Znałeś tę kobietę?
Nie bardzo. Kilka razy ją widziałem i tyle. Ale mieli dziecko. Je też widziałem. I przestrzegam zasad. Nie potrzeba mi dalszych kłopotów. Mają dzieci, więc trzymam się z daleka.
Z tego, co wiem, jest bardzo ładna. Miała dziecko mówię stanowczo, niemal jak mantrę.
Jesteś przystojny. Colleen przechyla głowę, gdy to mówi, niemal tak, jakby mnie oceniała, ale nie daję się zwieść Prowadzisz spokojne życie, mało wychodzisz. Mogę sobie wyobrazić, jak bardzo to musi być dla ciebie frustrujące.
Proszę mi wierzyć, codziennie walę konia. Wystarczy spytać terapeutkę z grupy wsparcia. Każe nam o tym opowiadać. Colleen nie wzdryga się, słysząc mój język. Jak się nazywa? pyta nieoczekiwanie.
Kto?
Ta kobieta.
Chyba Jones. Coś tam Jones.
Przygląda mi się uważnie, próbując ustalić, ile wiem albo ile uda jej się ze mnie wyciągnąć. Czy na przykład przyznam się do tego, że spotkałem się z mężem tej zaginionej kobiety, choć dziecko było w domu? Tak sobie myślę, że to szczegół, który powinienem zachować dla siebie. Praktyczna zasada, kiedy jest się przestępcą nie mów nic z własnej woli, niech całą robotę wykonuje stróż prawa.
Z tego, co wiem, nazywa się Sandra Jones mówi w końcu. Uczy w pobliskim gimnazjum. Mąż pracuje nocami. Ciężka sprawa. Ona pracuje w ciągu dnia, mąż nocą. Tak sobie myślę, że ona także mogła się czuć sfrustrowana.
Pstrykam gumką na nadgarstku. Nie zadała pytania, więc nie mam zamiaru odpowiadać.
Dziecko jest całkiem fajne.
Nic nie mówię.
Podobno mała jest nad wiek rozwinięta. Uwielbiała jeździć po okolicy na trójkołowym rowerku.
Może widziałeś ją kiedyś?
Widzę dziecko, przechodzę na drugą stronę ulicy odparowuję. Pstryk, pstryk, pstryk.
Co robiłeś wczoraj wieczorem, Aidan?
Już mówiłem: nic.
Masz alibi na to nicnierobienie?
Jasne, proszę zadzwonić do Jerryego Seinfelda. Spotykam się z nim co wieczór o siódmej.
A potem?
Poszedłem spać. Mechanicy wcześnie wstają.
Sam poszedłeś spać?
Myślę, że odpowiedziałem już także i na to pytanie.
Colleen unosi brew.
Naprawdę, Aidan, nie próbuj na mnie swojego czaru. Jeśli nie zmienisz postawy, policja w trymiga wsadzi cię za kratki.
Niczego nie zrobiłem!
W takim razie przekonaj mnie o tym. Porozmawiaj ze mną. Opowiedz mi wszystko o tym niczym, co robiłeś, ponieważ masz rację, Aidan, jesteś zarejestrowanym przestępcą seksualnym, który mieszka na tej samej ulicy co zaginiona kobieta, i jak na razie nie za ciekawie to wygląda.
Oblizuję wargi. Pstrykam gumką. Oblizuję wargi. Pstrykam gumką.
Chcę jej powiedzieć o samochodzie, nie robię tego jednak. To by na pewno sprowadziło do mojego domu policję. Lepiej poczekać, wykorzystać tę informację jako kartę przetargową, kiedy już mnie przesłuchają i przymkną w wolnej celi. Lepiej mówić, kiedy będę mógł wymienić tę informację na wolność. Nigdy nie dawaj niczego w zamian za nic, kolejna niepisana zasada karanego przestępcy.
Gdybym rzeczywiście coś zrobił mówię w końcu to nie sądzi pani, że ułożyłbym sobie znacznie lepszą historyjkę?
Brak alibi to twoje alibi stwierdza wesoło Colleen. Taa, coś w tym rodzaju.
Wstaje z sofy i przez krótką chwilę czuję prawdziwą ulgę. Jakoś to jednak przetrwam.
Wtedy pyta: Możemy się przejść? A ja czuję, jak mój dobry humor pryska jak bańka mydlana.
Czemu?
Przyjemny wieczór. Mam ochotę na trochę świeżego powietrza.
Nie przychodzi mi nic do głowy, wychodzimy więc na dwór, ona metr osiemdziesiąt w kozakach na platformach, ja skulony w dżinsach i białym T shircie. W końcu przestałem pstrykać gumką. Zdrętwiał
mi nadgarstek i zrobił się czerwony. Wyglądam jak niedoszły samobójca. Sprawa do przemyślenia.
Colleen przechodzi na tył domu. Widzę, jak uważnie wpatruje się w ziemię. Porozrzucane zakrwawione narzędzia? Być może świeżo przekopany grunt?
