Выбрать главу

W 1760 roku księżna Bansada, żona czwartego królewskiego syna, podsłuchawszy pogardliwą uwagę z ust angielskiej księżnej, postanowiła coś zrobić z gruntami otaczającymi pałac. Zdołała w ten sposób ponownie wpędzić królestwo w długi, lecz stworzyła olśniewający ogród. Były w nim dziesiątki szkłami, które jak rok długi dostarczały do pałacu świeże kwiaty. Przy końcu wschodniego i zachodniego skrzydła ogród był utrzymany w stylu francuskim, oprócz tego dwadzieścia akrów zajmował ogród angielski, było też rosarium i staw z mostkiem, który prowadził do miejsca dla dam chcących usiąść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Z trzech pawilonów jeden postawiono w stylu chińskim, drugi w gotyckim, trzeci zaś wyglądał jak średniowieczne ruiny. Wszędzie widziało się posągi, najczęściej wyobrażające przystojnych mężczyzn. Ktoś bardzo nieelegancko wysnuł przypuszczenie, że są to kochankowie księżnej Bansady, wykończeni przez jej niepohamowaną żądzę i zakonserwowani w gipsie. Kiedy Aria weszła w wiek dorastania, stwierdziła, że posągi są marmurowe, a zatem opowieść o kochankach nie może być prawdziwa.

Marszałek dworu pojechał z Arią do pałacu w ścisłej tajemnicy. Zasłonięte jej twarz woalką i okutano ją w obszerną czarną szatę, żeby nikt jej nie poznał. Usiadła na tylnym siedzeniu czarnej limuzyny i nie odzywała się ani słowem. Im bliżej mieli do pałacu, tym bardziej czuła przyciąganie tego miejsca. Zupełnie jakby przodkowie wzywali ją do domu.

Pałac, dla niektórych będący czymś zupełnie obcym, dla niej był właśnie domem. Zapiekły ją łzy w oczach, gdy zobaczyła, jaki jest piękny, jak wspaniale słońce rozświetla żółtą fasadę i jak za nim rysują się sylwetki gór. Była zadowolona, że ma twarz zakrytą woalką i że nauczono ją nie okazywać uczuć.

Marszałek dworu, który nie zniżył się do rozmowy z nią przez całą podróż, wreszcie się odezwał. Jak zawsze w jego głosie brzmiała pogarda; wyraźnie nie wierzył, że Kathy Montgomery może mieć choć krztę inteligencji.

– Musi pani nieustannie pamiętać, że jest pani następczynią tronu. Niech pani się pilnuje i panuje nad sobą w najdrobniejszych szczegółach. Nie wolno się odprężyć ani na sekundę, nawet gdy wydaje się pani, że nikogo dookoła nie ma. Bo księżniczka nigdy nie jest sama. Księżniczka jest chroniona, strzeżona i otoczona troską.

Nawet się nie odwrócił, żeby na nią spojrzeć.

– Nie wolno pani ulegać temu żałosnemu amerykańskiemu obyczajowi robienia ze wszystkiego rozrywki.

Aria chciała się odezwać, ale w porę zamknęła usta. Odrobina humoru mogła trochę urozmaicić jej życie. Wyobraziła sobie turniej tańca w stylu amerykańskim, urządzony w Wielkiej Sali. Może uda jej się zaprowadzić kilka błahych amerykańskich obyczajów wśród krewniaków mieszkających w pałacu.

Jej i Julianowi, natychmiast poprawiła się w myślach. Ciekawiło ją, czy hrabiemu spodobałoby się przyrządzanie hamburgerów nad rzeką. Mogłaby polecić wykonanie rusztów, a panie, zamiast ubierać się do kolacji w długie suknie, włożyłyby dżinsy. Uśmiechnęła się na myśl o namawianiu ciotecznej babki Sophie do włożenia dżinsów.

– Pani mnie nie słucha! – burknął marszałek dworu.

I znowu Aria w ostatniej chwili ugryzła się w język. Gdy była księżniczką, marszałek dworu stanowił wcielenie ojcowskiej troski wobec niej i wszystkich członków rodziny królewskiej. Oczywiście dochodziły do niej plotki, że ludzie go nie lubią, ale nie przejmowała się tymi skargami. To był przecież taki sympatyczny starszy pan. Aria nie rozumiała, czemu ktoś miałby go nie lubić. Ten człowiek zrezygnował nawet z mieszkania w domu, który przyznano mu z racji jego urzędu. Ujrzawszy teraz jego wiejski dom, Aria zrozumiała, że miał swoje powody dla tego wielkodusznego gestu. Przysięgła sobie, że dokładnie zbada wszystkie skargi na marszałka.

