Dzień drugi zaginięcia jego żony, a ich córka już rozpada się na kawałki.
W przypływie goryczy pomyślał, że lepiej dla Sandy, żeby nie żyła, bo inaczej zabije ją za to.
Policja wróciła dokładnie o dwudziestej czterdzieści pięć. Jason stał pośrodku kuchni, wpatrując się w rodzinny komputer, który nie był już rodzinnym komputerem, kiedy rozległy się kroki na schodkach.
Otworzył drzwi. Ekipą kierowała sierżant Warren. Zamachała mu przed oczami nakazem przeszukania, odklepując szybko formułkę w żargonie prawniczym mówiącą o tym, gdzie wolno im zajrzeć i co wolno zająć. Zgodnie z jego wcześniejszymi podejrzeniami zabiorą komputer, a także różnorakie urządzenia elektroniczne, włącznie z narzędziami do gier, iPodami, BlackBerry i Palm Pilotami.
Co to są narzędzia do gier? zapytał ją, kiedy do jego domu wkroczyli umundurowani funkcjonariusze i technicy sądowi. Po przeciwnej stronie ulicy rozbłysły flesze, gdy dziennikarze dostrzegli, że coś się dzieje, i przystąpili do pracy.
Xbox, Gameboy, PlayStation 2, Wii itd., itp.
Ree ma Leapstera podpowiedział. Jeśli chcecie znać moje zdanie, to gra Auta jest lepsza niż Księżniczka Disneya, ale technicy mogą to, oczywiście, sami ocenić.
D.D. zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
Dzięki temu nakazowi wolno nam zarekwirować wszystkie urządzenia elektroniczne, jakie będziemy chcieli, proszę pana. A więc owszem, sami to ocenimy.
To „proszę pana" go zabodło, ale nie dał się sprowokować.
Ree śpi powiedział. Miała dziś bardzo długi i męczący dzień. Gdyby mogła pani poprosić swoich ludzi o cichą pracę…
Starał się, aby zabrzmiało to grzecznie, ale możliwe, że pod koniec zdania jego głos lekko zadrżał.
Jego dzień także był długi i miał się przekształcić w długą noc.
Jesteśmy profesjonalistami poinformowała go sztywno pani sierżant. Nie zamierzamy splądrować pańskiego domu. Naszym zamiarem jest grzeczne i ciche rozłożenie go na czynniki pierwsze.
D.D. przywołała gestem umundurowanego funkcjonariusza. Wyglądało na to, że to on wylosował
najkrótszą słomkę i podczas tego wieczoru będzie pełnił funkcję niańki Jasona. Policjant zaprowadził
go do pokoju dziennego, gdzie Jason zajął miejsce na sofie, tak jak dzień wcześniej. Tyle że tym razem nie było przy nim Ree. Nie tuliło się do niego małe, ciepłe ciałko potrzebujące go, nie pozwalające mu na głośny krzyk frustracji.
Tak więc zamknął oczy, położył ręce za głową i zasnął. Kiedy czterdzieści pięć minut później otworzył oczy, przekonał się, że z milczącą wściekłością wpatruje się w niego sierżant D.D. Warren.
Co pan, u diabła, robi?
Odpoczywam.
Odpoczywa pan? Tak po prostu? Pańska żona zaginęła więc pan ucina sobie drzemkę?
Nie znajdę jej przecież w czasie, gdy jestem przykuty do sofy, no nie?
Na twarzy D.D. widać było odrazę.
Z panem jest naprawdę coś mocno nie tak. Wzruszył ramionami.
Proszę zapytać o to kiedyś człowieka z brygady antyterrorystycznej. Co się robi, kiedy zostało się już postawionym w stan gotowości, ale nie ma się jeszcze wyznaczonego celu? Śpi się. A kiedy nadejdzie stosowny moment, jest się gotowym.
Tak właśnie pan to postrzega? Jest pan elitarnym żołnierzem, który został postawiony w stan gotowości, ale nie ma wyznaczonego celu? W jej głosie słychać było powątpiewanie.
Moja rodzina jest w stanie kryzysu i jedyne, co mogę zrobić, to być z córką. Postawiony w stan gotowości, ale bez wyznaczonego celu.
Mógłby zostawić ją pan z dziadkiem. Pani sierżant wypowiedziała te słowa tonem neutralnym, ale w jej oku pojawił się błysk. A więc słyszała. To zresztą oczywiste. Wyglądało na to, że przez dwa ostatnie dni wszyscy policjanci zdawali sierżant Warren relacje dotyczące wszystkich szczegółów jego życia. Nie, dziękuję bardzo odparł.
A to czemu?
Nie podobają mi się lniane garnitury.
