Przy wyjściu ze szkoły Jasona dogoniła sierżant Warren Nie zaskoczyła go. Był zmęczony i wykończony, więc to oczywiste, że zamierzała wykorzystać taki stan.
Tak szybko pan wychodzi? zawołała za nim.
Muszę odebrać córkę.
W końcu znalazł pan kogoś nadającego się do opieki nad nią?
Odwrócił się spokojnie, nie połykając haczyka.
Jest na zajęciach z gospodarstwa domowego. Z tego, co wiem, pieką tam ciasteczka.
Tęskni za matką, prawda? Nic nie odpowiedział.
To musi być trudne. Mieć tylko cztery lata i być ostatnią osobą, która widziała matkę żywą.
Nic nie odpowiedział.
D.D. skrzyżowała ramiona na piersiach i podeszła bliżej. Krok miała agresywny. Jak samiec alfa mierzący wzrokiem ofiarę.
Jak się ma pański kot?
Jak to kot.
Odnalezienie się Pana Smitha z pewnością bardzo uszczęśliwiło pańską córkę.
Prawdę mówiąc, rozpłakała się z tęsknoty za matką.
I taka jest właśnie pańska linia obrony: że ciepły, kochający ojciec, taki jak pan, nigdy nie skrzywdziłby zwierzęcia swego dziecka. Jason milczał.
D.D. podeszła jeszcze bliżej, odwracając głowę w stronę gabinetu dyrektora szkoły.
No więc co pan myśli o swoim rywalu? Może i jest młody, ale wygląda na to, że Ethan Hastings spędza z pańską żoną więcej czasu niż pan.
Powinniście porozmawiać z panią Lizbet odparł Jason.
Czyżby? Wie o relacji Sandy z Ethanem?
Owszem, o jej prawdziwej naturze.
A jaka ona jest?
Zadurzenia ze strony uczniów to ryzyko zawodowe. Proszę spytać jakiegokolwiek nauczyciela.
Dla mnie brzmi to jak coś więcej niż zadurzenie.
Może w przypadku Ethana Hastingsa tak właśnie jest.
Dowiedział się pan o tym? Zrobił zazdrosny? Poczuł pan, że musi pokazać Sandy, gdzie jej miejsce?
Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie jestem typem zazdrośnika.
D.D. uniosła brew, nie kryjąc sceptycyzmu.
Każdy jest typem zazdrośnika. Nawet trzynastoletni Ethan Hastings, sądząc po guzie na pańskiej głowie.
Miał podręcznik odparł automatycznie Jason. Dopadł mnie z tyłu.
D.D. uśmiechnęła się do niego, prawdziwe uosobienie życzliwości.
Proszę dać już spokój. To wystarczająco długo trwa. Proszę nam powiedzieć, co się wydarzyło w środę wieczorem. Pary kłócą się ze sobą, wszyscy to rozumiemy. Zwłaszcza młoda para godząca pracę zawodową z rodzicielstwem. No a Sandy, młoda, śliczna i w większość wieczorów samotna… A więc wpadł pan w szał. Być może powiedział coś, czego nie powinien. Może zrobił coś, czego nie powinien.
Im prędzej nam pan powie, tym prędzej to wszystko zakończymy. W pewnym sensie zamkniemy tę sprawę dla pana i pańskiego dziecka. Proszę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo Ree jest w tej chwili przerażona. Proszę sobie wyobrazić, jak to jest budzić się każdego ranka z ostatnimi słowami matki w głowie… Nic nie powiedział.
D.D. przysunęła się jeszcze bliżej, aż poczuł zapach mydła jakiego użyła podczas porannego prysznica. Miała jasne kręcone włosy, nieco podobne do Sandy. Śliczne włosy, tak powiedziała Ree, niewątpliwie już tęskniąc za matką.
Proszę mi powiedzieć, gdzie ona jest wyszeptała D.D. wprost do jego ucha. Proszę mi po prostu powiedzieć, gdzie jest, a ja sprowadzę ją do domu dla Ree.
Nachylił się ku niej, tak blisko, że ustami musnął jej policzek. Poczuł, że odruchowo się wzdrygnęła.
Proszę o to spytać Ethana Hastingsa szepnął. D.D. się cofnęła.
Obwinia pan trzynastoletniego chłopca? zapytała z niedowierzaniem.
Nie można nie doceniać młodych odparł z kamienną twarzą. To, co ja robiłem w jego wieku…
D.D. spoważniała.
Jak na bystrego mężczyznę zachowuje się pan bardzo głupio oświadczyła lapidarnie.
Dlatego, że nie pozwalam wam się aresztować?
