– Jak na narzeczonych spędzamy bardzo mało czasu razem, wszystko jedno czy sami, czy wśród ludzi. Skoro zamierzamy we dwoje spędzić życie, to powinniśmy chyba porozmawiać i lepiej się poznać.
Przyglądał jej się chwilę i dopiero potem odpowiedział.
– A o czym chcesz porozmawiać? O zbliżających się wyborach? Jestem pewien, że nasz obecny marszałek dworu zatrzyma urząd. Przypuszczam nawet, że przekaże go swoim spadkobiercom.
– Nie – powiedziała. – To znaczy tak, chcę porozmawiać o Radzie Najwyższej i jej urzędnikach, ale sądziłam, że może… – Zamilkła.
– O twojej podróży do Ameryki?
Stał sztywno wyprostowany, z ramionami cofniętymi do tylu. Każdy wiosek, każdy medal był na swoim miejscu. Nieskazitelny mężczyzna. Aria przypomniała sobie Jarla wracającego z pracy do domu. Już przy wejściu ściągał z pleców ciemny od potu mundur i wolał:
– Daj mi piwa, słoneczko.
– Czy pijesz piwo? – spytała Aria.
Julian wydał się zaskoczony, po chwili jednak zapanował nad uśmiechem.
– Tak, piję.
– Nie wiedziałam. W ogóle wiem o tobie bardzo mało, więc czasem zastanawiam się, czy będziemy do siebie pasować. No, bo przecież mamy mieszkać razem, a małżeństwo, tak słyszałam, jest czymś bardzo intymnym i… – Znów urwała. Czuła się dość głupio i dziecinnie, Julian bowiem wciąż stał sztywno, jakby kij połknął.
– Rozumiem – odrzekł.
Arii nie podobała się jego pewność siebie, a może złościło ją, że jest zażenowana.
– Przepraszam, że się narzucam z takimi drobnymi sprawami – oznajmiła po królewsku i odwróciła się do niego plecami.
– Ario – zawołał głosem, który kazał jej się zatrzymać. Stanął przed nią. – Twoje pytania są całkiem uzasadnione. Zanim przedstawiłem królowi propozycję małżeństwa, dużo myślałem o tej sprawie. Małżeństwo istotnie jest poważnym przedsięwzięciem, ale mam wszelkie dane, by sądzić, że będziemy do siebie pasować. Wychowywano nas w ten sam sposób, mnie na króla, a ciebie na królową. Znamy tych samych ludzi. Znamy protokół obowiązujący w monarchii. Uważam, że będziemy znakomitym małżeństwem.
Aria nieco się przygarbiła.
– Rozumiem. Rzeczywiście, chyba będziemy doskonałą królewską parą. – Spojrzała na swe dłonie.
– Czy jeszcze coś?
Stał tuż przy niej, ale nie uczynił najmniejszego gestu, żeby jej dotknąć. Nie było sposobu powiedzenia tego oprócz wyrąbania wprost:
– Ale co z nami? Co ze mną jako kobietą? Czy czujesz cokolwiek do mnie, nie do królowej?
Julian nadal miał nieruchomą twarz, ale położył jej dłonie na karku, przysunął jej głowę do swojej i pocałował Arię w sposób, który niewątpliwie świadczył o długo tłumionym pożądaniu. Gdy oderwał się od niej, Aria miała zamknięte oczy i rozchylone usta.
– Oczekuję nocy poślubnej z wielkimi nadziejami – szepnął. Poczuła na twarzy jego oddech.
Otworzyła oczy i wyprostowała się.
– Zastanawiałam się nad tym – zdołała w końcu powiedzieć.
Słysząc te słowa Julian uśmiechnął się do niej, a w jego uśmiechu było wiele ciepła.
– Jesteś piękną, pociągającą, młodą kobietą. Jak mogłaś wątpić w to, że chcę się z tobą kochać?
– No… chyba nigdy o tym nie myślałam.
Znów stał w oddaleniu i przyglądał się jej.
– Czy coś się stało? – spytał cicho. – Dzisiaj przy kolacji wydawałaś mi się nieswoja, jakby czymś zatroskana.
Myśl o tym, że zauważył, sprowadziła na jej twarz uśmiech. Zgodziła się na to małżeństwo, nie poświęcając tej sprawie wiele uwagi. Była o wiele bardziej zainteresowana Przodkami i manierami Juliana niż jego męskością. Teraz Jednak wszystko się zmieniło. Teraz lepiej rozumiała to, co dzieje się między mężem a żoną.
