Выбрать главу

Elizabeth skinęła głową. Czytała jego zeznania z czwartku. Teraz zobaczyła to, co widział on, i nasunął jej się jedyny logiczny wniosek, ten, któremu on sam jeszcze nie był gotów stawić czoła.

– Och, Bobby – powiedziała cicho. – Ale się wpakowałeś.

Rozdział 29

Policja kończyła pracę w domu Catherine. Kobieta detektyw wyszła. Bobby też. Zostali tylko snujący się tu i ówdzie mundurowi, którzy robili Bóg wie co.

Mieszkanie pustoszało. Myślała, że kiedy zostanie sama, znów poczuje się jak u siebie w domu, że odetchnie z ulgą. W miarę jednak jak kolejni technicy znikali za drzwiami, ogarniał ją coraz większy niepokój i poczucie zagrożenia. Ten dom nie jest już jej domem. Jego świętość została w straszny sposób zszargana. Chciała stąd uciec. Zamiast tego stała sama w salonie, rozpaczliwie próbując zapewnić Nathanowi choć kilka godzin snu.

Rzucał się, mamrotał coś przez sen. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że jest tu za jasno, ale ona znała prawdę. Dwie zapalone lampy dawały za mało światła. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce na całym świecie nie znajdzie się dość żarówek, by pozwolić im choćby na chwilę wytchnienia.

Nie wiedziała, co robić.

Oczywiście, przyszedł teść.

Wmaszerował do holu w drogim kaszmirowym płaszczu i nienagannie wypucowanych butach. Trzecia w nocy, na litość boską, trzecia w nocy, a ten wygląda, jakby przyszedł prosto z sali sądowej.

Na jego widok stojący w holu młody policjant wyprężył się jak przed przybyłym na inspekcję generałem.

Nie daj się, powiedziała sobie Catherine. Nie daj się. O Boże, ale była zmęczona.

– Catherine – huknął James – przyszedłem, jak tylko usłyszałem, co się stało.

Przywitała go w przedpokoju, pragnąc trzymać go jak najdalej od Nathana. Położył dłonie na jej ramionach niczym troskliwy ojciec. Ucałował ją w oba policzki, ale robiąc to, już zaglądał za jej plecy, wypatrując dziecka.

– Oczywiście zabieram was ze sobą. Bez dwóch zdań. Maryanne się ze mną zgadza.

– Poradzimy sobie, dziękuję.

– Nonsens! Chyba nie chcesz spędzić kolejnej nocy w domu, w którym doszło do samobójstwa?

Catherine zachowała spokój. Widziała, że policjant stoi pięć metrów od nich i przysłuchuje się ich rozmowie.

– Dziwne. Nie przypominam sobie, żebym ci o tym mówiła.

– Nie było takiej potrzeby. Znajomy dał mi znać. Paskudna sprawa. Zawsze mówiłem, że nie ma sensu zatrudniać niań z zagranicy. Biedne dziewczyny. Nie radzą sobie ze stresem. To musiał być wstrząs dla Nathana. Pozwól, że z nim porozmawiam…

Zrobił krok do przodu, ale stanęła mu na drodze.

– Nathan śpi.

– W takim zamieszaniu?

– Jest bardzo zmęczony.

– Tym bardziej powinienem go zabrać. Mamy ogromny apartament w LeRoux. Nathan dostanie własne łóżko, będzie mógł odpoczywać do woli. Maryanne bardzo się ucieszy.

– Doceniam twoją propozycję, skoro jednak Nathan już śpi, szkoda byłoby go budzić.

– Catherine… – James starał się być uprzejmy, cierpliwy. Mówił takim tonem, jakby zwracał się do małego dziecka: – Chyba nie chcesz, by twój syn spędził noc na miejscu zbrodni.

– Nie. Chcę, by mój syn spędził noc w swoim pokoju.

– Na litość boską, wszędzie jest pełno proszku do zbierania odcisków palców! Jak wytłumaczysz to czteroletniemu dziecku?

– Nie wiem.

– I ten zapach!

– Już go prawie nie czuć.

– Co pomyślą sąsiedzi?

– Wiem, co dobre dla mojego dziecka!

– Na pewno? – James się uśmiechnął. – Tak jak wiedziałaś, co jest dobre dla Prudence?

Catherine odwróciła się. Nie mogła na to w żaden sposób odpowiedzieć i oboje o tym wiedzieli.

