Выбрать главу

Snaŭt jeŭ tak, nibyta ŭ jaho niekalki dzion i makavaha zierniejka nie było ŭ rocie. Pasla naliŭ paŭšklanki vina, adnym hłytkom vypiŭ, vycier huby i, adsopšysia, pahladzieŭ na nas pačyrvaniełymi vačyma. Paviarnuŭšysia da mianie, Snaŭt pramarmytaŭ:

— Adpusciŭ baradu?.. Nu, nu…

Chery brazhała posudam u rakavinie. Snaŭt pačaŭ chistacca na abcasach, zmorščyŭsia, hučna cmoknuŭ, staraŭsia ačyscić zuby ad reštkaŭ ježy. Zdavałasia, što jon robić heta znarok.

— Tabie nieachvota halicca, praŭda? — spytaŭsia Snaŭt, nazojliva pazirajučy na mianie.

Ja nie adkazaŭ.

— Hladzi sam! — dadaŭ jon praz chvilinu. — Prosta raju tabie. Hibaryjan taksama nie chacieŭ halicca.

— Idzi spać, — adkazaŭ ja.

— Što? Niama durniaŭ! Davaj lepš patałkujem. Słuchaj, Kielvin, a mo jon choča nam dabra? Mo jon choča nas aščaslivić, tolki nie viedaje jak? Jon čytaje ŭ našych hałovach žadanni, a ŭsviedamlajucca ŭsiaho tolki dva adsotki niervovych pracesaŭ. Značyć, jon viedaje nas lepš, čym my sami. Tamu jaho treba słuchacca. Treba zhadžacca z im. Razumieješ? Ty nie chočaš? Čamu, — płaksiva spytaŭsia Snaŭt, — čamu ty nie holišsia?

— Pierastań, — marmytnuŭ ja, — ty pjany.

— Što? Pjany? JA? A što? Čamu čałaviek, jaki z usimi svaimi bebachami piorsia z adnaho kanca Hałaktyki ŭ druhi, kab daviedacca, čaho jon varty, čamu jon nie moža napicca? Čamu? Ty vieryš u asablivuju misiju čałavieka, Kielvin, ha? Hibaryjan, jašče kali haliŭsia, raskazvaŭ mnie pra ciabie… Ty mienavita taki, jak jon kazaŭ… Tolki nie chadzi ŭ łabaratoryju, a to jašče straciš vieru… tam tvoryć Sartoryus, naš Faŭst navyvarat, jon šukaje srodak ad niesmiarotnasci. Viedaješ? Apošni rycar sviatoha Kančatku, tolki hetki i moh zjavicca siarod nas… u jaho ŭžo była niebłahaja ideja — praciahłaja ahonija. Dobra, praŭda? Agonia perpetua [4]… sałomka… sałamianyja kapielušy… jak ty možaš nie pić, Kielvin?

Jaho vočy, amal što nieviduščyja ŭ zapuchłych paviekach, spynilisia na Chery, jakaja nieruchoma stajała la sciany.

— O, čaroŭnaja Afradyta, narodžanaja z pieny, na tvajoj dałoni boskaja adznaka, — pačaŭ dekłamavać Snaŭt i papiarchnuŭsia smiecham. — Amal što… padobna… praŭda, Kiel… vin?.. — ledź vymaviŭ jon praz kašal.

Ja pa-raniejšamu zachoŭvaŭ spakoj, ale pastupova jon pierachodziŭ u chałodnaje šalenstva.

— Pierastań! — prašypieŭ ja. — Pierastań i vyjdzi!

