J.T. wysiadł i ruszył w stronę hotelu, zostawiwszy Dolly w samochodzie. Zdawał się głęboko zamyślony. Dolly uśmiechnęła się, wysiadła i ruszyła za nim. Przynajmniej dala mu do myślenia.
Hotel był kiedyś gniazdkiem bogatych ludzi, ale od wybuchu wojny służył jako tymczasowa kwatera dla żonatych oficerów. Wspaniały staroświecki hol zachował jednak swój charakter i wciąż był w nim sklepik z upominkami.
– Stój – odezwał się J.T, gdy mijali wystawę. – Myślisz, że jej się to spodoba? – Pokazał Dolly kostium kąpielowy z głębokim, kwadratowym dekoltem.
– Oczywiście – odrzekła Dolly i weszła za nim do sklepu. Pomogła mu wybrać plażowy strój ochronny, czyli słomkowy kapelusz. – Musi uważać, ma bardzo jasną karnację – wyjaśniła i pokazała J.T. pasującą do kapelusza słomkową torbę plażową.
– Co jeszcze jest jej potrzebne?
Miłość, pomyślała Dolly, ale nie powiedziała tego, bo nie chciała zanadto naciskać.
– Coś, co oderwałoby jej myśli od Mitcha.
Uśmiech J.T. zamarł.
– Ma pani jakąś biżuterię? – spytał sprzedawczynię. – Diamenty? Może szmaragdy?
Kobieta przełknęła ślinę.
– Nie, proszę pana, ale mamy dość bogaty wybór francuskich perfum.
– To dobrze, wezmę ćwierć litra tego, co macie. Albo niech będzie pół litra.
– Perfumy sprzedajemy na mililitry – wyjaśniła potulnie sprzedawczyni.
– To proszę pododawać mililitry – zarządził niecierpliwie. – Wracamy? – spytał Dolly.
– Muszę jeszcze iść na górę po swój kostium.
J.T. uśmiechnął się.
– Chcesz nowy?
Nigdy nie odmawiaj przyjęcia podarunku od przystojnego dżentelmena, mawiała matka Dolly. O cenę możesz martwić się później.
– Z przyjemnością.
10
Podczas jazdy do Bonnie i Larry’ego Aria milczała. Inni bardzo się starali ożywić atmosferę, ale ona nie mogła się pozbyć myśli, że ludzie ją obserwują i dostrzegają jej inność.
To wszystko była wina porucznika Montgomery’ego. Ten okropny mężczyzna spowodował wszelkie zło, które przytrafiło jej się w Ameryce, oczywiście jeśli nie liczyć porwania. Wtedy uratował jej życie. Ale w tej chwili Aria żałowała, że nie utonęła.
Stała w saloniku Bonnie, gdy drzwi z impetem się otworzyły i do mieszkania weszli J.T. z Dolly. Aria natychmiast schowała się w kuchni. J.T. poszedł za nią.
– Przyniosłem ci coś – powiedział cicho podchodząc do niej z tyłu.
Odwróciła się.
– Biografię Jerzego Waszyngtona z dziesięcioma pytaniami podsumowującymi na końcu?
Zachichotał i wyciągnął przed siebie papierową torbę.
Aria wzięła ją niepewnie i wyciągnęła z niej granatowy kostium kąpielowy. Zmierzyła J.T. nieufnym spojrzeniem.
– Sam wybrałem. Do tego jest jeszcze kapelusz, torba Plażowa i płaszcz kąpielowy. A w samochodzie mam torbę perfum. – Oczy mu zabłysły. – I ani jednej książki historycznej.
Aria nie uśmiechnęła się.
– Co dostałaś? – pisnęła Gail stając w progu.
Aria wyciągnęła przed siebie torbę, więc Gail szybko przekopała jej zawartość.
– Całkiem niezłe przeprosiny, J.T. – uznała. – Masz jeszcze szansę nawrócić się na dobrego męża. Nie? – Spojrzała ma Arię.
Aria zrozumiała, że Gail czegoś od niej oczekuje, ale nie miała pojęcia czego.
– Kiedy mężczyzna przeprasza, całujesz go na zgodę. Do roboty. Daję wam na to dwie minuty, potem przebieramy się na górze i jazda na plażę. Jestem głodna. – Zostawiła ich samych.
– No, więc… no, to chyba jest pokojowa propozycja – zaczął J.T. – Nie powinienem był powiedzieć tego, co powiedziałem. Po prostu nie spodziewałem się, że tak będziesz wyglądać.
– Domyślam się – powiedziała Aria. – Chciałam wyglądać jak Amerykanka, a długie włosy były bardzo staroświeckie.