– Nie chcę mówić o sprawach oczywistych – powiedział – ale być może nie wiesz wszystkiego o tym, co dzieje się w twoim własnym domu. Prudence była bardzo poruszona tym, co spotkało Jimmy’ego. Bóg raczy wiedzieć, co czuje Nathan.

– Wynoś się.

– Ależ Catherine…

– Wynoś się!

Wciąż miał na twarzy ten okropny ojcowski uśmiech. Kiedy spróbował chwycić ją za ramię, odwróciła się do wciąż obserwującego ich policjanta.

– Proszę wyprowadzić tego człowieka.

– Catherine…

– Słyszał mnie pan. – Wymierzyła palec w policjanta, który mrugał zaskoczony, że nagle znalazł się w centrum uwagi. - Ten człowiek nie jest mile widziany w tym domu. Proszę go wyprowadzić.

James nie dawał za wygraną.

Jesteś w szoku, nie wiesz, co mówisz…

– Mam wezwać pańskiego przełożonego? Proszę wyprowadzić tego człowieka!

Policjant odepchnął się od ściany, poniewczasie przystępując do działania. James złowrogo zniżył głos, tak by usłyszała go tylko ona.

– Zaczynam tracić cierpliwość, Catherine.

– Wynocha!

– Jeszcze tego pożałujesz. Zobaczysz, od tej pory życie będzie dla ciebie koszmarem. Mam wielką władzę, Catherine. Nawet sobie nie wyobrażasz…

– Wynocha, mówię! – Krzyczała w swoim własnym domu jak przekupka. Nathan się obudził i zaczął płakać. To jeszcze bardziej wytrąciło ją z równowagi.

Policjant wreszcie podszedł do nich, wziął Jamesa za łokieć i sędzia nie miał innego wyjścia, jak tylko dać za wygraną.

– Ogromnie mi przykro, że cię zdenerwowałem, Catherine – powiedział na tyle głośno, by usłyszał go policjant. – Oczywiście, z Maryanne mamy na względzie tylko dobro naszego wnuka. Może rano, kiedy trochę ochłoniesz…

Catherine wskazała mu otwarte drzwi. James skinął głową. Po chwili została sama, słuchając szlochania przerażonego syna.

Jedna bitwa naraz, jedna bitwa naraz…

Weszła do salonu i wzięła Nathana na ręce. Zarzucił chude ramionka na jej szyję i mocno ścisnął.

– Światło, światło, światło! – szlochał. – Światło, światło, światło!

– Ciii… ciii…

Hol się nie nadaje. Za ciemno, za dziwnie. Jej syn potrzebuje snu. Głębokiego, niezmąconego snu w zalanym światłem pokoju, gdzie lampy odpędzą demony. Gdzie wreszcie będzie mógł się odprężyć. I ona też.

Policjant wrócił. James na pewno powiedział mu, że nie ma potrzeby go wyprowadzać. Sam pójdzie, nie będzie sprawiał kłopotów. Chciał tylko pomóc rodzinie. Synowa jest wytrącona z równowagi, rozumie pan…

Catherine odetchnęła głęboko. Mocno tuląc Nathana, spojrzała policjantowi w oczy i oświadczyła:

– Zabieram go do jego pokoju. Zamykam drzwi. Idziemy spać. Czegokolwiek wam potrzeba, będzie musiało zaczekać do rana.

– Tak jest, proszę pani – powiedział policjant, z lekkim tylko sarkazmem.

Catherine odwróciła się i weszła na schody.

Zapach był już ledwo wyczuwalny, pewnie ulotnił się wraz z ciałem Prudence. Widziała, jak wywozili ją na metalowym wózku. Jeszcze się z tym nie pogodziła, nie potrafiła pojąć tego, że ta sama Prudence, która jeszcze niedawno siedziała na podłodze i czytała Nathanowi, teraz leży w czarnym worku na zwłoki. Myśl o martwej Prudence wydała jej się abstrakcyjna. Miała wrażenie, że dziewczyna wyszła, korzystając z tego, że ma wolne, i po prostu postanowiła nie wracać.

Tak jest łatwiej. Nie żeby była do niej przywiązana – prawdę mówiąc, nie lubiła jej bardziej od jej poprzedniczek. Ale sposób, w jaki zginęła – skręcony kark, ciało powieszone w sypialni – budził niewyobrażalny strach. W jej domu był intruz. Człowiek, który obserwował ją i ludzi z jej otoczenia. To oznacza, że jeśli nie odda Nathana teściowi, ona będzie następna.

Pomyślała o jego szeptem wypowiedzianej groźbie. Że zmieni jej życie w koszmar. Że ma władzę. Ona nie ma nic.