W takim razie z całą pewności zgodzi się pan na umówione na dziesiątą spotkanie z psychologiem sądowym. Nazywa się Marianne Jackson i jest znakomita w tym, co robi.
Zgoda.
Cisza.
Zgadza się pan?
Tak.
Usłyszał długie westchnienie. A potem pani sierżant nie mogła się powstrzymać, by nie zapytać: Panie Jones, kiedy prosiliśmy o to pana wczoraj, pan odmówił. Skąd ta zmiana zdania?
Ponieważ się o nią martwię.
O żonę?
Nie. O córkę. Myślę, że niezbyt dobrze to znosi. Być może pomoże jej rozmowa ze specjalistą. Nie jestem potworem, pani sierżant. I na sercu leży mi dobro mojej córki.
W takim razie o dziesiątej. U nas. Lepszy jest neutralny teren.
Tatusiu?
Nie musi mnie pani o tym przekonywać rzekł do słuchawki, po czym odwrócił się i zobaczył, że w drzwiach stoi Ree, wpatrując się w niego z takim wyrazem twarzy, jaki mają dzieci, kiedy wiedzą, że mówi się właśnie o nich. Dziś rano porozmawiamy z pewną miłą panią powiedział, odsuwając słuchawkę od ust. Nie martw się, kochanie, wszystko będzie dobrze.
Coś słychać przy drzwiach, tatusiu.
Co?
Coś słychać. Przy drzwiach. Nie słyszysz?
Wtedy usłyszał. Odgłos szurania, drapania, jakby ktoś próbował się dostać do środka.
Muszę kończyć rzucił do słuchawki. A potem, nie czekając na reakcję D.D., rozłączył się i odłożył
telefon. Do pokoju dziennego. Natychmiast, kochanie, mówię poważnie.
Gestem pokazał Ree, aby siadła na podłodze przy sofie, a sam stanął pomiędzy nią a ciężkimi stalowymi drzwiami wejściowymi. Znowu usłyszał drapanie i przylgnął płasko do ściany obok okna, starając się nie wyglądać na zaniepokojonego, gdy tymczasem każdy nerw jego ciała podskakiwał w panice. Pierwsze, co dostrzegł, kiedy wyjrzał na dwór, to nieoznaczony samochód policyjny stojący przy krawężniku; dyżurujący policjant siedział spokojnie, sącząc poranną kawą. Stwierdził także brak jakiegokolwiek śladu człowieka przed domem.
Ale ponownie usłyszał ten dźwięk. Szuranie, drapanie, a potem…
Miau.
Ree zerwała się na równe nogi.
Miau…
Popędziła do drzwi. Poruszała się szybciej, niż mógłby to sobie wyobrazić. Chwyciła za gałkę rozgorączkowanymi paluszkami i szarpała, szarpała, szarpała, gdy tymczasem on zmagał się z zamkami.
Ree otworzyła drzwi i do środka wpadł Pan Smith.
Miauuu!
Pan Smith, Pan Smith, Pan Smith! Dziewczynka otoczyła ramionami rudą bestię i ścisnęła tak mocno, że Pan Smith głośno zaprotestował.
A potem równie szybko go puściła, rzuciła się na podłogę i wybuchła płaczem.
Ale ja chcę do mamusi! zawodziła błagalnie. Ja chcę do mamy!
Jason przykucnął i wziął córkę na kolana. Gładził jej ciemne kręcone włoski i tulił mocno, gdy tymczasem ona zanosiła się płaczem.
Rozdział 13
Po raz pierwszy zdradziłam Jasona, kiedy Ree miała jedenaście miesięcy. Nie mogłam już dłużejwytrzymać. Bezsennych nocy, wyczerpującego rytuału karmienia, doglądania, przewijania,karmienia, doglądania, przewijania. Wcześniej zapisałam się na internetowy kurs w college'u i kiedytylko nie opiekowałam się dzieckiem, pisałam wypracowanie, szukałam materiałów na dany temat,próbowałam sobie przypomnieć matematykę.
Byłam zarówno niesamowicie wycieńczona, jak i niewiarygodnie spięta. Podenerwowana, jakbyskóra głowy uciskała mi mózg. Dostrzegałam wszystko, od jedwabistości różowego kocyka Ree doostrego bólu pod prysznicem, gorących igiełek wody kłujących mi piersi.
Co gorsza miałam uczucie, jakby w mojej głowie panowała coraz większa ciemność. Aż w końcu wkażdym kącie mego własnego domu zaczęłam czuć przesłodzony zapach gnijących róż i bałam sięzasnąć, ponieważ wiedziałam, że obudzę się, słysząc płynący przez korytarz głos matki: „Wiem coś, oczym wy nie wiecie. Wiem coś, o czym wy nie wiecie…"
Pewnego dnia złapałam się na tym, że stoję przy zlewie w kuchni i szoruję dłonie drucianą szczotką.
