Выбрать главу

Hej, zostawcie mnie w spokoju! Nie macie o niczym pojęcia. Nie pociągają mnie dzieci. Nigdy nie pociągały.

A więc dwudziestotrzyletnią mamę można brać pod uwagę?

Dość tego! Wkłada pan w moje usta słowa, których nie powiedziałem. Zakochałem się w niewłaściwej dziewczynie, okej? Nic złego więcej nie zrobiłem. Zakochałem się w niewłaściwej dziewczynie, a teraz moje życie to bagno.

D.D. wyszła z sypialni. Jej nagłe pojawienie się zaskoczyło Aidana. Widziała, że dopiero teraz dotarło do niego, dokąd wcześniej poszła. Spojrzenie wbił natychmiast w podłogę. Lubiła, kiedy kłamcy byli przewidywalni.

Hej, Aidan. Może mnie oprowadzisz po sypialni?

Uśmiechnął się do niej z goryczą.

Wygląda na to, że już się pani sama oprowadziła.

Owszem, ale coś mnie zastanawia. Może zajrzymy tam razem?

Nie.

Nie? Udała zdziwienie. No wiesz, Aidan, a tak dobrze współpracowałeś. Jak mówił Miller, im prędzej wszystko wyjaśnimy, tym prędzej będziemy mogli o tym rozpowiedzieć. Jestem pewna, że Vito chętnie się dowie, że jego ulubiony mechanik może wrócić do pracy.

Aidan nie odpowiedział. Przestał pstrykać gumką. Zamiast tego błądził spojrzeniem po pomieszczeniu, tam i z powrotem, tam i z powrotem. Szukał drogi ucieczki. Nie w sensie fizycznym.

Ale kłamstwa, wymówki. Magicznych słów, które sprawiłyby, że jego problem zniknie.

Niczego nie wymyślił i D.D. patrzyła, jak się garbi, jakby się szykował na nadejście ciosu.

Chcę, żebyście sobie poszli powiedział.

Aidan… zaczął Miller.

Wcale nie zamierzacie mi pomóc przerwał mu chłopak. Wszyscy wiemy, że tak jest, skończcie więc z tymi bzdetami. Dla was także jestem zboczeńcem. I tak naprawdę nie ma znaczenia to, że odsiedziałem swoje ani że jestem skazany na program i warunki zwolnienia. Zboczeniec już zawsze będzie zboczeńcem, czy nie tak to działa? Nie tknąłem tej kobiety. Powiedziałem to Vito, powiedziałem to mężowi…

Powiedziałeś mężowi? podchwyciła D.D.

Taa. Aidan uniósł wojowniczo głowę. Uciąłem sobie małą pogawędkę z mężem. Sprawiał

wrażenie mocno zainteresowanego faktem, że na tej samej ulicy mieszka zarejestrowany przestępca seksualny. Właściwie teraz spojrzenie chłopaka było wyrachowane założę się, że to on wam o mnie powiedział. D.D. nie odpowiedziała.

To dla niego dość wygodne, no nie? No bo przecież to, że jesteście tutaj i mnie przesłuchujecie, oznacza, że nie możecie być tam i przesłuchiwać jego. Taa, rzekłbym, że moja obecność to najlepsze, co się kiedykolwiek przytrafiło panu Jonesowi. Ciekawe, ile minie czasu, nim powie o mnie prasie, hm?

Wtedy dopiero zrobi się wesoło. No więc jeśli się nad tym zastanowić, nie tylko w moim interesie leży oczyszczenie mnie z tych paskudnych oskarżeń, ale także w waszym, czyż nie? No bo dopóki przyglądacie się mnie, nie możecie się zwrócić przeciwko niemu. I założę się, że on o tym wie. Sprytny gość, ten pan Jones. Założę się, że wie naprawdę mnóstwo rzeczy.

D.D. nie odezwała się ani słowem. Zachowywała pozorny spokój. Tylko dłonie za plecami zacisnęła w pięści.

Pokaż mi swoją szafę, Aidan.

Nie, wielkie dzięki.

Albo mi teraz pomożesz, albo cię później aresztuję. Mina zwierzęcia w pułapce zniknęła. Teraz chłopak był otwarcie pewny siebie.

Zaryzykuję.

Wiesz, Aidan, nie jestem stronnicza względem swoich ofiar. Ty, pan Jones, Potwór w szafie.

Zaaresztuję was wszystkich i niech sąd się tym zajmie. Mnie to rybka.

Nie wierzę. Mnogość podejrzanych prowadziłaby do uzasadnionych wątpliwości.

Owszem, ale mogą minąć całe miesiące, nim dojdzie do procesu. Miesiące, podczas których będziesz siedział w pudle bez możliwości wyjścia za kaucją, a tymczasem rozejdą się wieści, że w celi numer jedenaście mieszka przestępca seksualny.

