Выбрать главу

— Što imienna?

Chery maŭčała.

— Ty chočaš pamierci?

— Badaj što tak.

Nastupiła cišynia. Chery siadzieła, skurčyŭšysia, la maich noh. Ja razhladvaŭ zału, biełuju emal abstalavannia, rassypanyja bliskučyja instrumienty, nibyta šukaŭ štości vielmi patrebnaje i nie moh adšukać.

— Chery, možna i mnie skazać?

Jana čakała.

— Tak, praŭda, ty nie zusim takaja, jak ja. Ale heta nie aznačaje, što ty horšaja za mianie. Naadvarot. Možaš dumać, što chočaš, ale dziakujučy hetamu… ty nie pamierła.

Niejkaja dziciačaja, biezdapamožnaja ŭsmieška zjaviłasia ŭ jaje na tvary.

— Ja… niesmiarotnaja?

— Nie viedaju. Va ŭsiakim razie ty nie takaja smiarotnaja, jak ja.

— Jak strašna, — prašaptała Chery.

— Mo nie tak strašna, jak tabie zdajecca.

— Ale ty mnie nie nadta zajzdrosciš.

— Chery, heta chutčej pytannie… ab tvaim pryznačenni, ja tak nazvaŭ by heta. Viedaješ, tut, na Stancyi, tvajo pryznačennie ŭrešcie hetkaje ž nieviadomaje, jak i majo, jak i kožnaha z nas. Tyja buduć praciahvać ekspierymient Hibaryjana, i moža adbycca ŭsio…

— Abo ničoha.

— Abo ničoha, i pavier, ja zhadziŭsia b, kab ničoha nie adbyłosia, navat nie tamu, što bajusia (choć strach, badaj, i adyhryvaje peŭnuju rolu), a tamu, što heta ničoha nie dasć. Voś toje adzinaje, u čym ja pierakanany.

— Ničoha nie dasć? Čamu? Z-za… Akijana?

Chery sciepanułasia ad ahidy.

— Tak. Z-za kantaktu. Dumaju, što, pa sutnasci, usio vielmi prosta. Kantakt aznačaje abmien niejkim vopytam, paniacciami, va ŭsiakim razie vynikami, niejkimi vysnovami, a kali ničoha dla abmienu niama? Kali słon — nie vializnaja bakteryja, to i Akijan nie moža być vializnym mozham. Z abodvuch bakoŭ, viadoma, mohuć adbyvacca peŭnyja dziejanni. U vyniku adnaho z ich ja zaraz baču ciabie i starajusia rastłumačyć tabie, što ty mnie daražejšaja, čym dvanaccać hadoŭ žyccia, addadzienaha płaniecie Salarys, ja chaču znachodzicca z taboj i nadalej. Mo tvajo zjaŭlennie pavinna było stać pakaranniem, mo ščasciem, a mo tolki mikraskapičnym dasledavanniem. Dokazam družby, złosnym udaram, zdziekam? Mo ŭsim hetym adnačasova albo, što bolš vierahodna, — niečym zusim inšym. Ale ŭ rešcie rešt nas nie datyčać zadumki našych baćkoŭ, jakija zusim nie padobnyja miž saboju. Ty možaš skazać, što ad ich zadumak zaležyć naša budučynia, i ja pahadžusia z taboj. Ale ja nie mahu pradbačyć budučyniu. Hetaksama, jak i ty. Ja navat nie mahu scviardžać, što budu kachać ciabie zaŭsiody. Kali ŭžo hetulki zdaryłasia, to moža adbycca ŭsio, što chočaš. Mo zaŭtra ja pieratvarusia ŭ zialonuju mieduzu? Tut my biassilnyja. Ale pakul možam, my budziem razam. A heta nie tak mała.

— Pasłuchaj, — skazała Chery. — Ja chaču spytacca. JA… ja… vielmi padobnaja na jaje?

— Była vielmi padobnaja, — adkazaŭ ja, — a ciapier nie viedaju.

— Što?

Chery ŭstała. Jana pazirała na mianie šyroka raspluščanymi vačyma.

— Ty jaje ŭžo zasłaniła.