— Ty vyhaniaješ mianie? Ty taksama? Haduješ baradu, vyhaniaješ mianie? Tabie nie patrebny maje prapanovy i parady? A ja ž — tvoj vierny siabar pa zorkach. Kielvin, davaj adčynim donnyja luki i pačniom kryčać jamu tudy, uniz, mo jon pačuje? Ale jak jaho imia? Uiaŭlaješ, my paprydumlali nazvy ŭsim zorkam i płanietam, a mo ŭ ich užo byli nazvy? My ž uzurpatary! Pasłuchaj, davaj pojdziem tudy! Pačniom kryčać… Skažam jamu, u što jon nas pieratvaryŭ, chaj jon spałochajecca… pabuduje nam srebnyja simietryjady, i pamolicca za nas svajoj matematykaj, i pašle nam skryvaŭlenych aniołaŭ, i jaho pakuty buduć našymi pakutami, jaho strach — našym stracham, i pačnie jon malić nas pra kaniec. Bo ŭsio heta — i jon sam, i toje, što jon robić, malitva pra kaniec! Čamu ty nie smiaješsia? Ja ž žartuju. Kali b ludzi mieli bolšaje pačuccio humaru, mo da hetaha i nie dajšło b. Ty viedaješ, čaho choča Sartoryus? Jon choča pakarać jaho, hety Akijan, choča prymusić jaho kryčać usimi viaršyniami adrazu… Ty dumaješ, jon nie pasmieje pradstavić taki płan areapahu sklerotykaŭ, jaki pasłaŭ nas siudy adkuplacca ad nie našaj viny? Ty maješ racyju, jon spałochajecca… spałochajecca z-za sałamianaha kapieluša. Pra jaho jon nikomu nie kaža, na heta ŭ našaha Faŭsta nie chopić advahi…

Ja maŭčaŭ. Snaŭt usio macniej chistaŭsia na nahach. Slozy ciakli pa jaho tvary i padali na kascium.

— Chto heta zrabiŭ? Chto z nami heta zrabiŭ? Hibaryjan? Hize? Ejnštejn? Płaton? Jany ž złačyncy, razumieješ? Padumaj, u rakiecie čałaviek moža łopnuć jak burbałka, abo zasmažycca, abo chutka sydzie kryvioj, što navat i kryknuć nie paspieje, a pasla tolki kostački hrymieć buduć na arbitach Ńiutana z papraŭkaj Ejnštejna. Voś tabie i cacki prahresu! A my — brava, napierad pa słaŭnym šlachu! I voś pryjšli i siadzim u hetych katuchach, nad hetymi talerkami, siarod niesmiarotnych rukamyjnikaŭ, z atradam viernych šafaŭ i addanych kłazietaŭ… Stali javaj našyja mary… pahladzi, Kielvin. Ja bałbaču pa pjancy, ale ž niechta musić heta skazać. Pavinien ža niechta ŭ rešcie rešt?.. A ty, niavinnaje dzicia, siadziš tut, na bojni, ščecciu zaros… A čyja vina? Sam sabie i adkažy…

Ion pavoli paviarnuŭsia i vyjšaŭ, schapiŭšysia na parozie za dzviery, kab nie ŭpasci; z kalidora čułasia recha jahonych krokaŭ. Ja staraŭsia nie hladzieć na Chery, ale raptoŭna vočy našy sustrelisia. Ja chacieŭ padysci da jaje, abniać jaje, pahładzić pa hałavie, ale nie moh. Nie moh.

UDAŁY VYNIK

Nastupnyja try tydni byli kožnym svaim dniom padobnyja adzin da adnaho zasłanki iluminataraŭ apuskalisia i padymalisia, nočču adzin kašmar zmianiaŭsia druhim; ranicaj my ŭstavali, i pačynałasia hulnia. A ci hulnia heta była? Ja prytvaraŭsia spakojnym, Chery taksama; maŭklivaja zhoda, znaročysty, uzajemny padman stali našym apošnim prystaniščam. My šmat havaryli pra toje, jak budziem žyć na Ziamli; pasielimsia dzie-niebudź kala vialikaha horada i bolš nikoli nie razłučymsia z błakitnym niebam i zialonymi drevami; razam prydumvali abstanoŭku našaha budučaha doma, abmiarkoŭvali naš sad i navat spračalisia pra detali… pra žyvuju aharodžu, pra łaŭki… Ci vieryŭ ja ŭ heta? Nie. Ja viedaŭ, što heta niemahčyma. Navat kali Chery pakinie Stancyju i budzie žyvaja, to ŭsio adno jana nie spuscicca na Ziamlu: tudy moža prylacieć tolki čałaviek, a čałaviek — heta jaho dakumienty. Pad čas pieršaj ža pravierki naša padarožža zakončyłasia b. Jany pasprabujuć vysvietlić, chto jana, razjadnajuć nas, a heta adrazu ž vydasć Chery. Stancyja — adzinaje miesca, dzie my mahli žyć razam. Ci zdahadvałasia pra heta Chery? Napeŭna. Ci joj chto-niebudź skazaŭ? U sviatle ŭsiaho, što adbyłosia, vidać, što tak.