Urzędnik nie przestawał pouczać jej, jak ma się zachowywać, jakie ma obowiązki, jaka spoczywa na niej odpowiedzialność. Tłumaczył jej, jak być maszyną, automatem, który tylko podpisuje papiery i składa oficjalne wizyty w różnych miejscach.

– Czy ta wasza księżniczka ani trochę nie luzuje? – spytała głośno, rozkoszując się odrazą, która odmalowała się na jego twarzy, gdy usłyszał taki język. – No, wiesz pan, ona przecież ma faceta. Kiedy oni się schodzą, żeby trochę pochichotać? Wiesz pan coś o tym?

– Hrabia Julian nie… – omal się nie udławi tym słowem -…nie chichocze. Jest znakomitą partią dla jej wysokości. Nigdy nie będzie pani z nim sam na sam. W ogóle nie wolno wam być sam na sam, więc pani zachowanie musi być bez zarzutu.

Aria nadal wyglądała przez okno. Trochę współczuła księżniczce Arii, która nigdy nie miała okazji się zabawić. Ale teraz była nową księżniczką Arią. Amerykańskie doświadczenia ją zmieniły, miała więc zamiar wprowadzić zmiany także w pałacu.

Lady Werta pokazała jej plan wszystkich pięter pałacu, ale marszałek dworu miał oprowadzić ją po jak największej liczbie pomieszczeń, zanim odprowadzi ją do prywatnych apartamentów księżniczki. Uważał jednak, że mimo woalki pozna ją wiele osób ze służby. Tymczasem rozpowszechniono informację, że po wizycie w Stanach Zjednoczonych księżniczka przeszła bardzo ciężki atak grypy i do czasu wyzdrowienia znajdowała się w prywatnej klinice w Austrii. Nikt nie wiedział, kiedy Aria ma wrócić, krążyły natomiast plotki o jej śmierci.

Marszałek dworu zaczął oprowadzać ją po pałacu, lecz Aria przystanęła. Nie chciała się zgodzić, by marszałek szedł przed nią. Spojrzał na nią z nienawiścią i puścił ją przodem.

Wielką sień zaprojektowano tak, by robiła wrażenie. Ściany i sufit były podzielone na gipsowe kasetony. Na górze wypełniono je malowidłami przedstawiającymi czyny Kowana Wielkiego. Na ścianie wisiały rzeźbione dębowe herby wszystkich monarchów i monarchiń. Barwy Arii witały na ścianie wschodniej, poniżej zaś było miejsce na barwy jej męża. Przez chwilę zastanawiała się, co umieściłby w tym miejscu porucznik Montgomery. Może afisz werbunkowy armii amerykańskiej?

Marszałek dworu odchrząknął za jej plecami, więc przędą z sieni do Sali Triumfalnej. Również ta sala miała Przede wszystkim robić wrażenie. Na jednej ze ścian wisiał kwadratowy, sześciometrowy portret Kowana na koniu poddającym przednie kopyta. Ponieważ nie pozostała żadna Podobizna Kowana z jego czasów, artysta zdał się całkowicie na swą wyobraźnię. Dziadek Arii powiedział kiedyś, że Rowan musiał być znacznie bardziej znużony i brudny, i mieć nieco mniej złocisty warkocz.

Aria uśmiechnęła się na to wspomnienie. Zaraz jednak przypomniała sobie porucznika Montgomery’ego, który nazwał obecnych mieszkańców Lankonii tchórzami.

Pociągnęła nosem i ruszyła ku wielkim schodom, po których można by było wjechać sześciokonnym powozem: dowiódł kiedyś tego Hager Znienawidzony. Naturalnie życie woźnicy zależało od tego, czy uda mu się wygrać zakład dla swego pana. Udało mu się, ale najgłębszych szczerb w marmurze nigdy już nie zdołano wypolerować.

Marszałek dworu szeptał jej zza pleców instrukcje, ale nie zwracała na to uwagi. W stałych odstępach na schodach, a także przed wejściami do komnat, stali żołnierze Straży Królewskiej. Warta trwała osiem godzin z jedną tylko przerwą. Aria nigdy dotąd nie myślała o tych ludziach, teraz jednak wiedziała nieco więcej o czekaniu niż kiedyś. Postanowiła więc, że po rozwiązaniu problemów z jej tożsamością, zrobi coś z tymi żołnierzami.