Jason jej powiedział, że proszę bardzo, ale dopiero gdy skończy dwadzieścia jeden lat.
Nadąsała się i wróciła do moczenia chleba w oliwie.
Jason uniósł pierwszy kieliszek, ja wzięłam drugi.
Za nas powiedział i nasze przyszłe szczęście.
Kiwnęłam głową i posłusznie się napiłam. Bąbelki połaskotały mi nos i pomyślałam, niecoabsurdalnie, że zaraz się rozpłaczę.
Jak dobrze znacie osobę, którą poślubiliście? Wymieniacie się przysięgami, obrączkami, budujeciedom, wychowujecie dzieci. Śpicie razem każdej nocy, patrząc na nagie ciało współmałżonka takczęsto, że staje się równie zwyczajne jak własne. Może uprawiacie seks. Może czujecie palce męża naswoich pośladkach, przyciągającego was bliżej, pytającego niskim gardłowym głosem: „Podoba cisię? Dobrze ci?". A jednak jest to ten sam człowiek, który sześć godzin później wstanie z łóżka i zrobigofry w ulubionym fartuszku waszej córki i być może nawet z wpiętą we włosy spinką z motylkiem,łaskawie pożyczoną przez czterolatkę.
Jeśli zachwycacie się jego słodyczą, umiejętnością bycia zarówno gorącym kochankiem, jak ioddanym ojcem, może pora się zastanowić, jakie jeszcze potrafi odgrywać role? Jakie inne części jegoosobowości czekają na to, aby wskoczyć na swoje miejsce?
Przez całą kolację Ree chichotała, Jason się uśmiechał, a ja sączyłam szampana. Myślałam o moimmężu i jego braku rodziny i przyjaciół. I sączyłam jeszcze więcej szampana. Przypomniało mi się, jakłatwo po przeprowadzce do Bostonu przekonał mnie do zmiany nazwiska po to, aby mnie chronićprzed ojcem, tak wtedy twierdził. I sączyłam jeszcze więcej szampana. Przypomniały mi się jego nocespędzane przed komputerem. Strony internetowe, na które wchodził, a które tak skrzętnie ukrywał. Ipomyślałam o tamtym zdjęciu. W końcu, sześć miesięcy później, skupiłam wzrok na tej czarno białejfotografii przedstawiającej przerażonego chłopca, po którego nagiej klatce piersiowej pełza włochatyczarny pająk.
I sączyłam jeszcze więcej szampana.
Mój mąż zamierzał mnie zabić.
Było to dla mnie teraz takie jasne, że nie wiedziałam, dlaczego wcześniej nie przyszło mi to dogłowy. Jason był potworem. Może nie pedofilem, może czymś gorszym. Drapieżnikiem o takpowykrzywianej psychice, że pozostawał obojętny wobec ślicznej młodej żony, pożądliwie gromadzącstraszliwe zdjęcia przerażonych dzieci.
Powinnam była posłuchać Wayne'a. Powinnam była powiedzieć mu, dokąd się wybieramy, tyle żenie pomyślałam, aby o to zapytać. Nie, ufałam mężowi, pozwoliłam mu zaprowadzić się prosto narzeź, nie wypytując o żadne szczegóły. Ja, osoba, która przez całe dzieciństwo uczyła się, że niemożna nikomu ufać.
Sączyłam jeszcze więcej szampana, przesuwałam przegrzebki po talerzu. Zastanawiałam się, copowie Ree, kiedy będzie po wszystkim. Był wypadek, mamusia nie wróci już do domu. Tak miprzykro, maleńka, tak mi przykro.
Nalałam Jasonowi drugi kieliszek szampana. Nie miał mocnej głowy. Może gdyby udało mi się goupić, nie trafiłby we mnie i sam wpadł do morza. Sprawiedliwości stałoby się wtedy zadość, prawda?
Jason skończył jeść. Ree także. Pojawił się kelner, gotowy wynieść nasze talerze. Spojrzał na mnie zwielką konsternacją.
Nie była pani zadowolona? Czy wolno mi zaproponować coś innego?
