Wiem, co sobie myślicie. Jestem zwierzęciem, no nie? Taki w dzisiejszych czasach panuje popularny pogląd. Przestępcy seksualni to potwory. Nie tylko powinno nam się zakazać wszelkich kontaktów z dziećmi, ale należało by nas także usunąć poza nawias społeczeństwa i zmusić do zamieszkania pod mostem. Spójrzcie tylko, co się stało z Megan Kanką, porwaną z własnego pokoju przez mieszkającego po sąsiedzku przestępcę seksualnego. Albo z Jessicą Lunsford, porwaną z domu przez przestępcę seksualnego, mieszkającego z jej siostrą w przyczepie po drugiej stronie ulicy.
Cóż wam mogę powiedzieć? Według mojej kuratorki sądowej w Stanach Zjednoczonych jest zarejestrowanych prawie sześćset tysięcy przestępców seksualnych. Kilkoro z nich postanawia źle się zachować. A kiedy tak się dzieje, karę ponosimy wszyscy, nawet facet taki jak ja.
Wstaję, chodzę do pracy, biorę udział w swoich spotkaniach, trzymam się z dala od kłopotów.
Jestem przykładem resocjalizacji zakończonej sukcesem. A mimo to teraz, o piątej po południu, kiedy jestem w pracy, tak właściwie czekam, aż zostanę aresztowany przez policję.
Kwadrans po piątej, kiedy na ulicy nie pojawiły się żadne radiowozy z włączonymi kogutami, daję sobie spokój i zaczynam się zbierać do domu. Odtwarzam w myślach wydarzenia dzisiejszego dnia, starając się kontrolować rosnący niepokój. Po tym, jak rano zauważyłem chodzących od domu do domu policjantów, zachowałem się rozsądnie i poszedłem do pracy. Policja i tak mnie przecież niedługo znajdzie, a kiedy do tego dojdzie, głównym tematem naszej rozmowy stanie się to, co robiłem w czasie, jaki upłynął od zaginięcia pani Jones. O pół godziny przedłużyła się moja przerwa na lunch, czego powodem była rozmowa z panem Jonesem. Ta nieprawidłowość wyjdzie w praniu, ale teraz nic już z tym nie mogę zrobić. Musiałem z nim porozmawiać. Moją jedyną nadzieją jest, że to jego aresztują zamiast mnie.
Teraz, zbliżając się do drzwi swego domu i nadal nie widząc śladu ludzi w niebieskich mundurach czy też, co bardziej prawdopodobne, ludzi z brygady antyterrorystycznej w kamizelkach kuloodpornych uświadamiam sobie, że jest czwartek i że jeśli się nie pospieszę, to spóźnię się na spotkanie. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne odstępstwo od grafiku, biorę więc ekspresowy prysznic, przebieram się i wychodzę, po czym przywołuję taksówkę, która zawiezie mnie do miejscowego instytutu zdrowia psychicznego; raczej nie wchodzi w grę to, aby ośmiu zarejestrowanych przestępców seksualnych miało cotygodniowe spotkania grupy wsparcia w pobliskiej bibliotece.
Na miejscu zjawiam się o siedemnastej pięćdziesiąt dziewięć. To ważne. W umowie jest zastrzeżone, że nie wolno się spóźnić nawet o minutę, a przewodnicząca naszej grupy ma bzika na tym punkcie.
Pani Brenda Jane, o wyglądzie blondynki z okładki magazynu i z osobowością strażniczki więziennej, jest licencjonowaną pracownicą społeczną. Nie tylko przewodzi naszym spotkaniom, ale także kontroluje każdy aspekt naszego życia, począwszy od tego, co pijemy bądź czego nie pijemy, skończywszy na tym, z kim się umawiamy albo nie umawiamy. Połowa z nas jej nienawidzi. Druga połowa jest jej dozgonnie wdzięczna.
Spotkania te trwają mniej więcej dwie godziny i odbywają się raz w tygodniu. Jedną z pierwszych rzeczy, jakich się uczysz jako zarejestrowany przestępca seksualny, jest odwalanie całego mnóstwa papierkowej roboty. Mam cały segregator wypełniony takimi dokumentami, jak podpisany przeze mnie
„Kontrakt dotyczący programu przestępców seksualnych", opracowany specjalnie dla mnie „Plan bezpieczeństwa na przyszłość", a także pół tuzina „Zasad programowych dla sesji grupowych", „Zasad programowych dla umawiania się/związków" oraz „Zasad programowych dla przestępstw popełnionych w rodzinie". Dzisiejsze spotkanie nie stanowi wyjątku. Każdy z nas zaczyna od sporządzenia cotygodniowego raportu.
