J.T. cieszył się, że w ciemności nie widać jego twarzy. Dzięki temu Aria nie zobaczyła, jak wzdrygnął się na słowo „kochanek”.
– Masz rację – powiedział wreszcie. – Ale powierzono mi zadanie. – Jego głos stał się chłodny i bardzo oficjalny. – Prezydent mojego kraju prosił mnie, żebym cię pilnował, więc zamierzam spełnić tę prośbę. Nie jestem pewien, czy twój hrabcio nie należy do spiskowców, którzy chcą cię skrzywdzić, dlatego podczas waszej schadzki zamierzam trzymać się w pobliżu.
– Co zyskałby Julian na mojej śmierci? – spytała zirytowana. – Przecież zyskuje na tym, że żyję.
– Naprawdę? – spytał cicho J.T. – Ożeni się z upartą, nieugiętą królową babą, która każę mu chodzić dwa kroki za sobą. Nigdy nie będzie niczym więcej niż księciem małżonkiem. O ile cię znam, to nigdy nie podzielisz się z nim władzą nad tym krajem. Dziś rano Julian wydal rozkaz żołnierzowi, ty wydałaś rozkaz przeciwstawny i żołnierz posłuchał ciebie. Nie sądzę, żeby taki kogucik jak twój hrabcio godził się z tym do końca życia.
Aria przez chwilę milczała.
– A jeśli zginę? – spytała szeptem.
– Wszystko odziedziczy twoja młodsza siostra. Ten, kto się z nią ożeni, będzie rządził Lankonią. Nawet będzie na to skazany, bo Gena jest niezdolna do rządzenia czymkolwiek.
– Ale Lankonią jest bardzo biedna. Czemu ktoś miałby chcieć zdobyć nad nią władzę?
– Nie jest wcale taka biedna, jak ci się zdaje. Cicho, ktoś idzie! – Pochylił się do jej ucha. – Schowam się, ale będę w pobliżu. I zepnij włosy – burknął jeszcze, po czym znikł w mroku.
Aria próbowała coś zrobić z włosami, ale nie miała szpilek. Zresztą i tak ręce za bardzo jej drżały, żeby cokolwiek z tego wyszło. Do tej rozmowy z Jarlem starała się przypisywać zamachy na swoje życie najróżniejszym przyczynom, nie widziała bowiem żadnej korzyści, jaką ktokolwiek mógłby odnieść z jej śmierci. Teraz zdała sobie sprawę, że Jarl miał rację. Tylko co chciał powiedzieć przez to, że Lankonia nie jest taka biedna?
– Ario, moja kochana – powiedział Julian, biorąc ją w objęcia. – Wreszcie jesteśmy sami. Nie sądziłem, że to się stanie. – Zaczął całować ją po twarzy. – Masz rozpuszczone włosy. To bardzo intymne.
Aria przez cały czas pamiętała, że Jarl jest gdzieś blisko i podsłuchuje. Odsunęła Juliana, który mimo to wciąż ściskał jej dłonie.
– Dobrze, że w końcu mogę spotkać się z tobą bez świadków. Chodź, usiądziemy i porozmawiamy.
– Rozmawiać w świetle księżyca? Och, moja miła, nie. Kochajmy się.
– Julianie – powiedziała stanowczo. Pociągnęła go na fikuśną marmurową ławeczkę. – Uważam, że powinniśmy porozmawiać. Nigdy nie rozważaliśmy naszej wspólnej przyszłości.
Ucałował jej dłonie, najpierw wierzch, potem wewnętrzną stronę.
– Myślałem, że żenię się z Lankonia, ale widzę, że nie. Żenię się z kobietą.
– Co zamierzasz po naszym ślubie? Mam na myśli Lankonię. Czy chcesz zająć się działalnością dobroczynną? Jakie sporty uprawiasz? Naprawdę wiem o tobie bardzo mało.
– To wspaniale, że się tym interesujesz – powiedział i pochylił się, by pocałować ją w usta, ale Aria się cofnęła. Westchnął. – Nigdy nie interesowałem się sportem. Z wyjątkiem jeździectwa, oczywiście. Przygotowano mnie do zarządzania nieruchomościami. Mój ojciec miał chyba nadzieję, że zdoła odzyskać część majątku, który przepuścił dziadek. Ale mu się nie udało. Stracił wszystko. – W jego głosie pojawiła się gorycz. – Zostały mi tylko drzewo genealogiczne i wiedza. Przyjechałem do Lankonii, bo usłyszałem o następczyni tronu do wzięcia, ale… – Głos mu złagodniał. – Nie wiedziałem, że jesteś taka piękna. Ario. Nasze małżeństwo będzie bardzo szczęśliwe.
