tak wyjdzie na jaw.

Nie zdradziłem żony.

Ale ona zdradziła pana.

Nie mam na to dowodu.

Ale coś pan podejrzewał.

Pani sierżant, mógłbym nakryć ją w łóżku z innym mężczyzną, a i tak bym jej nie zabił.

Nie tego rodzaju człowiek?

Nie tego rodzaju małżeństwo.

Tym razem D.D. zamrugała oczami. Obracała te słowa w głowie, ale jakoś nie chciały się dobrze poukładać.

Jakiego rodzaju jest to małżeństwo?

Pełne szacunku. Sandra była bardzo młoda, kiedy wzięliśmy ślub. Gdyby odczuwała potrzebę, aby poukładać sobie coś w głowie, pozwoliłbym jej na to.

Jakież to z pana strony wyrozumiałe.

Nic nie powiedział.

W głowie D.D. pojawiła się pewna myśl.

Kazał jej pan podpisać intercyzę? Z jakimś paragrafem, że jeśli pana zdradzi, to w przypadku rozwodu niczego nie dostanie?

Nie ma żadnej intercyzy.

Naprawdę? Nie ma? Choć w banku jest tyle pieniędzy?

Te pieniądze pochodzą ze spadku. Nigdy się ich nie spodziewałem, zatem nieszczególnie bym się przejął, gdybym je stracił.

Och, błagam, dwa miliony dolarów…

Cztery. Musicie się postarać o lepsze raporty.

Cztery miliony dolarów…

A mimo to utrzymujemy się z dwóch i pół tysiąca miesięcznie. Pani sierżant, jak na razie nie zadała pani właściwego pytania.

A jak ono brzmi?

Nawet gdybym miał motyw, aby zrobić krzywdę żonie, dlaczego miałbym skrzywdzić Pana Smitha?

Słucham?

Czytała pani o Tedzie Bundym? Zamordował i okaleczył ponad trzydzieści kobiet, a jednak nie był

w stanie ukraść nieubezpieczonego samochodu, ponieważ uważał, że to by było okrutne. No dobrze, mąż, który zabija żonę zamiast wnieść pozew rozwodowy, to bez wątpienia psychopata. Jego potrzeby są najważniejsze. Żona jest dla niego praktycznie tylko przedmiotem ożywionym. Przeszkadza mu.

Pozbywając się jej, czuje się usprawiedliwiony.

D.D. milczała. Próbowała rozgryźć, czy właśnie usłyszała przyznanie się do winy.

Ale kot, pani sierżant? Pan Smith? Nawet gdybym uprzedmiotowił żonę na tyle, że uznałbym, iż lepiej mi będzie bez niej, co mi zrobił ten kot? Może mógłbym jakoś usprawiedliwić odebranie córce matki. Ale zrobienie krzywdy zwierzakowi córki byłoby po prostu okrutne.

W takim razie co się stało z pańską żoną, panie Jones?

Nie mam pojęcia.

Zniknęła już kiedyś?

Nigdy.

Czy zdarzyło się, że nie pojawiła się w umówionym miejscu, nie uprzedziwszy o tym telefonicznie?

Sandra jest bardzo sumienna. Proszę spytać o to w szkole, w której pracuje. Mówi, co zamierza zrobić, robi to, co mówi.

Czy w przeszłości bywała często w barach, dużo piła, a narkotyki? Sam pan przyznał, że nadal jest bardzo młoda.

Nie. Nie pijemy. Nie bierzemy narkotyków.

Lunatvkuje, zażywa jakieś lekarstwa?

Nie.

Udziela się towarzysko?

Prowadzimy niezwykle spokojne życie, pani sierżant. Priorytetem jest dla nas nasza córka.

Innymi słowy jesteście po prostu zwykłymi, niczym nie wyróżniającymi się ludźmi.

Najzwyklejszymi ze zwykłych.

Którzy, tak się akurat składa, że mieszkają w domu z wzmocnionymi oknami i stalowymi drzwiami?

Mieszkamy w mieście. Domowe bezpieczeństwo to coś, czego się nie powinno lekko traktować.

Nie miałam pojęcia, że w Southie jest aż tak niebezpiecznie.

Nie miałem pojęcia, że policja ma problem z obywatelami, którzy zakładają zamki.

Remis. D.D. zawahała się, próbując się rozeznać w tej rozmowie, która powinna była odbyć się twarzą w twarz, a nie przez telefon.

Kiedy zjawił się pan w domu, panie Jones, drzwi były zamknięte?

Tak.

Czy po wejściu do domu zwróciło pana uwagę coś niezwykłego? W kuchni, korytarzu, sieni, gdziekolwiek?

Nic.

Kiedy dotarło do pana, że żony nie ma w domu, co pan zrobił, panie Jones?

Zadzwoniłem na jej komórkę. Jak się okazało, znajdowała się w jej torbie stojącej na blacie w kuchni.

Potem co pan zrobił?

Wyszedłem na dwór, żeby sprawdzić, czy nie wyszła przypadkiem po coś, czy może, na przykład, nie patrzy w gwiazdy. Nie wiem. Nie było jej w domu, więc sprawdziłem na dworze.

Potem co?

Potem sprawdziłem jej samochód.

A potem?

Potem… co?

To, co pan opisał, zabiera jakieś trzy minuty. O ile mi wiadomo, pod 911 zadzwonił pan dopiero trzy godziny później. Do kogo pan dzwonił, panie Jones? Co pan robił?

Do nikogo nie dzwoniłem. Nic nie robiłem.

Przez trzy godziny?

Czekałem, pani sierżant. Siedziałem na sofie i czekałem, aż mój świat się naprawi. Potem, kiedy tak się w żaden magiczny sposób nie stało, zadzwoniłem na policję.

Nie wierzę panu oświadczyła spokojnie D.D.

Wiem. Ale może to właśnie dowodzi mojej niewinności. Czyż winny nie spreparowałby lepszego alibi?

Westchnęła głośno.

Jak więc pan sądzi, co się stało z pańską żoną, panie Jones?

Tym razem to on przez chwilę się wahał, aż w końcu rzekł:

Na naszej ulicy mieszka zarejestrowany przestępca seksualny.

Rozdział 7

Dwudziestego drugiego października tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego roku chłopiec, który nazywał się Jacob Wetterling, został porwany przez zamaskowanego i uzbrojonego mężczyznę i ślad po nim zaginął. W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym roku miałem zaledwie trzy lata, możecie mi więc wierzyć, kiedy mówię, nie ja to zrobiłem. Ale dzięki uprowadzeniu Jacoba Wetterlinga przed niemal dwudziestu laty moje dorosłe życie na zawsze uległo zmianie. Ponieważ rodzice Jacoba założyli Fundację Jacoba Wetterlinga, dzięki staraniom której w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartym roku ustanowiono prawo Jacoba Wetterlinga w sprawie przestępstw popełnianych na dzieciach i rejestracji przestępców seksualnych; krótko mówiąc, rodzice Bacona pomogli w utworzeniu pierwszego rejestru przestępców seksualnych.