Выбрать главу

– Może pani mąż… – zasugerował recepcjonista uprzejmie.

– Tak, tak, to prawda – mruknęła. – Niedawno zgubił kartę. Nie wiedziałam, że obie zostaną zastrzeżone.

Wiedziała jednak, że Jimmy nie miał z tym nic wspólnego. Taka finezja to nie w jego stylu. To jej teść. James. „Od tej pory życie będzie dla ciebie koszmarem…”

– Ma pani może inną kartę? – spytał recepcjonista.

– Chwileczkę… – Otworzyła portfel i spojrzała pustym wzrokiem na swoją kolekcję kart. American Express i jeszcze dwie platynowe. Mogła mu je dać, ale wiedziała już, jak się to skończy. James nie przeoczyłby żadnego szczegółu. Im więcej kart zostanie odrzuconych, tym bardziej recepcjonista będzie podejrzliwy.

Sprawdziła, ile ma gotówki. Sto pięćdziesiąt dolarów. Na pokój w Ritzu nie starczy.

Spróbowała jeszcze raz, z nadzieją, że w jej głosie nie słychać desperacji.

– Mieszkam niedaleko stąd, w prawie jazdy ma pan adres. Niestety, dziś wieczorem w moim domu zdarzył się tragiczny wypadek i mój syn nie może tam zostać. Musimy gdzieś się przechować przez te kilka godzin. Nie mam innych kart kredytowych, ale daję słowo, że jutro przyniosę panu czek.

– Proszę pani, bez karty kredytowej nie możemy wynająć pokoju.

– Proszę – szepnęła. Bądź seksowna, powiedziała sobie. Trzepocz powiekami, w końcu to młody chłopak, na pewno samotny, skoro pracuje o tej porze. Ale była zbyt zmęczona, zbyt świadoma ciężaru syna, którego trzymała na rękach.

„Mam wielką władzę… Nawet sobie nie wyobrażasz…”

– Przykro mi, proszę pani.

– On ma dopiero cztery lata.

– Przykro mi. Może poprosi pani o pomoc kogoś z rodziny? Odwróciła się. Nie chciała, by ten obcy człowiek widział, jak płacze. Idąc przez lobby, zobaczyła bankomat. W rozpaczy wyjęła kartę bankomatową. Włożyła ją do otworu, wprowadziła PIN.

Na ekranie pojawił się napis: „Prosimy skontaktować się z najbliższym oddziałem banku. Dziękujemy”.

Bankomat wypluł kartę. To koniec. Nie ma gotówki, nie ma kart. Choć próbowała przewidzieć wszystkie jego posunięcia, teść ją przechytrzył. Jak daleko mogła uciec ze stu pięćdziesięcioma dolarami?

Odetchnęła głęboko. Przez chwilę słyszała gdzieś głęboko w duszy cichy głos: Oddaj mu Nathana. Jeśli dobrze to rozegrasz, może James nawet wypisze ci czek. Nie, lepiej niech da gotówkę. Albo zrobi przelew. Ile wart jest jej syn? Sto, dwieście tysięcy, milion dolarów?

Wystarczająco dużo, by przez resztę życia pławić się w luksusie? By odpędzić ten potworny, wyniszczający strach?

Ręce Nathana na jej szyi. Jego głowa na jej ramieniu.

Nie jest dobrą matką. Policja nie myliła się co do niej aż tak bardzo, jakby tego chciała. Nie potrafiła kochać tak jak inni. Nie wiedziała, jak czuć to, co czują inni. Trafiła do tej jamy jako szczęśliwa mała dziewczynka; wyszła z niej pusta, zamknięta w swojej skorupie. Nie jest normalna; po prostu próbuje naśladować normalność, jaką wyczuwa u innych.

Dlatego znalazła sobie męża i urodziła dziecko.

A teraz proszę, ma trzydzieści sześć lat, a nadal boi się ciemności.

Wiedziała, co musi zrobić. Nie miała innego wyboru. Wyjęła komórkę. Wykręciła numer. Długo wsłuchiwała się w sygnał, po czym rozległ się męski głos.

– Proszę – szepnęła. – Nie mamy dokąd pójść.

– Myślisz, że mąż znęcał się nad Catherine Gagnon?

– Tak.

– Myślisz, że na to zasługiwała?

Wzruszył ramionami.

– A skąd ja mogę wiedzieć?

– No, Bobby. Jesteś zły na matkę, jesteś zły na Catherine. Jednym z powodów jest przekonanie, że mogły coś zrobić inaczej. Że nie powinny były dać się bić.

