Szkoda, że żona nic mi na ten temat nie powiedziała rzekł.
D.D. spojrzała na niego sceptycznie.
Mówię poważnie upierał się, wchodząc w rolę skrzywdzonej strony. Gdyby tylko wspomniała coś na temat swoich obaw, niepokojów, chętnie bym jej wszystko wytłumaczył.
Proszę zdefiniować „wszystko" wtrącił Miller.
Jason ponownie westchnął.
No dobrze. Dobrze. Mam awatara.
Co takiego? zapytał Miller, rzucając spojrzenie swej partnerce i muskając wąsy.
Awatara. Komputerowa tożsamość na stronie internetowej, która nazywa się Second Life.
Och, litości, do cholery mruknęła D.D.
Hej, czterolatki mają uszy upomniał ją Jason, pokazując na pokój, gdzie Ree bez wątpienia znajdowała się w stanie telewizyjnej śpiączki.
Nie ma pan awatara oświadczyła ponuro D.D.
Pewnie, że mam. Zalogowałem się na tej stronie, kiedy zbierałem materiał do artykułu. Chciałem jedynie coś sprawdzić. Ale… nie wiem. To fajne miejsce. Znacznie bardziej rozbudowane, niż to sobie wcześniej wyobrażałem. Ma własne zasady, zwyczaje, wszystko. Na przykład kiedy człowiek loguje się po raz pierwszy, zaczyna od podstawowego ciała, podstawowej garderoby. Niczego nie wiedziałem, więc zacząłem chodzić do różnych barów i sklepów, żeby to posprawdzać. Od razu zwróciłem uwagę na fakt, że nie rozmawia ze mną żadna z kobiet. Dlatego że nadal dysponowałem podstawową garderobą. Miałem napisane na czole „nowicjusz", podobnie jak uczeń na wymianie w liceum. Nikt nie lubi nowego ucznia. Na sympatię trzeba najpierw zasłużyć.
D.D. ponownie obrzuciła go sceptycznym spojrzeniem. Miller z kolei sprawiał wrażenie zaciekawionego.
Zarywa pan noce, udając, że jest kimś innym na jakimś internetowym portalu społecznościowym?
Jason wzruszył ramionami i wcisnął ręce do kieszeni.
Cóż, nie jest to coś, do czego dorosły mężczyzna ma ochotę się przyznać, zwłaszcza żonie.
Kim pan jest w tym całym Second Life? zapytał Miller. Bogaty, przystojny, osiągający sukcesy?
A może jest pan biuściastą blondynką ze słabością do motocyklistów?
Prawdę mówiąc, to pisarzem. Pracującym powieścią przygodową, która może, ale nie musi być autobiograficzna. No wiecie, mężczyzna pełen tajemnic. Kobiety to lubią.
W rzeczywistości też pan taki jest stwierdziła cierpko D.D. Nie musi się pan po to logować w sieci.I dlatego właśnie nie powiedziałem o tym Sandrze. Pani żartuje? Ona pracuje cały dzień, a potem każdego wieczoru zajmuje się Ree, podczas gdy ja opisuję miejscowe wydarzenia dla „Boston Daily".
Ostatnie, czego pragnie, to usłyszeć, że jej mąż wraca nocą do domu i oddaje się grze komputerowej.
Proszę mi zaufać, to nie jest tego typu małżeńska rozmowa, która dobrze się skończy.
Uznał pan więc, że musi to trzymać w tajemnicy powiedziała D.D.
Nie wspominałem nic o tym odparł wymijająco.
Czyżby? W takiej tajemnicy, że czyścił pan historię przeglądarki za każdym razem, kiedy wylogowywał się pan z sieci?
Cholera, Ethan i ten koleś od komputerów dobrze wyszkolili Sandrę.
Robię to z racji wykonywanego zawodu odparł gładko. Przyszło mu do głowy, że kłamie z równą łatwością jak Maxwell Black. Czy właśnie dlatego Sandra za niego wyszła? Ponieważ przypominał jej ojca?Słucham?
Czyszczę historię przeglądarki, aby chronić swoje źródła wyjaśnił Jason. To coś, czego się nauczyłem w szkole dziennikarskiej na zajęciach z etyki w dobie komputerów. Teoretycznie mam pracować tylko na swoim laptopie, ale komputer domowy jest wygodniejszy. Zbieram więc materiały w necie właśnie na nim, a potem przerzucam zdobyte informacje. Komputer domowy nie jest oczywiście chroniony przed przeszukaniem i zarekwirowaniem posłał im znaczące spojrzenie czyszczę więc historię przeglądarki w ramach standardowego protokołu operacyjnego.
Kłamie pan. D.D. się krzywiła. Wyglądała na sfrustrowaną i ogarniętą ochotą walnięcia w coś.