Zbyłam go wymówką o sutym lunchu. Jason przyglądał mi się, ale ani słowem nie skomentował
mojego kłamstwa. Ciemne włosy opadały mu na czoło. Wyglądał zawadiacko: rozpięty kołnierzyk,niesforne fale gęstych włosów, głębokie, nieprzeniknione spojrzenie. Inne kobiety pewnie przyglądałymu się z podziwem, kiedy myślały, że nie patrzę. Być może wszyscy nas podziwiali. Popatrzcie na tęśliczną rodzinę z uroczą, dobrze wychowaną córeczką.
Czyż nie wyglądaliśmy ładnie? Idealna rodzina, o ile tylko przeżyjemy noc.
Ree chciała na deser lody. Kelner zabrał ją do lodówki, aby wybrała sobie smak. Do kieliszkaJasona wlałam resztę szampana. Ledwie tknął drugi kieliszek. Pomyślałam, że to naprawdę nie fair.
Proponuję toast oznajmiłam, podchmielona i lekko zuchwała.
Kiwnął głową, wziął do ręki kieliszek.
Za nas rzekłam. Na dobre i złe, w bogactwie i biedzie, w zdrowiu i chorobie.
Przechyliłam kieliszek i wypiłam spory łyk. Patrzyłam, jak mój mąż zachowuje większąwstrzemięźliwość.
No więc co jeszcze będziemy robić podczas rodzinnych wakacji? chciałam wiedzieć.
Pomyślałem, że pójdziemy do akwarium, może pojeździmy tramwajem po centrum, zajrzymy naNewbury Street. Albo, jeśli wolisz, możemy pochodzić po muzeach, umówić się na jakieś zabiegi spa.
Dlaczego to robisz?
To znaczy?
Dlaczego robisz to? Machnęłam ręką i napiłam się szampana. Ekstrawagancki hotel,finezyjna restauracja. Rodzinne wakacje. Nigdy dotąd nie robiliśmy czegoś takiego.
Nie od razu odpowiedział. Obracał w palcach kieliszek.
A może powinniśmy byli to robić rzekł w końcu. Może ty i ja za dużo czasu poświęcamy nawalczenie z życiem, a nie cieszenie się nim.
Kelner przyprowadził do stolika Ree, która trzymała w rękach największą miseczkę lodów naświecie. Wybranie jednego smaku okazało się zbyt trudne, zdecydowała się więc na trzy. Kelnermrugnął do nas, podał trzy łyżeczki i cicho zniknął.
Jason i Ree zabrali się za lody. Ja ich jedynie obserwowałam. Ściskało mnie w żołądku, czułam sięjak skazaniec z głową leżącą na pniaku, czekający na topór.
Jason wezwał taksówkę. Pod wpływem słodkiego deseru i późnej godziny Ree stała sięhiperaktywna. Mój krok nie był już taki prosty. Trzy kieliszki szampana zrobiły swoje. Kiedy mój mążotworzył drzwi taksówki i próbował zapakować do środka Ree, pomyślałam, że nie wygląda już natakiego nieprzeniknionego. Ale mogłam się mylić. Był najbardziej opanowanym człowiekiem, jakiegoznałam, i wydawało się, że nawet dwa kieliszki szampana nie miały na niego żadnego wpływu.
Wróciliśmy do hotelu, gdzie udało nam się znaleźć nasz pokój. Przebrałam Ree w koszulkę nocną zAriel. Pokojówka zdążyła magicznie przekształcić sofę w łóżko, zostawiając na nim grube koce, czterypoduszki i dwie zawinięte w złotko czekoladki. Ree zjadła czekoladki, kiedy szukałam jej szczoteczkido zębów, a następnie próbowała schować papierki pod poduszką. I pewnie by jej się to udało, gdybynie ślady czekolady na ustach.
Zagnałam ją do łazienki na mycie buzi, zębów i czesanie. Piszczała, jęczała i narzekała. Następniezaprowadziłam ją z powrotem do jej sypialni i położyłam do łóżka razem z Lil' Bunny. Ree spakowaładwanaście książeczek. Przeczytałam dwie i kiedy kończyłam ostatnie zdanie, powieki miała jużbardzo ciężkie.
Ściemniłam nocną lampkę, po czym wyszłam po cichu z pokoju, zostawiając drzwi tylkominimalnie uchylone. Ree nie marudziła, co można uznać za sukces.