Pytanie pierwsze: Jakich uczuć doświadczyłeś w tym tygodniu?
Moją pierwszą myślą jest poczucie winy. Moja druga myśl to, że nie mogę tego wpisać. W przypadku oświadczeń sporządzonych na naszych spotkaniach nie istnieje coś takiego jak poufność. To jeszcze jeden świstek papieru, który wszyscy musieliśmy przeczytać i podpisać. Cokolwiek powiem dzisiejszego wieczoru albo jakiegokolwiek innego, może w sądzie zostać użyte przeciwko mnie. Co jeszcze potęguje paradoks, jakim jest życie przestępcy seksualnego. Z jednej strony muszę pracować nad udoskonalaniem swoich umiejętności w kwestii uczciwości. Z drugiej zaś w każdej chwili mogę zostać za to ukarany.
Wpisuję drugą myśl, jaka się pojawia w mojej głowie: strach. Policja nie może mi tego odmówić, prawda? Zaginęła kobieta. Jestem zarejestrowanym przestępcą seksualnym mieszkającym na jej ulicy.
Mam cholerne prawo się bać.
Pytanie drugie: Jakich pięciu sposobów użyłeś w tym tygodniu w celu uniknięcia niebezpiecznych sytuacji?
To proste pytanie. Podczas pierwszego spotkania otrzymuje się listę około stu czterdziestu
„sposobów" czy też pomysłów, jak przełamać cykl procesu przestępczego. Większość z nas śmieje się, gdy po raz pierwszy widzi tę listę. Sto czterdzieści sposobów na to, aby ponownie nie popełnić przestępstwa? Włączając w to takie perełki, jak telefon na policję, zimny prysznic czy mój osobisty faworyt skok do oceanu w środku zimy.
Piszę to, co zawsze: nie przebywałem sam na sam z dziećmi, trzymałem się z dala od barów, nie jeździłem samochodem bez celu, nie miałem zbyt dużych oczekiwań i pstrykałem gumką.
Czasami wpisuję „unikałem rozczulania się nad sobą", ale nawet ja wiem, że w tym tygodniu mi się to nie udało. "Nie miałem zbyt dużych oczekiwań" stanowi całkiem zgrabne następstwo. Już od lat nie mam żadnych oczekiwań.
Pytanie trzecie: Jakich pięciu sposobów użyłeś w tym aby prowadzić zdrowy tryb życia?
Kolejna wyuczona na pamięć odpowiedź: pracowałem na pełen etat, ćwiczyłem, unikałem narkotyków i alkoholu, dużo odpoczywałem i zachowywałem równowagę. Cóż, może akurat dzisiaj nie zachowywałem równowagi, ale to tylko jeden z siedmiu, a ten formularz jest raportem tygodniowym.
Pytanie czwarte: Opisz wszystkie niestosowne bądź obojętne pragnienia, fantazje lub myśli o tematyce seksualnej, jakie miałeś w tym tygodniu.
Piszę: fantazjowałem o uprawianiu seksu ze związaną i zakneblowaną dorosłą kobietą.
Pytanie piąte: Wyjaśnij, dlaczego według ciebie pojawiła się każda z tych fantazji.
Piszę: ponieważ jestem żyjącym w celibacie dwudziestotrzylatkiem, który jest cholernie napalony.
Zastanawiam się przez chwilę, po czym skreślam „cholernie napalony" i zastępuję to „u szczytu możliwości seksualnych". Pani Brenda Jane, przewodnicząca grupy, ma zasady, jeśli chodzi o używanie stosownego języka podczas spotkań. W naszej grupie nikt nie ma fiutów, kutasów czy chujów. Mamy penisy. Kropka.
Przy pytaniu szóstym muszę opisać swój stan emocjonalny przed masturbacją, w trakcie masturbacji i po masturbacji. Większość pisze, że czuje gniew albo niepokój. Tak silna presja, coraz większa i większa, że w końcu muszą coś z tym zrobić. Niektórzy piszą, że po wszystkim płaczą. Mają poczucie winy, ogarnia ich wstyd, czują się niesamowicie samotni, i to wszystko z powodu walenia konia.
Ja nie piszę niczego takiego. Jestem mechanikiem samochodowym i obecnie masturbację traktuję w podobny sposób jak pojazdy w pracy. Nie pozbywam się napięcia; ja po prostu dopilnowuję, aby wszystkie części ciała utrzymywane były w należytym stanie.
Pytanie siódme: Z jakimi wspólnymi czynnościami seksualnymi miałeś do czynienia w tym tygodniu?
Nie mam nic do napisania.
Pytanie ósme: Jakie relacje (nie seksualne) z osobami w odpowiednim wieku miałeś lub próbowałeś mieć w tym tygodniu?