Prawdopodobnie w niego.
Wzruszył ramionami, jakby mówiąc, że nic więcej nie może dla niej zrobić.
Jaka szkoła dziennikarska? zapytała nagle.
Jaka szkoła?
Gdzie miał pan te zajęcia z etyki? W jej ustach „etyka" zabrzmiała jak przekleństwo.
Och, dawno to było. Kurs internetowy.
Proszę podać mi nazwę nie ustępowała. Nawet uczelnie internetowe posiadają bazy danych.
Sprawdzę to dla pani.
Pokręciła głową.
Nie było żadnego kursu. Choć może i był, tyle że wtedy nie nazywał się pan Jason Jones, prawda? Z tego, co nam wiadomo, nosi pan to nazwisko zaledwie od pięciu lat. Kim był pan wcześniej?
Smithem? Brownem? I proszę mi powiedzieć, czy kiedy pan przyjmuje nowe nazwisko, z kotem dzieje się to samo?
Nie wiem odparł Jason. Kot ma dopiero trzy lata.
Kłamie pan. D.D. wstała z krzesła i zbliżyła się do niego, jakby jej bliskość mogła podziałać na niego rozstrajająco i wydobyć odpowiedzi, których nie miał.
Awatar, psiamać. Jedyne drugie życie, jakie pan ma, to tu i teraz. Ucieka pan od czegoś. Od kogoś. I zadał pan sobie sporo trudu, aby zacierać za sobą ślady, prawda. Ale Sandra zaczęła się domyślać. Coś ją zaniepokoiło. Zaangażowała więc w to Ethana, a Ethan sprowadził grubszą pomoc.
Nagle policja stanowa zaczyna się bardzo interesować pańskimi poczynaniami w Internecie. Jak bardzo to pana przestraszyło? Co, u diabła, jest tak straszne, że warto zabić żonę i nienarodzone dziecko?
żonę i nienarodzone dziecko?
Naprawdę jest w ciąży? wyszeptał Jason. Nie zamierzał o to pytać. Ale i tak czekał na odpowiedź, dlatego że pragnął ponownie to usłyszeć. Pragnął ponownie to poczuć. Ból był
niesamowity, jakby ktoś przecinał skórę nożem do gotowania.
Pan naprawdę nie wiedział?
Jak długo? To znaczy wydawała się ostatnio trochę nieswoja. Myślałem, że to przeziębienie… Nic mi nie powiedziała.
D.D. zastanawiała się przez chwilę.
Z testu ciążowego nie da się wyczytać, jak zaawansowana jest ciąża. Choć może być pan pewny, że przeprowadzimy badania DNA. Jestem ciekawa, czy to pan jest ojcem dziecka.
Nie odpowiedział. Nie był w stanie. Dlatego że po raz pierwszy zaświtała mu w głowie pewna myśl.
Ten ekspert komputerowy… zaczął.
D.D. spojrzała na niego.
…czy on przychodził do szkoły?
Tak twierdzi.
Podczas godzin lekcyjnych?
Nie, podczas czwartkowych meczów koszykówki.
I po minie D.D. widział, że myśli to samo, co i on przez cały czas przekonywał ich, że Sandra jest zbyt zajęta Ree, żeby mieć kochanka. Ale Sandra znalazła jednak sposób na spotkania. Czwartkowe wieczory. W każdy czwartkowy wieczór. Jego żona jeździła do szkoły i spotykała się z innym mężczyzną.
Jak on się nazywa? Głos Jasona był nieco wyższy. Słabość, której nie mógł cofnąć.
D.D. pokręciła głową.
I wtedy w jego głowie pojawiła się nieoczekiwana myśclass="underline" Jakim samochodem jeździ ten komputerowiec? Należącym do policji stanowej?
Proszę mi zdradzić swoje nazwisko, panie Jones. Swoje prawdziwe nazwisko.
Rozmawialiście z Aidanem Brewsterem? Pytaliście go, co widział w środę wieczorem? Musicie z nim porozmawiać o samochodzie. Poprosić o więcej szczegółów na jego temat.
Proszę nam powiedzieć, co pan robi w komputerze. Co tak desperacko próbuje pan ukryć.
Nic nie robię! upierał się, czując się jak w potrzasku. Zostało mu kilka dni, może nawet godzin.
Musieli go wysłuchać, musieli wszystko przemyśleć. Chodziło o bezpieczeństwo jego córki.
Według waszych słów komputerowy ekspert pracował z Sandrą nad zbadaniem twardego dysku naszego komputera. Najwyraźniej niczego nie znalazł, w przeciwnym razie byście mnie tak nie dręczyli.
Zatem nie mam nic do ukrycia.
Co się stało z pańskim sekretnym wirtualnym życiem?