Mam ochotę powiedzieć „Pieprz się". Nic, oczywiście, nie mówię. Głowę mam spuszczoną. Nie chcę na nią patrzeć. Nie chcę niczego zdradzić.
Później mi powie, że robi to dla mojego dobra. Rozgląda się dla mnie, próbując mnie chronić.
Pragnie mi jedynie pomóc.
A ja nagle wyobrażam sobie siebie siedzącego na tej głupiej różowej sofie w kwiatki i piszącego szybko:
Droga Rachel!
Przepraszam Cię za to, co zrobiłem. Przepraszam za te wszystkie razy, kiedy mówiłem Ci, że chcę jedyniepogadać, gdy tymczasem oboje wiedzieliśmy, że chciałem po prostu rozebrać Cię do naga. Przepraszam zate wszystkie razy, kiedy nachodziłem Cię w łóżku, a potem mówiłem, że chcę jedynie dla Ciebie tego, conajlepsze.
Przepraszam, że Cię posuwałem, a potem mówiłem, że to wszystko Twoja wina. Że tego chciałaś. Że tegopotrzebowałaś. Że zrobiłem to dla Ciebie.
I przepraszam za to, że nadal myślę o Tobie każdego cholernego dnia. O tym, jak bardzo Cię pragnę. Jakbardzo potrzebuję. Że zrobiłaś to tylko dla mnie.
W momencie, gdy naprawdę zaczynam się rozkręcać, ciszę nagle przerywa głos Colleen.
Hej, Aidan woła. To twój kot?
Rozdział 12
Zebranie rozpoczęło się punktualnie o szóstej rano. Najpierw wypisali na tablicy, co mają. Mieli Osobę Podejrzaną A: pana Jasona Jonesa, relacja małżonek. Mieli Osobę Podejrzaną B: Aidana Brewstera, relacja zarejestrowany przestępca seksualny mieszkający na tej samej ulicy. Od nich odchodziły strzałki w kierunku środków, motywów i sposobności.
Środków brak, jako że nie posiadali informacji na temat tego, co dokładnie przytrafiło się Sandrze Jones. Została zabita, porwana? Uciekła? Nie ma co czynić założeń na tak wczesnym etapie śledztwa, przeszli więc do kolejnego punktu.
Motywy. Jones zyskałby miliony dolarów, które mógłby utracić w razie rozwodu, plus prawo do opieki nad córką. Brewster był drapieżcą seksualnym, być może działającym pod wpływem wzmagających się od dawna impulsów.
Sposobności. Jones miał alibi na rzeczony wieczór i noc, ale trudno je było nazwać niepodważalnym.
Brewster brak alibi, ale czy mogli łączyć Brewstera z Sandrą Jones? Jak na razie nie mieli żadnych wiadomości telefonicznych czy tekstowych ani e maili, które mogłyby ich łączyć. Ale na ich korzyść przemawiała geografia. Podejrzanego i ofiarę dzieliło zaledwie pięć domów. Ława przysięgłych mogła słusznie założyć, że Brewster i ofiara w jakimś stopniu się znali. I jeszcze pozostawała kwestia warsztatu, w którym pracował Brewster. Być może Sandra Jones serwisowała tam swój samochód planowali dowiedzieć się tego z samego rana.
Przeszli do kwestii ogólnych. Jones był dziennikarzem wolnym strzelcem i „oddanym" ojcem, który ożenił się z bardzo młodą dziewczyną w ciąży z Atlanty w stanie Georgia i przeprowadził z nią do południowego Bostonu. Miał w aktywach kilka milionów dolarów pochodzących z niewiadomego źródła.
Zarówno przez detektywa Millera, jak i sierżant Warren został uznany za „niechętnego do współpracy", co oczywiście nie przemawiało na jego korzyść. Wyglądało także na to, że ma obsesję na punkcie rygli i stalowych drzwi.
Brewster z kolei był zarejestrowanym przestępcą seksualnym, którego w przeszłości łączyły intymne relacje z czternastolatką. Od dwóch lat miał tę samą pracę, mieszkał pod tym samym adresem. Jego kuratorka sądowa go lubiła i wczoraj zadzwoniła o dwudziestej pierwszej, aby im przekazać, że w jego mieszkaniu nie znalazła niczego podejrzanego. Plus dla niego.
Sama ofiara nie znajdowała się w grupie podwyższonego ryzyka. Oddana mama i świeżo upieczona nauczycielka, w jej przeszłości nie było narkotyków, alkoholu czy seksualnej rozwiązłości. Dyrektor gimnazjum opisał ją jako osobę punktualną, solidną i sumienną. Mąż twierdził, że nigdy z własnej woli nie zostawiłaby swojej córki. Z drugiej jednak strony była młoda, mieszkała we względnie obcym mieście i raczej nie miała wsparcia ze strony bliskich przyjaciół czy krewnych. Mieli więc dwudziestokilkuletnią towarzysko wyizolowaną śliczną mamę, która większość wieczorów spędzała sama ze swoim małym dzieckiem.