– W Ameryce – zaczęła wolno – w Ameryce widziałam młodych kochanków trzymających się za ręce, razem spacerujących, całujących się na ławkach w parku.
– Właśnie tak wyobrażałem sobie Amerykę – powiedział Julian z dezaprobatą.
– Ameryka jest wspaniała – powiedziała Aria. – Tam czuje się, że życie idzie naprzód. Nic nie stoi w miejscu. Ludzie nie są obciążeni wiekową tradycją, przyjmują nowości. Nawet więcej, szukają nowości.
– Kochankowie w parku nie są niczym nowym – powiedział Julian. Uśmiechnął się rozbawiony. – Zapomniałem, jaka jesteś młoda. Nigdy nie sądziłem, że oczekujesz zalotów. Przyjęłaś propozycję małżeństwa tak, jakbyś nie chciała nic więcej oprócz uścisku dłoni i wymiany obrączek. Czyżbym się mylił?
– Nie, ale w Ameryce…
– Widok kochanków sprawił, że zaczęłaś się zastanawiać, jak by to było, gdybyś miała kochanka?
– Coś w tym rodzaju – bąknęła i spojrzała mu w oczy. – Julianie, chcę, żeby nasze małżeństwo było udane. Pragnę udanego małżeństwa. To musi być coś więcej niż związek zawarty dla dobra Lankonii. Jestem kobietą. Chce być kochana dla mnie samej, nie tylko dla korony.
Julian wydawał się coraz bardziej rozbawiony.
– Nikt nigdy nie prosił mnie o nic łatwiejszego. Czy mam się do ciebie zalecać? – Ujął jej rękę i pocałował. – Czy mam przynosić ci bukiety polnych kwiatów? Śpiewać ci pod oknem? Szeptać miłosne słowa do twojego ślicznego uszka?
– Na początek może być – powiedziała.
– Spotkajmy się o świcie, odbędziemy konną przejażdżkę.
– O świcie? Przecież w programie mam przejażdżkę o dziewiątej.
– Nie przejmuj się – powiedział stanowczo. – Przyjadę po ciebie o świcie. Ale teraz muszę odprowadzić cię na Dziedziniec Białego Konia. Jeśli pójdziemy tamtą drogą, zobaczy nas mniej ludzi.
Obrócił się i pokazał, by szła pierwsza, ale zaraz się uśmiechnął i podał jej ramię. Przy granicy dziedzińca Aria odwróciła się do niego.
– Pocałujesz mnie jeszcze raz? – zapytała. Julian patrzył w okna pałacu, zdawał się wahać. – Proszę, Julianie. Muszę być pewna, że nasze małżeństwo będzie udane. Muszę zapomnieć…
Przyłożył jej dwa palce do warg.
– Wszyscy mamy coś, o czym chcemy zapomnieć. Zaraz zapomnisz o całym świecie, kochana. – Wolno ją objął i pocałował tak, jakby była Ritą Hayworth i Betty Grabble w jednej osobie. – A teraz idź – polecił po chwili z uśmiechem. – Zobaczymy się rano.
Zaczęła się oddalać, ale złapał ją za rękę.
– Jeśli pocałunki sprowadzają na ciebie zapomnienie, to jutro do południa będziesz miała całkowitą amnezję. – Znów ją puścił i Aria pobiegła do pałacu.
Czekała na nią lady Werta.
– Co powiedział? Domyślił się? Był blisko z księżniczką Arią, więc mógł się domyślić, że pani to nie ona. Mogli mieć jakieś wspólne miłosne tajemnice.
Ta kobieta zaczęła Arię nudzić.
– Idź do łóżka. Nie potrzebuję cię już dziś wieczorem.
– Ale…
– Idź! – burknęła Aria.
– Dobrze, wasza wysokość. – Lady Werta wycofała się z komnaty.
Na górze Aria stanęła nieruchomo. Garderobiane wydobyty z szuflady jej koszulę nocną i ubrały ją do snu. Nie odezwała się do nich ani razu. Nie odpowiedziała nawet, gdy zgasiły światło, życząc jej dobrej nocy.
Ułożyła się w łożu i pierwszy raz od dawna poczuła się naprawdę dobrze. Może jednak jej życie nie rozsypie się tylko dlatego, że nie będzie go dalej wiodła z porucznikiem Jarlem Montgomerym. Może zdoła go zapomnieć i urządzić Czystko po swojemu.
Następnego dnia zamierzała skupić się na Julianie. To był mężczyzna potrzebny Lankonii, a zarazem idealny mąż dla niej. Wystarczy tylko się w nim zakochać, a sądząc po tym, jak umie całować, nie mogło to być trudne.