Выбрать главу

– Teraz? Jest sobota wieczór.

– Wojna nie zna weekendów. Chcesz wpaść jutro do stoczni i zerknąć jeszcze na plany?

– W niedzielę?

J.T. potarł szczękę.

– To pierwszy radar, który montujemy, więc się niepokoję i już. W dodatku brytyjski. Nie wiem, czy będzie pasował do amerykańskich okrętów. Żeby potem się nie okazało, że okręt płynie w drugą stronę.

Bill się uśmiechnął, ale Dolly nie.

– Mimo wszystko uważam, że powinieneś spędzić ten dzień z żoną.

– Mam ważniejsze sprawy na głowie. Dolly, czy przyniosłaś trochę swojego sławnego ciasta czekoladowego?

– Tak. Ukroisz sobie, czy mam wezwać twoją wielką, silną żonę, żeby to dla ciebie zrobiła? – Dolly odwróciła się na pięcie i odeszła.

– Czy ona jest z jakiegoś powodu zła? Wkurzyłeś ją czymś, Bill?

– To nie o mnie chodzi, stary – odparł Bill. – Jak dogadujesz się z księżniczką?

J.T. ziewnął.

– Zgodnie z przewidywaniami. Jest kompletnie bezużyteczna. Musiałem ją uczyć, jak napuszcza się wodę do wanny.

– Mitch chyba się z tobą nie zgadza.

– Tylko dzięki efektom moich nauk. Tydzień temu zażądałaby, żeby podać jej ostrygi na złotym półmisku.

Bill pokręcił głową. Wiedział, w jaki sposób J.T. ożenił się z Arią.

– Ona naprawdę musi tęsknić za tym swoim krajem. Kiedy ją poznałem, nie pozwalała się nikomu dotykać, a teraz nie ma nic przeciwko temu, że Mitch ją obejmuje. – Popatrzył na przyjaciela, ale J.T. nie zareagował.

– Czy wszystko gotowe do montażu aparatury destylacyjnej na tym drugim okręcie?

– Owszem – potwierdził Bill, choć w jego głosie pobrzmiewał wyraźny niesmak. – Pójdę po jeszcze jedno piwo.

J.T. znów zbliżył się do Arii i znów wszyscy wstrzymali oddech, a Mitch cofnął ręce.

– Mam trochę roboty na górze – powiedział J.T. – Zajmij się gośćmi, żono. Mówię poważnie. Ma im niczego nie brakować. – Popatrzył na grupkę ludzi, którzy stanęli w milczeniu. – Możesz z nimi siedzieć tak długo, jak masz ochotę. Miłej zabawy. Dobranoc. – Z tymi słowami odszedł po schodach na górę.

– Smutas, psuje ludziom zabawę – burknęła Gail.

– Co się stało z tym J.T., którego znałem? – spytał Larry.

Wszystkie spojrzenia skierowały się ku Arii, jakby od niej oczekiwano odpowiedzi.

Dolly zwróciła się do gości:

– Może spotkamy się jutro o jedenastej w lodziarni Flaglera?

– Zdaje się, że J.T. chce pracować – zauważył Bill.

– No, to spotkamy się bez niego. Wpadniemy po ciebie za piętnaście jedenasta… księżniczko – powiedziała Dolly z uśmiechem.

Goście w parę minut posprzątali i przygotowali się do wyjścia. Mitch ucałował dłoń Arii.

– Do jutra, księżniczko – powiedział.

Aria stała w drzwiach i życzyła wszystkim dobrej nocy. Usłyszała jeszcze, jak Dolly mówi:

– Wyjaśnisz, Bill, co się święci, nawet gdyby miała ci na tym zejść cała noc.

Na górze J.T. skrył się w wielkim łożu, narzucił prześcieradło na dolną połowę ciała i świecąc nagim torsem, obsypał się wokoło papierzyskami.

– Rozumiem, że małe łóżko jest dla mnie – powiedziała Aria.

– Mhm – zabrzmiało w odpowiedzi.

Skrzywiła się, ale J.T. nie podniósł głowy. Otworzyła więc komodę i popatrzyła na stos swoich koszul nocnych. Pod wpływem odruchu wyciągnęła różową jedwabną, kupioną na noc poślubną, która nigdy się nie urzeczywistniła.

W łazience zaczęła nucić jakąś melodię podchwyconą wieczorem i przypomniała sobie, jak czuła się w ramionach Mitcha. Oczywiście była dosyć skrępowana, bo według norm lankońskich postępowała bardzo nieprzyzwoicie, ale w gruncie rzeczy było to całkiem przyjemne.

