Выбрать главу

– Masz rację – powiedziała przez zęby. – To absolutnie koszmarna sukienka. – Uroczystym gestem otworzyła nóż i rozdawszy kawałek wstążki, łączący miseczki stanika, błysnęła gołymi piersiami. – Spódnica też jest do niczego. – Wsadziła nóż w rozcięcie i zaczęła go przesuwać, eksponując przy tym nagą nogę.

J.T. chciał coś powiedzieć, ale zerknął za siebie przez tylną szybę samochodu. Natychmiast przykrył Arię swym ciałem.

– Niech się pan u mnie zamelduje z samego rana, poruczniku Montgomery – dobiegi z zewnątrz męski głos.

– Tak jest – odpowiedział J.T., nadal przykrywając Arię własnym ciałem.

Admirał, wyraźnie zakłopotany widokiem intymnej sceny, odszedł. J.T. i Aria spojrzeli po sobie i zgodnie wybuchnęli śmiechem. J.T. pocałował ją namiętnie i zaczął szukać pod płaszczem jej piersi.

– Byłaś fantastyczna, dziecino, absolutnie fantastyczna.

Odwzajemniła pocałunek, sięgając do guzików jego munduru.

– Naprawdę? Lepsza niż ta twoja ruda?

– Ta ruda jest moją sekretarką i nikim więcej.

Odepchnęła go.

– Całujesz sekretarkę w rękę? – Zaczynało jej brakować tchu. Jarl rozdzierał spódnicę jej sukni.

– Kiedy siedzi całą noc w pracy, przepisując moje dokumenty, to całuję. Czym tyś to zszyła? Nicią do sieci?

Zawadził łokciem o klakson. Oboje natychmiast oprzytomnieli. J.T. popatrzył na nią rozpalonym wzrokiem, potem zsunął się z niej i zapalił motor.

Tą samą techniką, którą posłużyła się do zrzucenia więzów porywaczy, Aria wyswobodziła się również z resztek sukni Carmen Mirandy. Została więc całkiem naga pod Płaszczem od deszczu.

Jadąc do domu, J.T. zdecydowanie przekroczył rozsądną Prędkość, więc dla ochłonięcia wyrąbał Arii następny wykład, gdy tylko znaleźli się na miejscu.

– Podobno nie chcesz zwracać na siebie uwagi, ale urządzasz takie popisy jak dzisiejszy. To nie było amerykańskie Echowanie. To nie było zachowanie mojej żony.

Zsunęła z ramion płaszcz od deszczu i stanęła przed nim naga.

– Czy to jest amerykańskie? Czy to jest zachowanie twojej żony? – spytała niewinnym głosikiem.

Osłupiał.

– Niezupełnie, ale może być. – W chwilę później znalazł się na niej i wciskał ją w podłogę. – Zmęczyły mnie kłótnie – szepnął. – Chcę nacieszyć się tym czasem, który jeszcze nam został.

Kochali się na podłodze w saloniku, potem J.T. zaniósł ją na schody i tam wziął ją w pozycji, która śniłaby się po nocach zawodowemu akrobacie. Aria wycofywała się do góry, J.T. podążał za nią, skończyli więc na górnym podeście, oboje spoceni, bez tchu i mocno wyczerpani.

– Co dostanę, jeśli ubiorę się jak Jean Harlow? – szepnęła Aria, czując, że ciało ma jak z gumy.

– Już nie to samo, bo mnie wykończyłaś.

– Naprawdę? – Zaczęła się pod nim poruszać, aczkolwiek bez przekonania.

– Oj, szybko się uczysz. Idź teraz wziąć prysznic.

– Umyjesz mi plecy?

– Może plecy, ale przód musisz umyć sama. Przodem wpędzasz mnie w kłopoty.

Roześmiała się.

Potem J.T. usiadł w łazience i przyglądał się kąpieli Arii, a ona wypytywała go o matkę. Wciąż jeszcze był mocno zszokowany występem matki na balu i twierdził, że kobieta, jaką znał, nieco się różni od tancerki z ostatniego wieczoru. Pamiętał raczej cieple mleko i ciasteczka.

– A twój ojciec pamięta poczęcie – powiedziała Aria i uśmiechnęła się szeroko, widząc rumieniec J.T.

– Chcesz, żebym ci umył plecy czy nie?

– Si, szanowny panie – powiedziała z akcentem Carmen Mirandy.

J.T. jęknął, ale umył jej plecy i pocałował ją w szyję. Potem sam wziął prysznic i z kolei Aria jemu umyła plecy. Włożyła fioletową koszulkę nocną na ramiączkach i spokojnie stanęła przed łazienką.