— I ty pierakanany, što ty nie jaje, a mianie kachaješ? Mianie?..

— Tak. Mienavita ciabie. Nie viedaju, bajusia, što, kali b ty sapraŭdy była joju, ja nie moh by ciabie kachać.

— Čamu?

— Bo ja pastupiŭ niespraviadliva…

— U adnosinach da jaje?..

— Tak. Kali my byli…

— Nie treba…

— Čamu?

— Ja chaču, kab ty viedaŭ, što ja — heta nie jana.

RAZMOVA

Pasla abiedu nastupnaha dnia ja znajšoŭ na stale la akna zapisku Snaŭta. Jon paviedamlaŭ, što Sartoryus pierapyniŭ pracu nad anihilataram, kab apošni raz vyprabavać uzdziejannie žorstkaha vypramieńvannia na Akijan.

— Kachanaja, — skazaŭ ja, — mnie treba schadzić da Snaŭta.

Čyrvonaja zorka hareła ŭ škle i dzialiła pakoj na dzvie častki. My znachodzilisia ŭ błakitnym cieni. Za miažoj cieniu ŭsio zdavałasia miednym, i, vidać, kali b kniha ŭpała z palicy, jana zazvinieła b.

— Havorka pra ekspierymient. Ja tolki nie razumieju, jak lepš. Viedaješ, ja chacieŭ by… — ja zmoŭk.

— Nie apraŭdvajsia, Krys. Ja vielmi chacieła b… CHiba tolki nie doŭha?..

— Heta zojmie peŭny čas, — adkazaŭ ja. — Pasłuchaj, a mo ty pojdzieš sa mnoj i pačakaješ mianie ŭ kalidory?

— Dobra. A kali ja nie vytrymaju?

— Što z taboj, ułasna, adbyvajecca? — spytaŭsia ja i adrazu ž dadaŭ: — Ja pytajusia nie z cikavasci, viadoma, ale, mahčyma, kali razbiarešsia, ty z hetym i sama spravišsia.

— Ja bajusia, — adkazała Chery i zbialeła. — Ja nie mahu tabie skazać, čaho ja bajusia, navat nie bajusia, a prosta rastvarajusia. Apošnim časam ja adčuvaju hetki soram… Jak tabie rastłumačyć… A pasla ŭžo ničoha, pusta. Tamu ja dumała, što ja chvoraja… — Chery zdryhanułasia.

Apošnija słovy jana pramoviła ledź čutna.

— Mo takoje adbyvajecca tolki tut, na hetaj čortavaj Stancyi, — pramoviŭ ja. — Ja pastarajusia zrabić usio, kab my jak maha chutčej pakinuli jaje.

— Ty ličyš, heta mažliva? — Chery šyroka raspluščyła vočy.

— Całkam. Zrešty, ja ž nie prykuty… Darečy, treba spačatku damovicca sa Snaŭtam, a tam pahladzim. Jak ty dumaješ, kolki ty možaš być adna?

— Chto jaho viedaje… — apusciŭšy hałavu, pavoli pačała Chery. — Kali ja budu čuć tvoj hołas, to, badaj, spraŭlusia.

— Ja chaču, kab ty nie słuchała, pra što my havorym. Ja nie maju nijakich sakretaŭ, ale ja nie viedaju, nie mahu viedać, što skaža Snaŭt.

— Nie praciahvaj. Ja razumieju. Dobra. Ja budu stajać tak, kab čuć tolki tvoj hołas. Bolš mnie ničoha nie treba.

— Zaraz ja pazvaniu jamu z łabaratoryi. Ja nie budu začyniać dzviarej.

Chery kiŭnuła. Ja prajšoŭ praz scianu čyrvonych soniečnych promniaŭ u kalidor, jaki, niahledziačy na štučnaje asviatlennie, zdavaŭsia amal čornym. Dzviery małoj łabaratoryi byli adčynieny. Lustranyja reštki sasuda Dziuara, jakija lažali na padłozie kala vializnych jomistasciej z vadkim kisłarodam, usio jašče nahadvali pra načnoje zdarennie. Zasviaciŭsia maleńki ekran. Kali ja zniaŭ trubku i nabraŭ numar radyjostancyi, błakitnaja zanavieska, jakaja znutry zakryvała matavaje škło, rassunułasia, i Snaŭt, nahnuŭšysia z vysokaha kresła, zirnuŭ mnie prosta ŭ vočy.