Aria rozpuściła włosy. Wciąż podśpiewując, z uśmiechem na twarzy wzięła ubranie, żeby powiesić je w szafie naprzeciwko loża J.T. Zaczynała się przyzwyczajać do dbania o własną garderobę. Poczuła nawet cień dumy, widząc równo rozwieszone stroje.

– Kim jest Mitch? – spytała J.T., który leżał gdzieś za jego plecami.

– Słucham? Aha, prowadzi warsztat optyczny.

– Optyczny? Robi okulary?

J.T. odłożył papiery.

– Jego dział naprawia chronometry i zegary okrętowe.

– Czyli jest ważnym człowiekiem?

– Podczas wojny wszyscy są potrzebni.

– Tak, ale mnie chodzi o jego tytuł. Czy jest wyższy od twojego? – Usiadła na krawędzi łóżka.

– Ach, rozumiem, chcesz wiedzieć, czy nie jest hrabią albo księciem. Przykro mi, księżniczko, ale on nie ma wyższego tytułu. Mam tylko jednego szefa, dyrektora naczelnego stoczni. To ja jestem szefem Mitcha, a także szefem Billa, Carla, Floyda i Larry’ego. Co to za zapach?

– Perfumy, które dostałam od sprzedawczyni w Miami. Bardzo miło pachną.

– Zawsze się perfumujesz na noc?

– Oczywiście. Inni też byli bardzo sympatyczni. W Ameryce wszyscy sprawiają wrażenie wolnych ludzi, zdaje się, że nie ma tu zbyt wielu reguł ograniczających zachowanie.

– Zejdź z mojego łóżka i idź do swojego. I nie wkładaj więcej tej koszuli nocnej, i zwiąż włosy w koński ogon. A teraz wynoś się stąd i zostaw mnie w spokoju. I weź ten samouczek. Jutro zrobię ci test z rozdziałów od siódmego do dwunastego.

– Jeśli przez cały dzień będę jadła lody, to nie ma o tym mowy – szepnęła wyzywająco Aria, odchodząc do drugiego łóżka. Przed snem obejrzała jeszcze zdjęcia z magazynów filmowych, usiłując zdecydować, jaką chciałaby mieć fryzurę.

O cholera! – powiedziała Dolly Frazier, opierając się o wezgłowie łóżka.

– Dolly, nie lubię, jak moja żona używa takiego języka. – Bill nie poszedł za jej przykładem, nadal wygrzewał się pod kołdrą.

– A ja nie lubię, jak mąż ma przede mną takie tajemnice.

Bill odwrócił się do niej.

– Byłem zdania, że to prywatna sprawa J.T. Niech Bóg ma w swej opiece żonatych mężczyzn, którzy myślą, że potrafią dochować sekretu.

– Księżniczka. Prawdziwa księżniczka w Key West i ja miałam okazję ją poznać! Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że któregoś dnia ona będzie królową? A jeśli J.T. pozostanie jej mężem, może zostać królem. Wtedy znałabym osobiście króla i królową.

Bill znów odwrócił się w drugą stronę.

– J.T. nie chce być królem. Znasz jego rodzinne koneksje. Ma więcej pieniędzy niż dziewięciu królów na dziesięciu. Ożenił się z księżniczką, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo i nauczyć ją żyć jak Amerykanka. Jak tylko w Lankonii wszystko wróci do normy, J.T. wróci do Stanów, a małżeństwo zostanie unieważnione.

– Nauczy ją żyć jak Amerykanka, ha! Czy widziałeś tę piramidę historycznych książek, jaką przed nią usypał? I sposób, w jaki każe się obsługiwać? Mam wrażenie, że na tej wyspie nie dogadywali się za dobrze i J.T. wciąż jeszcze jest na nią wściekły.

– Mówi, że ona jest kulą u nogi, że wszyscy przez całe życie ją obskakiwali, więc ona oczekuje, że wszystko się za nią samo zrobi. Podobno nigdy sama się nie ubierała i każe J.T. chodzić dwa kroki za sobą.

– Nic takiego nie zauważyłam.

– W Waszyngtonie wsadzili ją do paki za kradzież w sklepie. Nie wiedziała, jak się płaci za towar. A J.T. twierdzi, że tragarzom dawała studolarowe napiwki.

– I to, co J.T. teraz robi, ma ją nauczyć wartości pieniądza?

– Oczywiście – powiedział Bill zdziwiony. – Co innego miałby zrobić?

– Wziąć ją na zakupy. To jedyny sposób, żeby nauczyć się czegokolwiek o pieniądzach.

– Wziął ją w Miami. Wydał rolkę banknotów. Dolly, dziecino, czy nie moglibyśmy teraz pospać?