– Zastanawiam się, które łóżko ma być dzisiaj moje – powiedziała wstydliwie.

Pociągnął ją do siebie.

– Oczywiście to, w którym jestem ja.

Przytuliła się do niego i prawie natychmiast zapadła w sen.

– Zwróciłam jego uwagę – zdążyła jeszcze wymamrotać.

– Co mówisz, żabciu? – odmruknął J.T.

– O, nowe imię – ucieszyła się Aria i przytuliła się do męża jeszcze mocniej. Wkrótce oboje spali.

Następnego rana Aria budziła się bardzo powoli, uśmiechając się do słońca, szperającego promieniami po pokoju. Robiło się już upalnie, ale nie dbała o to. Czuła się jak w niebie. Przesunęła się odrobinę, żeby popatrzeć na leżącego obok J.T. Ostatniej nocy ziściły się wszystkie jej marzenia. Nie było ani bólu, ani skrępowania, tylko szczęście i zmysłowa rozkosz w stanie czystym.

Oparła się na łokciu. Ależ przystojny z niego mężczyzna. Czy to nie dziwne, że im częściej się kochali, tym stawał się przystojniejszy. Prezentował się zdecydowanie lepiej niż hrabia Julian. W tej chwili prezentował się zresztą lepiej niż jakikolwiek inny mężczyzna na świecie.

Zastanawiała się, jak by to było, gdyby otworzył oczy i powiedział: „Kocham cię”. Jak czuje się kobieta, gdy mężczyzna mówi jej coś takiego? Oczywiście słyszała to już od hrabiego Juliana, ale oboje wiedzieli, że on pragnie tylko jej królestwa. Ten człowiek nie chciał królestwa. Chciał jej ciała.

Uśmiechnęła się na tę myśl. Na wyspie była księżniczką, ale Jarl nie był jej posłuszny, nie zrobił nic z tego, czego sobie życzyła. Kiedy jednak zaczęła się zachowywać jak kobieta… wtedy robił wszystko, czego pragnęła.

Uświadomiła sobie, że pragnie go zadowolić. Uczono ją, że należy dbać jedynie o zadowolenie osób wyższych rangą od niej. Ale tu, w Stanach Zjednoczonych, chciała, by polubiły ją żony oficerów, chciała spodobać się teściowej (na to wspomnienie przełknęła ślinę), a teraz rozważała, jak by to było, gdyby zadowoliła męża.

Porucznik Montgomery chciał zrobić z niej rasową Amerykankę, o tym wiedziała, przysięgła więc sobie jeszcze bardziej usilnie się starać. Może uda jej się przyrządzić mu hamburgery z rusztu. Amerykanie zdawali się uwielbiać mięso.

Poruszył się we śnie, otworzył oczy i popatrzył na nią.

– Dzień dobry – wymruczał i przytulił ją do swego wielkiego, owłosionego ciała.

– Z czego są te misie, do których tulą się amerykańskie dzieci?

– Z pluszu.

– O, właśnie. Czuję się jak twój pluszowy miś.

– Ty mi się wcale nie wydajesz misiem – powiedział, głaszcząc ją nogą po nodze. – Jesteś za chuda i za mało owłosiona.

– Za chuda? – spytała, odwracając się do niego w popłochu.

– Za chuda na pluszowego misia.

– Uff. – Wsunęła mu nogę między uda. – Ale nie za chuda w ogóle? Nie mam… zaraz, jak to powiedziałeś? Kościstego tyłka?

– Chyba będzie lepiej, jeśli oboje zapomnimy, co mówiliśmy na wyspie – powiedział i pocałował ją.

– Czy… czy wypada się kochać przy świetle dziennym?

– Nie wiem. Sprawdźmy Jeśli rozstąpi się pod nami ziemia i wezmą nas diabli, to przynajmniej pójdziemy do opiekła szczęśliwi.

Aria zachichotała, zaraz jednak umilkła, gdy J.T. zaczął całować ją po szyi. Bez pośpiechu pieścił jej ciało, a Aria pierwszy raz odważyła się odwzajemnić te pieszczony. Jakże inne niż jej wydawało się w dotyku jego ciało. Nie było na nim miękkich miejsc, tylko twarde mięśnie. Skóra też się różniła, była bardziej szorstka i przyjemnie owłosiona.

– Szczęśliwa? – spytał.

– Tak – odszepnęła.

– Może będę umiał uszczęśliwić cię jeszcze bardziej.

Udało mu się. Potem leżeli razem, spoceni, lecz mimo to spleceni w uścisku, oboje przepełnieni zadowoleniem.