Nie, dlatego, że nie potrafi pan dodać dwóch do dwóch. Powiem to tak: według pana to nie pan jest osobą, która skrzywdziła Sandrę…
Zgadza się.
Ale według pańskiej córki w środę wieczorem ktoś wszedł do waszego domu i skrzywdził Sandy.
Zgadza się. Jego głos był tym razem ostrzejszy.
Pańska córka coś wie. Więcej niż ma ochotę powiedzieć. Marianne Jackson ma co do tego pewność. Ja także. I mówię to panu teraz, że jeśli tej dziewczynce spadnie z głowy choć jeden włos, wyślę pana do piekła i z powrotem.
Tym razem nie odpowiedział. Głównie dlatego, że był zbyt zaszokowany, by mówić.
Chodzi pani o to… o to…
Obserwujemy pana. W każdej minucie, w każdej godzinie, każdego dnia. Proszę zapewnić tej małej bezpieczeństwo.
Wtedy dotarło do niego, nie jedynie groźba, ale przekazane w sposób bardziej subtelny ostrzeżenie.
Ree była ostatnią osobą, która widziała Sandy żywą. Ree wiedziała więcej niż obecnie chciała bądź
była w stanie powiedzieć. Ree stanowiła klucz do tej łamigłówki.
Co znaczyło, że ten, kto skrzywdził Sandy, miał iście diabelską motywację…
Jason nie potrafił dokończyć tej myśli. W piersi zaczęło go zbyt mocno ściskać. Ze strachu czy wściekłości? Trudno powiedzieć. Może w przypadku człowieka takiego jak on te emocje były jednym i tym samym.
Nikt nie skrzywdzi mojego dziecka usłyszał własny głos. Ze mną będzie bezpieczna.
D.D. popatrzyła na niego.
Czyżby? A ile razy myślał pan tak samo w odniesieniu do żony?
Jason Jones odszedł sztywnym krokiem. D.D. nie ruszyła za nim. Wróciła do gabinetu dyrektora, gdzie wraz z Millerem po raz kolejny przypuścili atak na Ethana, mniej więcej z takim samym skutkiem.
Ethan Hastings był przekonany, że Jason Jones to wcielone zło, i jednocześnie nie był w stanie przedstawić choćby jednego przekonującego powodu, dla którego Sandra Jones mogła uważać męża za niebezpiecznego. Chłopiec znalazł swoją księżniczkę, a w osobie Jasona Jonesa widział smoka, broniącego do niej dostępu.
Jego rodzice byli zrozpaczeni. Ojciec posunął się nawet do tego, że na boku wspomniał D.D. o bracie żony, wujku Ethana, pracującym dla policji stanowej…
D.D. nie miała serca mówić temu człowiekowi, że koneksje rodzinne z policją stanową raczej nie zapewniają dodatkowych punktów u policji bostońskiej.
Ona i Miller zanotowali zeznania Ethana, zajęli jego telefon komórkowy, aby poszukać obciążających wiadomości pomiędzy nim a dwudziestotrzyletnią nauczycielką, po czym wzięli się za Elizabeth Reyes, alias panią Lizbet, która miała bardziej bezstronną ocenę zdarzeń.
Kiedy skończyli, była już piąta i D.D. miała ochotę na lasagne.
Ale jesteś ożywiona stwierdził Miller.
Dobry dzień przyznała.
Nadal nie odnaleźliśmy Sandry Jones i doszedł nam trzeci podejrzany, trzynastoletni Romeo.
Nie sądzę, aby Sandra Jones sypiała z Ethanem Hastingsem. Choć fajnie będzie przeszukać jego telefon.
Miller spojrzał na nią z ukosa.
Jak możesz być tego taka pewna? Oglądasz te same wiadomości co ja? Wygląda na to, że wszystkie ładne nauczycielki romansują w dzisiejszych czasach z ósmoklasistami.
To prawda. D.D. zmarszczyła nos. I nie, dla mnie nie ma to żadnego sensu. No bo przecież kobieta, która wygląda jak Sandra Jones, nie miałaby problemu z przyciąganiem męskiej uwagi.
To kwestia dominacji zapewnił ją Miller. Te kobiety nie pragną związku partnerskiego, ale takiego, w którym mężczyzna będzie robił to, co mu każą. A jako że ci z testosteronem nie słyną z chęci do współpracy, panie skłaniają się ku młodszym.
A więc, to testosteron należy winić? D.D. uniosła brew. Ha, może powinnam więcej czasu spędzać w lokalnym gimnazjum. Odetchnęła głęboko. Niemniej jednak nie uważam, aby Sandy sypiała z Ethanem Hastingsem. No bo i jak? Z tego, co nam wiadomo, zawsze miała ze sobą Ree.
Miller zastanawiał się przez chwilę.