– Obserwowałem ją – powiedział nagle. – Czasem ojciec wracał na bani, a ona od razu do niego z mordą. „Znów piłeś? Jezu, choć raz mógłbyś okazać odrobinę przyzwoitości i pomyśleć o rodzinie…” Wiadomo, jak to się kończyło.

– Bil ją?

– Tak.

– Oddawała mu?

– Nie fizycznie.

– Ale ją bił. I co potem?

Bobby wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Wściekał się i w końcu zasypiał.

– A więc na niej wyładowywał swoją agresję?

– Można tak powiedzieć.

– Ciebie i twojego brata nie bił?

– Nie, jeśli nie wchodziliśmy mu w drogę.

– Myślisz, że matka o tym wiedziała?

Milczał przez chwilę, wyraźnie stropiony.

– Nie wiem.

– Miłość kobiety do męża jest bardzo złożonym uczuciem, Bobby. Podobnie jak jej miłość do dzieci.

– Tak, tak bardzo nas kocha, że aż rwie się do telefonu, by do nas zadzwonić.

– Na ten temat nie mogę się wypowiadać, Bobby, nie znam twojej matki. Niektóre kobiety jednak… mogą się za bardzo wstydzić.

– Zdaje się, że mieliśmy rozmawiać o Catherine – przypomniał Bobby.

– Dobrze. Myślisz, że prowokowała męża?

– Jest do tego zdolna.

– A w czwartek wieczorem?

Znów zaczął chodzić po gabinecie.

– Może… To bez sensu. Chociaż z drugiej strony… – Spojrzał na Elizabeth. – Nie daje mi spokoju to, że się wcześniej spotkaliśmy, rozmawialiśmy… Owszem, nie pamiętałem jej, tego jestem pewien. Ale wypytywała mnie o moją pracę, o to, kiedy wzywa się jednostki antyterrorystyczne. Skąd te pytania? Co jej chodziło po głowie?

– Mówiłeś, że manipuluje ludźmi…

– No właśnie. Ale z drugiej strony… czy mogło jej się to udać? W życiu bym nie pociągnął za spust, gdyby Jimmy nie miał broni. A więc musiałaby sprowokować go tak, by poszedł po pistolet, a potem, ryzykując życie swoje i syna, stanąć z nim twarzą w twarz.

– To niebezpieczne – zauważyła Elizabeth.

– Do tego trzeba odwagi. – Bobby pokręcił głową.

– Gdyby była sama w pokoju, mógłbym to sobie wyobrazić. Ale nie sądzę, żeby chciała narażać dziecko.

– Nie wierzysz, że znęca się nad Nathanem?

– Nie.

Elizabeth uniosła brew.

– Mówisz tak, jakbyś był tego pewien.

– Bo jestem.

– A nie poczujesz się urażony, jeśli powiem, że nie podzielam twojego przekonania? Co więcej, im lepiej poznaję Catherine Gagnon, tym bardziej niepokoi mnie jej stosunek do syna.

– Ciebie i wszystkich wokół.

– Jest egocentryczką, sam to powiedziałeś.

– Uhm.

– Była wykorzystywana seksualnie, a wiemy, że coś takiego nie może nie mieć wpływu na późniejsze zachowanie.

– Nade mną też się znęcano – powiedział Bobby zimno. Spojrzał na nią i dodał niemal wyzywająco: – I dopiero co ustaliliśmy, że lubię kłamać.

– Bobby, spójrz mi w oczy. Gdyby coś groziło Catherine Gagnon, gdyby zagrożony był standard jej życia, myślisz, że znalazłyby się granice, których by nie przekroczyła? Że jest człowiek, którego by nie poświęciłaby ocalić siebie?

Patrzył na nią spode łba.

Ale Elizabeth nie dawała za wygraną. Dla jego dobra.

A widzisz, Bobby. To jeszcze jeden powód, dla którego nie możesz zapomnieć o tym, co stało się w czwartek. Bo w głębi serca wierzysz, że Catherine była zdolna do zaaranżowania śmierci męża. Nie wiesz tylko, jak jej się to udało.

– Bił ją!

– Skąd wiesz?

– Mówiła, że…

– Kłamie.

– Doktor Rocco widział sińce!

– Kim jest doktor Rocco?

Zaczerwienił się.

– Jej byłym kochankiem.

Elizabeth zaczekała, aż sam wyciągnie stosowne wnioski. Nagle zmieniła temat.

– Po co spotkałeś się dziś z Susan?

Bobby był wyraźnie zaskoczony.

– Bo uznałem, że jestem jej to winien. Skoro byliśmy ze sobą dwa lata… powinienem przynajmniej się pożegnać.