Próbowałam usunąć własne odciski palców, próbowałam zdrapać ze skóry DNA. I dotarło do mnie,że tym właśnie jest ta ciemność to moja matka, moja własna matka zapuszczająca korzenie w mojejgłowie.
Są tacy ludzie, których nie wystarczy zabić jeden raz. Powiedziałam Jasonowi, że muszę wyjechać.
Na dwadzieścia cztery godziny. Może do hotelu, gdzie mogłabym się porządnie wyspać, zamówićjedzenie do pokoju, złapać oddech. Pokazałam mu broszurkę spa przy hotelu Four Sasons w centrum,wraz z listą zabiegów. Wszystko było absurdalnie drogie, ale wiedziałam, że Jason mi tego nieodmówi. I tak właśnie się stało.
Wziął wolne na piątek i sobotę, żeby zostać z Cłarissą. Nie spiesz się do domu powiedział mi.
Zrelaksuj się. Ja to rozumiem, Sandy, naprawdę.
Pojechałam więc do hotelu kosztującego czterysta dolarów za dobę, a potem na Newbury Street,gdzie za pieniądze przeznaczone na spa kupiłam zamszową mini, czarne szpilki Kate Spade i srebrną,wyszywaną cekinami bluzkę z odkrytymi plecami, do której nie zakładało się stanika. Następnieobrałam sobie za cel Armani Bar i dalej poszło już łatwo.
Pamiętacie, wciąż miałam jedynie dziewiętnaście lat. Przypomniałam sobie wszystkie sztuczki, awierzcie mi, dużo ich znam. Dziewczyna taka jak ja w bluzce bez pleców i szpilkach. Zaczęłamwieczór, przyciągając męską uwagę, i tak też było do drugiej w nocy: wychylałam kolejne kieliszkiwódki Grey Goose i wykonywałam taniec erotyczny dla sprośnych starszych facetów i młodziutkichstudentów z bostońskiego uniwersytetu.
Swędziała mnie skóra. Czułam, że zaczyna płonąć, im więcej tańczyłam, im więcej kręciłambiodrami, gdy dłonie jakiegoś nieznajomego zaciskały się na moich pośladkach, gdy jego kroczeocierało się o moje strategicznie rozchylone nogi. Miałam ochotę całą noc tańczyć.
Miałam ochotę pieprzyć się tak mocno, aż zapomnę własne imię, aż będę krzyczeć z wściekłości ipragnienia.
Miałam ochotę pieprzyć się tak mocno, aż eksploduje mi głowa i ta ciemność w końcu zniknie.
Nie spieszyłam się z ostatecznym wyborem. Na pewno niejeden z tych starszych gości. Oni bylidobrzy do kupowania drinków, ale padliby pewnie na zawał, próbując dotrzymać tempa dziewczynietakiej jak ja. Wyszłam w towarzystwie jednego z młodych studentów. Same mięśnie, rozszalałytestosteron i niemądry uśmiech w stylu „nie mogę uwierzyć, że ona naprawdę wychodzi ze mną".
Pozwoliłam się zabrać do jego akademika, gdzie mu pokazałam, co można zrobić, zwisając z dolnejpryczy piętrowego łóżka. Kiedy skończyłam z nim, bzyknęłam się także z jego współlokatorem.
Kawaler numer jeden był zbyt oszołomiony, żeby się skarżyć, a jego kolega, z wyglądu maniakkomputerowy, zupełnie pozbawiony mięśni, okazał się niezwykle wdzięczny i na swój sposóbużyteczny. Wyszłam krótko po nadejściu świtu. Na klamce w ramach małej pamiątki zostawiłamróżowe stringi, po czym poszłam na przystanek i wróciłam metrem do hotelu. Portier niemal wpadł
w szał na mój widok. Pewnie sądził, że jestem dziwką czy też, przepraszam najmocniej, luksusowącall girl, co, gdyby się nad tym dłużej zastanowić, wcale nie byłoby dla mnie taką złą pracą. Aleponieważ dysponowałam kluczem do pokoju, nie miał wyjścia i musiał mnie wpuścić.
Poszłam do swojego pokoju, umyłam zęby, wzięłam prysznic, jeszcze raz umyłam zęby, a potempadłam na łóżko i spałam pięć godzin bez żadnego ruchu. Leżałam jak nieżywa. A kiedy sięobudziłam, po raz pierwszy od miesięcy czułam, że jestem przy zdrowych zmysłach.