— Vitaju ciabie, — pramoviŭ jon.

— Ja pračytaŭ zapisku. Chacieŭ z taboju pahavaryć. Možna pryjsci?

— Prychodź. Zaraz?

— Aha.

— Kali łaska. Ty… nie adzin?

— Nie, adzin.

Jaho chudy, bronzavy ad zaharu tvar z hłybokimi marščynami na łbie płyŭ u vypukłym škle, jak dziŭnaja ryba ŭ akvaryumie.

— Nu-nu, — pramoviŭ jon šmatznačna. — Ja čakaju.

— My možam isci, kachanaja.

Ja imknuŭsia havaryć ažyŭlena, zachodziačy ŭ kabinu praz čyrvonyja promni, za jakimi bačyŭ tolki siłuet Chery, ale hołas moj sarvaŭsia. Chery pryrasła da kresła: zasunuła ruki pad padłakotniki i saščapiła palcy. Jana zanadta pozna pačuła maje kroki albo nie paspieła chutka pamianiać svaju strašnuju pozu — nie viedaju, ale ja paspieŭ ubačyć, jak jana zmahajecca z toj niezrazumiełaj siłaj, što schavanaja ŭ joj. Majo serca scisnuła slapoje, šalonaje aburennie, zmiešanaje sa škadavanniem. My moŭčki pajšli pa doŭhim kalidory; roznakalarovaja emal na jaho scienach pa zadumie architektara pavinna była pazbavić ad adnastajnasci znachodžannie ŭ mietaličnaj škarłupinie. Ja jašče zdaloku zaŭvažyŭ adčynienyja dzviery radyjostancyi. Adtul u hłybiniu kalidora padała doŭhaja čyrvonaja pałasa — i siudy dachodziła sonca. Ja pahladzieŭ na Chery — jana navat nie sprabavała ŭsmichacca, zasiarodžana rychtujučysia da baraćby z saboj. Vyprabavanni, jakija čakali Chery, užo zaraz zmianili jaje tvar — jon staŭ biełym i chudym. Za niekalki krokaŭ da dzviarej Chery spyniłasia, ja paviarnuŭsia da jaje, končykami palcaŭ jana padšturchnuła mianie, byccam kažučy: „Idzi”. I tut maje płany, Snaŭt, ekspierymient, usia Stancyja — usio zdałosia mnie hetkim drobiaznym u paraŭnanni z tymi pakutami, jakija čakali tut jaje. Ja adčuŭ siabie katam i chacieŭ užo viarnucca nazad, ale šyrokuju soniečnuju pałasu, nadłamanuju na scianie kalidora, zasłaniŭ cień čałavieka. Ja chucieńka zajšoŭ u kabinu. Snaŭt čakaŭ mianie la dzviarej. Čyrvonaje sonca stajała prosta za im, i purpurovy vodblisk hareŭ u jaho sivych vałasach. My davoli doŭha moŭčki pazirali adzin na adnaho. Zdavałasia, Snaŭt vyvučaŭ mianie. Aslepleny soncam, ja drenna bačyŭ vyraz jaho tvaru. Ja abyšoŭ Snaŭta i spyniŭsia kala vysokaha pulta, na jakim tyrčali hnutkija sciabliny mikrafonaŭ. Snaŭt marudna paviarnuŭsia, spakojna nazirajučy za mnoj z raniejšaj hrymasaj, jakaja ŭsprymałasia to jak usmieška, to vydavała stomlenasć. Nie zvodziačy z mianie vačej, Snaŭt padyšoŭ da mietaličnaj, na ŭsiu scianu šafy, pierad jakoj z abodvuch bakoŭ uzvyšalisia aby-iak zvalenyja kučy radyjodetalaŭ, termičnyja akumulatary i rozny instrumient, pastaviŭ tudy kresła i sieŭ, abapirajučysia spinaj na emaliravanyja dzviercy.