– Może – powiedziała. – Ale co zamierzasz robić po ślubie?
– Być królem, oczywiście – powiedział jak do kompletnej idiotki.
– Rozumiem.
Nadal całował ją po rękach.
– Tak, kochana, będziesz piękną damą. Będę kupował ci paryskie suknie, kiedy tylko skończy się ta głupia wojna. Będziemy podejmować arystokrację z całego świata. Urodzisz mi wspaniałe dzieci, a ja nauczę naszego syna, jak być królem.
– Czym Lankonia zapłaci za te suknie i przyjęcia? Obłożymy podatkami parobków? – W głosie Arii zabrzmiało rozdrażnienie. – Zabierzemy im trzecią część zbiorów i zostawimy z głodującymi dzieciakami?
Puścił jej dłonie i usiadł sztywno wyprostowany.
– Kwestie płacenia zostaw mnie. Poradzę sobie ze wszystkim. Ty będziesz musiała tylko układać jadłospisy.
Aria zaczęła dygotać ze złości i strachu jednocześnie. Oto powód, dla którego ten człowiek mógł pragnąć jej śmierci. A jeśli człowiek, który powinien ją kochać, mógł pragnąć jej śmierci, to co dopiero mówić o ludziach, których nie zna. Ukryła twarz w dłoniach.
– Och, Julianie, nie wiesz nawet, jak cudownie to brzmi. Nie musieć budzić się każdego rana i martwić, że trzeba znów podejmować decyzje! Tak bardzo chciałabym dwa razy w roku polecieć do Paryża i obejrzeć nowe kolekcje. I bardzo chciałabym mieć dzieci. Spędzałabym z nimi mnóstwo czasu, gdybym… gdybym nie musiała się przejmować problemami wagi państwowej.
Ukryty w mroku J.T. omal nie wybuchnął śmiechem. Była to idealna Doiły, tyle że bez południowego akcentu. Ileż razy Doiły udawała kompletnie bezradną, a kończyło się na tym, że wszystko brała w swoje ręce. J.T. omal nie wyskoczył z kryjówki, by ostrzec Juliana.
Julian oderwał dłonie Arii od twarzy.
– Kochana, już wiem, jak sobie wszystko wyobrażasz. Dzięki tobie stanę się najszczęśliwszym z ludzi. Od jutra wezmę się do pracy. Muszę przyjrzeć się lankońskim dochodom z podatków i będziemy mogli przystąpić do planowania ślubnej ceremonii.
– Ale król… – zaczęła Aria.
– Phi. To stary człowiek. W ogóle nie wie, co się dzieje. Muszę przygotować się na czasy, gdy ja będę królem. Chodź, wracamy do pałacu.
– Nie pocałujesz mnie już?
– Oczywiście, kochana. – Pośpiesznie musnął jej wargi. – Takie ostre powietrze ci nie służy. Musimy wracać.
– Nie – sprzeciwiła się. – Jeszcze tu zostanę. Kobieta potrzebuje niekiedy trochę samotności, żeby porozmyślać o małżeństwie – wyjaśniła zalotnie.
– Nie podoba mi się to, ale zgoda. – Raz jeszcze ucałował jej dłonie i szybko oddalił się ścieżką.
Aria usiadła na ławce. Po chwili usłyszała za plecami szmer w krzakach. Przełknęła łzy. Czy to niemożliwe, żeby ktoś kochał ją dla niej samej, a nie dla jej królestwa?
Wstała, trzymając po bokach dłonie zaciśnięte w pięści.
– Jesteś zadowolony? – rzuciła się na J.T., który wyłonił się z mroku. – Cieszysz się, że miałeś rację? Julian chce Lankonii, a nie mnie. Zamierza zostać królem, a mnie zamknąć w dziecinnym pokoju. Amerykańska żona ma więcej władzy niż ja w jego planach. Czemu się nie śmiejesz?
Objął ją i przytrzymał dłonie, które zaczęły bić go po klatce piersiowej.
– Przykro mi, dziecino – powiedział, głaszcząc ją po głowie.
Aria mimo wstydu nie mogła powstrzymać łez.
– Przecież wiedziałam, że on chce mnie tylko dlatego, że jestem królową, a jednak jakoś o tym zapomniałam. Myślałam, że może mnie kocha. Jestem głupia! Czy to naprawdę niemożliwe, żeby ktoś chciał mnie? Tylko mnie, bez Lankonii.
J.T. podsunął jej dłoń pod brodę.
– Dziecino, gdybyś nie miała na szyi łańcucha z tym nieszczęsnym krajem, który ciągnie cię w dół jak „Titanic”, to porwałbym cię w jednej chwili.