Ale D.D. nie miała zamiaru tak łatwo odpuścić. Usiadła na krześle dokładnie naprzeciwko niego, oparła łokcie na kolanach i wyglądała jak uosobienie zwykłej ludzkiej ciekawości. Tymczasem z kuchni dochodziły odgłosy zamykanych i otwieranych szafek, wysuwanych i wsuwanych szuflad. Podejrzewał, że komputer został już zarekwirowany. Podobnie jak iPod z szafki obok łóżka. Może zabrali także radio z budzikiem. W dzisiejszych czasach wszystko było wyposażone w chipy, a każdy taki chip mógł zostać wykorzystany jako magazyn danych. W zeszłym roku głośna była sprawa pewnego dyrektora korporacji, który przechowywał tony obciążających go dokumentów finansowych na Xboksie syna.
Jason doskonale rozumiał warunki nakazu przeszukania. Nie miał jedynie ochoty ułatwiać życia tej ładnej, jasnowłosej pani sierżant.
Powiedział pan, że Sandy i jej ojciec nie utrzymywali ze sobą kontaktów.
Zgadza się.
Dlaczego?
To już musiałaby opowiedzieć Sandy.
Cóż, w tej chwili jej nie ma, więc być może pan mógłby mi pomóc.
Musiał się nad tym chwilę zastanowić.
Myślę, że gdyby zapytała pani o to ojca Sandy, odparłby, że jego córka była młoda, uparta i lekkomyślna, kiedy mnie poznała.
Ach tak?
I myślę, że jako wytrawny detektyw mogłaby się pani zastanawiać, co się musiało wydarzyć, że stała się taka lekkomyślna i szalona.
Bił ją?
Nie mam co tego pewności.
Wyzywał? D.D. uniosła brwi.
To raczej mama prała ją na kwaśne jabłko, a on nigdy nie zrobił nic, aby ją powstrzymać. Mama umarła, więc Sandy nie musi jej już nienawidzić. Ojciec, z drugiej strony… Nigdy mu nie wybaczyła?
Wzruszył ramionami.
Jak już mówiłem, to ją musiałaby pani o to zapytać.
Dlaczego macie kołki w oknach?
Spojrzał na nią.
Ponieważ świat pełen jest potworów i nie chcemy, aby dopadły naszą córkę.
Wydaje się to dość ekstremalne.
To, że reagujesz paranoicznie, nie znaczy wcale, że cię nie dopadną.
Uśmiechnęła się lekko. W kącikach oczu pojawiły się zmarszczki, ujawniając jej wiek. Sprawiły, że nagle stała się łagodniejsza. Bardziej przystępna. Jason zdawał sobie sprawę. że D.D. Warren to doświadczony oficer śledczy. A on był zmęczony, przez co powiedzenie jej wszystkiego wydawało mu się coraz lepszym pomysłem. Złożenie problemów u stóp bystrej, ślicznej pani sierżant. I pozwolenie, aby się wszystkim zajęła.
Kiedy Sandy po raz ostatni rozmawiała z ojcem? zapytała D.D.
W dniu, kiedy wyjechała ze mną z rodzinnego miasta.
Nigdy do niego nie zadzwoniła? Ani razu od przeprowadzki do Bostonu?
Nie.
Ani z okazji waszego ślubu czy narodzin córki?
Nie.
D.D. zmrużyła oczy.
Dlaczego więc teraz się tu zjawił?
Twierdzi, że usłyszał w wiadomościach o zaginięciu Sandry i pognał na lotnisko.
Rozumiem. Jego żyjąca z dala od niego córka zaginęła, a więc teraz składa wizytę?
To jego musiałaby pani zapytać.
D.D. przechyliła głowę.
Kłamie pan. A wie pan, skąd to wiem?
Nie odpowiedział.
Patrzy pan w dół i na lewo. Kiedy ludzie próbują sobie coś przypomnieć, patrzą w górę i na prawo. Kiedy jednak unikają mówienia prawdy, patrzą w dół i na lewo. Interesujących drobiazgów uczą nas w szkole dla detektywów.
I ile tygodni zabrało pani jej ukończenie?
Na jej twarzy ponownie pojawił się półuśmiech.
Agent Hawkes zrozumiał to tak kontynuowała. Maxwell Black ma swoje zdanie na temat wnuczki. Uważa na przykład, że nie jest pan jej prawdziwym ojcem.
Jason nie odpowiedział. Chciał to zrobić. Chciał wykrzyczeć, że to oczywiste, iż Ree jest jego córką, że zawsze będzie jego córką, że nigdy nie mogłaby być dla niego kimś innym niż córką, ale dobra pani sierżant nie zadała pytania, a pierwszą zasadą przesłuchania jest nieodpowiadanie na pytania, na które nie musi się odpowiadać.