– Podobały mi się.
– Naprawdę? – spytała zaskoczona. – Nie wiedziałam. Chcę powiedzieć, że nigdy nic na ich temat nie mówiłeś.
Podszedł o krok.
– Ale podobały mi się. Pasowały do ciebie.
– Jak miło – powiedziała, sięgając do nowej fryzury.
– Naprawdę? – Wyciągnął dłoń i owinął sobie na palcu gruby pukiel włosów. – Rzeczywiście.
– Chciałam powiedzieć…
– Czas się skończył – zawołała Gail. – Idziemy się przebrać.
Zmieszana Aria wyminęła J.T. i opuściła kuchnię. Na piętrze zapomniała o tym dziwnym zdarzeniu, ze zdumieniem stwierdziła bowiem, że sypialnia zamieniła się we wspólną przebieralnię dla wszystkich pań. Co innego obnażać się przed służbą, a co innego przed obcymi! Poza tym z rana ubieranie zajęło jej wieczność, więc z rozbieraniem czekały ją podobne kłopoty, tym bardziej że kostium kąpielowy miał zamek błyskawiczny na plecach.
Dolly nie dała jednak Arii czasu na rozmyślania. Rozpięła jej guziki na plecach i zaczęła pomagać w ściąganiu sukienki.
– Pozwól – powiedziała, gdy Aria została tylko w pożyczonej kombinacji ze sztucznego jedwabiu.
Dzięki Dolly rozbieranie się przebiegło sprawniej, niż Aria się spodziewała. Gdy miała już na sobie usztywniany kostium kąpielowy, czuła się, jakby dokonała czegoś wielkiego.
Z uśmiechem zeszła na dół. Stało tam dwóch mężczyzn: przystojny, uśmiechnięty Mitch oraz jej mąż. Ale męża jeszcze nigdy nie widziała w takiej formie. Swobodnie opierał się o poręcz schodów i śmiał się z czegoś, co mówiła Bonnie. Co on knuje? – pomyślała Aria. Czyżby zaplanował dla niej jakąś specjalną amerykańską torturę?
– Służę, księżniczko. – Mitch podał jej ramię. Przyjęła. J.T. wsunął się między nią a Mitcha.
– Sam będę towarzyszył żonie.
– Najwyższy czas – mruknął Mitch i obrzuciwszy Arię smutnym spojrzeniem, wymówił się od wieczornych zabaw.
Wszyscy wepchnęli się do samochodu J.T, panie rozsiadły się na kolanach mężów, z wyjątkiem Arii, która usiadła obok prowadzącego samochód J.T. Nieustannie uśmiechał się do niej, a im dłużej to robił, tym bardziej rosła jej podejrzliwość. Co strasznego planuje porucznik Montgomery tym razem?
Na plaży mężczyźni schowali się w ustronnym miejscu, żeby nałożyć kąpielówki, a kobiety zaczęły zbierać wyrzucone na brzeg drewno na ognisko.
Dolly gwizdnęła, gdy J.T ukazał się paniom nie mając na sobie nic oprócz czarnych kąpielówek. Mrugnął do niej, a potem spojrzał na fale w oceanie.
– Chcesz popływać, księżniczko? – zawołał.
– Nie w nocy w takiej wodzie – odparła.
J.T. wypełnił swoje zadanie i wrócił z pół tuzinem homarów, które grupka w pośpiechu rozdzieliła między siebie. Po kolacji, gdy ogień prawie dogasi, parki, każda z osobna, zaczęły się obściskiwać i całować. Zakłopotana Aria odwróciła wzrok.
– J.T. – zawołała Dolly w chwili, gdy zrobiła sobie przerwę na złapanie tchu – czemu nie pokażesz twojej księżniczce amerykańskiego zwyczaju młodych małżonków?
– Chyba to zrobię – odrzekł J.T. i wziął Arię za rękę.
Zanim jednak zdążył dotknąć jej warg, odsunęła się.
– Nie możesz chyba myśleć, że będziesz robił publicznie ze mną coś takiego jak oni między sobą – wysyczała do niego.
– Czy wszyscy w twoim kraju są tacy oziębli?
– Mieszkam w ciepłym kraju – powiedziała zmieszana. – Mamy zimy, ale łagodne.
– Chcesz być Amerykanką czy nie? – burknął.
– Próbuję się nauczyć.
Uspokoił się.
– To prawda, i dobrze ci to wychodzi. Popatrz na nich. – Wskazał inne pary. – Oni w tej chwili nie byliby świadomi najazdu armii niemieckiej, więc tym bardziej nie zainteresują się nami. W Stanach po prostu jest taki zwyczaj.