Adnojčy nočču praz son ja pačuŭ, što Chery cicha ŭstaje. Ja chacieŭ abniać jaje. Tolki moŭčki, tolki ŭ ciemry my mahli jašče adčuvać siabie svabodnymi; u adčai, jaki akružaŭ nas z usich bakoŭ, hetaje zabyccio było karotkačasovaj adterminoŭkaj pakuty. Chery, zdajecca, nie zaŭvažyła, što ja pračnuŭsia. Nie paspieŭ ja praciahnuć ruku, jak jana ŭžo ŭstała z łožka. Napaŭsonny, ja pačuŭ šłepannie bosych noh. Čamuści mnie stała strašna.

— Chery, — prašaptaŭ ja. Kryknuć ja pabajaŭsia.

Ja sieŭ na łožku. Dzviery ŭ kalidor byli pračynienyja. Tonieńkaja pałoska sviatła naŭskasiak pierasiakała pakoj. Čulisia scišanyja hałasy. Jana z niekim razmaŭlaje? Z kim?

Ja ŭschapiŭsia z pascieli, ale raptam znoŭ spałochaŭsia, nohi padkasilisia, ja prysłuchaŭsia — usio cicha. Pavoli loh na łožak. Hałava až traščała. Ja pačaŭ ličyć. Daličyŭ da tysiačy i spyniŭsia; dzviery cichieńka adčynilisia; Chery ŭvajšła ŭ pakoj i znieruchomieła, prysłuchoŭvajučysia da majho dychannia. Ja staraŭsia dychać spakojna.

— Krys?.. — šeptam paklikała Chery.

Ja nie adhuknuŭsia. Jana cichieńka lahła. Ja adčuvaŭ, što jana baicca pavarušycca, i zniasilena lažaŭ pobač. Nie viedaju, kolki heta doŭžyłasia. Ja pasprabavaŭ prydumać choć niejkaje pytannie, ale čym bolš minała času, tym vyrazniej ja adčuvaŭ, što nie pačnu pieršy. Prykładna praz hadzinu ja zasnuŭ.

Ranica prajšła jak zvyčajna. Ja padazrona razhladvaŭ Chery, kali jana hetaha nie zaŭvažała. Pasla abiedu my siadzieli pobač nasuprać ahladnaha iluminatara, za jakim płyli nizkija ryžyja chmary. Stancyja slizhała ŭ ich, jak karabiel. Chery čytała knihu, a ja paziraŭ na Akijan. Apošnim časam heta było maim adzinym zaniatkam i adpačynkam. Ja zrazumieŭ, što kali peŭnym čynam nachilić hałavu, to možna ŭbačyć u škle našy adlustravanni, prazrystyja, ale vyraznyja. Ja zniaŭ ruku z padłakotnika. Chery — bačyŭ ja ŭ škle, — pierakanaŭšysia, što ja zahledzieŭsia na Akijan, chutka nachiliłasia nad padłakotnikam i dakranułasia hubami da miesca, dzie tolki što lažała maja ruka. Ja pa-raniejšamu siadzieŭ nienaturalna prama, Chery schiliłasia nad knihaj.

— Chery, kudy ty vychodziła sionnia nočču?

— Nočču?

вернуться

4

Agonia rierrietua — viečnaja ahonija (łac.).