Zbladł. Przestępcy seksualni nie mieli w więzieniu łatwego życia. Współwięźniowie kierowali się własnymi zasadami etycznymi i według ich systemu wartości łojenie skóry zboczeńcowi stanowiło doskonały sposób na ulepszenie świata.

Aidan miał rację jego życie było gówniane, podobnie jak jego możliwości wyboru.

Ale chłopak ją zaskoczył. Wykazał się hartem ducha, jakiego wcześniej mu brakowało.

Nie skrzywdziłem tej kobiety powiedział sztywno. Ale coś widziałem.

To przykuło uwagę D.D. Miller także znieruchomiał. Ciut późno jak na wyjawienie tego typu informacji, co sprawiło, że oboje natychmiast zrobili się podejrzliwi.

W środę wieczorem usłyszałem jakiś hałas. Coś mnie obudziło. Musiałem się wysikać. Wstałem więc z łóżka. Wyjrzałem przez okno…

Które okno? wtrąciła D.D.

W kuchni. Nad zlewem. Aidan pokazał ręką.

D.D. przeszła do aneksu kuchennego. Większość domów w Southie była usytuowana jeden przy drugim. Jednak budynek sąsiadujący z domem Aidana był nieco cofnięty, dzięki czemu z okna rozciągał się całkiem dobry widok na ulicę.

Widziałem, jak przejeżdża samochód, powoli, jakby dopiero co ruszył. W normalnych okolicznościach w ogóle bym się nad tym nie zastanawiał, ale pierwsza w nocy to dziwna pora na to, by ktoś tu przyjeżdżał albo stąd odjeżdżał.

D.D. nic nie powiedziała, mimo że sąsiad Aidana, Jason Jones, nagminnie przyjeżdżał i odjeżdżał w późnych godzinach nocnych.

Ten samochód wyglądał dziwnie dodał Aidan. Z dachu wystawało mnóstwo anten. Jak w limuzynie, jednym z tych pojazdów usługowych.

Jaki kolor? zapytał Miller.

Chłopak wzruszył ramionami.

Ciemny.

Numer rejestracyjny?

O pierwszej w nocy? Kurde, nie mam w oczach rentgena.

Skąd jechał ten samochód?

Od strony domu Sandry Jones.

Wiesz, jak ona się nazywa odezwała się ostro D.D.

Aidan posłał jej cierpkie spojrzenie.

Wszyscy wiedzą. Sami to ogłosiliście w tych cholernych wiadomościach.

Pogrywasz sobie z nami, Aidan? Coś za wygodne jest to, że nagle raczysz nas relacją naocznego świadka.

Oszczędzałem to. Nie można dawać czegoś za nic, no nie? Cóż, wy chcecie mnie aresztować, więc uznajcie to za nagrodę pocieszenia. Ja nie skrzywdziłem tej kobiety, ale może kiedy znajdziecie ten samochód, znajdziecie też tego, kto to zrobił. Wydaje mi się, że już wspominałem, iż coś takiego byłoby w moim i waszym interesie. D.D. nie mogła nie przyznać mu racji. Rzeczywiście chciała go udupić, a on nie pozwolił jej przeszukać swojej szafy.

Zerknęła na Millera, zobaczyła w jego oczach, że wyciągnął takie same wnioski. Koniec rozmowy.

Prawdziwy czy nie, ton opis tajemniczego pojazdu był jedyną rzeczą, jaką mogli uzyskać od tego gościa.

Będziemy w kontakcie z twoją kuratorką poinformowała Aidana.

Chłopak skinął głową.

Oczywiście dasz nam znać, jeśli nastąpi jakakolwiek zmiana miejsca twojego pobytu.

Oczywiście zapewnicie mi policyjną ochronę kiedy już zostanę zbity na kwaśne jabłko zripostował.

No to się zgadzamy.

Ona i Miller ruszyli w stronę drzwi. Aidan także, po czym zdecydowanie je za nimi zamknął.

Cóż, no to mieliśmy ubaw po pachy powiedział Miller, kiedy szli chodnikiem.

Ma coś schowanego w szafie. Komputer, sejf, coś.

Tyle nakazów przeszukania, tak mało rzeczywistych powodów westchnął Miller.

Co ty nie powiesz.

Dotarli do samochodu i D.D. odwróciła się, żeby po raz ostatni rzucić okiem na dom. Przyjrzała się wąskiemu budynkowi, drzewom na jego tyłach, stanowiącym barierę zapewniającą nieco prywatności sąsiadującym ze sobą budynkom.

Czekaj chwilę zawołała. Muszę coś sprawdzić.

Pobiegła za dom, gdy tymczasem Miller patrzył za nią z konsternacją. Zajęło jej to tylko minutę czy dwie. W dzieciństwie zawsze lubiła się wspinać na drzewa, a ten stary dąb nadawał się do tego wprost idealnie. Rozejrzała się, po czym szybko zsunęła się na ziemię.